Fotel, herbata, koty i dobra książka
2017-04-13 13:32:20(ost. akt: 2017-04-13 13:58:15)
Julia Świderska nie traci czasu. Połyka książki nie tylko papierowe. Czyta na kindlu, słucha audiobooków, kupuje słuchowiska, które ostatnio odkryła dla siebie. I marzy o własnym antykwariacie. Trwa nasza akcja „Czytam, bo lubię”.
Na początku — jak prawie każdy — była zwolenniczką książek papierowych. Do czasu, gdy pewnego dnia wszystkie książki, które chciała ze sobą zabrać do Warszawy, gdzie studiowała, nie zmieściły się do walizki.
— Pamiętam, że czytałam wtedy m.in. „Starcie królów” George R. R. Martina. Wielkie, grube tomiszcze. Było co dźwigać. Ta pozycja ostatecznie przekonała mnie, żeby w podróż zabierać kindla — opowiada.
Lektura była wygodna i praktyczna. Z biegiem czasu okazało się, że niektóre książki łatwiej też znaleźć na kindlu niż w bibliotece. Często korzysta też z audiobooków.
— Najczęściej do pracy chodzę piechotą i wtedy mam czas na podłączenie się do słuchawek. Przeważnie działam na dwa fronty. Jedna książka w drodze do pracy, druga w domu po pracy. Po godzinach zawsze wybieram papier. Nie ma nic lepszego niż herbata, fotel, koty i pięknie wydana książka — opowiada.
Pani Julia często wybiera lektury, według których zostały nakręcone filmy. Teraz czyta „Szpiega” Johna le Carre, żeby potem obejrzeć powstały na jego podstawie film. Jednak zawsze bardzo restrykcyjnie pilnuje kolejności: najpierw książka, potem film. Nigdy odwrotnie.
— Rzadko się zdarza, żeby film ujął mnie bardziej niż książka. Rozczarowałam się np. ekranizacją „Alicji w krainie czarów”, którą zrobił jeden z moich ulubionych reżyserów Tim Burton. Spodziewałam się czegoś bardziej posępnego i dwuznacznego — mówi.
A czy zdarzało się, że szklany ekran pokonał papier? —Chyba „Stowarzyszenie umarłych poetów” z fenomenalnym Robinem Williamsem — odpowiada. — Książka w przeciwieństwie do filmu faktycznie nie zachwyciła. Nie jestem jednak pewna, czy nie było tak, że najpierw był scenariusz i film, a potem stworzona na jego podstawie książka. To by wiele tłumaczyło.
Jej ostatnim odkryciem są słuchowiska. — Podział na role, szmer strumienia, stukot kół, skrzypienie drzwi. To wszystko powoduje, że czuję się tak, jakbym cała zanurzała się w zupełnie innej, magicznej rzeczywistości — opowiada.
I dodaje: — Tak przeczytałam „Wiedźmina” Andrzeja Sapkowskiego. Myślę, że to niezwykłe poczucie przeniesienia do innego świata, nie było w tym przypadku efektem tylko fabuły, ale właśnie tego dźwiękowego tła. Niewykluczone, że w przyszłości zrezygnuję z typowych audiobooków na rzecz dużo bogatszych wrażeniowo słuchowisk.
I dodaje: — Tak przeczytałam „Wiedźmina” Andrzeja Sapkowskiego. Myślę, że to niezwykłe poczucie przeniesienia do innego świata, nie było w tym przypadku efektem tylko fabuły, ale właśnie tego dźwiękowego tła. Niewykluczone, że w przyszłości zrezygnuję z typowych audiobooków na rzecz dużo bogatszych wrażeniowo słuchowisk.
Pani Julia, mimo że pracuje w banku, zaskakuje znajomością stylów i gatunków literackich. Nieobce są jej tytuły klasyki, jak i głośne pozycje współczesne. Dużą wiedzę na temat tych ostatnich czerpie z prasy literackiej.
— Zawsze miałam gdzieś z tyłu głowy zakodowane, że przydałby się zawód, z którego mogę mieć jakieś pieniądze. Dlatego zdecydowałam się na ekonomię. Jeśli jednak mogłabym puścić wodze fantazji, to marzy mi się mój własny antykwariat — mówi. — Oprócz tego, że można by tam było kupić i sprzedać książki, to również byłby to miejsce, gdzie można by spokojnie posiedzieć w fotelu, poczytać i porozmawiać o literaturze. Po prostu odpocząć w magicznej atmosferze i posmakować książek.
ap
ap
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez