Spowiedź matki: "Oddałam córkę do adopcji"
2017-12-08 17:00:00(ost. akt: 2017-12-08 10:21:02)
- Jesteś już dorosłą kobietą i masz 47 lat, a ja? Mam kochaną rodzinę ale nie jestem szczęśliwa. Wiem, że przy wigilijnym stole nie zasiądziesz córeczko z nami. Dlaczego? Bo Cię oddałam do adopcji, bo myślałam, że to jest najlepsze wyjście... - wyznaje pani Danuta.
Czasem w naszym życiu podejmujemy decyzje, które na zawsze zmieniają nasze życie. Czasami to los płata nam figla, a czasem decydują o tym najbliżsi ludzie. Kim trzeba być, żeby oddać własne dziecko? Większość powie, że wyrodną matką... A może czasami kochającą matką, którą życiowa sytuacja zmusiła do podejmowania trudnych wyborów.
— Niewiele osób wiedziało, że zaszłam w ciążę, ukrywałam to. Nie było to trudne, a na dodatek rodzice wysłali mnie do ciotki pod Gdańsk, żeby nikt nie widział "brzucha" — opowiada pani Danuta. — Dla rodziny to był wstyd, że 18-letnia panna zaszła w ciążę. Matka powiedziała mi, że "trzeba się pozbyć problemu", a ja bałam się sprzeciwić i poddałam się. Mam żal do niej i do samej siebie, że nawet nie próbowałam...
— Na wiadomość o ciąży przestraszyłam się, ale pomyślałam, że razem damy radę. Miałam nadzieję, że Heniek się oświadczy moim rodzicom i będziemy razem wychowywać nasze dziecko — wspomina pani Danuta. —Nie stało się tak jednak. Heniek powiedział mi, że nie chce tego dziecka. Myślałam, że jak ochłonie to zmieni zdanie, jednak on w ciągu kilku dni zwolnił się z pracy i wyjechał do siebie. Nie miałam do niego żadnego kontaktu i wiedziałam, że muszę liczyć tylko na siebie i rodzinę.
— Kiedy po raz pierwszy poczułam ruchy dziecka dziwne uczucia mną targały. Bałam się, a jednocześnie cieszyłam się, że ta mała istota jest we mnie i daje oznaki życia — wspomina. Przez te 9 miesięcy pogodziłam się z myślą, że Heniek mnie zostawił, dowiedziałam się, że był żonaty, więc nie szukałam go nawet. Im bliżej było terminu porodu tym bardziej bałam się... że będę się musiała rozstać z dzieckiem. Miałam różne myśli, pytałam czasem ciotkę co będzie z moim maleństwem, ale zawsze odpowiadała, że znaleźli jej dobrą rodzinę.
Choć rodzina nie była biedna i pewnie miejsce znalazłoby się dla kolejnego członka rodziny, to już dla nieślubnego dziecka nie. Jeszcze wielokrotnie pani Danuta próbowała porozmawiać z mamą, jednak ta nie chciała zmienić zdania. Kiedy ciąża zaczęła być widoczna, rodzina wysłała ciężarną do swojej rodziny pod Gdańskiem. Rodzice pojechali tam już wcześniej i po powrocie oznajmili pani Danucie, że "wszystko jest załatwione".
— Kiedy po raz pierwszy poczułam ruchy dziecka dziwne uczucia mną targały. Bałam się, a jednocześnie cieszyłam się, że ta mała istota jest we mnie i daje oznaki życia — wspomina. Przez te 9 miesięcy pogodziłam się z myślą, że Heniek mnie zostawił, dowiedziałam się, że był żonaty, więc nie szukałam go nawet. Im bliżej było terminu porodu tym bardziej bałam się... że będę się musiała rozstać z dzieckiem. Miałam różne myśli, pytałam czasem ciotkę co będzie z moim maleństwem, ale zawsze odpowiadała, że znaleźli jej dobrą rodzinę.
I tak w grudniową noc urodziła się dziewczynka. Pani Danuta przez kilka godzin miała przy sobie córeczkę. Dała jej na imię Basia, bo akurat tego dnia obchodzono imieniny Barbary.
— Kiedy Basia pojawiła się na świecie, łzy same ciurkiem płynęły mi po twarzy. Nie z bólu czy zmęczenia, ale z miłości i strachu — mówi ocierając płynące łzy. —To bolesne wspomnienia, ale do dziś pamiętam jej krzyk i zapach jej drobnego ciałka. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu, kiedy trzymałam ją w ramionach. Teraz czuję tę samą radość, gdy na świecie pojawiają się moje wnuki. Zawsze trzymając je na rękach myślę o mojej córci.
— Kiedy musiałam pożegnać się z córką myślałam, że umrę. Nie pamiętam co się działo ze mną przez pierwszych kilka miesięcy. Wróciłam do domu, do pracy, ale już nigdy nic nie było takie samo — zapewnia. — Czas nie leczy ran- jak mówią. Tylko je zabliźnia.
W wieku 23 lat pani Danuta poznała pana Tadeusza. Ujął ją swoim ciepłem i skromnością. Cierpliwie ponawiał próby spotkania się z kobietą. W końcu zdobył jej serce. Pan Tadeusz to jedyna osoba, której pani Danusia opowiedziała o swoim dziecku. To on pomógł jej zacząć żyć na nowo. Jednak przez cały ten czas pani Danusia chciała zobaczyć córkę i dowiedzieć się czy jest szczęśliwa. Przyszły małżonek pomógł jej w poszukiwaniach. Pewnego dnia pojechali pociągiem do Gdańska i tam na stacji czekała na nich adopcyjna mama Basi. Prosiła, by nie burzyć ich życia i nie zabierać dziewczynki.
Pani Danusia wyszła za mąż za pana Tadeusza i urodziła dwójkę dzieci. Dziś ma już czwórkę pięknych wnucząt. Niedawno przeszła na zasłużoną emeryturę, ale wciąż jest aktywna i pomaga swoim dzieciom i wnukom.
Rodzice pani Danusi już nie żyją. Ona sama przyznaje, że bardzo długo nosiła w sercu ogromny żal, że nie pomogli jej wychować córki i zmusili ją do oddania dziecka. Nigdy nie przeprosili jej, jednak ona im wybaczyła. Panią Danusię los postawił w podobnej sytuacji, bo jej córka również zaszła bardzo młodo w ciążę. Małżonkowie wspierali ją w trudnych chwilach, a dziś z dumą patrzą na swojego wnuka, który już rozpoczął studia na wydziale prawa.
Od dnia pierwszego porodu minęło 47 lat, a 42 od czasu kiedy widziała po raz ostatni córkę. Przyznaje, że myśli o Basi bardzo często, zastanawia się jak potoczyły się jej losy.
— Najtrudniej przeżyć mi kolację wigilijną... Patrzę na pusty talerz na stole, który stawia się dla zbłąkanego gościa i marzę, by kiedyś zasiadła przy nim Basia - mówi pani Danusia. — Dzieci czasem pytają dlaczego dzieląc się co roku z nimi opłatkiem płaczę. Nigdy nie odważyłam się powiedzieć im co zrobiłam i dlaczego. Na szczęście zawsze jest przy mnie Tadeusz, który mnie wspiera. W swoich modlitwach zawsze proszę Boga, by obdarzył cię szczęściem i dziękuję mu, że na naszej drodze postawił wspaniałych ludzi, jakimi są twoi rodzice. Chciałabym jeszcze przed śmiercią móc cię przytulić córeczko i powiedzieć ci, że zawsze byłaś w moich myślach i sercu.
jk
jk
Komentarze (36) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Yaro #2956517 | 31.0.*.* 5 sie 2020 09:53
12 lat temu przechodziłem to samo, byłem 40-letnim facetem z wyrokiem skazującym na 3 lata więzienia ona 20 lat ode mnie młodsza dziewczyna uzależniona od narkotyków. Oboje podjęliśmy decyzję o oddaniu dziecka po porodzie. Za murami pozytywnie przebyłem proces resocjalizacji, obecnie mieszkam w innym mieście i chociaż nigdy nie widziałem swojej córki to tęsknię za nią najbardziej na świecie. Wiem Jadnak że gdybym spróbował się pojawić teraz w jej życiu to mógłbym zepsuć to nad czym tyle lat pracują jej adopcyjni rodzice. Niemniej na zawsze Beatka ma w moim sercu swoje miejsce i nigdy nie przestanę o niej myśleć.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
facet #2398293 | 83.9.*.* 14 gru 2017 22:19
jesem 50 letnim facetem i rozumiem co przezyla ta Pani , znikad pomocy , rodzice nie pomogli, wszyscy sie odwrocili od kobiety ,ktora potrzebowala pomocy, nalezy tylko i wylacznie napietnowac jej rodziców i te wiejskie srodowisko,bo co powiedza ludzie !? ja pytam jej rodziców ,kto jest wazniejszy czy wasi sasiedzi czy wasza córka ?....jestescie obrzydliwi do granic mozliwosci , kazdy popelnia blad w zyciu i nie mozna nikogo wykluczyc z zycia ,ze zrobil cos czego nie oczekiwalisci, rozumien te Pania ,ze musiala oddac dziecko do adopcji ,lepsze to niz utopic w stawie lub betonie jak robia to obecne "matki", PANI ta ma odwage przyznac sie do tego i opowiedziec ludziom co straznego stalo sie w jej zyciu , ja jako facec wstydze sie za tego DRANIA co obiecal jej milosc i malzenstwo , jesli kiedys to przeczyta -choc nie sadze, to powiem ,ze jest podlym draniem ,ktory wykorzystal dziewczyne i ' zrobil " jej dziecko , jest to najgorszy typ samca ,który zaspokaja swoje potrzeby seksualne nie liczac sie z konsekwencjami co dalej/....
Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz
Asia #2397533 | 89.206.*.* 13 gru 2017 22:21
Proszę odnaleźć córkę! To jest trudne ale Pani musi ją odnaleźć i powiedzieć że jest jej mamą! To nie jest Pani wina że tak się stało, a każda matka powinna mieć swoje dzieci przy sobie!
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz
ado #2396439 | 46.165.*.* 12 gru 2017 15:44
Mądrzy ludzie istnieją
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
gosć ' #2396370 | 83.17.*.* 12 gru 2017 13:54
wystarczy przeczytać nagłówek, aby zrozumieć cierpienie, sądzę że nikt nie chciał być w podobnej sytuacji. obserwuje ks. Jacek Stryczek dobry człowiek więcej takich mądrych ludzi pozdrawiam.
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz