Do poduszki najlepsza jest książka

2018-02-11 20:27:32(ost. akt: 2018-02-11 21:22:37)
Pani Iwona ceni tradycyjną książkę - Próbowałam zaprzyjaźnić się z czytnikiem, ale nie wyszło.

Pani Iwona ceni tradycyjną książkę - Próbowałam zaprzyjaźnić się z czytnikiem, ale nie wyszło.

Autor zdjęcia: Agnieszka Porowska

Przed panią Iwoną niełatwe zadanie. Właśnie się przeprowadza. Cóż w tym trudnego i nadzwyczajnego? Otóż dla nałogowego czytelnika, który książek nie wypożycza, bo wszystkie kupuje, przeprowadzka to naprawdę nie lada wyzwanie.
Olsztynianka stara się czytać codziennie i to kilka książek w jednym czasie. — To, po którą książkę sięgnę, zależy od nastroju. Na dodatek lubię mieć książki własne, więc nic dziwnego, że nie mieszczą się już na regałach. Przeprowadzka to świetny moment, by wszystkie przejrzeć, a niektóre z nich „uwolnić” — opowiada Iwona Markwart-Zimnicka.

Są jednak książki, których kobieta nie pozbędzie się za żadne skarby. To m.in. cały cykl Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz. Pani Iwona ma do tych książek ogromny sentyment, bo to od poznawania losów Borejków zaczęło się jej świadome czytelnictwo. — To było jak grom z jasnego nieba. Miałam może 8 lat, a poszczególne tomy połykałam z prędkością światła. Dość mocno utożsamiałam się zawsze z Gabrysią, która jest chyba tylko trochę starsza od mnie. Pokochałam postacie z Jeżycjady od pierwszego wejrzenia i tak samo pokochałam Poznań, w którym rozgrywa się akcja. Uwielbiam to miasto, często tam bywam. Zastanawiam się nawet, czy nie przejechać się na kwietniowe spotkanie autorskie z Małgorzatą Musierowicz. Chciałabym się choć raz spotkać z moją mistrzynią — mówi olsztynianka.

Pani Iwona ma rozległe czytelnicze zainteresowania. Na jej półkach znajdziemy thrillery, kryminały, powieści obyczajowe, a także publikacje z dziedziny nauk społecznych, gdyż z wykształcenia jest socjologiem.

Ale wracając do przeprowadzki... — Nie wyobrażam sobie nie zabrać rozmów z Holoubkiem Małgorzaty Terleckiej-Reksnis czy wszystkich książek związanych z Osiecką. To ikony kultury polskiej, postacie, o których nie wolno nam zapomnieć — podkreśla.

Przeprowadzka byłaby prostsza, gdyby pani Iwona zaczęła korzystać np. z audiobooka. Nie dla niej jednak takie rozwiązania. — Raz nawet dałam szansę czytnikowi, ale w związku z tym, że czytam przeważnie w łóżku i na leżąco, gdy cały dom już śpi, to jakoś mi to elektroniczne urządzenie do tej sennej, nocnej atmosfery nie pasuje. Nie oszukujmy się — do poduszki najbardziej pasuje prawdziwa, szeleszcząca stronami książka — przekonuje.

Teraz czyta „Mock. Ludzkie zło”, najnowszą książkę Marka Krajewskiego. To nie pierwsze jej spotkanie z tym autorem. — Jestem jego fanką. Przedwojenny świat Wrocławia niezwykle mnie fascynuje. Przeczytałam chyba wszystko, co u Krajewskiego było do przeczytania. Bardzo cenię autora za to, że swoich kryminałów nie sprowadza do warstwy: kto zabił, kto uciekł, kto został ukarany, a snuje przepiękne opowieści o przedwojennych czasach. Uwielbiam czytać o tym, jak to Eberhard Mock idzie do restauracji, o tym, jak ona wygląda i co tam jest serwowane — opowiada kobieta.

Ale interesują ją również współczesne historie. Od jakiegoś czasu pozostaje pod wielkim wrażeniem prozy Jakuba Żulczyka. Jego „Ślepnąc od świateł” połknęła w kilka dni. — Mroczny świat warszawskiego półświatka to może nie jest coś, co interesowałoby mnie na co dzień, ale ta powieść była naprawdę bardzo wciągająca. Tym bardziej że główny bohater powieści był olsztyniakiem — tłumaczy.

Kolejną książką Żulczyka, którą pani Iwona ma w swojej bibliotece, to „Instytut”. — To opowieść o tym, jak grupa studentów budzi się rano skacowana po imprezie. I okazuje się, że mieszkanie jest zaryglowane. Młodzi ludzie nie mogą z niego wyjść. Zaczyna się psychologiczna wojna podprogowa, ludzie w sytuacjach osaczenia zaczynają pokazywać swoją prawdziwą twarz. Trochę mi to przypomniało „Domofon” Miłoszewskiego, którego również uwielbiam — mówi pani Iwona.

ap