Na Warmii i Mazurach żyje się tragicznie? Mieszkańcy regionu nie chcą się angażować w żadne działalności [raport]
2017-04-03 19:45:18(ost. akt: 2017-04-03 19:50:35)
Niewiara w sens robienia czegokolwiek? Przekonanie, że tylko dzięki znajomościom można coś zdziałać? Spuścizna po czasach minionych? Dlaczego zaledwie 13 procent mieszkańców regionu angażuje się w jakąkolwiek działalność pozarządową? To najgorszy wynik w całym kraju.
Główny Urząd Statystyczny opublikował raport na temat regionalnego zróżnicowania jakości życia w Polsce. Otworzył nam oczy i uświadomił jak jest źle. Wypadliśmy bardzo słabo. Podczas gdy w całym kraju średnio w działalność organizacji społecznych angażuje się co piąty Polak, u nas ten wynik jest dużo niższy.
Zaledwie 13 procent mieszkańców regionu jest tym zainteresowanych. Tak źle jak u nas nie jest nigdzie. W słabym województwie łódzkim w jakichś organizacjach działa 14 procent mieszkańców, w pomorskim i świętokrzyskim po 16 procent. To ciut więcej niż na Warmii i Mazurach, ale wciąż mało. Prym wiodą mieszkańcy podlaskiego. Tam aż 31 procent mieszkańców bierze udział w działalności organizacji pozarządowych. Drugie miejsce zajmuje opolskie, gdzie działa co czwarty obywatel, a trzecie lubelskie z 24 procentami.
Jeśli już, to najczęściej jesteśmy zainteresowani działalnością w stowarzyszeniach, fundacjach, klubach sportowych, ochotniczej straży pożarnej, radach rodziców.
Mogłoby się wydawać, że częściej angażujemy się w działalność organizacji religijnych. Liczby mówią jednak co innego. Najwyższy wskaźnik w kraju ma podlaskie (22 procent). My razem z łódzkim i zachodniopomorskim zamykamy stawkę: po 6 procent.
Mogłoby się wydawać, że częściej angażujemy się w działalność organizacji religijnych. Liczby mówią jednak co innego. Najwyższy wskaźnik w kraju ma podlaskie (22 procent). My razem z łódzkim i zachodniopomorskim zamykamy stawkę: po 6 procent.
— Jeszcze kilka lat temu, przynajmniej w rozmowach, wypadaliśmy inaczej — przyznaje Bartłomiej Głuszak, prezes Federacji Organizacji Socjalnych Województwa Warmińsko-Mazurskiego FOSa, który zrzesza kilkadziesiąt organizacji z regionu zajmujących się przeróżną tematyką.
Bartłomiej Głuszak mówi, że nasza niemoc wynika z braku zaufania. Do kogokolwiek. Jesteśmy podejrzliwi i widać to nawet na przykładzie relacji z sąsiadami.
Bartłomiej Głuszak mówi, że nasza niemoc wynika z braku zaufania. Do kogokolwiek. Jesteśmy podejrzliwi i widać to nawet na przykładzie relacji z sąsiadami.
— Wierzymy, że pracę można dostać tylko po znajomości. Nie widzimy sensu w angażowanie się społeczne. Ale jesteśmy świetni w angażowaniu się, nazwijmy to, akcyjnym. Wtedy kiedy trzeba pomóc konkretnemu dziecku, człowiekowi choremu na raka czy rodzinie, która straciła mieszkanie w pożarze — uważa prezes FOSa. I zwraca uwagę na to co jeszcze mogło spowodować tak niski wskaźnik naszej aktywności jak ten wykazany przez GUS.
— Spotykam się z wieloma osobami i niektórzy mówią, że w nic się nie angażują. Dopiero jak się ich dopyta, to okazuje się, że pomagają biednej rodzinie czy potrzebującej osobie starszej. A przecież to nic innego niż działalność społeczna. Niewykluczone, że części mieszkańców nawet nie przyszło do głowy pochwalić się tego typu dobrymi uczynkami, które czasami pomagającemu wydają się drobne i niewiele znaczące, i stąd takie wyniki badania GUS-u — zauważa Głuszak.
Prof. Ewa Kantowicz z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego zauważa, że duży wpływ na to jacy jesteśmy ma ma wychowanie i tradycja kształtowania postaw prospołecznych przez dziesiątki lat.
— W obecnym województwie poznańskim czy na Mazowszu przed I wojną światową byli bogaci ziemianie i fabrykanci, którzy podejmowali różne formy działalności społecznej. Na Podlasiu z kolei była spółdzielczość rolnicza. A u nas? — zastanawia się prof. Kantowicz. — U nas jeszcze nie tak dawno mieliśmy Państwowe Gospodarstwa Rolne, czyli instytucje scentralizowane, które wykluczały wszelki oddolny ruch. Nie było tradycji tworzenia inicjatyw lokalnych. Poza tym teren województwa warmińsko-mazurskiego zamieszkuje ludność napływowa, mało tutaj takich, którzy mieszkają z dziada pradziada. Brakuje także przekonujących liderów w poszczególnych społecznościach. Sama zauważam, że ludzie chętniej się angażują dopóki ich działalność jest apolityczna. A upolitycznienie jest częstą bolączką, nawet w organizacjach działających na poziomie osiedla.
— W obecnym województwie poznańskim czy na Mazowszu przed I wojną światową byli bogaci ziemianie i fabrykanci, którzy podejmowali różne formy działalności społecznej. Na Podlasiu z kolei była spółdzielczość rolnicza. A u nas? — zastanawia się prof. Kantowicz. — U nas jeszcze nie tak dawno mieliśmy Państwowe Gospodarstwa Rolne, czyli instytucje scentralizowane, które wykluczały wszelki oddolny ruch. Nie było tradycji tworzenia inicjatyw lokalnych. Poza tym teren województwa warmińsko-mazurskiego zamieszkuje ludność napływowa, mało tutaj takich, którzy mieszkają z dziada pradziada. Brakuje także przekonujących liderów w poszczególnych społecznościach. Sama zauważam, że ludzie chętniej się angażują dopóki ich działalność jest apolityczna. A upolitycznienie jest częstą bolączką, nawet w organizacjach działających na poziomie osiedla.
— Jeśli ktoś nie ma zaspokojonych własnych podstawowych potrzeb życiowych, to nie jest zorientowany na potrzeby innych ludzi — mówi prof. Ostrouch-Kamińska. — Osoby długotrwale bezrobotne sądzą, że nic od nich nie zależy, że nic nie mogą, że najlepiej jest wszystko dostać i że wszystko trzeba załatwić. Ale to nie jest tylko kwestia zasobności finansowej. To także sprawa świadomości.
I zwraca uwagę na jeszcze jedną ważną rzecz.
I zwraca uwagę na jeszcze jedną ważną rzecz.
— Świąt, w którym żyjemy, nastawiony jest na kult indywidualizmu. I wszystko co jest niedoskonałe, potrzebujące wsparcia jest marginalizowane. Promowana jest rywalizacja: kto mocniejszy, szybszy, lepszy, silniejszy. To kultura nieludzka, niehumanitarna — mówi twardo. Jak to zmienić? Wychowując — nie tylko dzieci — zwracajmy uwagę, że nie jesteśmy sami, że są wokół nas inni.
Co przed nami? Czy zachce nam się chcieć czy też w tym marazmie utkniemy na długie lata?
Co przed nami? Czy zachce nam się chcieć czy też w tym marazmie utkniemy na długie lata?
Prof. Ewa Kantowicz widzi trzy główne sprawy, które trzeba załatwić, aby sytuacja się poprawiła.
— Po pierwsze, muszą być odpowiednie strategie i programy wspierania lokalnych inicjatyw oraz motywowanie tych, którzy się angażują. Po drugie, należy kształcić liderów i animatorów działań społecznych oraz wyłaniać autorytety lokalne, które pociągną za sobą innych. Po trzecie, warto nie komercjalizować i odpolitycznić to, co udało się osiągnąć dzięki funkcjonującym organizacjom pozarządowym, działaczom społecznym i wolontariuszom — wylicza prof. Kantowicz.
— Po pierwsze, muszą być odpowiednie strategie i programy wspierania lokalnych inicjatyw oraz motywowanie tych, którzy się angażują. Po drugie, należy kształcić liderów i animatorów działań społecznych oraz wyłaniać autorytety lokalne, które pociągną za sobą innych. Po trzecie, warto nie komercjalizować i odpolitycznić to, co udało się osiągnąć dzięki funkcjonującym organizacjom pozarządowym, działaczom społecznym i wolontariuszom — wylicza prof. Kantowicz.
Z raportu „Diagnoza społeczna 2015. Warunki i jakość życia Polaków” przygotowanego przez Janusza Czapińskiego i Tomasza Panka wynika, że w ostatnich latach Polakom odechciało się angażować. „Na przestrzeni dwunastu obserwowanych lat (2003-2015) nie rysuje się ani systematyczny wzrost ani systematyczny spadek zainteresowania organizacjami obywatelskimi, wskaźnik zrzeszania się zmienia się nieregularnie w przedziale 12,1-15,1 proc.
Społeczeństwo obywatelskie w Polsce, rozumiane jako działanie w organizacjach dobrowolnych, nie rozwija się, nie wciąga w swoje sieci i struktury coraz większej liczby ludzi” — piszą autorzy. Podają jednak tylko średni wynik dla Polski, nie rozdzielając zaangażowania mieszkańców poszczególnych województw.
Społeczeństwo obywatelskie w Polsce, rozumiane jako działanie w organizacjach dobrowolnych, nie rozwija się, nie wciąga w swoje sieci i struktury coraz większej liczby ludzi” — piszą autorzy. Podają jednak tylko średni wynik dla Polski, nie rozdzielając zaangażowania mieszkańców poszczególnych województw.
Niskim wskaźnikiem wynikającym z raportu GUS-u zaskoczona jest Monika Falej, szefowa Olsztyńskiego Centrum Organizacji Pozarządowych.
— Powiedziałabym raczej, że bardzo mocno angażujemy się w działalność organizacji pozarządowych. Niedawno pisaliśmy wniosek do Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Nie dostaliśmy przy tym dodatkowych punktów za aktywność tylko dlatego, że u nas przypada dużo zarejestrowanych organizacji na jednego mieszkańca — mówi Falej. — Jeśli te wyniki są prawdziwe, a pewnie są, to jestem zasmucona. Robimy bardzo dużo, żeby wzrastała społeczna aktywność. Pewnie ciągną się za nami zaszłości historyczne. Ale jesteśmy — jestem o tym przekonana — na dobrej drodze, bo dużo pozytywnych rzeczy u nas się dzieje. Moda na wolontariat ciągle jest.
— Powiedziałabym raczej, że bardzo mocno angażujemy się w działalność organizacji pozarządowych. Niedawno pisaliśmy wniosek do Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Nie dostaliśmy przy tym dodatkowych punktów za aktywność tylko dlatego, że u nas przypada dużo zarejestrowanych organizacji na jednego mieszkańca — mówi Falej. — Jeśli te wyniki są prawdziwe, a pewnie są, to jestem zasmucona. Robimy bardzo dużo, żeby wzrastała społeczna aktywność. Pewnie ciągną się za nami zaszłości historyczne. Ale jesteśmy — jestem o tym przekonana — na dobrej drodze, bo dużo pozytywnych rzeczy u nas się dzieje. Moda na wolontariat ciągle jest.
A może nie umiemy się chwalić tym co robimy? — zastanawia się Monika Falej. — Często słyszę o tym, że ktoś widział relację z jakiegoś wydarzenia, ale wcześniej nie wiedział, że ono w ogóle się odbędzie. Może szwankuje promocja i to z tym coś trzeba zrobić?
— I pokazywać, że nie tylko coś co przynosi zysk może dawać satysfakcję. Że cieszyć się można także z rzeczy niematerialnych, że dzięki wolontariatowi można nabierać doświadczenia, uczyć się czegoś nowego — dodaje dr Anna Książak-Gregorczyk.
— I pokazywać, że nie tylko coś co przynosi zysk może dawać satysfakcję. Że cieszyć się można także z rzeczy niematerialnych, że dzięki wolontariatowi można nabierać doświadczenia, uczyć się czegoś nowego — dodaje dr Anna Książak-Gregorczyk.
Pewną lokalną specyfiką jest też to, że w wielu miejscowościach ludzie najzwyczajniej w świecie nie mają gdzie się spotykać. Polikwidowane zostały świetlice wiejskie, czasami pomieszczenia udostępniają urzędy gmin czy szkoły. Ale generalnie ludzie po prostu nie mają gdzie się gromadzić.
— Nazwaliśmy to syndromem znikającej ławeczki — tej symbolicznej ławeczki, przy której kiedyś się mieszkańcy spotykali — dodaje Bartłomiej Głuszak.
I gdyby ktoś chciał zacząć angażować się w lokalne życie, ale nie wie jak się do tego zabrać, podpowiada: — Zacznijmy od zaangażowania w sprawy, co do których wszyscy się zgadzają. Od pomocy konkretnej osobie czy konkretnej rodzinie. Tutaj nawet silnie rozwarstwione społeczeństwo może znaleźć płaszczyznę porozumienia. A może okaże się przyczynkiem do jeszcze większych, poważniejszych działań?
— Nazwaliśmy to syndromem znikającej ławeczki — tej symbolicznej ławeczki, przy której kiedyś się mieszkańcy spotykali — dodaje Bartłomiej Głuszak.
I gdyby ktoś chciał zacząć angażować się w lokalne życie, ale nie wie jak się do tego zabrać, podpowiada: — Zacznijmy od zaangażowania w sprawy, co do których wszyscy się zgadzają. Od pomocy konkretnej osobie czy konkretnej rodzinie. Tutaj nawet silnie rozwarstwione społeczeństwo może znaleźć płaszczyznę porozumienia. A może okaże się przyczynkiem do jeszcze większych, poważniejszych działań?
Małgorzata Kundzicz
Komentarze (39) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Tom #2219221 | 159.205.*.* 8 kwi 2017 11:43
Póki w Olsztynie rządzi sitwa z uniwersytetu nic się nie zmieni.
odpowiedz na ten komentarz
baca #2219059 | 94.254.*.* 7 kwi 2017 21:51
Bo trzeba być znajomym królika by cokolwiek zdziałać. Inaczej próżny trud i nóg szkoda wychodzić po urzędach gdzie PSL rządzi jak mafia. W PiS nadzieja,że w końcu rozgoni to kółko wzajemnej nieustającej adoracji PSL,PO. Będzie normalniej choć trochę.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz
o #2218092 | 79.187.*.* 6 kwi 2017 13:45
a co tu będzie za 10 lat? To jest pustynia intelektualna. W tych małych mieścinanch nikt kto ma trochę poukładane w głowie nie zostaje. Zostają ludzie z najmniejszym IQ. Wystarczy przejść się ulicami i popatrzeć . Aż strach myśleć o przyszłości tych terenów.
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
Kris #2217420 | 83.31.*.* 5 kwi 2017 17:18
Ja dlatego na nikogo nie głosuje które państwo nas okrada na każdym kroku. I ja się nie angażuje w żadne działalności,bo jest nie opłacalne w Polsce. Za granicą owszem można coś założyć. Ale za to że tak nasze państwo,samorządy oraz gminy z nas zdzierają. Mimo tego brakuje pieniędzy na opłaty że takie mamy zarobki podwyższone który podatek oddajemy 19% i gówno nam zostaje. Nie oszukujmy się czas najwyższy to zmienić całkiem,póki kadencja się skończy obecnego rządu...
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
bogna #2217274 | 83.9.*.* 5 kwi 2017 12:55
mam wyższe wykształcenie ale nie mam znajomości .W moim mieście nie mam szans na pracę w swoim kierunku.Jeśli bym znała władzę napewno bym pracowała. NIE OSZUKUJMY SIĘ.WYJEŻDZAM Z TEGO KRAJU.
Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)