Warmia pozwala na slow life [ROZMOWA]

2018-07-01 09:54:26(ost. akt: 2018-06-30 18:30:09)
Piotr Banaszek

Olsztyn-Piotr Banaszek kompozytor

Piotr Banaszek Olsztyn-Piotr Banaszek kompozytor

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

O pracy w Teatrze Jaracza, swoim projekcie Olsten Brothers, zaletach życia w naszym mieście i jego wadach oraz upodobaniu do slow life opowiada Piotr Banaszek, fagocista, pianista, kompozytor i akompaniator.

— Ja to pana znam z widzenia. Z Teatru Jaracza. Pan tam grywa na instrumentach.
— Nawet teraz. Trwają próby do spektaklu „Anna Karenina” w reżyserii Janusza Kijowskiego. Pracuję z aktorami nad piosenkami, a będzie ich aż 20. Premierę spektaklu zaplanowano pod koniec września. Oprócz tego w Studium Aktorskim co roku są dyplomy muzyczne i ja od 2 lat, razem z Tomkiem Krezymonem, kierownikiem muzycznym teatru, wspomagam studentów jako pianista i korepetytor. A w musicalu „Jazda na zamek” jestem w zespole grającym podczas spektakli.


— Ale nie jest to pana główne zajęcie?

— Nie. Generalnie jestem pianistą i mam własny zespół. 
The Olsten Brothers Band.

— Na stronie przeczytałam, ze założyli go trzej bracia.
— To taka legenda. Po powrocie z Warszawy, gdzie skończyłem studia i mieszkałem przez pewien czas, trochę zachłysnąłem się Olsztynem.

— A konkretnie czym?
— Zawsze kochałem Olsztyn. Miłość chyba trochę mija, ale w nazwie zespołu chociaż fonetycznie chciałem coś z Olsztyna zawrzeć, pokazać, że muzyka powstaje tutaj. Na początku tworzyłem piosenki do szuflady. Legendę o trzech braciach wymyśliłem w przypływie fantazji. Jakiś czas temu udało mi się zebrać kolegów muzyków — Adama Grzelaka, Marcina Stanczewskiego i Pawła Bomerta, dzięki którym nazwa stała się bardziej realna.

— Nagraliście teledysk z coverem piosenki „Otherside” Red Hot Chili Peppers. Mało olsztyńska piosenka i obrazy jakby amerykańskie.
— Ja lubię myśleć, że Warmia to region dający możliwość, jak to się dzisiaj nazywa, slow life — takiego korzystania z chwili, wyłączenia się z biegu. I choć w nazwie zespołu jest słowo „band”, jest to mój pseudonim artystyczny i autorski projekt. Śpiewam, gram, nagrywam i nawet robię teledyski. I ten do „Otherside” jest slow life'owy. Nie pędźmy — to moja filozofia i cel wszystkiego, co robię. 


— Czy Olsten Brothers mają publiczność, czy istnieją bardziej w sferze wirtualnej?
— Raczej w wirtualnej. Jakiś czas temu był fajny festiwal organizowany przez MOK — Slow Life Music Festival. Żałuję, że już się nie odbywa, bo tam była publiczność poszukująca takiej muzyki jak moja. Choć dzisiaj dzięki internetowi można docierać do ludzi na całym świecie.


— Czy Olsztyn to miasto przyjazne muzykom? Czy są miejsca do prób, czy są miejsca, gdzie można zagrać, no i czy jest dla artystów praca?
— Niestety, nie za bardzo. Jest filharmonia, coś drgnęło w Teatrze Jaracza, ale to niewiele. I większość moich kolegów muzyków wyjechała. Ja też bym tak robił, gdyby nie zajęcie w teatrze i praca z Martą Andrzejczyk. Resztę moich muzycznych usług świadczę poza Olsztynem.

— Z Martą pracował pan przy „Wierze Gran”?
— Tak. Robiłem z nią też wiele innych projektów. Teraz Marta pracuje nad koncepcją nowego, który ma być gotowy jesienią.


— A czy, pana zdaniem, w Olsztynie dużo się dzieje w życiu artystycznym?
— Nie chcę wyjść na narzekacza, ale choć niby się dzieje, to jednak się nie dzieje. Kiedy się rozmawia, wiele osób coś robi, ale to gdzieś ginie. Nie przebija się.


— Może wydarzenia mają zbyt skromną oprawę i reklamę?
— Może są zbyt niszowe. Główny nurt życia artystycznego stanowią covery w pubach. Ale może to kwestia rozleniwienia publiczności, której nie chce się szukać. Ten brak zainteresowania nie generuje przecież wydarzeń. Nie ma się też gdzie pokazać.

— Co pan sądzi o pomyśle zbudowania w miejscu dawnego Komina nowoczesnego centrum kulturalno-koncertowego? Pan prezydent niedawno ujawnił taki plan.
— W Olsztynie w ogóle nie ma miejsca dla średnio licznej publiczności. Są albo bardzo duże, albo za małe. Jest Andergrant.

— No właśnie.
— Ale, mimo całej sympatii dla tego miejsca, nie lubię tam chodzić. W Andergrancie męczą się uszy, bo przestrzeń nie jest dobra akustycznie. W klubie można poszaleć przy muzyce, ale trudno się jej słucha. Tyle że to jedyne miejsce w Olsztynie na koncert, powiedzmy, rockowy. W Toruniu jest znakomite centrum kulturalno-kongresowe Jordanki, gdzie niedawno grałem. To coś niesamowitego — nowoczesna, wielka sala z superzapleczem i sprzętem. Jest tam chyba 1000 miejsc siedzących, ale to wszystko można schować i zrobić przestrzeń do słuchania koncertów na stojąco. Kibicuję budowie podobnego miejsca w Olsztynie.


— Wielu pana kolegów z olsztyńskiej szkoły muzycznej poszło na studia na przykład do Warszawy, tak jak pan, ale potem już do Olsztyna nie wróciło. Może mieli rację?
— Ja tutaj założyłem rodzinę, ale czasem się zastanawiam, co dalej? W Warszawie jest duża konkurencja, ale mnóstwo się dzieje.

— Przeczytałam, że z wykształcenia jest pan fagocistą.
— Tak. Bardzo lubię ten instrument, ale fagot ma wielką wadę. Trzeba robić do niego stroiki, a ja nie mam zdolności majsterkowicza. Trzeba kupować odpowiednie drewno i z niego wystrugać, za pomocą odpowiednich maszyn, odpowiednio wyprofilowaną płytkę, którą później się łamie i związuje. A po drugie fagocista w orkiestrze jest tylko trybikiem, a ja potrzebuję więcej kreatywności.


mzg

Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. lingwista #2531762 | 94.254.*.* 6 lip 2018 10:40

    Co to za bełkot językowy. Znam biegle angielski, na poziomie C1 (jeśli wiecie co to znaczy) ale nie znoszę jak ktoś plącze jedno z drugim. Warmia pozwala na 'slow life'? Czy nie dało się tego napisać po polsku? Dlaczego zespół się nazywa Olsten Brothers Band? Nie dało się po polsku? Dlaczego nagrali 'cover' ? Słabo z tym angielskim jeśli nie umiemy tak prostych słów przetłumaczyć. Co to za analfabetyzm?

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  2. qoj #2529370 | 83.9.*.* 2 lip 2018 15:31

    Zgadzam się, odkąd w 45 nas "wyzwolono", na co podobno 700 lat czekaliśmy, tym bardziej w czasie tzw. zaboru (HAHAHAHA) trzeba na Warmii żyć jak leniwiec, możliwie mało wydatkować energii co by dożyć do pierwszego. DZIĘKUJEMY!!!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  3. Jestem za #2528966 | 82.43.*.* 1 lip 2018 18:31

    Typowe ze komentatorzy na tym portalu ciągle na cos narzekaja,a arbuz jest wszechobecny przy kazdym temacie,jak powyzej,czlowiej mowi ze tworczosc wielu jego kolegow nie moze sie przebic i juz ludzie wiedza,ze to wina arbuza.haha.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  4. Gazz #2528826 | 37.47.*.* 1 lip 2018 13:04

    Miasto i jego życie tworzą ludzie. Trzeba coś zrobić, jak się chce mieć zrobione, a nie czekać, aż ktoś nam zorganizuje i zasponsoruje.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  5. ta #2528823 | 5.172.*.* 1 lip 2018 12:58

    " Jakiś czas temu był fajny festiwal organizowany przez MOK — Slow Life Music Festival. Żałuję, że już się nie odbywa, bo tam była publiczność poszukująca takiej muzyki jak moja" zjebisty festiwal tylko czemu przychodziło na niego 30-40 osób ochrony było więcej ;)

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (6)