Triathlon i trzy mecze koszykówki jednego dnia! To możliwe, w wykonaniu Piotra Rynkowskiego
2018-07-04 12:00:00(ost. akt: 2018-07-02 20:24:59)
Iława ma triathlonistów wielu, ale żaden dotąd nie dokonał rzeczy tak niezwykłej jak 26-letni iławianin Piotr Rynkowski! Jednego dnia tj. w sobotę 23 czerwca, wziął udział w suskim triathlonie (dystans sprint) oraz rozegrał trzy mecze w koszykówki podczas trwającego w Iławie XIII Ogólnopolskiego Turnieju Koszykówki BrokenBall Iława 2018.
Piotr Rynkowski pochodzi z Iławy, ale na stałe mieszka w Gdańsku, gdzie ukończył Akademię Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku. Pracuje jako nauczyciel w-fu i trener koszykówki w Trójmieście. W kwestii naukowej nie powiedział jeszcze ostatniego słowa – jest bowiem w trakcie pisania pracy doktorskiej na tej samej uczelni. Temat pracy: Suplementacja L-karnityną wśród młodzieży treningowej. [od red.: L-karnityna to substancja, która według jej producentów przyśpiesza spalanie tkanki tłuszczowej, ułatwia kontrolę masy ciała, oraz zwiększa efektywność ćwiczeń i wspomaga regenerację.]. Promotorem pracy doktorskiej jest prof. Robert Olek.
Piotr, jak sam mówi, uwielbia ruch i trenuje odkąd pamięta. Jak to u sportowców bywa, ma swoje ukochane dyscypliny – niewątpliwie numerem jeden jest koszykówka (stąd pewnie to rozdwojenie sobotnich zadań). Zaraz za koszykówką jest żeglarstwo, windsurfing oraz snowbord – w tych dyscyplinach jest instruktorem. Skąd zatem pomysł na triathlon?
- Na pomysł, by spróbować swoich sił w triathlonie, wpadłem wczesną wiosną tego roku – mówi Piotr. — Miałem mały kryzys i nie chciało mi się w ogóle trenować. Pomyślałem sobie, że byłoby dobrze postawić sobie jakiś konkretny cel sportowy, żeby wrócić na odpowiednie tory. Tym celem okazał się triathlon właśnie. Oczywiście, wcześniej tylko w teorii znałem te zawody, nie miałem jednak żadnej styczności w praktyce. Byłem zielony. Pierwszą rozmowę o triathlonie, o tym jak zacząć przygotowania i czym to się je, odbyłem z triathlonistą z Iławy Krzysztofem Wacławskim. Głównie chodziło o umiejętne połączenie tych trzech dyscyplin – pływania, biegania i jazdy na rowerze. Ta rozmowa była dużą wskazówką i na jej podstawie stworzyłem swój własny plan treningowy. I tak od kwietnia trenowałem codziennie...
Piotr przed startem podczas Susz Triathlon 2018. Fot. Witold Rynkowski
Jak wspomina, to był prawdziwy reżim, nie tylko w kwestii treningów, ale także odpowiedniego żywienia i sposobu regeneracji.
- Te trzy miesiące treningu i zmiany trybu życia, tzn. zero niezdrowego jedzenia, zero alkoholu, spowodowały, że mój odwieczny problem ze snem gdzieś zniknął. Wszystkie czynności, włącznie z jedzeniem i wstawaniem rano, odbywały się o tej samej godzinie. Częściowo za sprawą pracy w szkole, przerwy między lekcjami dyktowały mi pory posiłków, czas basenu itd. - wspomina Piotr. — Wszystko to spowodowało, że powróciłem do normalnej swojej wagi, chudnąc 12 kilogramów, co stało się nieco przy okazji. Jeśli chodzi o same treningi do triathlonu, to przyznaję, że najkorzystniejsze warunki są w Iławie. Wszystko jest na miejscu, jezioro, ścieżki rowerowe, trasy do biegania i spokój. W Gdańsku logistycznie nie jest to możliwe, dlatego głównie trenowałem w rodzinnym mieście.
- Na pomysł, by spróbować swoich sił w triathlonie, wpadłem wczesną wiosną tego roku – mówi Piotr. — Miałem mały kryzys i nie chciało mi się w ogóle trenować. Pomyślałem sobie, że byłoby dobrze postawić sobie jakiś konkretny cel sportowy, żeby wrócić na odpowiednie tory. Tym celem okazał się triathlon właśnie. Oczywiście, wcześniej tylko w teorii znałem te zawody, nie miałem jednak żadnej styczności w praktyce. Byłem zielony. Pierwszą rozmowę o triathlonie, o tym jak zacząć przygotowania i czym to się je, odbyłem z triathlonistą z Iławy Krzysztofem Wacławskim. Głównie chodziło o umiejętne połączenie tych trzech dyscyplin – pływania, biegania i jazdy na rowerze. Ta rozmowa była dużą wskazówką i na jej podstawie stworzyłem swój własny plan treningowy. I tak od kwietnia trenowałem codziennie...
Piotr przed startem podczas Susz Triathlon 2018. Fot. Witold Rynkowski
Jak wspomina, to był prawdziwy reżim, nie tylko w kwestii treningów, ale także odpowiedniego żywienia i sposobu regeneracji.
- Te trzy miesiące treningu i zmiany trybu życia, tzn. zero niezdrowego jedzenia, zero alkoholu, spowodowały, że mój odwieczny problem ze snem gdzieś zniknął. Wszystkie czynności, włącznie z jedzeniem i wstawaniem rano, odbywały się o tej samej godzinie. Częściowo za sprawą pracy w szkole, przerwy między lekcjami dyktowały mi pory posiłków, czas basenu itd. - wspomina Piotr. — Wszystko to spowodowało, że powróciłem do normalnej swojej wagi, chudnąc 12 kilogramów, co stało się nieco przy okazji. Jeśli chodzi o same treningi do triathlonu, to przyznaję, że najkorzystniejsze warunki są w Iławie. Wszystko jest na miejscu, jezioro, ścieżki rowerowe, trasy do biegania i spokój. W Gdańsku logistycznie nie jest to możliwe, dlatego głównie trenowałem w rodzinnym mieście.
Wracając do samego triathlonu, Piotr przyznał, że nie wszystkie jego dyscypliny były mu bliskie...
- Nigdy nie lubiłem specjalnie pływać – mówi Piotr. — Myślę, że to efekt zajęć na studiach z pływania, które były tak wyczerpujące, że zdarzało mi się po nich wymiotować. Wiem, jak to brzmi, ale takiego mieliśmy prowadzącego. Podobnie było zresztą z bieganiem. Jeden z naszych wykładowców miał ksywkę „Znikający Punkt”. Biegł z nami do lasu, po czym oddalał się w wyznaczone wcześniej miejsce. Wymyślił sobie, że jeśli ktoś do niego nie dobiegnie w czasie tych zajęć, ma nieobecność. Prawie nikt go nie doganiał... Trochę zatem musiałem powalczyć z samym sobą.
- Nigdy nie lubiłem specjalnie pływać – mówi Piotr. — Myślę, że to efekt zajęć na studiach z pływania, które były tak wyczerpujące, że zdarzało mi się po nich wymiotować. Wiem, jak to brzmi, ale takiego mieliśmy prowadzącego. Podobnie było zresztą z bieganiem. Jeden z naszych wykładowców miał ksywkę „Znikający Punkt”. Biegł z nami do lasu, po czym oddalał się w wyznaczone wcześniej miejsce. Wymyślił sobie, że jeśli ktoś do niego nie dobiegnie w czasie tych zajęć, ma nieobecność. Prawie nikt go nie doganiał... Trochę zatem musiałem powalczyć z samym sobą.
Jak się okazało, nie tylko pływanie było wyzwaniem, ale... także brak muzyki w słuchawkach..
— Przez trzy miesiące treningu biegałem i jeździłem na rowerze z słuchawkami w uszach, słuchając muzyki - wspomina. — A tu nagle zderzenie z rzeczywistością... Brak muzyki, powiem szczerze doskwierał mi, i nie mogłem przywyknąć do tego gwaru typowego dla zawodów.
— Przez trzy miesiące treningu biegałem i jeździłem na rowerze z słuchawkami w uszach, słuchając muzyki - wspomina. — A tu nagle zderzenie z rzeczywistością... Brak muzyki, powiem szczerze doskwierał mi, i nie mogłem przywyknąć do tego gwaru typowego dla zawodów.
Sam udział Piotra Rynkowskiego w triathlonie nie byłby może tak medialny, gdyby nie fakt, że nasz bohater jednego dnia wziął udział w dwóch dużych imprezach sportowych. Pierwsza to Susz Triathlon, a druga to BrokenBall (Ogólnopolski Turniej Koszykówki odbywający się od 13 lat w Iławie), który Piotr Rynkowski wspierał także organizacyjnie.
- Wszystko zbiegło się w jednym czasie, przyznaję – wspomina. Tego dnia, tj. w sobotę 23 czerwca, wstałem o godz. 7 rano i pędziłem do Susza żeby wstawić rower do strefy zmian – mówi. — Prosto z Susza ruszyłem autem do Elbląga, żeby odebrać znajomych, którzy przyjechali na BrokenBall. Przyjechaliśmy do Iławy i o godz. 10:30 rozgrywaliśmy dwa mecze, jeden z drużyną z Iławy i drugi z drużyną z Elbląga, w której co warto zaznaczyć, grał reprezentant kraju i w ogóle zawodnicy pierwszej ligi, zatem gra nie była łatwa. Godzinę później wsiadłem do auta i z powrotem pojechałem do Susza, by o godz. 13:00 startować w triathlonie. Dystans sprint to 750 metrów pływania; 21 kilometrów na rowerze i 5.750 biegu. Czas, który uzyskałem to 1 h 25 min. Jestem pewien, że byłby jeszcze lepszy, gdyby nie całe to zamieszanie i na pewno zmęczenie. Zwłaszcza, że byłem zaangażowany też w organizację turnieju BrokenBall, co wymagało ode mnie sporej uwagi, kilka dni przed startem. Ale na tym nie koniec. Po zawodach triathlonowych z powrotem wsiadam do auta i jadę do Iławy, by rozegrać ostatni mecz o awans, z drużyną z Torunia, o godz. 16:30. Po meczu dopadło mnie prawdziwe zmęczenie, jakby ktoś odłączył mi prąd. Tego dnia było to ostatnie sportowe zmaganie, co nie oznacza, że dzień się dla mnie skończył.... Szybka kąpiel w domu, obiad i z powrotem na imprezy towarzyszące turniejowi BrokenBall. Impreza była niemal do rana i zakończyłem ją o tej samej porze. Następnego dnia obudziłem się jak zwykle o 7:00, według rytmu treningowego.. Całą niedzielę spędziłem na imprezach towarzyszących turniejowi koszykówki. I muszę przyznać, ze czuję się fizyczni i psychicznie bardzo dobrze.
- Wszystko zbiegło się w jednym czasie, przyznaję – wspomina. Tego dnia, tj. w sobotę 23 czerwca, wstałem o godz. 7 rano i pędziłem do Susza żeby wstawić rower do strefy zmian – mówi. — Prosto z Susza ruszyłem autem do Elbląga, żeby odebrać znajomych, którzy przyjechali na BrokenBall. Przyjechaliśmy do Iławy i o godz. 10:30 rozgrywaliśmy dwa mecze, jeden z drużyną z Iławy i drugi z drużyną z Elbląga, w której co warto zaznaczyć, grał reprezentant kraju i w ogóle zawodnicy pierwszej ligi, zatem gra nie była łatwa. Godzinę później wsiadłem do auta i z powrotem pojechałem do Susza, by o godz. 13:00 startować w triathlonie. Dystans sprint to 750 metrów pływania; 21 kilometrów na rowerze i 5.750 biegu. Czas, który uzyskałem to 1 h 25 min. Jestem pewien, że byłby jeszcze lepszy, gdyby nie całe to zamieszanie i na pewno zmęczenie. Zwłaszcza, że byłem zaangażowany też w organizację turnieju BrokenBall, co wymagało ode mnie sporej uwagi, kilka dni przed startem. Ale na tym nie koniec. Po zawodach triathlonowych z powrotem wsiadam do auta i jadę do Iławy, by rozegrać ostatni mecz o awans, z drużyną z Torunia, o godz. 16:30. Po meczu dopadło mnie prawdziwe zmęczenie, jakby ktoś odłączył mi prąd. Tego dnia było to ostatnie sportowe zmaganie, co nie oznacza, że dzień się dla mnie skończył.... Szybka kąpiel w domu, obiad i z powrotem na imprezy towarzyszące turniejowi BrokenBall. Impreza była niemal do rana i zakończyłem ją o tej samej porze. Następnego dnia obudziłem się jak zwykle o 7:00, według rytmu treningowego.. Całą niedzielę spędziłem na imprezach towarzyszących turniejowi koszykówki. I muszę przyznać, ze czuję się fizyczni i psychicznie bardzo dobrze.
Jak to u sportowców bywa, apetyt rośnie w miarę jedzenia, i nasz bohater już ma w głowie kolejny start. Tym razem będzie to 1/4 Ironmana w Malborku, już we wrześniu. Zatem kolejny cel widać na horyzoncie.
- Chciałbym w tym miejscu zaznaczyć, że nie robię tego wszystkiego po to, by komuś coś udowodnić, ani dla lansu – śmieje się Piotr. — Robię to wszystko wyłącznie dla siebie, dla własnego samozadowolenia i dla zdrowia. — Jest kilka osób, które bardzo mi pomogły i wsparły w całym przedsięwzięciu, wytłumaczyły jak przygotować się do takich zawodów. Chciałbym im podziękować. — Mówię o Aurelii Waruszewskiej, Marcinie Turskim, Patryku Dągowskim i Krzysztofie Wacławskim.
Fot. Witold Rynkowski
Magdalena Rogatty
m.rogatty@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
kumpel #2530570 | 176.221.*.* 4 lip 2018 16:27
brawo Rynek
odpowiedz na ten komentarz