Niepełnosprawny, który po wybuchu gazu w domu czołgał się do sąsiada, aby prosić o pomoc: "Cudem wyszedłem z tego z życiem"
2017-11-10 13:00:49(ost. akt: 2017-11-10 11:06:46)
Leon Abucewicz stracił wszystko w pożarze domu na kolonii w Janikowie, w którym wybuchł gaz. Sam cudem uszedł z życiem. Teraz leży w szpitalu z poparzeniami twarzy, przedramion i dłoni.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Leon Abucewicz omal nie zapłacił życiem za swoją nieuwagę i być może roztargnienie. Po południu 2 listopada w jego domu na kolonii w Janikowie (gm. Górowo Iławeckie) doszło do pożaru. Teraz 67-letni, niepełnosprawny mężczyzna jest w szpitalu w Bartoszycach, ale zanim tam trafił, przeżył prawdziwy dramat. Po wybuchu gazu wyczołgał się z domu, a potem podpierając się kijem i sztachetą przeszedł około dwóch kilometrów, zanim trafił do sąsiada.Janikowo. Po wybuchu gazu w domu czołgał się do sąsiada, aby prosić o pomoc
Odwiedzamy pana Leona na oddziale chirurgii bartoszyckiego szpitala. Twarz ma pokrytą specjalną maścią, a przedramiona oraz dłonie grubo owinięte bandażami. Leży podłączony do kroplówki.
— Sam dokładnie nie wiem, jak doszło do pożaru. Poprawiałem kuchenkę gazową i chyba zamiast zakręcić zawór butli gazowej, to go odkręciłem. W pewnym momencie z butli spadł przewód gazowy i gaz się zaczął ulatniać, a że miałem już napalone w piecu, to wszystko wybuchło — opowiada mężczyzna. — Odrzuciło mnie i upadłem na podłogę, ale tak szczęśliwie, że miałem miejsce wolne od ognia, bo paliło się przy kuchence. Wyczołgałem się na podwórko. Mam niesprawną nogę i nie mogłem iść, bo moje kule zostały tam, gdzie się paliło. Telefon komórkowy też. Cudem wyszedłem z tego z życiem.
Pan Leon opowiada, że na podwórzu chwycił jakiś kij i sztachetę, i tak podpierając się szedł do sąsiada, co chwila upadając. — Na moich oczach zawalił się dach mego domu — mówi. Mężczyzna przeszedł ok. dwa kilometry, zanim trafił do sąsiada. — Trwało to jakieś dwie i pół godziny. U sąsiada zawiadomiłem straż pożarną, policję i pogotowie. Szybko przyjechali. Potem wozem strażackim dowieźli mnie do asfaltu w Janikowie. Tam czekała karetka, która przywiozła mnie do szpitala — opowiada mężczyzna.
Pan Leon opowiada, że na podwórzu chwycił jakiś kij i sztachetę, i tak podpierając się szedł do sąsiada, co chwila upadając. — Na moich oczach zawalił się dach mego domu — mówi. Mężczyzna przeszedł ok. dwa kilometry, zanim trafił do sąsiada. — Trwało to jakieś dwie i pół godziny. U sąsiada zawiadomiłem straż pożarną, policję i pogotowie. Szybko przyjechali. Potem wozem strażackim dowieźli mnie do asfaltu w Janikowie. Tam czekała karetka, która przywiozła mnie do szpitala — opowiada mężczyzna.
Strażacy nie mieli łatwego zadania. Ze względu na utrudniony dojazd musieli pokonać pieszo ok. 250 m. Ugasili palące się pozostałości konstrukcji dachu i przeszukali budynek oraz przyległy teren. — Spaliła się konstrukcja dachu, zniszczone zostały okna i drzwi oraz część murowanej konstrukcji budynku — mówi kpt. Piotr Kowalski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Bartoszycach.
Leon Abucewicz wie, że jego dom spłonął wraz ze wszystkim, co się w nim znajdowało. Mężczyzna przyznaje, że przed wypadkiem gmina proponowała mu, aby opuścił budynek, w którym mieszkał. — Dom był po mojej babci. Byłem do niego przywiązany. Dawałem sobie radę i dlatego odmawiałem, gdy mi proponowano zamieszkanie w innym miejscu. Teraz będę musiał przeprosić gminę i poprosić o nowe lokum, bo nie mam dokąd wracać — mówi. W jego oczach pojawiają się łzy, ale po chwili pan Leon dochodzi do siebie.
Mówi, że zostało mu tylko ubranie, w którym przyjechał do szpitala. Będzie potrzebował wszystkiego, co do życia jest potrzebne. — Nie wiem, co mi gmina zaproponuje. Na razie muszę się jednak wyleczyć. Sami lekarze chyba nie wiedzą, ile czasu spędzę w szpitalu. Jak ich pytałem, to mówili, że "trudno powiedzieć". Pewnie krótko tu nie będę, bo na rękach nie mam naskórka, tylko żywe mięso. Poza tym w styczniu czeka mnie jeszcze operacja nogi. W szpitalu niczego mi nie brakuje. Dają mi jedzenie, mam gdzie spać, a i sam ma jakieś tam pieniądze. Mam brata, ale nie zamieszkam u niego, bo jest on w jeszcze gorszej sytuacji niż ja — mówi mężczyzna.
— Pan Leon jest dobrze znany naszym służbom socjalnym. Wielokrotnie odmawiał wsparcia, choćby w postaci usług opiekuńczych i pisał stosowne oświadczenia. To był jego wybór. Oczywiście podejmiemy działania wspierające pana Leona po tym, co się stało — mówi Bożena Olszewska-Świtaj, wójt gminy Górowo Iławeckie.
— Czekamy na informacje ze szpitala o stanie zdrowia tego pana. Od tego zależeć będą nasze działania pomocowe, jakie możemy podjąć w tej sytuacji. Na razie trudno jednak przewidzieć, jakie one będą — dodaje Lucyna Marecka, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Górowie Iławeckim.
ag
ag
Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
bit #2371410 | 94.254.*.* 10 lis 2017 18:55
Komentarz nisko oceniony. Kliknij aby przeczytać. rodzina Abucewicz to bardzo majętni ludzie powinni pomoc swojemu krewnemu sami, a nie wyciagac reki do państwa
sympatyk #2371390 | 37.248.*.* 10 lis 2017 18:30
I weź tu teraz, nie rozstawaj się z telefonem... nawet w domu :/ Nauczka dla wszystkich.
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
stszez sie MO psow #2371243 | 5.172.*.* 10 lis 2017 14:46
dluzej pozyjesz
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)
www.skupaut-osztyn.pl #2371212 | 94.254.*.* 10 lis 2017 13:50
szczescie w nieszczesciu
Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz
z Olsztyna #2371199 | 188.146.*.* 10 lis 2017 13:19
g. prawda. Już gmina powinna skontaktować się z tym panem i razem powoli coś ustalać. Czas szybko leci, zaraz się okaże, że pana wypisują i nie ma gdzie się podziać. No chyba że jesteście super bogatą gminą i macie lokale w zapasie:).
Ocena komentarza: warty uwagi (35) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)