Jedni mają awans bez gry, innym zabrakło kilku sekund lub składu

2017-08-07 09:39:33(ost. akt: 2017-08-07 18:04:34)
Śniardwy Orzysz wypuściły awans w ostatnich sekundach meczu

Śniardwy Orzysz wypuściły awans w ostatnich sekundach meczu

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

Znicz Biała Piska to ostatnia drużyna powiatu piskiego, która po 5 sierpnia ma prawo kontynuować walkę na kolejnych szczeblach Wojewódzkiego Pucharu Polski. Z rozgrywek odpadły w minioną sobotę Mazur Pisz i Śniardwy Orzysz.
Powiedzieć, że Znicz namęczył się przy awansie do dalszego etapu, to praktycznie jak skłamać. Jedyną trudnością okazało się wyłącznie spakowanie toreb, zebranie składu i przyjechanie na futbolowy pojedynek do Pisza. A wszystko dlatego, że gospodarze... nie byli w stanie zebrać minimalnej liczby zawodników. Spotkanie zakończyło się więc jeszcze przed tym, nim się zaczęło. W rubryce z wynikami pozostało wpisać walkower, a w powietrzu nad murawą pozostał jedynie niesmak.

- Jest to bardzo dziwna sytuacja, ludzie odpowiedzialni za piski zespół mogli przynajmniej w przeddzień poinformować o takiej możliwości, by nie narażać nas, sędziów i siebie na dodatkowe koszty - czytamy na oficjalnej stronie internetowej Znicza.

Trudno jednak ocenić kto dokładnie miałby takową informację podać. Trener i sami zawodnicy (których - jak słyszymy w obozie Mazura - w dniu meczu zameldowało się ok. 16) byli gotowi do boju. Okazało się jednak, że część z nich... nie została w ogóle zgłoszona do rozgrywek (tej złożonej, dość specyficznej sytuacji wewnątrz piskiego klubu przyjrzymy się w kolejnych wydaniach).

Jakkolwiek sytuacja jednak by nie wyglądała, fakty są takie, że Mazur pożegnał się z Wojewódzkim Pucharem Polski bez ani sekundy walki, a Znicz Biała Piska wciąż pozostaje w grze.

Tak blisko, tak daleko

Ledwie kilku minut brakowało, by śladami podopiecznych trenera Ryszarda Borkowskiego ruszyli piłkarze Śniardw Orzysz. Zadanie postawione przed zielono-niebieskimi nie należało do łatwych: na orzyskiej murawie zaprezentowali się bowiem zawodnicy IV-ligowych Mamr Giżycko, którzy występowali jako zdecydowani faworyci. Gospodarze prowadzeni przez trenera Bartłomieja Koniecko po raz kolejny jednak udowodnili, że potrafią grać solidną piłkę zwłaszcza wtedy, gdy wielu skazuje ich na porażkę.

Wspierani mocno przez miejscową publiczność, orzyszanie od pierwszego gwizdka zdawali się kontrolować sytuację na boisku i narzucać swój rytm gry. Różnica ligi była kompletnie niewidoczna. Dodatkowo - w 18. minucie defensywa Giżycka wyraźnie się pogubiła i przed pewną stratą bramki była zmuszona ratować się faulem. Piłkę pod pachę wziął wówczas Piotr Kowalczyk, który równie pewnie zamienił "jedenastkę" na jednobramkowe prowadzenie. Wyraźnie zaskoczone przebiegiem meczu Mamry wciąż grały dość chaotycznie, co w 39. minucie wykorzystał Kamil Stawiecki, po którego trafieniu Śniardwy schodziły do szatni przy niespodziewanie korzystnym stanie 2:0.

I gdy wielu kibiców oczami wyobraźni już widziało swoją drużynę na wyższych, pucharowych szczeblach, kilkanaście sekund po wznowieniu prezent Mamrom sprawił Patryk Kleczkowski. Golkiper Śniardw minimalnie pomylił się w ocenie toru podanej mu piłki, która w rezultacie minęła o milimetry jego stopę i... dostojnie, niepokojona przez nikogo wtoczyła się między słupki.

Ekipa z Giżycka postanowiła wykorzystać chwilę demobilizacji w obozie przeciwnika i ruszyła do szturmu. Defensywa gospodarzy sprawdzana była raz po raz, lecz wytrzymała napór rywali. W znacznej mierze jest to zresztą zasługa Patryka Kleczkowskiego, który najwyraźniej za punkt honoru postawił sobie zrekompensowanie kolegom wcześniejszej wpadki. I udało mu się, bo kilkakrotnie uratował zielono-niebieskich w - wydawać by się mogło - stuprocentowo beznadziejnych sytuacjach.

Sędzia coraz częściej spoglądał na zegarek i tylko kwestią sekund pozostawało zakończenie spotkania. Radość z awansu w obozie Śniardw stłumił jednak w 89. minucie Krystian Wiszniewski, wyrównując na 2:2. Konieczna była więc dogrywka. Jak się okazało, więcej sił na dodatkowe starcie zachowali reprezentanci IV ligi. W 108. minucie na 2:3 podwyższył Mateusz Szkraba, a przysłowiową "kropkę nad i" postawił ponadto w 120. minucie z rzutu karnego wspomniany Wiszniewski. Tablica wyników wskazała ostatecznie 2:4.

Miłość kibiców zmienną jest

Gorycz porażki, jeśli takowa by się pojawiła, z pewnością nie powinna być przesadnie wyczuwalna. Śniardwy rozegrały naprawdę dobre spotkanie. Pod uwagę wziąć należy zresztą m.in. fakt, że w zielono-niebieskich barwach zabrakło wielu zawodników, którzy w zeszłym sezonie stanowili o sile ekipy z Orzysza (widać również wyraźny trend ku temu, by dać większą szansę gry młodszym piłkarzom). Jednych przed wyjściem na boisko zatrzymały kontuzje, innych obowiązki rodzinne i zawodowe, a inni... pojawili się na boisku, lecz po przeciwnej stronie.

Poza Arturem Kropiewnickim (dwa sezony temu będącym nie tylko zawodnikiem, ale i trenerem Śniardw), który już w zeszłym sezonie walczył dla Mamr, na przeniesienie do Giżycka zdecydował się ponadto niedawny kapitan orzyskiej drużyny - Jan Sidorowicz. Zawodnik będący m.in. orzyskim specjalistą od wykonywania rzutów wolnych i dośrodkowań jeszcze niedawno był niemal noszony na rękach. Po transferze o podobnej sympatii kibiców najwyraźniej może jednak pomarzyć, a przynajmniej wskazują na to liczne gwizdy i okrzyki (m.in. "zdrajca").

I wydaje się to nieco przykre, że część widowni odmawia mu prawa do spróbowania swych sił w wyższych ligach. Bo po tych wszystkich pięknych bramkach strzelonych dla Śniardw, tylu perfekcyjnych asystach, całym sercu oddanym wcześniej zespołowi... Z pewnością zasłużył jeśli nawet nie na wsparcie czy podziękowania, to chociaż na odrobinę zrozumienia i ciszę.

Więcej informacji w najbliższym, piątkowym numerze Gazety Piskiej.

Zdjęcia z meczu Śniardwy Orzysz - Mamry Giżycko.

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Maciek Pias #2303111 7 sie 2017 16:56

    Teraz to Sniardwy EŁK :) a kibice w orzyszu i ich zachowanie pozostawia wiele do zyczenia

    odpowiedz na ten komentarz