Czytanie zmienia nasze życie
2017-10-30 16:09:15(ost. akt: 2017-10-30 16:02:22)
Z Andrzejem Fabisiakiem, dyrektorem Centrum Kulturalno-Bibliotecznego w Dobrym Mieście, o języku i miłości do teatru, o tym, jak książka i kultura oraz udział w życiu artystycznym zmienia świat, rozmawia Marta Wiśniewska.
— Od wielu lat darzy pan teatr wielką miłością. Proszę powiedzieć, kiedy i w jakich okolicznościach ona się zaczęła?
— W życiu jest tak, że trzeba spotkać osobę, która do czegoś, mówiąc kolokwialnie, wciągnie. Dla mnie taką osobą była nauczycielka języka polskiego w szkole podstawowej. Bardzo się cieszę, że swoje zainteresowania teatrem mogłem kontynuować także w szkole średniej. Miałem zatem bardzo typowe, ale jednocześnie dobre możliwości, ponieważ moje polonistki starały się pobudzić dzieci i młodzież, proponując różne formy aktywności teatralnej. Po maturze, gdy stanąłem u progu zawodowej kariery i musiałem zacząć interesować się swoją przyszłością, zdecydowałem, że warto byłoby na stałe związać się z kulturą. Pierwszą pracę dostałem w teatrze, ale później zrozumiałem, że, aby teatr jako instytucja kultury mógł dobrze funkcjonować, należy zdobyć także inne kompetencje. Stąd też ukończyłem studia marketingowe, pedagogiczne, a w Szkole Głównej Handlowej uczyłem się nawet zarządzania. Jestem człowiekiem teatru i tak już chyba zostanie, ale czuję się również menedżerem kultury. Pozwala mi to twardo stąpać po ziemi, a nie chodzić tylko z głową w chmurach.
— W życiu jest tak, że trzeba spotkać osobę, która do czegoś, mówiąc kolokwialnie, wciągnie. Dla mnie taką osobą była nauczycielka języka polskiego w szkole podstawowej. Bardzo się cieszę, że swoje zainteresowania teatrem mogłem kontynuować także w szkole średniej. Miałem zatem bardzo typowe, ale jednocześnie dobre możliwości, ponieważ moje polonistki starały się pobudzić dzieci i młodzież, proponując różne formy aktywności teatralnej. Po maturze, gdy stanąłem u progu zawodowej kariery i musiałem zacząć interesować się swoją przyszłością, zdecydowałem, że warto byłoby na stałe związać się z kulturą. Pierwszą pracę dostałem w teatrze, ale później zrozumiałem, że, aby teatr jako instytucja kultury mógł dobrze funkcjonować, należy zdobyć także inne kompetencje. Stąd też ukończyłem studia marketingowe, pedagogiczne, a w Szkole Głównej Handlowej uczyłem się nawet zarządzania. Jestem człowiekiem teatru i tak już chyba zostanie, ale czuję się również menedżerem kultury. Pozwala mi to twardo stąpać po ziemi, a nie chodzić tylko z głową w chmurach.
— Sprawdzianem kompetencji było objęcie funkcji dyrektora Centrum Kulturalno-Bibliotecznego w Dobrym Mieście.
— Myślę, że największym zadaniem, jakie wówczas przede mną stanęło, było to, że musiałem poszerzyć swoje działania, bo w teatrze były one dość monotematyczne. W Centrum Kulturalno-Bibliotecznym w Dobrym Mieście ma miejsce przeciwna sytuacja – podejmujemy wiele różnorodnych przedsięwzięć. Ponadto, przyglądając się temu, co dzieje się w innych instytucjach kultury, chciałem zmierzyć się z postawionym sobie celem, a mianowicie, że stworzymy miejsce, które będzie intrygowało, ciekawiło, a co za tym idzie, że coraz więcej osób będzie je odwiedzało. Dzięki bardzo bogatej ofercie, z naszego centrum tygodniowo korzysta około pięciuset osób, a to jest bardzo dużo. Jednocześnie chciałbym podkreślić, że nie zaczynałem od zera, ponieważ nie było tak, że wraz z przyjściem nowego dyrektora, czyli mnie, zaczęliśmy budować wszystko od fundamentów. Mam również bardzo dobry zespół, który widząc, że nasze działania przynoszą pozytywne efekty, jest zmotywowany do pracy.
— Myślę, że największym zadaniem, jakie wówczas przede mną stanęło, było to, że musiałem poszerzyć swoje działania, bo w teatrze były one dość monotematyczne. W Centrum Kulturalno-Bibliotecznym w Dobrym Mieście ma miejsce przeciwna sytuacja – podejmujemy wiele różnorodnych przedsięwzięć. Ponadto, przyglądając się temu, co dzieje się w innych instytucjach kultury, chciałem zmierzyć się z postawionym sobie celem, a mianowicie, że stworzymy miejsce, które będzie intrygowało, ciekawiło, a co za tym idzie, że coraz więcej osób będzie je odwiedzało. Dzięki bardzo bogatej ofercie, z naszego centrum tygodniowo korzysta około pięciuset osób, a to jest bardzo dużo. Jednocześnie chciałbym podkreślić, że nie zaczynałem od zera, ponieważ nie było tak, że wraz z przyjściem nowego dyrektora, czyli mnie, zaczęliśmy budować wszystko od fundamentów. Mam również bardzo dobry zespół, który widząc, że nasze działania przynoszą pozytywne efekty, jest zmotywowany do pracy.
— W jaki sposób zachęcić mieszkańców mniejszych miast do obcowania z kulturą?
— Myślę, że bardzo ważna jest partycypacja społeczna. Staramy się diagnozować potrzeby mieszkańców, ale z drugiej strony dajemy im możliwość kreowania wydarzeń kulturalnych, w których chcieliby uczestniczyć. Jako przykład mogę podać spotkanie autorskie z pisarką Edytą Świętek, które odbędzie się niebawem. Decyzję o jego zorganizowaniu podjął Dyskusyjny Klub Książki, a odbędzie się ono w ramach IV edycji Festiwalu Sztuki Czytania, którą to imprezę można nazwać naszym „okrętem flagowym”. Zorganizowali je zatem ci, którzy są nim najbardziej zainteresowani, a więc czytelnicy książek pani Świętek. Nie należy jednak zapominać o tych środowiskach, które trzeba zaktywizować, ponieważ im także należy stworzyć atrakcyjne możliwości partnerstwa. Myślę, że z większą chęcią przychodzi się do biblioteki, gdy oprócz samego czytania książek, można np. przygotować interpretację wybranego tekstu literackiego. Jednym z najbardziej istotnych efektów tej aktywności jest moment, w którym uczestnicy wydarzeń kulturalnych mogą zaprezentować to, co sami zrobili.
— Myślę, że bardzo ważna jest partycypacja społeczna. Staramy się diagnozować potrzeby mieszkańców, ale z drugiej strony dajemy im możliwość kreowania wydarzeń kulturalnych, w których chcieliby uczestniczyć. Jako przykład mogę podać spotkanie autorskie z pisarką Edytą Świętek, które odbędzie się niebawem. Decyzję o jego zorganizowaniu podjął Dyskusyjny Klub Książki, a odbędzie się ono w ramach IV edycji Festiwalu Sztuki Czytania, którą to imprezę można nazwać naszym „okrętem flagowym”. Zorganizowali je zatem ci, którzy są nim najbardziej zainteresowani, a więc czytelnicy książek pani Świętek. Nie należy jednak zapominać o tych środowiskach, które trzeba zaktywizować, ponieważ im także należy stworzyć atrakcyjne możliwości partnerstwa. Myślę, że z większą chęcią przychodzi się do biblioteki, gdy oprócz samego czytania książek, można np. przygotować interpretację wybranego tekstu literackiego. Jednym z najbardziej istotnych efektów tej aktywności jest moment, w którym uczestnicy wydarzeń kulturalnych mogą zaprezentować to, co sami zrobili.
— Centrum Kulturalno-Biblioteczne w Dobrym Mieście jest jednym z wielu przykładów instytucji, które promują szeroko pojętą kulturę. Dlaczego więc wciąż trzeba organizować chociażby takie kampanie społeczne jak „Lubię polski”?
— Dlatego, że we współczesnych obszarach komunikowania mamy do czynienia z pauperyzacją wielu wartości – począwszy od braku autorytetów, a skończywszy na wszechobecnej powierzchowności i bylejakości. Ludzie coraz częściej są przekonani, że podejmując jakikolwiek zawód, nie warto w niego wnikać i rzetelnie się do niego przygotować. Skutek jest taki, że książka stała się zwykłym produktem, a osoba, która posiada bogatą, domową biblioteczkę została pozbawiona nobilitacji. Proszę zwrócić uwagę, że akcje typu „Lubię polski” nie są próbą sięgnięcia do kultury wysokiej czy skomplikowanej filozofii – my w całym tym potoku informacji przypominamy tylko, że ci, którzy będą czytali, uprawiali teatr amatorski lub uczestniczyli w życiu kulturalnym swojej małej ojczyzny, będą czerpali z tego tytułu tylko i wyłącznie korzyści. Te zyski to życiowe doświadczenie, wiedza i rozwój intelektualny, a ten ostatni jest przecież warunkiem sine qua non wszelkich sukcesów. Człowiek, jako istota ułomna, zapomina o tym, ile może nauczyć się, korzystając z rzeczy, o których rozmawialiśmy, dlatego naszą rolą jest pokazywanie i stwarzanie możliwości. Ale to ostatecznie od odbiorcy będzie zależało, czy z tego skorzysta.
— Dlatego, że we współczesnych obszarach komunikowania mamy do czynienia z pauperyzacją wielu wartości – począwszy od braku autorytetów, a skończywszy na wszechobecnej powierzchowności i bylejakości. Ludzie coraz częściej są przekonani, że podejmując jakikolwiek zawód, nie warto w niego wnikać i rzetelnie się do niego przygotować. Skutek jest taki, że książka stała się zwykłym produktem, a osoba, która posiada bogatą, domową biblioteczkę została pozbawiona nobilitacji. Proszę zwrócić uwagę, że akcje typu „Lubię polski” nie są próbą sięgnięcia do kultury wysokiej czy skomplikowanej filozofii – my w całym tym potoku informacji przypominamy tylko, że ci, którzy będą czytali, uprawiali teatr amatorski lub uczestniczyli w życiu kulturalnym swojej małej ojczyzny, będą czerpali z tego tytułu tylko i wyłącznie korzyści. Te zyski to życiowe doświadczenie, wiedza i rozwój intelektualny, a ten ostatni jest przecież warunkiem sine qua non wszelkich sukcesów. Człowiek, jako istota ułomna, zapomina o tym, ile może nauczyć się, korzystając z rzeczy, o których rozmawialiśmy, dlatego naszą rolą jest pokazywanie i stwarzanie możliwości. Ale to ostatecznie od odbiorcy będzie zależało, czy z tego skorzysta.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez