Kobiety w międzywojniu: miały prawa, ale były niewolnicami
2018-06-23 20:16:04(ost. akt: 2018-06-23 20:51:01)
Dwudziestolecie międzywojenne kojarzy nam się z białym dworem, Adrią, balem na zamku i elegancką limuzyną oraz szwadronami kawalerii. Nie znamy go od strony przemocy wobec kobiet, prostytucji i pedofilii.
Z Kamilem Janickim, historykiem i pisarzem, rozmawia Ewa Mazgal.
— Jest pan autorem książki „Epoka milczenia. Przedwojenna Polska, o której wstydzimy się mówić”. Nim rozszyfrujemy tytuł powiem, że zaczyna pan sensacyjnie jak w thrillerze od uprowadzenia czteroletniej córki Stewarda McMillina, konsula Stanów Zjednoczonych w Warszawie.
— Tak, ta historia mogłaby się spokojnie znaleźć w hollywoodzkim filmie i tak też potraktowała ją wówczas polska prasa. Czteroletnia dziewczynka bawi się pod opieką niani w parku Ujazdowskim. Kobieta wdaje się we flirt ze znajomym. Dziewczynka pyta, co ma zrobić z ubrudzonym bucikiem, a niania wysyła ją w krzaki, by poradziła sobie samodzielnie. Finał jest łatwy do przewidzenia — dziecko znika bez śladu. Spanikowana służąca rozpoczyna poszukiwania na własną rękę, z góry skazane na porażkę, bo zdarzenie ma przecież miejsce w jednym z największych parków Warszawy. Była to sensacyjna historia, idealna dla bulwarówek. Na ustach całego świata wciąż było uprowadzenie i zamordowanie syna znanego pilota Charlesa Lindbergha. Podejrzewano, że ta historia będzie podobna, że zaraz pojawi się żądanie okupu.
— Tak, ta historia mogłaby się spokojnie znaleźć w hollywoodzkim filmie i tak też potraktowała ją wówczas polska prasa. Czteroletnia dziewczynka bawi się pod opieką niani w parku Ujazdowskim. Kobieta wdaje się we flirt ze znajomym. Dziewczynka pyta, co ma zrobić z ubrudzonym bucikiem, a niania wysyła ją w krzaki, by poradziła sobie samodzielnie. Finał jest łatwy do przewidzenia — dziecko znika bez śladu. Spanikowana służąca rozpoczyna poszukiwania na własną rękę, z góry skazane na porażkę, bo zdarzenie ma przecież miejsce w jednym z największych parków Warszawy. Była to sensacyjna historia, idealna dla bulwarówek. Na ustach całego świata wciąż było uprowadzenie i zamordowanie syna znanego pilota Charlesa Lindbergha. Podejrzewano, że ta historia będzie podobna, że zaraz pojawi się żądanie okupu.
— Tymczasem w przypadku córeczki konsula...
— ...nie było żadnej szajki, żadnych porywaczy, był natomiast pedofil, który zaciągnął dziewczynkę do ubikacji, zgwałcił i zaraził syfilisem.
— ...nie było żadnej szajki, żadnych porywaczy, był natomiast pedofil, który zaciągnął dziewczynkę do ubikacji, zgwałcił i zaraził syfilisem.
— I karty pana książki wypełniają właśnie takie tragiczne historie kobiet i dzieci. Te opowieści nie mają nic wspólnego z naszym wyidealizowanym obrazem przedwojennej Polski.
— Bo te tragedie były lekceważone i ukrywane. Ówczesna Polska to kraj, w którym przestępczość seksualna oficjalnie nie istnieje. O to starają władze, lekarze i prawnicy. Gwałt jeszcze w czasach zaborów był ścigany z urzędu. Podobnie przez pierwsze lata niepodległości, bo wtedy wciąż korzystaliśmy z kodeksów dawnych okupantów.
— Bo te tragedie były lekceważone i ukrywane. Ówczesna Polska to kraj, w którym przestępczość seksualna oficjalnie nie istnieje. O to starają władze, lekarze i prawnicy. Gwałt jeszcze w czasach zaborów był ścigany z urzędu. Podobnie przez pierwsze lata niepodległości, bo wtedy wciąż korzystaliśmy z kodeksów dawnych okupantów.
Ale polscy juryści opracowali nowy kodeks, który miał być nowoczesny. W sferze przestępczości seksualnej za postęp uważali ograniczanie kar i rozmywanie odpowiedzialności. I tak od 1932 roku w Polsce gwałt nie jest ścigany z urzędu. W Kodeksie karnym nie używa się nawet takiego słowa. „Gwałt” zostaje zastąpiony niejasnym „nierządem”. Przyjmuje się ponadto, że gwałt na dorosłej kobiecie nie jest możliwy. Tak orzekł chociażby jeden z najbardziej wpływowych ówczesnych specjalistów Wiktor Grzywo-Dąbrowski, patolog sądowy, który zbadał około 500 kobiet twierdzących że są ofiarami gwałtu. On uważał, że wszystkie konfabulują i histeryzują.
Utrzymywano, że dorosła kobieta jest w stanie obronić się przed sprawcą. A jeżeli tego nie zrobi, to znaczy, że akceptuje to, co się z nią dzieje. Tak też orzeka Sad Najwyższy — gwałt ma miejsce wtedy, kiedy opór kobiety nie ustaje do końca. I to kobieta musi na wokandzie udowodnić swoją rację, ona jest de facto sądzona!
— Zdumiało mnie, że nawet Tadeusz Boy-Żeleński, wybitny, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, feministyczny publicysta, uważał, że kobiety są samicami, które trzeba zdobywać.
— Był mężczyzną swojej epoki i nie był w stanie pewnych przekonań się ustrzec. Uważał, że kobietę należy zdobywać, a kiedy samiczka się broni, podnosi to temperaturę stosunku. Twierdził też, że nie należy karać mężczyzn za stosunki z nieletnimi dziewczynami, bo jest to normalne. Jego zdaniem państwo powinno walczyć z malwersacjami finansowymi, a nie wtrącać się w życie intymne obywateli.
— Był mężczyzną swojej epoki i nie był w stanie pewnych przekonań się ustrzec. Uważał, że kobietę należy zdobywać, a kiedy samiczka się broni, podnosi to temperaturę stosunku. Twierdził też, że nie należy karać mężczyzn za stosunki z nieletnimi dziewczynami, bo jest to normalne. Jego zdaniem państwo powinno walczyć z malwersacjami finansowymi, a nie wtrącać się w życie intymne obywateli.
— Boy należał do najbardziej postępowej warstwy polskiej inteligencji i obracał się w wyższych sferach. Pan natomiast pisze przede wszystkim o przemocy seksualnej wobec służących, robotnic fabrycznych, panien z cukierni i biur oraz panien wiejskich. Kultura gwałtu była powszechna, bo powszechna była bieda.
— I bieda ma ogromne znaczenie. Nie uświadamiamy sobie, w jakim stopniu przedwojenna Polska była państwem upadłym. Po I wojnie światowej i niemieckiej okupacji oraz wojnie polsko-bolszewickiej bardzo powoli i z trudem podnosiła się z ruin. A już w 1929 roku stała się ofiarą Wielkiego Kryzysu. W latach 30 XX wieku chłopi w Polsce jedli korę z drzew i trawę, setki tysięcy ludzi głodowało.
W tej sytuacji kobieta, która znajduje pracę i odsuwa od siebie widmo nędzy, jest na łasce swego pracodawcy. Jeżeli jest służącą, to jest dziewczyną do wszystkiego, także do usług seksualnych. A mężczyzna, który skarży się na ból głowy, dostaje od lekarza radę, by poszedł do prostytutki albo skorzystał z pokojówki.
— I bieda ma ogromne znaczenie. Nie uświadamiamy sobie, w jakim stopniu przedwojenna Polska była państwem upadłym. Po I wojnie światowej i niemieckiej okupacji oraz wojnie polsko-bolszewickiej bardzo powoli i z trudem podnosiła się z ruin. A już w 1929 roku stała się ofiarą Wielkiego Kryzysu. W latach 30 XX wieku chłopi w Polsce jedli korę z drzew i trawę, setki tysięcy ludzi głodowało.
W tej sytuacji kobieta, która znajduje pracę i odsuwa od siebie widmo nędzy, jest na łasce swego pracodawcy. Jeżeli jest służącą, to jest dziewczyną do wszystkiego, także do usług seksualnych. A mężczyzna, który skarży się na ból głowy, dostaje od lekarza radę, by poszedł do prostytutki albo skorzystał z pokojówki.
Jest też mnóstwo przykładów wykorzystywania kobiet przez fabrykantów, majstrów, właścicieli firm czy zakładów. Głośna była sprawa właściciela sieci tureckich cukierni w Warszawie, który gwałcił zatrudniane dziewczyny. Z rozmysłem zatrudniał tylko najbiedniejsze, najbardziej zdesperowane osoby, które godziły się na najniższą płacę i na seksualne wykorzystywanie. Takich historii są tysiące. Jeżeli mężczyzna ma władzę, używa jej.
Ale bieda nie tłumaczy wszystkiego. Wspomniała pani o kulturze gwałtu. Rzeczywiście prasa i literatura tworzyły w Polsce atmosferę przyzwolenia na brutalność w seksie i przemoc wobec kobiet. Mogą nas szokować wypowiedzi Boya-Żeleńskiego, ale on należał do elity. Pisywał do „Wiadomości Literackich”, które miały skromne kilkanaście tysięcy egzemplarzy nakładu. Masy czytały bulwarówki, a nawet świerszczyki, których było całkiem sporo w tamtej epoce. Szokujące jest to, co można znaleźć w tych gazetach — ile jest tam wulgarnych żartów o seksualnej przemocy, obmierzłych rysunków, umieszczanych nawet na okładkach. Dlatego napisałem książkę o pozycji kobiet w przedwojennej Polsce. Kiedy miały prawa wyborcze, ale były traktowane jak niewolnice.
— Ale jak jest dzisiaj?
— Niewiele się zmieniło.
— Niewiele się zmieniło.
— Jednak z gwałtów nie wypada dzisiaj żartować.
Przez całe dwudziestolecie tylko dwukrotnie przeprowadzono badania statystyczne. Stwierdzono, że w całym kraju było 240-270 gwałtów rocznie. W Warszawie w całym roku 1924 roku skazano 2 gwałcicieli, w Krakowie czterech. Najwięcej gwałcicieli skazywano na prowincji i były to osoby wykonujące, jak mówiono wówczas, zawody prymitywne. Pisano, że nie ma gwałcicieli wśród wykształconych ludzi z warstw wyższych.
Ale jeżeli dzisiaj zajrzymy do statystyk, sytuacja nie wygląda lepiej. Od lat liczba osób skazanych za gwałt spada. Na początku lat 2000 było ich około 1000 rocznie. Teraz jest ich 500. Jeżeli porównamy liczbę ludności przedwojennej i dzisiejszej Polski to procenty skazanych będą podobne. I wyniki tylko pikują, a przecież wiemy, że prawdziwa skala przestępczości seksualnej wcale nie maleje! Ankiety przeprowadzone wśród kobiet pokazują, że niemal każda z jakąś formą przemocy seksualnej się spotkała. Przed wojną gwałciciel szedł na dwa miesiące do więzienia. Można też było skazać kobietę, oskarżając ją o zniesławienie. Dzisiaj nie jest lepiej.
— Jak to? Przecież od 2014 roku gwałt jest ścigany z urzędu.
— Połowa wyroków za gwałt to kary w zawieszeniu. I sprawca nie idzie do więzienia nawet na jeden dzień. Czasem przesiedzi tydzień lub dwa w areszcie i to wszystko. I choć wydaje się, że dzisiaj nie ma tematów tabu, przemoc seksualna nadal jest marginalizowana. Nie mówi o niej telewizja, nie zajmują się nią gazety. Jedyne, co się poprawiło, to troska o dane osobowe. Przed wojną gazety podawały nazwiska ofiar i adresy ich zamieszkania, jak w kronice towarzyskiej.
— Połowa wyroków za gwałt to kary w zawieszeniu. I sprawca nie idzie do więzienia nawet na jeden dzień. Czasem przesiedzi tydzień lub dwa w areszcie i to wszystko. I choć wydaje się, że dzisiaj nie ma tematów tabu, przemoc seksualna nadal jest marginalizowana. Nie mówi o niej telewizja, nie zajmują się nią gazety. Jedyne, co się poprawiło, to troska o dane osobowe. Przed wojną gazety podawały nazwiska ofiar i adresy ich zamieszkania, jak w kronice towarzyskiej.
Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Student #2524616 | 83.31.*.* 24 cze 2018 09:10
Oj świętą prawdę chłop pisze. Tyle lat i nic się nie zmieniło.
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz
Boy Żeleński #2524560 | 217.99.*.* 24 cze 2018 01:23
lewak, kolaborant wschodniego zaborcy Polski, współpracował z Sowietami po wrześniu 1939.
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz
Dlaczego Gazeta Olsztyńska #2524558 | 217.99.*.* 24 cze 2018 01:14
uparła się by publikować lewacki bełkot ? A może to i dobrze ludzie zrozumieją że lewactwo jest tylko i wyłącznie bełkotem.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz
Kiedyś kobiety #2524553 | 94.254.*.* 24 cze 2018 00:50
Dziś kierowcy gnębieni psychicznie do granic wytrzymałości przez ogłupiałe priorytety grzymolina i całą olsztyńską czerwoną falę zwaną wspaniałym iteesem za ogromnie obrzydliwie pieniądze, arbuz gdzie jest ten hajs?? może na kanarach??
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
Warmiak #2524523 | 83.9.*.* 23 cze 2018 22:24
Piszecie chyba o swoich kobietach, nasze już wtedy dawno miały prawa wyborcze
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)