Straciłam wzrok w oku, ale na szczęście nie straciłam życia
2016-07-28 14:16:18(ost. akt: 2016-07-28 16:07:12)
Iza, podobnie jak cała ekipa pracowników jednej z pizzerii w Iławie, już myślała o końcu kolejnego dnia pracy. Nagle jednak w środku lokalu rozpętała się awantura: rzucona przez bandytę butelka trafiła ją w twarz, miażdżąc kości i wbijając prawe oko do środka czaszki. Po długiej operacji okazało się, że już nie odzyska w nim wzroku. Mogło być jednak dużo gorzej.
O zdarzeniu z wtorku 21. czerwca było w Iławie i okolicach bardzo głośno. Spokojny dzień pracy w pizzerii (sąsiaduje z naszą redakcją) zakończył się bijatyką, po której bardzo ucierpiała jej pracownica. Na naszym portalu, pod artykułem o tym zdarzeniu, było mnóstwo komentarzy internautów. Jedni w ostrych słowach wyzywali bandytów, którzy rozpętali zadymę. Inni podtrzymywali na duchu dziewczynę, która stała się bezpośrednią ofiarą ich łajdackiego ataku.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Od awantury minęło kilka tygodni. Skontaktowaliśmy się z Izabelą Gosik, poszkodowaną pracownicą. Zgodziła się na spotkanie i artykuł. Pierwsze wrażenie: Iza to niezwykle pozytywna osoba, która zaraża optymizmem. Mimo tragedii, którą przeżyła (a raczej ciągle przeżywa). Ta energia pewnie jeszcze nie raz przyda się dziewczynie i pomoże jej w przezwyciężaniu problemów.Awantura w iławskim lokalu. Pracownica dostała butelką w twarz
— Ona jest bardzo silna, da sobie radę — mówił szef iławskiej pizzerii kilka dni po zdarzeniu. I miał rację.
Widziałam butelkę
lecącą w moją stronę
Pochodząca z Rakowca (powiat kwidzyński, woj. pomorskie) Izabela Gosik do Iławy przyjechała w listopadzie zeszłego roku. Wcześniej mieszkała i pracowała w Holandii i jak sama przyznaje, nie miała prawa narzekać. W jej przypadku miłość jest jednak silniejsza niż zachodnioeuropejski dobrobyt. — Serce nie sługa. Mieliśmy już z Mateuszem dość życia na odległość. On nie chciał wyjechać z Polski, więc to ja przyjechałam do niego, do Iławy — mówi Iza.
1. kwietnia, tak akurat na prima aprilis, rozpoczęła pracę w pizzerii. Jest lubianą i cenioną pracownicą. — Niejednokrotnie klienci dzwonili do nas, aby pochwalić Izę za jej kulturę osobistą i podejście do ludzi — mówi jej szef Krzysztof Ruczyński.
lecącą w moją stronę
Pochodząca z Rakowca (powiat kwidzyński, woj. pomorskie) Izabela Gosik do Iławy przyjechała w listopadzie zeszłego roku. Wcześniej mieszkała i pracowała w Holandii i jak sama przyznaje, nie miała prawa narzekać. W jej przypadku miłość jest jednak silniejsza niż zachodnioeuropejski dobrobyt. — Serce nie sługa. Mieliśmy już z Mateuszem dość życia na odległość. On nie chciał wyjechać z Polski, więc to ja przyjechałam do niego, do Iławy — mówi Iza.
1. kwietnia, tak akurat na prima aprilis, rozpoczęła pracę w pizzerii. Jest lubianą i cenioną pracownicą. — Niejednokrotnie klienci dzwonili do nas, aby pochwalić Izę za jej kulturę osobistą i podejście do ludzi — mówi jej szef Krzysztof Ruczyński.
We wtorek 21. czerwca reprezentacja Polski grała ostatni mecz grupowy Euro 2016. Zwycięstwo w spotkaniu z Ukrainą pomogło w awansie do kolejnego etapu mistrzostw. — To był dość spokojny wieczór w pracy, klienci oglądający mecz po spotkaniu poszli do domów. Po godzinie 22. weszło do nas siedem osób, zaczęli zamawiać jedzenie. Pamiętam, że nawet z jednym z mężczyzn z tej grupy, któremu część kebaba spadła na podłogę, żartowałam. Mówiłam, że jeszcze na koniec dnia narobił mi roboty — wspomina Iza.
— Później już nie było tak przyjemnie. Podeszła do mnie jedna z kobiet z tej grupy. Położyła na ladę prawie pusty talerz po daniu, mówiąc, że nie było w nim mięsa. Odpowiedział jej szef, który przyjechał na zamknięcie lokalu. Powiedział dyplomatycznie, że przepraszamy i że może zawsze wystawić nam negatywną opinię, choć zdawaliśmy sobie sprawę, że coś kombinuje — relacjonuje pracownica.
Po chwili do rozmowy włączyli się agresywni towarzysze kobiety, zaczęła się szarpanina.
— Chcieli zaatakować mojego szefa, jednak nie potrafili sobie z nim poradzić. Szef zaczął ich powstrzymywać od dalszych ataków. Zwrócił się też do mnie: Iza, dzwoń na policję. Połączyłam się z dyżurnym, wytłumaczyłam o co chodzi. Awantura rozkręciła się na dobre, a nasi "klienci" zaczęli rzucać w nas butelkami po piwie. Były to duże butelki, o pojemności 650 ml. Jedna z nich trafiła mnie w twarz. Widziałam, że leci w moją stronę, ale nie mogłam już zareagować — wspomina tragiczny wieczór.
Po chwili do rozmowy włączyli się agresywni towarzysze kobiety, zaczęła się szarpanina.
— Chcieli zaatakować mojego szefa, jednak nie potrafili sobie z nim poradzić. Szef zaczął ich powstrzymywać od dalszych ataków. Zwrócił się też do mnie: Iza, dzwoń na policję. Połączyłam się z dyżurnym, wytłumaczyłam o co chodzi. Awantura rozkręciła się na dobre, a nasi "klienci" zaczęli rzucać w nas butelkami po piwie. Były to duże butelki, o pojemności 650 ml. Jedna z nich trafiła mnie w twarz. Widziałam, że leci w moją stronę, ale nie mogłam już zareagować — wspomina tragiczny wieczór.
Iza upadła na podłogę, zaczęła zalewać się krwią. Po chwili przyjechała policja (— Była bardzo szybko — mówi kelnerka), a następnie karetka pogotowia. — Wiem co się działo, bo nie straciłam przytomności. Pamiętam, że zawołałam swojego chłopaka, który czekał już na mnie pod pizzerią. Przyszedł po mnie, bo właśnie miałam kończyć pracę....
Lekarze nie chcieli ze mną
początkowo rozmawiać
Iza dostała butelką w prawą część twarzy. Miała zgruchotane kości, złamany nos. Najgorzej było jednak z prawym okiem. — Lekarze powiedzieli mi później, że urazy były na tyle poważne, że groziła mi śmierć — mówi Iza, która została szybko przetransportowana do szpitala w Iławie, a następnie do Olsztyna. Nawet trudno sobie wyobrazić, jaki ból musiała odczuwać.
początkowo rozmawiać
Iza dostała butelką w prawą część twarzy. Miała zgruchotane kości, złamany nos. Najgorzej było jednak z prawym okiem. — Lekarze powiedzieli mi później, że urazy były na tyle poważne, że groziła mi śmierć — mówi Iza, która została szybko przetransportowana do szpitala w Iławie, a następnie do Olsztyna. Nawet trudno sobie wyobrazić, jaki ból musiała odczuwać.
— Lekarze bali się krwotoku do mózgu. Przeszłam badanie tomografem, o godzinie 4.00 leżałam już w szpitalnym łóżku. W środę rano przyszedł do mojej sali sztab lekarzy. Nic jednak konkretnego nie mogli stwierdzić, takiego miałam krwiaka. Cały czas miałam zamknięte oczy, także to zdrowe, które nie ucierpiało, czyli nawet nie widziałam ludzi, którzy ze mną rozmawiali — Iza o pobycie w olsztyńskim szpitalu opowiada z takim spokojem, jakby sprawa dotyczyła kogoś zupełnie innego.
Tego samego dnia przeszła kilkugodzinną operację. — Po wybudzeniu lekarze nie chcieli ze mną rozmawiać, pewnie zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji. W końcu powiadomili mnie, że oko zostało uratowane, ale niestety nie będę na nie widziała — wspomina traumatyczne przeżycie.
Iza zdejmuje przy nas opatrunek — gałka oczna jest wbita do środka oczodołu, przez skórę widać pogruchotane kości. Miny nam zmarkotniały, jednak uśmiech Izy rozbroił wszystko. — Lekarze przyznali, że pozostawili mi oko tylko dlatego, że jestem młoda. W innym przypadku podjęliby decyzję o jego usunięciu. Problem może pojawić się później, bo martwa gałka oczna może zanikać. Tym jednak będziemy martwić się w przyszłości — tłumaczy.
Iza w przyszłym tygodniu przejdzie kolejną operację: z jej biodra pobrana zostanie część kości, która posłuży do rekonstrukcji kości twarzy.
Iza w przyszłym tygodniu przejdzie kolejną operację: z jej biodra pobrana zostanie część kości, która posłuży do rekonstrukcji kości twarzy.
Ludzie są niesamowici
Iza jest aktualnie na zwolnieniu lekarskim, na razie nie myśli o powrocie do pracy. Co dwa tygodnie będzie jeździła na konsultację do lekarza. Po zakończeniu leczenia będzie starała się oczywiście o odszkodowanie, a w wyegzekwowaniu pieniędzy od mężczyzny, który rzucił w nią butelką, pomóc ma wynajęty adwokat. Część pieniędzy na jego opłacenie pochodzi od... koleżanek i kolegów z pracy. — Ludzie są niesamowici. Ze strony rodziny, znajomych, przyjaciół oraz mojej ekipy z pizzerii i szefostwa czuję ogromne wsparcie. Mój chłopak Mateusz w tej trudnej sytuacji spisuje się rewelacyjnie — zauważa panna Gosik, która na razie żałuje, że jeszcze nie może wsiąść za kierownicę swojego samochodu. — Nie lubię być zależna od innych, muszę w końcu sama zacząć jeździć, o ile oczywiście pozwoli mi na to moje zdrowie.
Iza jest aktualnie na zwolnieniu lekarskim, na razie nie myśli o powrocie do pracy. Co dwa tygodnie będzie jeździła na konsultację do lekarza. Po zakończeniu leczenia będzie starała się oczywiście o odszkodowanie, a w wyegzekwowaniu pieniędzy od mężczyzny, który rzucił w nią butelką, pomóc ma wynajęty adwokat. Część pieniędzy na jego opłacenie pochodzi od... koleżanek i kolegów z pracy. — Ludzie są niesamowici. Ze strony rodziny, znajomych, przyjaciół oraz mojej ekipy z pizzerii i szefostwa czuję ogromne wsparcie. Mój chłopak Mateusz w tej trudnej sytuacji spisuje się rewelacyjnie — zauważa panna Gosik, która na razie żałuje, że jeszcze nie może wsiąść za kierownicę swojego samochodu. — Nie lubię być zależna od innych, muszę w końcu sama zacząć jeździć, o ile oczywiście pozwoli mi na to moje zdrowie.
Bandyci z lunaparku
Jak się później okazało, ekipa zadymiarzy która w ten feralny wtorek zaatakowała pracowników iławskiej pizzerii nie pochodzi z Iławy czy okolic. To ludzie, którzy do miasta przyjechali wraz z lunaparkiem, w którym pracują. Gdy na naszym portalu pojawiła się informacja o zdarzeniu, stworzyła się nawet nieoficjalna inicjatywa społeczna nakłaniająca do bojkotowania parku rozrywki.
Jak się później okazało, ekipa zadymiarzy która w ten feralny wtorek zaatakowała pracowników iławskiej pizzerii nie pochodzi z Iławy czy okolic. To ludzie, którzy do miasta przyjechali wraz z lunaparkiem, w którym pracują. Gdy na naszym portalu pojawiła się informacja o zdarzeniu, stworzyła się nawet nieoficjalna inicjatywa społeczna nakłaniająca do bojkotowania parku rozrywki.
Jak nam przekazała Joanna Kwiatkowska, rzeczniczka prasowa policji w Iławie, za atak na pracowników pizzerii każdemu z czterech zatrzymanych mężczyzn grozi kara do 4,5 roku więzienia. — Zebrany materiał dowodowy pozwolił na ustalenie i zatrzymanie wszystkich sprawców przestępstwa. Okazali się nimi czterej mężczyźni w wieku 20-35 lat, którzy przyjechali do Iławy z wesołym miasteczkiem i pracowali tam, jako operatorzy urządzeń rekreacyjnych. Po złożeniu zeznań zostali oni zwolnieni. Nad dalszym przebiegiem sprawy czuwa prokuratura rejonowa w Iławie, zapewne zakończy się ona w sądzie — mówi oficer prasowy KPP Iława.
Nieoficjalnie wiemy, że część ze sprawców miała już wcześniej problemy z prawem i policją.
— Jeden z tych agresywnych mężczyzn, którego mój szef siłą zatrzymał w lokalu, później płakał i przepraszał. Mówił, że to nie on rzucał butelkami — wspomina Iza.
— Jeden z tych agresywnych mężczyzn, którego mój szef siłą zatrzymał w lokalu, później płakał i przepraszał. Mówił, że to nie on rzucał butelkami — wspomina Iza.
zico
m.partyga@gazetaolsztynska.pl
m.partyga@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (44) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Gdynianin #2155047 | 83.25.*.* 8 sty 2017 23:39
Trzymaj się moja Izo :-) :-) :-) :-) :-)
odpowiedz na ten komentarz
Gdynianin #2155045 | 83.25.*.* 8 sty 2017 23:36
MOJE biedactwo:-) :-) :-) :-) :-) :-) :-) żal mi Ciebie Izo
odpowiedz na ten komentarz
Vvvbb #2133828 | 46.134.*.* 13 gru 2016 07:58
Zabić wieprza
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
trol warminski #2080445 | 83.9.*.* 4 paź 2016 23:01
Wszyscy powinniście tam zaprowadzić swoje dzieci .
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
edi #2048372 | 164.126.*.* 18 sie 2016 11:59
Czemu oni chodza pro wolnosci I na dodatek dalej pracuja w tym samym lunaparku a najgorsze ze nic im za to nice robia tylko przesluchali I puscili wolno co za kraj
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz