Młodzi, sfrustrowani i z kryzysem
2018-03-23 19:38:29(ost. akt: 2018-03-23 21:39:00)
Kryzys wieku młodego? To nie żart! Okazuje się, że nie tylko dojrzali ludzie borykają się z kryzysem. Coraz częściej dopada on osoby, które powinny czerpać z życia pełnymi garściami. Dlaczego? Życie zawodzi bardziej niż się wydaje.
Marta z Olsztyna ma 32 lata. — Kiedy byłam małą dziewczynką, bardzo chciałam być nauczycielką i mieć dużą rodzinę — opowiada. — Ale jeszcze na studiach dorwałam pracę, która pochłonęła mój czas. Ani satysfakcji, ani dużych pieniędzy z niej nie miałam, ale musiałam zarabiać. Przerwałam więc specjalizację nauczycielską. Z moich planów wyszły nici. Na miesiąc przed ślubem okazało się, że mój narzeczony mnie zdradza. Dziś mieszkam na stancji, mam pracę, której nienawidzę i jestem sama, bo nie umiem już nikomu zaufać.
Marudzenie? Okazuje się, że nie. Wiele mówi się o kryzysie wieku średniego. Ale okazuje się, że młodzi ludzie też są narażeni na kryzysy. Zwłaszcza pokolenie Y (inaczej millenialsi, osoby urodzone pomiędzy 1980 a 2000 rokiem) jest na nie narażone.
„Kryzys wieku młodego" zbadał brytyjski psycholog Oliver Robinson. Zauważył, że ponad połowa spośród badanej przez niego grupy millenialsów w wieku 25-35, zmaga się z problemami natury egzystencjalnej. Czego dotyczyły? Głównie pieniędzy (wskazało na nie aż 53 proc. osób), których millenialsi więcej wydają niż zarabiają.
„Kryzys wieku młodego" zbadał brytyjski psycholog Oliver Robinson. Zauważył, że ponad połowa spośród badanej przez niego grupy millenialsów w wieku 25-35, zmaga się z problemami natury egzystencjalnej. Czego dotyczyły? Głównie pieniędzy (wskazało na nie aż 53 proc. osób), których millenialsi więcej wydają niż zarabiają.
Ale nie tylko. Młodzi ludzie skarżyli się na trudności ze znalezieniem właściwego partnera i odpowiedniej, satysfakcjonującej pracy.
To zjawisko dopada młodych ludzi na całym świecie. W dzieciństwie wyobrażają sobie, że w okolicach trzydziestki będą już spełnieni zawodowo i prywatnie. A potem przychodzi wielkie rozczarowanie, bo okazuje się, że nie ma ani domu z ogródkiem, ani gromadki dzieci, ani wymarzonej pracy. Zamiast tego jest mieszkanie na stancji i status singla.
Ewelina Krajewska z Olsztyna ma 24 lata, więc do kryzysu ma jeszcze rok. To problem millenialsów, czy wymysł naukowców? — Taki kryzys jest bardzo możliwy w moim pokoleniu — odpowiada. — Stajemy przed różnymi wyborami, martwimy się o przyszłość. A jednak stabilizacja w życiu jest ważna. Przynajmniej dla mnie.
Ewelina studiuje zootechnikę. Już kiedy była dzieckiem widziała, że chce pracować ze zwierzętami. Wprawdzie wahała się, czy nie pójść do policji, ale plany raczej miała sprecyzowane. Wszystko wskazuje na to, że mogą się spełnić. Życie osobiste? — Mieszkam z chłopakiem w kawalerce. Plany osobiste klarują się — mówi tajemniczo.
Ewelina studiuje zootechnikę. Już kiedy była dzieckiem widziała, że chce pracować ze zwierzętami. Wprawdzie wahała się, czy nie pójść do policji, ale plany raczej miała sprecyzowane. Wszystko wskazuje na to, że mogą się spełnić. Życie osobiste? — Mieszkam z chłopakiem w kawalerce. Plany osobiste klarują się — mówi tajemniczo.
Agata Wójcik uczy się w Technikum Samochodowym w Olsztynie. Ma 18 lat i życie stoi przed nią otworem. Zapytana o plany na przyszłość nie waha się ani chwili. — Zamierzam iść na studia logistyczne, a potem pracować w firmie transportowo-spedycyjnej — zdradza.
Kryzys? Agata patrzy w przyszłość z optymizmem i ani myśli, że w przyszłości może coś nie wyjść.
Z kolei Piotr Baranowski, handlowiec, w kryzys wieku młodego nie wierzy. — Wszystko zależy od danego człowieka — uważa. — Mnie mało co jest w stanie złamać. Myślę, że osoby, które się załamują, są po prostu słabe psychicznie. Ja nie od razu miałem dobrą pracę i mieszkanie. Ale nie płakałem z tego powodu.
Czy to nowe zjawisko? — Cała Europa obserwuje od lat brak samodzielności młodego pokolenia, więc to wcale nie jest nic nowego — odpowiada dr Jacek Poniedziałek, socjolog z UWM. — Jest grupa ludzi, która nie jest już pod skrzydłami rodziców, nie uczy się i nie jest na tyle niezależna finansowo, żeby zamieszkać samodzielnie.
Socjolog zwraca uwagę na to, że dawniej człowiek w wieku 25 lat był dorosłym członkiem społeczeństwa. Czy to znaczy, że teraz nie jest? — Teraz przesunęła się granica wchodzenia w dorosłość. Ludzie później osiągają samodzielność. Kiedyś taki 25-latek był po skończonej szkole, miał pracę, stabilizację i zapuszczał wąs — odpowiada ekspert.
Jak jest obecnie? — O dzisiejszym 35-latku mówi się, że to człowiek bardzo młody. Często zmienia zatrudnienie. Dla banku jest średnim klientem, bo ma często niepewną pozycję zawodową — opisuje dr Poniedziałek.
Socjolog uważa, że kłopoty z którymi boryka się taki młody człowiek mogą rodzić lęk egzystencjalny. — Taka osoba widzi, że jego wyobrażenia o dorosłym życiu odbiegają od rzeczywistości. Ludzie potrzebują stabilizacji i przewidywalności — zaznacza.
Ale jest jeszcze inna sprawa. — Często młodzi ludzie myślą, że świat na nich czeka z otwartymi rękami. Wychodzą z założenia, że w miesiąc zrobią karierę, szybko zostaną dyrektorami. Ale życie jest brutalne. Gospodarka wchłania tych ludzi, ale często nie zaspokaja ich aspiracji rozbuchanych jeszcze na studiach. Słyszeli przecież, że są solą ziemi i elitą. Wychodzi inaczej i to rodzi frustrację.
Ale jest jeszcze inna sprawa. — Często młodzi ludzie myślą, że świat na nich czeka z otwartymi rękami. Wychodzą z założenia, że w miesiąc zrobią karierę, szybko zostaną dyrektorami. Ale życie jest brutalne. Gospodarka wchłania tych ludzi, ale często nie zaspokaja ich aspiracji rozbuchanych jeszcze na studiach. Słyszeli przecież, że są solą ziemi i elitą. Wychodzi inaczej i to rodzi frustrację.
Zapytaliśmy też o zdanie psychologa. — Wcześniejsze pokolenia były mocniejsze, bardziej zaprawione. Dziś ludzie łamią się przy normalnych trudnościach — uważa Elżbieta Smolińska, psycholog. — Badania i doświadczenie pokazują, że gubimy się w rzeczywistości. Stąd tylu pacjentów na kozetkach w gabinetach psychologów i psychoterapeutów.
Specjalistka zauważa też, że młodzi ludzie mają duże oczekiwania satysfakcji finansowej, które nie są realizowane. — W związkach rodzą się dzieci, a potem też przychodzą trudności. Ale liczy się tu też nastawienie. Na ile jesteśmy w stanie poradzić sobie z tymi trudnymi sytuacjami? — mówi psycholog.
Zauważa też, że pokolenie między 25 a 35 rokiem życia nie potrafi doceniać normalności i codzienności. — Nawet jak jest dobrze, to tego nie widzimy, nie umiemy się tym cieszyć. Chcemy czegoś więcej — podsumowuje.
at
Komentarze (20) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
CHF #2477347 | 77.114.*.* 4 kwi 2018 07:00
Zabija .
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz
grab #2475202 | 87.205.*.* 30 mar 2018 23:26
Dzisiejsza młodzież nie jest zahartowana i łatwo się poddaje. Wynika to z tego, że obecny świat pokazuje im świetne dobra i świetną karierę a nie pokazuje trudnej drogi do tych świetności. W moich czasach każdy wiedział, że aby do czegoś dojść, trzeba ciężko się uczyć i ciężko pracować. Dziś media pokazują i kuszą karierami a milczą o drodze do nich. To pułapka, w którą wpadają młodzi, zwłaszcza ci, nie ukształtowani przez rodziców. Ma też wpływ na to odejście od religijności, która również kształtowała odporność psychiczną. To są najważniejsze przyczyny wśród innych, które też istnieją ale mają mniejszy wpływ na ludzi ukształtowanych w mądrych rodzinach. Jeszcze inną przyczyną jest mniejsze przywiązanie do uczciwości, co zwiększa zdrady, oszustwa i inne patologie.
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
mik #2475072 | 81.190.*.* 30 mar 2018 20:42
ja chyba nie miałem kryzysu tego typu. W ich wieku wiedziałem, że muszę jeszcze powpłacać i poczekać 20 lat na mieszkanie spółdzielcze a samochód to było marzenie S-F
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
Psycholoszka #2471803 | 94.254.*.* 27 mar 2018 10:20
Pani psycholog z takim podejściem idealnie prezentuje bylejakość i olewczy stosunek do innych i powinna się przekwalifikować. Mówienie człowiekowi który ma problem z utrzymaniem się na własny rachunek bez pomocy rodziców przez taką a nie inną politykę pracy i wybraną drogę kariery, że jest słaby, a inni są mocniejsi i dają radę na pewno pomaga.
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz
Fatal #2471788 | 94.254.*.* 27 mar 2018 10:03
Pomyślcie, jakie my mieliśmy opcje? Zawodówki i technika masowo zamykane i wmawianie przez rodziców, że tylko studia się liczą. Wymagacie od 17-18 latków dogłębnej analizy opcji kariery i bezbłędnego podejmowania życiowych wyborów? A po studiach jak każdy normalny człowiek chcemy żyć, a nie bytować na stancjach za pieniądze nie pozwalające na związanie końca z końcem, nie chcemy żyć na garnuszku rodziców lub kredycie, to jest główne źródło problemu. Także jeśli ktoś musi na siłę szukać winnych, niech szuka w pokoleniu naszych rodziców. Ot cała filozofia.
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz