Wano Wejta: Nie rzucamy mięsem, a nazwę wzięliśmy z gwary warmińskiej
2016-06-24 20:30:01(ost. akt: 2016-06-24 18:34:05)
Grają razem od czterech lat, jednak dopiero teraz udało im się wydać debiutancką płytę. Większość muzyków pochodzi z Olsztyna, jednak spotykają się rzadko, bo mieszkają w różnych miejscach. Nigdy nie planowali, że będą zespołem. Chcieli tylko stworzyć jednorazowy projekt muzyczny. Z muzykami z zespołu Wano Wejta rozmawia Ewelina Zdancewicz-Pękala.
— Göteborg, Kopenhaga, Warszawa, Kraków. Każde z was mieszka, studiuje i pracuje w innym miejscu. Trudno jest ustalać termin prób i koncertów?
Krzysiek Baranowski: — Nie jest to proste zadanie, ale staramy się w miarę możliwości spotykać i grać razem. Poza tym wszyscy znamy się od kilku lat i lubimy ze sobą przebywać.
Marcin Sojka: — No, powiedzmy, że lubimy! (śmiech)
Krzysiek Baranowski: — Nie jest to proste zadanie, ale staramy się w miarę możliwości spotykać i grać razem. Poza tym wszyscy znamy się od kilku lat i lubimy ze sobą przebywać.
Marcin Sojka: — No, powiedzmy, że lubimy! (śmiech)
— Album nazwaliście po prostu Wano Wejta, tak samo jak zespół. Skąd pomysł na tak nietypową nazwę?
Marcin: — A to już jest wina Krzyśka.
Krzysiek: — (śmiech) Mój tata pochodzi z Warmii. Musieliśmy szybko wymyślić jakąś nazwę dla naszej grupy. I mimo intensywnego zastanawiania się, nic nie przychodziło nam do głowy. Poruszyłem więc ten temat na forum rodzinnym i tata stwierdził, że zajmie się tą sprawą. Sięgnął po słownik gwary warmińskiej i zaczął go przeglądać. Wśród sformułowań znalazło się akurat wano wejta.
Marcin: — A to już jest wina Krzyśka.
Krzysiek: — (śmiech) Mój tata pochodzi z Warmii. Musieliśmy szybko wymyślić jakąś nazwę dla naszej grupy. I mimo intensywnego zastanawiania się, nic nie przychodziło nam do głowy. Poruszyłem więc ten temat na forum rodzinnym i tata stwierdził, że zajmie się tą sprawą. Sięgnął po słownik gwary warmińskiej i zaczął go przeglądać. Wśród sformułowań znalazło się akurat wano wejta.
Pewnych sekretów zdradzać nie możemy, ale mięso na próbach nie lata, bo Lena jest wegetarianką. Nie możemy więc rzucać mięsem w jej stronę— Co ono oznacza?
Krzysiek: — Mniej więcej „chodź i posłuchaj”.
Paweł Malinowski: — Coś, co ma zachęcić i zwrócić uwagę, więc akurat coś dla nas.
Lena Nowak: — Co ciekawe, ja pochodzę ze wsi Ruś, czyli z innej strony Olsztyna niż Krzysiek, a mój tata, który posługuje się gwarą warmińską, wymawia to jako „anowejta”. U nas w wiosce tak się właśnie mówiło i tata do tej pory trzyma się takiej wymowy.
Całą rozmowę z zespołem Wano Wejta znajdziecie w sobotnim magazynowym wydaniu drukowanym "Gazety Olsztyńskiej", dostępnym również w wersji PDF.
W sobotnim magazynie znajdziecie również inne ciekawe wywiady: