Rzecz o Szkolnych Związkach Sportowych
2018-06-11 11:00:29(ost. akt: 2018-06-11 11:28:26)
PRZEWODNIK PO BIEGANIU/// Szkolny Związek Sportowy, organizacja z ogromnymi zasługami z lat poprzedniej epoki. Jednak, czy można ocenić w czasie teraźniejszym jego udział w wychowaniu sportowym młodego pokolenia pozytywnie? Sam nie wiem, jakie mam zdanie o tej strukturze.
Dlatego mnie niepokoi mój wewnętrzny brak jednoznacznego osądu. Jak wiadomo brak zdania, to też zdanie o czymś, co istnieje i tylko istnieje, wykonując zadania statutowe w oparciu o samorządowe i centralne środki finansowe. Wiele lat uczestnictwa w realizacji kalendarza imprez SZS i pracy trenera LA, godziny kontaktów w sporcie wyczynowym w różnych dyscyplinach, daje mi możliwość przymierzenia się do oceny wynikającej ze spostrzeżeń dotyczących tej organizacji, będącej w jej ocenie ostoją sportu szkolnego. Wiem na pewno, że nie napawa mnie optymizmem rola SZS w kształtowaniu postaw prozdrowotnych młodego pokolenia.
Jest to jedna z tych organizacji, która swoje trwanie, niespecjalnie dopasowuje do zmian pokoleniowych. W dobrej wierze swoich działań oraz uporze, nie dopuszcza w sobie do zmian rozwojowych, przyjaznych dla jednostek oświatowych.
Szkoła to jest miejsce edukacji, również sportowej, ale od sportu wyczynowego są kluby i stowarzyszenia sportowe. Mamy ustawy o sporcie określające zadania dotyczące ich realizacji. I co z tego? Papier wszystko przyjmie. Zmieniły się jednak edukacyjne wymogi dotyczące realizacji siatek godzin dydaktycznych. Rola nauczyciela w-fu jest w ustawach inaczej zaznaczona. Samorządy w kulturze fizycznej też określają swoje potrzeby w strategiach rozwoju sportu. Czy za tymi zmianami i wymogami nadąża czynnościowo SZS realizując kalendarz sportowy?
Jest to jedna z tych organizacji, która swoje trwanie, niespecjalnie dopasowuje do zmian pokoleniowych. W dobrej wierze swoich działań oraz uporze, nie dopuszcza w sobie do zmian rozwojowych, przyjaznych dla jednostek oświatowych.
Szkoła to jest miejsce edukacji, również sportowej, ale od sportu wyczynowego są kluby i stowarzyszenia sportowe. Mamy ustawy o sporcie określające zadania dotyczące ich realizacji. I co z tego? Papier wszystko przyjmie. Zmieniły się jednak edukacyjne wymogi dotyczące realizacji siatek godzin dydaktycznych. Rola nauczyciela w-fu jest w ustawach inaczej zaznaczona. Samorządy w kulturze fizycznej też określają swoje potrzeby w strategiach rozwoju sportu. Czy za tymi zmianami i wymogami nadąża czynnościowo SZS realizując kalendarz sportowy?
W symbiozie, jak huba przyrośnięty do edukacji podczas godzin lekcyjnych przeznaczonych na naukę wyłaniania mistrzów szkół, miast, powiatów, województw i kraju w różnych dyscyplinach sportowych. I może by to było fajne, tylko dlaczego dzieje się podczas godzin matematyki, języka polskiego, biologii itp? Stowarzyszenia i kluby sportowe w pozalekcyjnym trwaniu rozwijają zainteresowania ucznia doskonaląc jego umiejętności w wybranej dyscyplinie. Na przestrzeni lat SZS pełną garścią korzysta z wynikowego dorobku tej pracy zawłaszczając na potrzeby rywalizacji w rozgrywkach szkolnych zawodników szkolonych poza szkołą. To właśnie oni z uwagi na postępujący spadek sprawności młodego pokolenia zostają zwycięzcami wcześniej wymienionych etapów rywalizacji. Szkoła niewiele ma wspólnego z ich poziomem sportowym poza tym, że zawodnik jest jej uczniem. Ten sukces poza nielicznymi wyjątkami, nie wynika z jej pracy.
Realizacja zadań SZS w dniach lekcyjnych to już, jak na obecne wymagania edukacyjne, problem systemowy. Uczniowie – zawodnicy mają swoje ambicje i chcą zaistnieć wynikowo w placówkach oświatowych. To ich nobilituje. Wchodzą w szkolną rywalizację. Czasami również pod presją oceny z przedmiotu w niej uczestniczą, w sprzeczności z interesem klubów i z cyklem treningowym czy startowym. A przecież to klub często z rodzicami ponosi niemałe nakłady na ich sportowy rozwój. Tworzy to konflikty interesów wokół ucznia – zawodnika. Ambitny uczeń reprezentując szkołę, aby dojść do poziomu przewidzianego w rozgrywkach SZS przechodzi szczeble rywalizacji do finału centralnego. To wszystko kosztem lekcji przedmiotowych. Niestety, często się zdarza, że ten sam uczeń z uwagi na sprawność startuje w innych dyscyplinach radząc sobie w nich nieźle. Po czym znowu musi nadganiać edukacyjne nieobecności. Napięty kalendarz SZS w lekkoatletycznych zmaganiach potrafi doprowadzać do 2 startów w tygodniu, dublując się z klubowymi zmaganiami. Kumulacja obciążeń, to również kumulacja zaległości w nauce, a korepetycje kosztują.
Trenerzy klubowi muszą być naprawdę niezłymi akrobatami, aby nie dopuścić do przemęczenia zawodnika. W ciągu roku to nie jest jeden, czy kilka dni. To już często dłuższe sumujące się braki w siatce godzin. A matura czeka. W szkole podstawowej rodzice jakoś przymykają na to oko, wierząc, że to minie i uczeń przetrwa. W dalszej edukacji zauważają problem. Ale SZS czeka na każdym poziomie edukacji, nie zwracając uwagi na maturalne rozszerzenia przedmiotów. Zaczyna się bunt uczestnictwa. Ale to nie wszystko. Wchodzący w młodzieńczy okres uczniowie mają już w sobie wmontowany mechanizm takiego misz-masz nauki i sportu. Wchłaniają złe nawyki i często nie potrafią rozdzielić pasji sportowego rozwoju. Gubią edukacyjne potrzeby, lub po prostu rzucają sport i poświęcają się nauce. Kompletne pomieszanie oczekiwań. Udział w zawodach nie może być wyborem, ani pretekstem do nieobecności w szkole. To zła wróżba na przyszłość.
Może jednak po lekcjach lub w weekendy w korelacji z Wojewódzkimi Związkami Sportowymi powinno się przeprowadzać szkolną rywalizację, stwarzając nauczycielom warunki do uczestnictwa w niej. System powinien chronić wyłowione talenty i wspierać je w edukacyjnych potrzebach z myślą nie tylko o ich mistrzowskim poziomie, ale również o życiu po sportowej przygodzie. Zdarza się to jednak bardzo rzadko. Rodzice od początku powinni być uczestnikami tych wydarzeń, wspólnie świętować ich sukcesy i wspierać w porażkach.
Niestety, system rozgrywek SZS temu nie sprzyja. To działanie staje w sprzeczności w wychowaniu do kultury fizycznej. To trwanie w starej postkomunistycznej metodzie wychowanie przez, a nie do niej. SZS nie ponosząc kosztów szkolenia korzysta z owoców wg zasady, że uczeń ma obowiązek do reprezentowania szkoły na zewnątrz. Pamiętajmy jednak, że ma przede wszystkim obowiązek edukacyjny.
Realizacja zadań SZS w dniach lekcyjnych to już, jak na obecne wymagania edukacyjne, problem systemowy. Uczniowie – zawodnicy mają swoje ambicje i chcą zaistnieć wynikowo w placówkach oświatowych. To ich nobilituje. Wchodzą w szkolną rywalizację. Czasami również pod presją oceny z przedmiotu w niej uczestniczą, w sprzeczności z interesem klubów i z cyklem treningowym czy startowym. A przecież to klub często z rodzicami ponosi niemałe nakłady na ich sportowy rozwój. Tworzy to konflikty interesów wokół ucznia – zawodnika. Ambitny uczeń reprezentując szkołę, aby dojść do poziomu przewidzianego w rozgrywkach SZS przechodzi szczeble rywalizacji do finału centralnego. To wszystko kosztem lekcji przedmiotowych. Niestety, często się zdarza, że ten sam uczeń z uwagi na sprawność startuje w innych dyscyplinach radząc sobie w nich nieźle. Po czym znowu musi nadganiać edukacyjne nieobecności. Napięty kalendarz SZS w lekkoatletycznych zmaganiach potrafi doprowadzać do 2 startów w tygodniu, dublując się z klubowymi zmaganiami. Kumulacja obciążeń, to również kumulacja zaległości w nauce, a korepetycje kosztują.
Trenerzy klubowi muszą być naprawdę niezłymi akrobatami, aby nie dopuścić do przemęczenia zawodnika. W ciągu roku to nie jest jeden, czy kilka dni. To już często dłuższe sumujące się braki w siatce godzin. A matura czeka. W szkole podstawowej rodzice jakoś przymykają na to oko, wierząc, że to minie i uczeń przetrwa. W dalszej edukacji zauważają problem. Ale SZS czeka na każdym poziomie edukacji, nie zwracając uwagi na maturalne rozszerzenia przedmiotów. Zaczyna się bunt uczestnictwa. Ale to nie wszystko. Wchodzący w młodzieńczy okres uczniowie mają już w sobie wmontowany mechanizm takiego misz-masz nauki i sportu. Wchłaniają złe nawyki i często nie potrafią rozdzielić pasji sportowego rozwoju. Gubią edukacyjne potrzeby, lub po prostu rzucają sport i poświęcają się nauce. Kompletne pomieszanie oczekiwań. Udział w zawodach nie może być wyborem, ani pretekstem do nieobecności w szkole. To zła wróżba na przyszłość.
Może jednak po lekcjach lub w weekendy w korelacji z Wojewódzkimi Związkami Sportowymi powinno się przeprowadzać szkolną rywalizację, stwarzając nauczycielom warunki do uczestnictwa w niej. System powinien chronić wyłowione talenty i wspierać je w edukacyjnych potrzebach z myślą nie tylko o ich mistrzowskim poziomie, ale również o życiu po sportowej przygodzie. Zdarza się to jednak bardzo rzadko. Rodzice od początku powinni być uczestnikami tych wydarzeń, wspólnie świętować ich sukcesy i wspierać w porażkach.
Niestety, system rozgrywek SZS temu nie sprzyja. To działanie staje w sprzeczności w wychowaniu do kultury fizycznej. To trwanie w starej postkomunistycznej metodzie wychowanie przez, a nie do niej. SZS nie ponosząc kosztów szkolenia korzysta z owoców wg zasady, że uczeń ma obowiązek do reprezentowania szkoły na zewnątrz. Pamiętajmy jednak, że ma przede wszystkim obowiązek edukacyjny.
Wszystko naraz i w tym samym czasie nie da się, jak mówią uczniowie poogarniać. Można tylko to przetrwać. Tylko, czy te owoce wszystkim tak samo smakują?
To również problem zarządzania; bo gdzie w tym siatka godzin do realizacji wynikająca z ustawy? Przecież nauczyciel w tym czasie ma lekcję, co z klasami… Ale to tylko w-f. Nikt się tym nie przejmuje. To tylko szkolny michałek, można go lekceważyć.
Sukcesy przynoszone szkole przez tych, którzy trenują w stowarzyszeniach sportowych odwracają uwagę od problemu i nagradzają nie zawsze ich twórców. SZS na podsumowaniu różnych szczebli poda papierowe dane współzawodnictwa sportowego dzieci i młodzieży. Kółko się kręci. Tylko dlaczego nasze dzieci tyją najszybciej w Europie, a frekwencja na w-fie to mały dramat? Zmiany przed nami, aby były zauważalne, muszą zaboleć. Tylko, kto odważy się ten ból wywołać?
Sukcesy przynoszone szkole przez tych, którzy trenują w stowarzyszeniach sportowych odwracają uwagę od problemu i nagradzają nie zawsze ich twórców. SZS na podsumowaniu różnych szczebli poda papierowe dane współzawodnictwa sportowego dzieci i młodzieży. Kółko się kręci. Tylko dlaczego nasze dzieci tyją najszybciej w Europie, a frekwencja na w-fie to mały dramat? Zmiany przed nami, aby były zauważalne, muszą zaboleć. Tylko, kto odważy się ten ból wywołać?
Trening 11-17 czerwca – po zawodach, daj sobie szansę na regenerację.
• Pn. Wolne lub rozruch postartowy do 30 min.
• Wt. Wolne z basenem, rowerem i z tr. funkcjonalnym.
• Śr. Rozbieganie z 2 x (5 x 60-100 m) p. 2 min. p.4 min i druga seria zakolami. Jedna też ok. 6-12km.
• Cz. WT. Bieżna i 3-6 x 400m w tempie rek. na 1000m p.4-5 min. + boso 15 min. 5-8 km. Jak czujesz zmęczenie to bez WT i na boso trucht.
• Pt. wolne
• Sb. Dłuuuuuugie wybieganie. Do wyboru i potrzeby min. 1h
• Nd. Rower też długo …
• Wt. Wolne z basenem, rowerem i z tr. funkcjonalnym.
• Śr. Rozbieganie z 2 x (5 x 60-100 m) p. 2 min. p.4 min i druga seria zakolami. Jedna też ok. 6-12km.
• Cz. WT. Bieżna i 3-6 x 400m w tempie rek. na 1000m p.4-5 min. + boso 15 min. 5-8 km. Jak czujesz zmęczenie to bez WT i na boso trucht.
• Pt. wolne
• Sb. Dłuuuuuugie wybieganie. Do wyboru i potrzeby min. 1h
• Nd. Rower też długo …
Za tydzień. Marlena z Oslo – adaptacja w nowej ojczyźnie z bieganiem
Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki
Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Swojak #2517288 | 176.221.*.* 11 cze 2018 18:42
Wszystko prawda! Jeśli nauczyciela w-f opęta nie wychowanie fizyczne a szaleństwo zawodów poza srodowisko szkolne, to mamy chore zjawisko wychowania sportowego. Wiekszośc zawodów do wieku młodzika, czyli 7-8 obecnie klasa, odbywać powinno się w środowisku gminno-miejskim, boże bron jakieś mistrz. Polski jak mamy obecnie. I to jest prawdziwe wyławianie talentów, nie przez 5 treningów tygodniowo i przez ćwiczenia typowe dla juniorów i seniorów. Wówczas mamy sytuacje, ze az 30 zawodniczek (7-8kl) obecnie biega poniżej 13s mierzone elektornicznie. Takie wyniki mozliwie są przy ekstremalnej eksploatacji organizmu. Swoboda np. w wieku 15 latki złamała 12s, wynikiwm 11.98s na 100, ale i Ona jedyna wytrzymała te obciążenia. My musimy większośc zawodów dla młodzierzy 14-15 latków organizowac tylko i wyłącznie w Iławie czy Lubawie.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz