Na pierwszą randkę przyszedł ze... swoją mamą

2017-08-26 08:30:00(ost. akt: 2017-08-26 09:36:51)

Autor zdjęcia: pixabay

Randka jak z bajki? Nie zawsze. Zwłaszcza jak facet zamierza zabrać na spotkanie swoją mamę albo okazuje się.... naszym nauczycielem. Co zrobić w takiej sytuacji? Ekspert radzi, żeby po poznaniu kogoś słowo randka wyrzucić w ogóle ze słownika.
To miała być spontaniczna randka. — Umówiłam z facetem przez czat. Najpierw dwie godziny gadaliśmy w sieci. I było tak fajnie, że stwierdziliśmy, że po prostu spotkamy się na starówce, wypijemy piwo albo kawę — opowiada Edyta. — Byłam podekscytowana. Patrzę, a w umówionym miejscu stoi.... mój nauczyciel! Zwiałam, zanim mnie zobaczył. Ale i tak do końca roku szkolnego było mi głupio, mimo że chodziłam do liceum wieczorowego. Dobrze, że to były ostatnie miesiące szkoły.

Edyta w ogóle nie brała pod uwagę takiego obrotu wydarzeń. — Znaliśmy tylko swoje imiona. Ja sobie dodałam 5 lat, on sobie z 5 odjął... Zdjęć sobie nie przesłaliśmy wcześniej, więc on nigdy nie domyślił, że to ja — tłumaczy.
Randka Iwony była bolesna. Dosłownie. — Rozbite czoło, spuchnięta warga... — wspomina. — Partner zabrał mnie nad jezioro i miała to być randka na przeprosiny. W czasie schodzenia z kładki tak niefortunnie przesunął się kołek, że wpadłam twarzą w sitowie. Byłam cała w piachu i obolała.

„Ona by chciała do trójkąta” śpiewał Maciej Maleńczuk. Ale nie o Kasi z Olsztyna. — Kubę poznałam w pubie. Od razu coś zaiskrzyło. To się po prostu czuje. Ciepłe spojrzenia, przypadkowy dotyk. Wiedziałam, że to jest to.

Kuba też to musiał wiedzieć, bo zaproponował spotkanie. — Nie wahałam się ani chwili — opowiada. – Wybrał dobrą restaurację. Pomyślałam, że musi mu zależeć.
Spóźnił się, ale Kasia mu wybaczyła. — To artysta, a tacy ludzie jak on nie liczą czasu — uważa. — Usiadłam przy stoliku, zamówiłam sobie wodę. Serce mi biło...
Kuba przyszedł, ale nie sam. — Początkowo zdziwiłam się, że zabrał ze sobą siostrę albo kuzynkę. Ale pomyślałam, że jest oryginalny.

Kobieta przy boku Kuby nie należała jednak do jego rodziny. — To była... jego dziewczyna. Ukochana. Przyszli, bo mieli kryzys w związku i potrzebowali urozmaicić sobie życie łóżkowe. Taki trójkąt ze mną — Kasia purpurowieje na to wspomnienie. — Kuba powiedział wprost, że potrzebuje odmiany, a jego partnerka się zgadza, więc...

Pamięta tylko, że udała, że dostała ważny telefon. — Uciekłam z restauracji i długo jeszcze omijałam to miejsce — wspomina. — Taki miałam uraz, że przez dwa lata nie poszłam na żadną randkę.

Ewelina też ma doświadczenie w ucieczkach. Jej azylem okazała się toaleta. — Marcin zaprosił mnie do kina — zaczyna swą opowieść. — Nie dość, że przyszedł spóźniony, to jeszcze... z matką. Żeby rezerwacja nie przepadła, zapłaciłam sama za bilety. Byłam zażenowana. Mimo to, wspomniałam o biletach. Usłyszałam tylko „dziękuję”. Ani słowa o zwrocie pieniędzy. Wyszłam do wc w połowie seansu i już nie wróciłam. Ale niedoszłej teściowej się spodobała. — Marcin napisał do mnie już następnego dnia sms z propozycją obiadu... U mamy oczywiście — mówi.
Poznali się przez portal randkowy. — Chwaliłam go przed koleżankami. Mówiłam, że z pewnością będzie dobry i czuły, bo ma taki szacunek do mamy i pięknie o niej opowiada — dodaje ironicznie.

Krzysztof ma 25 lat i od czterech jest w stałym związku. Jednak nie może zapomnieć o pewnej kobiecie. — Widzieliśmy się raz w życiu, ale do dziś mam gęsią skórkę — mówi.

Krzysztof wypatrzył Marzenę na Facebooku. — Spodobało mi się jej zdjęcie profilowe. Pomyślałem, że musi być interesująca. Zaprosiłem ją na randkę.
Liczył na to, że usiądą w spokojnym miejscu i będą mogli bliżej się poznać. — Zaproponowałem kilka lokali, a ona nic. Powiedziała, że będzie chodzić, bo siedzenie ją męczy — wspomina.

Szybko okazało się, że Marzena ma zadanie do wykonania. — Powiedziała, że nie lubi marnować czasu i zamierza zebrać dane do pracy zaliczeniowej. Była studentką architektury — opowiada Krzysztof. — Coś obliczała w głowie, notowała...

Kiedy Marzena zebrała już dane, przeszła do wykładu na temat harcerstwa. — To było tak nienaturalne, że aż mnie odrzuciło — wspomina Krzysztof. — Zaczęła recytować statut ZHP. Naciskała, żebym też wstąpił do harcerstwa. Krzysztof nagle źle się poczuł. — Co miałem powiedzieć? — tłumaczy się. — Udałem, że mam problemy żołądkowe. Pamiętam tylko, że do domu prawie biegłem.

Z kolei Sylwię na randkę umówili wspólni znajomi. — Spacerowaliśmy przez łąkę, las i poszliśmy nad jezioro — wspomina. — W pierwszej chwili pomyślałam: romantyk. Ale szybko otrzeźwiałam.

Mężczyzna, z którym Sylwia się spotkała, natychmiast wyznał jej miłość. — Powiedział, że jego rodzina nalega, żeby mnie poznać. A ja przecież widziałam go pierwszy raz w życiu — opowiada. — Ale i tak najgorszy był jego sposób mówienia...

Randkowicz pytał Sylwię, czy „nie bojała się iść przez las” albo pokazywał, że „samochód tam stojał”. — Jak dotarliśmy na miejsce wyjął piwko z plecaka i przysiadł na piasku. Nie muszę dodawać, że do kolejnego spotkania nie doszło? Wyjechał do Warszawy. Może tam chciał znaleźć szczęście? Wcześniej udawał załamanego. Ubolewał, że kolejne próby umówienia się ze mną kończyły się fiaskiem. Cóż, nie moja bajka...

Justyna spotkała się z mężczyzną, który, jak się okazało, nie znosił sprzeciwu. — To było tak — wspomina.— Podchodzi do stolika kelner i pyta, co zamawiamy. Odpowiadam, że dla mnie sok. A mój towarzysz na to, że nie sok, tylko dla mnie ma być piwo, a dla niego latte. Kelnerka mówi: pani chciała sok. Kolega: A ja mówię, że pani chce piwo. Spojrzałam wymownie na kelnerkę i mówię: dobrze, może być to piwo. W duchu sobie myślę: przecież mnie nie zabije, jak nie wypiję... Kelnerka zapisuje: piwo małe dla pani, a dla pana kawa. Na co odzywa się kolega: nie kawa! Latte! Nie wie pani, co to jest? Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

Kiedy kelnerka przyniosła napoje, mężczyzna tak gestykulował, że aż potrącił szklankę ręką. — I wylał kawę — śmieje się Justyna. — Chciał to wytrzeć, ale nie miał czym. Więc zaczął „pożyczać” serwetki ze stolików obok. Po spotkaniu podziękowałam za „mile” spędzony czas. Justyna nie ma dobrych wspomnień, ale jej kolega wręcz przeciwnie. — Jeszcze chyba przez dwa miesiące wydzwaniał, prosząc o spotkanie — wspomina.

Co zrobić w razie nieudanego spotkania? — Z takiej randki można wyjść w każdej chwili, nie trzeba się tłumaczyć — odpowiada Olga Jaszak, psycholog, pedagog i psychoterapeuta. — Nie ma takiego obowiązku. Jeśli ktoś chce, może uczciwie i spokojnie wyjaśnić drugiej osobie, dlaczego rezygnuje z randki.

Czy pierwsze spotkanie może przekreślić naszego kandydata na partnera? — Pierwsze spotkanie może być pomyłką — uważa ekspertka. — Wtedy widzimy tylko jakąś część danej osoby. Cała reszta jest dla nas niedostępna. Jeśli uznamy, że osoba, z którą się spotkaliśmy, jest wartościowa, powinniśmy dać jej szansę. Nawet, jeśli spotkanie było nieudane. Ale na wstępie powinniśmy wszystko sobie wyjaśnić.

at

Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. wisznia #2426237 | 178.235.*.* 26 sty 2018 00:21

    To jasne, że nie każda pierwsza randka musi być udana. Te przypadki w artykule to moim zdaniem skrajność, raczej niezbyt często coś takiego zdarzy się w życiu codziennym. Ale nieudane randki to normalka, nie ma co ukrywać. Sama miałam takich kilka, ale podstawą jest nie załamywać się, nie brać tego za bardzo do siebie i nie rezygnować z kolejnych. Jakbym po kilku nieudanych próbach spotkań z facetami poznanymi przez internet odpuściła sobie, to teraz pewnie nadal byłabym sama. Ja jednak nie poddawałam się, tylko zmieniłam otoczenie, przeniosłam się na portal matrymonialny i okazało się, że na mydwoje udalo mi się spotkać kilku interesujących facetów. W tym, mojego obecnego partnera :) A jakbym od początku stwierdziła, że wszystkie randki przez internet są złe, to pewnie nadal tułałabym się samotnie licząc, że w końcu ten jedyny mnie odnajdzie :)

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Laura #2327520 | 77.113.*.* 14 wrz 2017 08:43

    Ludzie są różni i nie wiadomo na kogo się trafi jak przez internet się umawiacie no ale trzeba ryzykować.. Mój facet jeszcze teraz mnie na randki zabiera, by nie wykradała się nuda do naszego związku i to jest fajne, bo widac że się stara. Jakiś miesiac temu zabrał mnie do tunelu w wielkopolsce na lot co bardzo mi się podobało.

    odpowiedz na ten komentarz

  3. mm #2316628 | 83.6.*.* 30 sie 2017 03:47

    A mnie denerwuje jak ktos z "narzeczonych" siedzi przy stole z komórką i co chwile patrzy lub dzwoni i opowiada jak to jest w tej chwili...

    odpowiedz na ten komentarz

  4. heeeeee?? #2315124 | 81.158.*.* 27 sie 2017 14:05

    ????????????????????????????

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  5. On #2314999 | 81.190.*.* 27 sie 2017 10:35

    Co to za bełkot? Czym powodowany? W jakim celu? Przecież tu nie ma krzty prawdy. Kompozycja leży i kwiczy. Ocena niedostateczna.

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (7)