Wcześniaki to hardzi wojownicy. Dzisiaj obchodzimy Dzień Wcześniaka

2017-11-17 17:30:03(ost. akt: 2017-11-17 15:59:55)
Mateusz Milewski z synem Antkiem i Łukasz Nowacki z córką Zuzią w szpitalu dziecięcym w Olsztynie

Mateusz Milewski z synem Antkiem i Łukasz Nowacki z córką Zuzią w szpitalu dziecięcym w Olsztynie

Autor zdjęcia: Daria Bruszewska-Przytuła

Życie przypomina pudełko czekoladek, jak mawiała mama Forresta Gumpa. Jednak nie tylko jest pełne słodyczy. Bywa, że nawet cudownemu wydarzeniu, jakim są narodziny dziecka, towarzyszy odrobina goryczy. 17 listopada obchodzimy Dzień Wcześniaka.
Wcześniaki to nie tylko mali niecierpliwcy, którym spieszyło się na świat, jak mawiają czasem ich rodzice. To także wojownicy, którzy najtrudniejszą z walk toczą już w pierwszych dniach życia.

— Dzieci, które rodzą się przedwcześnie, mimo swej niedojrzałości, są bardzo waleczne. Pokazują nam całym sobą, że bardzo chcą żyć — opowiada dr Ewa Szwałkiewicz-Warowicka, ordynator Oddziału Klinicznego Patologii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt w olsztyńskim szpitalu dziecięcym. Pod opiekę jej zespołu trafiają także maluchy, które przychodzą na świat przed 37 tygodniem swojego życia płodowego, a czasem dużo wcześniej. — Wcześniaki najczęściej rodzą się niespodziewanie dla siebie, kiedy nie są jeszcze na to gotowe. Naszym zadaniem jest przeprowadzić dzieci przez ten czas, gdy nie są autonomiczne — mówi doktor Szwałkiewicz-Warowicka.

Lekarze ze szpitala dziecięcego na co dzień obserwują nie tylko maluchy, ale także ich rodziców. A tym nie jest im łatwo. — Rodzice są nieco bezbronni w pierwszym okresie życia ich niedojrzałych dzieci. Niewiele mogą wtedy zrobić, ale mogą być. I to „być” powinniśmy chyba pisać wielkimi literami, bo to wielka wartość. Ich obecność jest na wagę złota, czego dowodem jest choćby to, że obecność mamy często poprawia tolerancję pokarmową malucha — mówi pani ordynator.

Dr Szwałkiewicz-Warowicka nie ma jednak wątpliwości, że rodzicom emocjonalnie trudno pogodzić się z tym, że na samym początku nie mogą aktywnie uczestniczyć w opiece.

Potwierdzają to rodzice. Łukasz Nowacki, tata Zuzi, która urodziła się w 32 tygodniu, mówi: — Kiedy dziecko było w inkubatorze, trudno było czuć się rodzicem. Niewiele przecież mogliśmy zrobić. Odkąd Zuzia jest w łóżeczku, przebywanie z nią daje dużo więcej radości. Można ją przytulić, przebrać...
Ciągle jednak jest niepewność. — Wcześniaki potrafią się świetnie rozwijać. Bez problemu pokonują kolejne etapy i... nagle przychodzi pogorszenie. Tak było też w naszym przypadku. To były trudne momenty — dodaje pan Łukasz.

Kiedy rozmawiam z Marzeną Grabowską-Pycko, mamą Zosi, która urodziła się w 26 tygodniu i ważyła zaledwie 850 g, słowem, które często się pojawia, jest strach. Lęk towarzyszy rodzicowi, kiedy musi podjąć decyzję o zgodzie na cesarskie cięcie. Kiedy leży samotnie w sali, a jego dzieckiem zajmują się lekarze. Kiedy musi spakować swoją torbę i wyjść ze szpitala. Bez dziecka. A na korytarzach szczęśliwi ojcowie biegają z fotelikami. Ale najgorzej jest wchodzić do szpitala, by odwiedzić dziecko i modlić się, żeby nadal było na sali, na której się je zostawiło. — Lekarze są okrutni w swojej szczerości. Nie dają rodzicom złudnej nadziei.

I dobrze. Ewentualna rozpacz byłaby wtedy jeszcze większa — mówi Marzena Grabowska-Pycko. I dodaje: — To było przerażające, ale trzeba było liczyć się z tym, że dopóki Zosia jest w szpitalu, to może jej któregoś dnia też tam nie być.
Słowa pani Marzeny potwierdza doktor Michał Brożyna ze szpitala wojewódzkiego. Jak mówi, lekarze nie mogą niczego obiecywać. Ale robią wszystko, by zamiast obietnic zaoferować realną pomoc i opiekę. I to nie tylko swoim małym pacjentom, ale i ich rodzicom. Bo zaufanie do personelu pozwala im oddychać z ulgą.

Zakładanie najgorszego bywa strategią, którą obierają rodzice, żeby oswoić swoje lęki. Ale niektórzy próbują inaczej: — Nigdy nie myśleliśmy o najgorszym. Założyliśmy, że ma być dobrze. I koniec — mówi Magda Bloch, mama Antka. Chłopiec przyszedł na świat trzy miesiące temu, o trzy za szybko. Sporo przeszedł, bo ma za sobą już poważną operację. I zabieg. I mnóstwo infekcji. Dla rodziców najtrudniejszym czasem był pobyt Antka na OIOM-ie. Mama chłopca pamięta też swój smutek, kiedy nie udało jej się przytulić syna po porodzie, bo natychmiast musiał trafić pod opiekę lekarzy.

Chwile bliskości z dzieckiem są dla rodziców wcześniaków czasem magicznym, wytęsknionym. Eliza Chochlińska, mama Zuzi, na zawsze zapamięta dotyk rączki swojej córki tuż po jej przyjściu na świat. Tylko tyle było im wtedy dane. Rodzice Antka, który dzieli szpitalną salę z Zuzią, uśmiechają się z kolei na samą myśl o wspomnieniu, gdy mogli przytulić synka.

Wspomnienia rodziców wcześniaków są mieszaniną radości i smutku. Pani Marzena nie lubi wracać do czasu, który jej córka spędziła w szpitalu. Nie robiła jej wtedy zdjęć. Trochę dlatego, że nie było na to czasu, a trochę dlatego, żeby łatwiej było o tym zapomnieć. Ale zapomnieć się nie da. Wiedzą o tym rodzice, który chrzczą dziecko na szpitalnym oddziale i marzą o kolejnych godzinach spędzonych na niewygodnym krześle.

— Miewałam dni, że wychodziłam ze szpitala i wyłam na parkingu, chociaż nie wiedziałam, dlaczego — mówi pani Marzena. Ale miałam dużo szczęścia, że nie musiałam się przekonać, jak to jest, gdy wcześniactwo zostawia ślady. Stałam u progu możliwości, że będę mamą chorego dziecka i już ta myśl była przerażająca. Nie wyobrażam sobie, jak to jest borykać się z tym na co dzień.

Nie oznacza to jednak, że pani Marzenie było łatwo. Najpierw przez trzy miesiące jej domem był szpital, a później... samochód. — Lekarze powiedzieli mi wyraźnie, że najpierw Zosia będzie walczyć o życie, a później o jego jakość. Jeździłam więc z córką od jednego lekarza do drugiego. Przez 1,5 roku Zosia była intensywnie rehabilitowana. Płakałam razem z nią, ale nie odpuszczałyśmy.

Dla wcześniaków konsekwentni, gotowi na trudną pracę rodzice to skarb. W Polsce kompleksowy program długofalowej opieki nad skrajnymi wcześniakami natrafia na trudności realizacyjne. Doktor Szwałkiewicz-Warowicka mówi jednak, że prace nad tym projektem trwają. I dodaje: — Życzyłabym sobie, żeby to się udało. Dzieci rodzą się z potencjałem, który głębokie wcześniactwo zaburza. Chcielibyśmy, żeby dzieci ten potencjał odbudowały i mogły wieść jak najlepsze życie.

O tym samym marzą rodzice wcześniaków. I dodają, że ich własne życie już jest lepsze. Pani Marzena mówi, że córka nauczyła ją pokory. — Zosia jest tytanem. Przyglądam się jej z podziwem — mówi mama dziewczynki. I dodaje z dumą:

— Moja córka jest harda, nieprzejednana i czasem sobie żartuję, że nawet gdyby jej na OIOM-ie wtyczkę z gniazdka odłączyli, to i tak by dała radę. Jest przedmiotem mojej olbrzymiej fascynacji. I bardzo się cieszę, że trafił jej się dobry starszy brat.

Rodzice Antka i Zuzi cieszą się z kolei, że... trafili na siebie w szpitalu. Są dla siebie dużym wsparciem i żartują, że muszą wyswatać swoje dzieci. Bo tylko rodzic wcześniaka zrozumie rodzica wcześniaka.
dbp

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. iza #2376679 | 94.254.*.* 17 lis 2017 21:07

    jestem mamą wcześniaka - 27 tydzień ciąży (koniec 6 m-ca) i urodziny. Masa urodzeniowa 900 gr. Dzisiaj wszędobylski sześciolatek :) Lekarze i Pielęgniarki ze Szpitala Wojewódzkiego są Najlepsi :):):)

    odpowiedz na ten komentarz

  2. ja #2376633 | 88.156.*.* 17 lis 2017 19:40

    Daj im Boże zdrowie !!!

    odpowiedz na ten komentarz

  3. 35lat #2376586 | 37.47.*.* 17 lis 2017 18:34

    Ja jestem wcześniak i mam wrodzoną wadę serca i ogólnie pracować nie mogę żyje w biedzie i mam nie za wesoło POZDRAWIAM WCZESNIAKÓW

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz