Pani Krystyna: bibliotekarka pokoleń

2017-04-28 15:06:44(ost. akt: 2017-04-28 15:12:31)
Krystyna Litwin

Krystyna Litwin

Autor zdjęcia: Agieszka Porowska

Krystyna Litwin zna w Olsztynie niemal każde czytające dziecko. Przez lata kierowała niezapomnianą biblioteką dla dzieci przy Mickiewicza. I zawsze potrafiła podpowiedzieć odpowiednią lekturę. A jakie książki wybiera dla siebie?
Pani Krystyna, wtedy jeszcze po prostu mała Krysia, swojego pierwszego oficjalnego wywiadu o książkach udzieliła jako czterolatka. Było to dla niej na tyle niezwykłe przeżycie, że po sześciu dekadach wspomina je, jakby wydarzyło się to wczoraj.

— Mój ojciec był radiowcem, więc całe dnie spędzałam w redakcji. Kiedyś poproszono mnie, żebym do mikrofonu opowiedziała o swojej ulubionej książce. Pamiętam, że mówiłam wtedy „O krasnoludkach i sierotce Marysi”. Kto wie... może to był ten moment, który zdeterminował całe moje życie? — zastanawia się bibliotekarka.

Wielki wpływ na jej czytelniczą wrażliwość miała wileńska babcia, która z charakterystycznym zaśpiewem deklamowała poezję.

— Jej charyzmatyczne wykonanie „Powrotu taty” Adama Mickiewicza chodzi za mną przez całe życie — wspomina.

W podstawówce mieszkająca na Zatorzu Krysia przekopała chyba całą bibliotekę w ówczesnym WDK-u (dziś Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych).

— Była tam wspaniała bibliotekarka, która szybko zaczęła podsuwać mi pozycje, że tak powiem, na wyrost. Zanim poszłam do szkoły średniej na wyrywki znałam już m.in.„Czarodziejską górę” Tomasza Manna, jak i inne pozycje literatury klasycznej — opowiada.

— Nie myślałam jednak jeszcze wtedy o studiach humanistycznych i ku zaskoczeniu wielu poszłam do ekonomika. Ale po kilku latach nauki makro- i mikroekonomii, znów zaskakując wielu, wybrałam bibliotekoznawstwo i informację naukową. I oto jestem już kilkadziesiąt lat w zawodzie. — Bibliotekarka uśmiecha się zza drewnianego biurka w bibliotece przy ul. Świtezianki.

Pani Krystyna początkowo pracowała z dorosłymi jako instruktorka bibliotekoznawstwa. Potem zajęła się literaturą dziecięcą i ta, jak sama mówi, mocno zdominowała jej życie.

— W 1992 roku przejęłam opiekę nad biblioteką dziecięcą przy Mickiewicza. To było ogromne wyzwanie. Chcąc wiedzieć, co polecam młodym czytelnikom, niemal codziennie po powrocie do domu siadałam i… czytałam Marię Kownacką, Astrid Lindgren, Danutę Wawiłow — wspomina początki swojej pracy.

Z biegiem czasu biblioteka nr 10 stała się znanym miejscem na mapie Olsztyna — organizowano w niej spotkania autorskie, konkursy recytatorskie, można było też wpaść na niezobowiązującą grę planszową.

Nie jest jednak tak, że literatura dziecięca to jedyne, co zajmuje panią Krystynę. Jak sama mówi, czyta wszystko. Reportaże, beletrystykę, poezję, literaturę regionalną. Ostatnio zauroczyła ją proza Joanny Bator.

— Pisarka sięga do korzeni, pokazuje losy ludzkie w tylko dla siebie charakterystyczny sposób — opowiada pani Krystyna.

Jedyne, czego nie może znieść, to harleqiny.
Przez lata z jej podpowiedzi korzystały setki dzieci i młodzieży.

— Z wieloma do tej pory mam kontakt i mogę być z nich dumna. W grupie „moich podopiecznych” są dorośli już w tym momencie dziennikarze, aktorzy, nauczyciele. I niemal wszyscy nadal namiętnie pochłaniają książki. A to dla mnie największa nagroda. — Podkreśla z dumą wieloletnia bibliotekarka.

A co gdyby nie książki? — Jestem zapaloną miłośniczką kwiatów. Mam swój ogród, więc najprawdopodobniej właśnie uczyniłabym je sensem swego życia — podsumowuje.