Piątka w plecy i wakacje

2017-06-23 17:07:24(ost. akt: 2017-06-23 17:14:56)

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

Śniardwy Orzysz nie zdołały 17 czerwca należycie pożegnać się z kibicami i uległy na własnej murawie (0:5) liderom klasy okręgowej - Błękitnym Pasym. Ostatnia kolejka sezonu 2016/2017 nie okazała się zbyt szczęśliwa także dla pozostałych reprezentantów "okręgówki" z naszego powiatu: Mazur Pisz zremisował z SKS Szczytno, a MKS Ruciane-Nida przegrał z DKS Dobre Miasto.
Po tym meczu nikt nie spodziewał się przesadnych fajerwerków. Błękitni Pasym, po kompletnym zdemolowaniu konkurencji w obu rundach, zapewnili sobie awans do IV ligi już wiele tygodni temu.

- Główny trzon zespołu naturalnie będzie dyspozycyjny do samego końca, ale nie ma sensu ukrywać, że będziemy starali się dać pograć młodszym, mniej doświadczonym zawodnikom - przekonywali przed meczem pasymianie.

Również i ekipa z Orzysza - wychodząc na murawę - nie czuła przesadnej presji: promocja na wyższy szczebel nie wchodziła w grę, podobnie jak i jakikolwiek spadek. Jedyną wymierną stawką pojedynku było więc rozsądne podziękowanie kibicom za wsparcie podczas długiej, wielomiesięcznej futbolowej wojny.

Pierwsze kilka minut obie strony poświęciły na rozpoznanie dyspozycji rywali. Tempo gry było dość niskie i niewiele wskazywało na to, by mogło się to zmienić. Orzysz, jak przystało na Wojskową Stolicę Polski, przyszykował jednak prawdziwą bombę. Problem w tym, że... wybuchła ona pod niewłaściwym polem karnym.
Dość niepozorna akcja Błękitnych została przerwana faulem nieco poza 16. metrem. Przy futbolówce momentalnie zameldował się tercet Foruś-Malanowski-Nosowicz, który - po zmyleniu muru gospodarzy - precyzyjnym strzałem po długim słupku otworzył wynik spotkania.

Nim opadł kurz w polu karnym, Arkadiusz Foruś (strzelec bramki) ponownie ustawiał piłkę niemal w tym samym miejscu. Mocno uderzona przez niego futbolówka trafiła jednak w poprzeczkę (przy czujnej asekuracji stojącego w bramce Śniardw Nikodema Kutnika).

Błękitni nie składali jednak broni, o czym przekonał wszystkich Patrycjusz Malanowski. Najlepszy strzelec w lidze (potrafiący - jak np. w meczu z Granicą Bezledy - strzelić w ciągu 90. minut i 8 bramek!) dał piękny popis dryblingu i praktycznie w pojedynkę rozbroił defensywę Orzysza. Minąwszy kilku obrońców stanął sam na sam z golkiperem... Takich sytuacji nie zwykł marnować. I nie zmarnował.

Mimo straty dwóch bramek, Śniardwy wciąż ambitnie szukały swej szansy (głównie z kontry), a pokrzepione odbytą w czasie przerwy rozmową z trenerem Bartłomiejem Koniecko zdawały się gotowe do gonienia wyniku. Sytuacja na boisku była dość wyrównana, gdy niewiele po wznowieniu...

...strzał oddał Arkadiusz Foruś. Wyrażenie "strzał" wydaje się zresztą niezbyt adekwatne. Stojący w orzyskiej bramce Nikodem Kutnik źle ocenił tor turlającej się powolutku w kierunku orzyskiej bramki piłki. Ta natomiast, przez nikogo nie nagabywana, dostojnie i z majestatem minęła linię bramkową. W efekcie trudno było ocenić, która ze stron jest bardziej zaskoczona zmianą wyniku.

Minuty płynęły, a wraz z nimi ulatniał się powoli poziom motywacji godzących się z porażką zielono-niebieskich. Pełnego zaangażowania próżno byłoby zresztą szukać i u samych Błękitnych, którzy myślami byli już w IV lidze. Mimo to zdołali jeszcze dwukrotnie wpisać się na listę strzelców. Jako pierwszy uczynił to Patrycjusz Malanowski, a ostatni celny strzał sezonu odnotował... bramkarz Paweł Brzozowski, który bezbłędnie wykorzystał podyktowany przez arbitra rzut karny.

- Po ostatnim meczu możemy spokojnie uznać, że był to świetny sezon w naszym wykonaniu. Walka o awans, którą zapowiadaliśmy pod koniec wcześniejszego sezonu, nie była pustym sloganem. Dziękujemy Śniardwom za grę i robimy sobie krótką, trzytygodniową przerwę od treningów. Jest to niezbędne by należycie wypocząć oraz by zaleczyć wszystkie kontuzje - mówili kilka sekund po ostatnim gwizdku Błękitni.

- Nie bez powodu Pasym znajduje się na 1. miejscu w tabeli. Chłopaki grają naprawdę dobrą piłkę. Jeśli ktokolwiek z całej okręgowej stawki mógłby być gotowy na grę w IV lidze, to właśnie oni. Gratulujemy Błękitnym zwycięstwa i awansu. W pełni szczerze życzymy, byście równie skuteczny futbol prezentowali i szczebel wyżej - usłyszeliśmy z kolei w obozie Śniardw.

Obrazek w tresci

Meczem z Błękitnymi swą zawodniczą przygodę zakończył Filip Tomaszewski. Z drugiej strony: wracał Gołota, wracał Adamek... może wróci i Filip? fot. Kamil Kierzkowski

Sobotnie spotkanie miało w Orzyszu dodatkowy, niecodzienny aspekt. W meczu z Błękitnymi po raz ostatni na murawę wbiegł Filip Tomaszewski, związany z nią już od blisko 20 lat, przez cały ten czas wspierający czynnie Śniardwy.

- Decyzja była trudna, ale na pewno przemyślana. Złożyło się zresztą na nią kilka czynników. Przede wszystkim: od początku sezonu praktycznie cały czas walczyłem z kontuzjami, co nie zdarzało się w ubiegłych latach. Do tego doszły problemy z regeneracją. 20 lat na boisku i 10 lat w hali na poziomie wyczynowym sprawiły, że organizm niejako sam kazał mi spasować. Ponadto w styczniu znów wszedłem do Zarządu Klubu. Przed nami gorący okres, wiele problemów do rozwiązania, a także kilka ciekawych projektów, które chcemy realizować. Na tym właśnie chciałbym się skupić w najbliższym czasie - przekonuje Filip Tomaszewski.

Mazur znów na czele, MKS znów w a-klasie

Ostatnia kolejka nie przyniosła ani jednego zwycięstwa w klasie okręgowej. Remis 2:2, który Mazur Pisz zdołał wywalczyć na wyjeździe z świetnie grającą (w rundzie wiosennej) ekipą SKS Szczytno, pozwolił jednak zachować piszanom miano najwyżej sklasyfikowanej ekipy powiatu w "okręgówce" (42 punkty, o 1 więcej niż Śniardwy).

Przygoda z wspomnianym szczeblem rozgrywek dość szybko zakończyła się natomiast dla występujących w charakterze beniaminka zawodników MKS Ruciane-Nida. Niebiesko-biali, z 22 punktami na koncie, uplasowali się ostatecznie na przedostatnim miejscu w tabeli, wyprzedzając o 4 punkty jedynie Pojezierze Prostki.