Z Miasta Aniołów wrócił ze złotem
2018-05-20 12:00:00(ost. akt: 2018-05-14 11:24:23)
Czy z sześćdziesiątką na karku wciąż można odnosić poważne sportowe sukcesy na arenie międzynarodowej? Stanisław Kamiński udowodnił, że — owszem — można. 62-letni zapaśnik z małych mazurskich Nawiad sięgnął po złoto w Los Angeles.
Tak barwnych postaci ze świecą szukać nie tylko na Warmii i Mazurach, ale i w całej Polsce. Stachu po prostu urodził się po to, żeby błyszczeć na macie — mówią o nim znajomi. I ci nowsi, i ci, którzy pamiętają go jeszcze z 1968 roku, kiedy jako 12-latek po raz pierwszy stanął w wojownicze szranki w prawdziwym turnieju. Bardzo szybko okazało się, że młodemu Stasiowi nie brakuje charakteru ani talentu.
— Mile wspominam ten czas. W tym roku przypada okrągły jubileusz —50 lat. Ten czas zleciał bardzo szybko — przyznaje zapaśnik, który w 1974 roku zdobył tytuł mistrza Polski juniorów młodszych, a chwilę później dorzucił do tego triumf w kategorii młodzieżowców. Kolejne 4 lata wiązały się z ciągłymi wyjazdami, podczas których reprezentował biało-czerwone barwy, m.in. podczas mistrzostw Europy juniorów (6. miejsce) czy słynnego Turnieju Przyjaźni w Korei Północnej, gdzie otarł się o podium (4. miejsce).
To było jednak jeszcze w czasach, gdy mieszkał w Sochaczewie. Z Mazurami związała nierozerwalnie jego los... kobieta.
— Osiadłem tutaj na stałe w 1992 roku. Małżeństwo zmieniło moje życie, w tym — jak się okazało — także i miejsce zamieszkania — wspomina pan Stanisław.
— Osiadłem tutaj na stałe w 1992 roku. Małżeństwo zmieniło moje życie, w tym — jak się okazało — także i miejsce zamieszkania — wspomina pan Stanisław.
I choć ruszył na północ za nową miłością, wcześniejsza miłość wciąż mu towarzyszyła. Po przybyciu do Nawiad dość szybko założył klub sportowy Orlik, w którym zaczął dzielić się wiedzą i doświadczeniem nabytymi w kadrze Polski. Rola trenera... To było jednak za mało. Ponownie ruszył więc na matę.
— Trudno rozstać się z czymś, co robi się przez całe życie. W pewnym wieku trzeba sobie oczywiście zdać sprawę z pewnych ograniczeń. Nie ma się co oszukiwać. Sport w wersji typowo wyczynowej, olimpiady... To już jest poza zasięgiem. Jednak czy to zapasy, kolarstwo, ciężary, tenis... Gdy w kimś pasja wciąż nie gaśnie, to decyzja o przedłużeniu kariery przychodzi naturalnie. Tym bardziej, gdy wciąż są pewne sukcesy — mówi nasz weteran, który w swej kategorii wiekowej dorobił się w międzyczasie m.in. wielu tytułów mistrza Polski czy 6 medali podczas mistrzostw świata (w tym 2 srebrnych).
— Trudno rozstać się z czymś, co robi się przez całe życie. W pewnym wieku trzeba sobie oczywiście zdać sprawę z pewnych ograniczeń. Nie ma się co oszukiwać. Sport w wersji typowo wyczynowej, olimpiady... To już jest poza zasięgiem. Jednak czy to zapasy, kolarstwo, ciężary, tenis... Gdy w kimś pasja wciąż nie gaśnie, to decyzja o przedłużeniu kariery przychodzi naturalnie. Tym bardziej, gdy wciąż są pewne sukcesy — mówi nasz weteran, który w swej kategorii wiekowej dorobił się w międzyczasie m.in. wielu tytułów mistrza Polski czy 6 medali podczas mistrzostw świata (w tym 2 srebrnych).
Dobra passa, jak i wojownicze tournee, trwa jednak w najlepsze. 7 kwietnia w Rosji Stanisław Kamiński zdobył złoto podczas Otwartego Międzynarodowego Turnieju Zapaśniczego Weteranów w Rosji. Jak sam przyznawał, spodziewał się dużego oporu ze strony rywali. Okazało się jednak, że... wszystkie walki wygrał przed czasem. Zanim na dobre nacieszył się złotem, razem z paczką medalistów-przyjaciół, wyruszył na drugi koniec świata. Do Los Angeles na Otwarte Mistrzostwa USA Weteranów.
Polacy, choć niewielu widziało ich w roli faworytów, rozbili bank z medalami. Pan Stanisław w nocy z 24 na 25 kwietnia (polskiego czasu) zdobył złoto w kategorii wagowej do 130 kg. Na najwyższym stopniu podium w swych kategoriach zameldowali się też jego koledzy: Mariusz Wiśniewski i Mirosław Wieczorkiewicz.
Kolejny triumf. Ktoś powiedziałby... rutyna! Czy rzeczywiście?
Polacy, choć niewielu widziało ich w roli faworytów, rozbili bank z medalami. Pan Stanisław w nocy z 24 na 25 kwietnia (polskiego czasu) zdobył złoto w kategorii wagowej do 130 kg. Na najwyższym stopniu podium w swych kategoriach zameldowali się też jego koledzy: Mariusz Wiśniewski i Mirosław Wieczorkiewicz.
Kolejny triumf. Ktoś powiedziałby... rutyna! Czy rzeczywiście?
— O żadnej rutynie nie ma mowy zdecydowanie zaprzecza 62-letni zapaśnik. — Gdy jadę na zawody, rozgrzewam się, znów znajduję się wśród rówieśników... Znana z wcześniejszych lat adrenalina powraca. Przeżywam te walki tak jak i wcześniej. Gdy się stoi na podium z orłem na piersi… Nie ma znaczenia, czy masz 20, 50 czy 100 lat. W tych momentach czas i liczby w metryce się nie liczą — dodaje.
Co ciekawe, pan Stanisław nie jest jedynie mistrzem na macie, ale i... w kuchni. Komu udało się zagonić go do garów?
— Sam się zagoniłem. I to wiele lat temu. Ukończyłem szkołę gastronomiczną, uzyskałem dyplom mistrza kucharskiego. Od 1998 r. prowadzę wspólnie z żoną jadłodajnię Staśkowa Chata w Mojtynach, karmię ludzi i szkolę następców — przyznaje popularny Stachu, który w przeszłości gotował m.in. w ambasadzie Wielkiej Brytanii, w Warszawie, w Zakopanem czy w Niemczech.
— Sam się zagoniłem. I to wiele lat temu. Ukończyłem szkołę gastronomiczną, uzyskałem dyplom mistrza kucharskiego. Od 1998 r. prowadzę wspólnie z żoną jadłodajnię Staśkowa Chata w Mojtynach, karmię ludzi i szkolę następców — przyznaje popularny Stachu, który w przeszłości gotował m.in. w ambasadzie Wielkiej Brytanii, w Warszawie, w Zakopanem czy w Niemczech.
I tak jak raz po raz zdobywa złoto w sporcie, tak udaje mu się triumfować i z patelnią w dłoni. Dwa lata temu wygrał konkurs na najlepszą potrawę na Warmii i Mazurach (konkurs zorganizowany przez stowarzyszenie Mazurskie Morze, wyniki ogłoszono podczas Dni Mikołajek).
— Cenię sobie ten tytuł, bo udział wzięło w nim wielu fachowców, a w jury zasiadało wielu naprawdę świetnych kucharzy, np. Karol Okrasa — podsumowuje 62-latek, który położył rywali na łopatki swym popisowym sandaczem zapiekanym w kaszy gryczanej i w sosie śmietankowym z kurkami.
Kamil Kierzkowski
Zobacz: Strefa 3 Młodości
Człowiek jest młody tak długo, jak długo czuje się młodo. Tworząc Strefę 3 Młodości kierowaliśmy się właśnie tą myślą. W każdą środę chcemy Wam dać mocną dawkę witamin, która pomoże Wam czuć się młodymi.
Strefa 3M to miejsce spotkań wszystkich, którzy czują, że mają w swoim życiu jeszcze wiele do zrobienia. Zapraszamy do nas. Nie w gości, ale jako współgospodarzy. Chcemy bowiem nie tylko pisać o Was. Chcemy też oddać Wam nasze łamy. Opowiedzcie nam swoją historię, pokażcie co was pasjonuje, jakie macie hobby.
Strefę 3 Młodości stworzyliśmy specjalnie dla Was. Ludzi młodych duchem, którzy potrafią cieszyć się życiem. Czekamy na Was. Doładujcie nas wszystkich swoją pozytywną energią.
Strefa 3M to miejsce spotkań wszystkich, którzy czują, że mają w swoim życiu jeszcze wiele do zrobienia. Zapraszamy do nas. Nie w gości, ale jako współgospodarzy. Chcemy bowiem nie tylko pisać o Was. Chcemy też oddać Wam nasze łamy. Opowiedzcie nam swoją historię, pokażcie co was pasjonuje, jakie macie hobby.
Strefę 3 Młodości stworzyliśmy specjalnie dla Was. Ludzi młodych duchem, którzy potrafią cieszyć się życiem. Czekamy na Was. Doładujcie nas wszystkich swoją pozytywną energią.
Igor Hrywna
facebook.com/hrywna
i.hrywna@gazetaolsztynska.pl
facebook.com/hrywna
i.hrywna@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez