Żaden ze mnie bohater. Zrobiłem to, co do mnie należało [WYWIAD]
2017-11-19 13:02:21(ost. akt: 2017-11-19 13:16:09)
Sierż. szt. Sławomir Kowalewski to ostoja spokoju. Zimna krew i opanowanie przydały się we wtorek 14 listopada, kiedy to policjant z Iławy podczas rozprawy sądowej uratował człowiekowi życie.
— Czuje się pan bohaterem?
— Nie, nie jestem żadnym bohaterem. Podczas tej sytuacji zachowałem się tak, jak powinien zachować się każdy człowiek, nie tylko policjant, ratownik medyczny czy strażak. Podczas pracy w policji jesteśmy szkoleni z pierwszej pomocy właśnie po to, aby potrafić reagować w takich przypadkach.
— Nie, nie jestem żadnym bohaterem. Podczas tej sytuacji zachowałem się tak, jak powinien zachować się każdy człowiek, nie tylko policjant, ratownik medyczny czy strażak. Podczas pracy w policji jesteśmy szkoleni z pierwszej pomocy właśnie po to, aby potrafić reagować w takich przypadkach.
— Pytam dlatego, że pod artykułami dotyczącymi zdarzenia z ostródzkiego sądu od razu pojawiły się komentarze internautów, którzy twierdzili, że media na siłę kreują policjantów na bohaterów. Twierdzą, że równie dobrze możemy pisać o krawcowej, która uszyła sukienkę.
— Ciężko mi się odnieść do tych komentarzy, jednak uważam, że to naprawdę nie był jakiś wielki, bohaterski wyczyn. Pytanie tylko, czy wszyscy ci ludzie komentujący w ten sposób potrafią udzielać pierwszej pomocy? Bo nie jest ważne, czy to będzie policjant czy na przykład strażak. Ważne, żeby na miejscu takiego zdarzenia była osoba potrafiąca pomóc.
— Ciężko mi się odnieść do tych komentarzy, jednak uważam, że to naprawdę nie był jakiś wielki, bohaterski wyczyn. Pytanie tylko, czy wszyscy ci ludzie komentujący w ten sposób potrafią udzielać pierwszej pomocy? Bo nie jest ważne, czy to będzie policjant czy na przykład strażak. Ważne, żeby na miejscu takiego zdarzenia była osoba potrafiąca pomóc.
— A pan w jaki sposób zdobył wiedzę z zakresu udzielania pierwszej pomocy?
— Co jakiś czas przeprowadzane są w komendach szkolenia z różnych dziedzin, także z pierwszej pomocy. Jak można zauważyć, ta tematyka ciągle ma charakter rozwojowy, pojawiają się nowe ustalenia i lepsze metody udzielania pomocy, a my musimy być ze wszystkim na bieżąco.
— Co jakiś czas przeprowadzane są w komendach szkolenia z różnych dziedzin, także z pierwszej pomocy. Jak można zauważyć, ta tematyka ciągle ma charakter rozwojowy, pojawiają się nowe ustalenia i lepsze metody udzielania pomocy, a my musimy być ze wszystkim na bieżąco.
— Proszę więc opisać sytuację z wtorku 14 listopada?
— Naszym zadaniem było przetransportowanie zatrzymanych z zakładu karnego w Iławie do sądu rejonowego w Ostródzie, a następnie ponowne odkonwojowanie ich do więzienia. Na samym początku rozprawy do mównicy podszedł jeden ze świadków zeznających w sprawie, o jej szczegółach nie chcę i nie mogę mówić. W pewnym momencie mężczyzna przewrócił się na podłogę, a po drodze uderzył jeszcze głową w mównicę. Od razu podbiegłem do niego, drgawki oznaczały ewidentnie, że ma atak padaczki. Podłożyłem mu ręce pod głowę tak, aby nie uderzał nią o podłoże, jednak nie przytrzymywałem jej sztywno, bo akurat w przypadku ataku epilepsji nie jest to wskazane. Po chwili zauważyłem, że zaczyna tracić przytomność: oddech nie był wyczuwalny, puls także. Położyłem rękę na klatce piersiowej i również nie czułem pracy serca. Przystąpiłem więc do masażu serca, co dość szybko, bo po około minucie, przyniosło efekt. U mężczyzny powróciły czynności życiowe. Ułożyliśmy go wraz z ochroniarzem z sądu w pozycji bocznej ustalonej, bo jeszcze istniała możliwość uduszenia się śliną. Pogotowie ratunkowe na miejscu pojawiło się szybko i dalej to ratownicy zajmowali się chorym.
Muszę tu dodać, że w trakcie mojej blisko już 15-letniej pracy w policji wiedza z zakresu udzielania pierwszej pomocy przydała się po raz pierwszy.
— Naszym zadaniem było przetransportowanie zatrzymanych z zakładu karnego w Iławie do sądu rejonowego w Ostródzie, a następnie ponowne odkonwojowanie ich do więzienia. Na samym początku rozprawy do mównicy podszedł jeden ze świadków zeznających w sprawie, o jej szczegółach nie chcę i nie mogę mówić. W pewnym momencie mężczyzna przewrócił się na podłogę, a po drodze uderzył jeszcze głową w mównicę. Od razu podbiegłem do niego, drgawki oznaczały ewidentnie, że ma atak padaczki. Podłożyłem mu ręce pod głowę tak, aby nie uderzał nią o podłoże, jednak nie przytrzymywałem jej sztywno, bo akurat w przypadku ataku epilepsji nie jest to wskazane. Po chwili zauważyłem, że zaczyna tracić przytomność: oddech nie był wyczuwalny, puls także. Położyłem rękę na klatce piersiowej i również nie czułem pracy serca. Przystąpiłem więc do masażu serca, co dość szybko, bo po około minucie, przyniosło efekt. U mężczyzny powróciły czynności życiowe. Ułożyliśmy go wraz z ochroniarzem z sądu w pozycji bocznej ustalonej, bo jeszcze istniała możliwość uduszenia się śliną. Pogotowie ratunkowe na miejscu pojawiło się szybko i dalej to ratownicy zajmowali się chorym.
Muszę tu dodać, że w trakcie mojej blisko już 15-letniej pracy w policji wiedza z zakresu udzielania pierwszej pomocy przydała się po raz pierwszy.
— To sytuacja stresująca, a takich zapewne nie brakuje w pracy w konwoju.
- Tak naprawdę to w pracy policjanta codziennie zdarzają się sytuacje nerwowe, w których stres i emocje są duże. Pierwszym moim przydziałem była Warszawa, gdzie służyłem w oddziałach prewencyjnych i to wówczas po raz pierwszy odczułem ten stres. Natomiast podczas pracy w konwoju specyfikę stanowi to, że tak naprawdę ma się do czynienia z osobami oskarżonymi lub skazanymi za najróżniejsze przestępstwa: doprowadzamy do sądów i do komend złodziei rowerów, ale też zabójców czy gwałcicieli. Z pozoru spokojny człowiek może okazać się niezwykle wymagającym "pasażerem". Nie żałuję jednak wyboru zawodu.
Rozmawiał Mateusz Partyga
m.partyga@gazetaolsztynska.pl
- Tak naprawdę to w pracy policjanta codziennie zdarzają się sytuacje nerwowe, w których stres i emocje są duże. Pierwszym moim przydziałem była Warszawa, gdzie służyłem w oddziałach prewencyjnych i to wówczas po raz pierwszy odczułem ten stres. Natomiast podczas pracy w konwoju specyfikę stanowi to, że tak naprawdę ma się do czynienia z osobami oskarżonymi lub skazanymi za najróżniejsze przestępstwa: doprowadzamy do sądów i do komend złodziei rowerów, ale też zabójców czy gwałcicieli. Z pozoru spokojny człowiek może okazać się niezwykle wymagającym "pasażerem". Nie żałuję jednak wyboru zawodu.
Rozmawiał Mateusz Partyga
m.partyga@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (13) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
DONPEDRO #2382754 | 79.184.*.* 25 lis 2017 15:58
Żaden z niego bohater. Wykonał swój psi obowiązek !!!!!
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz
SZACUNEK #2382228 | 83.6.*.* 24 lis 2017 22:22
Głupie komentarze.Reakcja i opanowanie tego policjanta prawidłowe i godne naśladowania . A co robili pozostali na sali sądowej? Pozatrudniają ochraniarzy o defektach zdrowotnych, z nadwagą, siedzi to i rozwiązuje krzyżówki w urzędzie skarbowym, podejrzewam ,że nie znają podstawowych chwytów obezwładniających i maJą poważną zadyszkę. SZACUNEK dla tego policjanta!
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
a #2381506 | 88.76.*.* 23 lis 2017 22:51
polska zazdrosc i nienawisc. co za ludzie?
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
No tak #2379985 | 88.156.*.* 22 lis 2017 15:43
Tyle wpadek kulsonów ,że w końcu trzeba pokazać choćby cokolwiek pozytywnego. O nachlanuch kulsonach z Olsztyna w czasie Marszu Niepodległości juz nawet nie wspomnę
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz
obserwator #2378022 | 89.228.*.* 20 lis 2017 10:35
ochroniarze jak onu nugdy nie mieli i nie szkolili sie z zakresu pierwszej pomocy pryki na emeryturach wojskowych
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz