W zniszczonym, postapokaliptycznym świecie jest coś romantycznego

2016-05-13 21:24:02(ost. akt: 2016-05-13 21:40:42)

Autor zdjęcia: Jakub Kowalczyk

Uważa, że w zniszczonym, postapokaliptycznym świecie jest coś romantycznego. Jego prace przedstawiają wymarłe miasta, natura wyrównuje w nich rachunki z człowiekiem. Z Jakubem Kowalczykiem, grafikiem, rozmawia Katarzyna Guzewicz
— Wizja świata po apokalipsie od dziesięcioleci fascynuje twórców. Dlaczego?
— To prawda. Ten temat niepokoi i — paradoksalnie — jest bardzo bliski nam wszystkim. Dlatego w swoich pracach pokazuję miejsca, które ludzie znają, ale w zupełnie inny sposób. Są opuszczone i zniszczone. Myślę, że jest w tym coś romantycznego (śmiech).
W swoich pracach pokazuję miejsca, które ludzie znają, ale w zupełnie inny sposób. Są opuszczone i zniszczone. Myślę, że jest w tym coś romantycznego.

— Pana prace od razu przywodzą na myśl najsłynniejsze filmy o tej tematyce: „Droga”, „Księga Ocalenia”. Szuka pan inspiracji w kinie?
— To słuszne skojarzenia. Duże znaczenie miała dla mnie „Droga”. Bardzo przemówiła do mnie też amerykańska gra komputerowa „The Last of Us”. Przedstawia świat po apokalipsie i dotyka znanego wszystkim tematu zombie. Co więcej, wyjaśnia to zjawisko w niemal naukowy sposób. Powodem przemian jest tu pasożytniczy grzyb z dżungli, który powoduje zmiany w umyśle zarażonych nim osób. Takie rozwiązania, czyli posiłkowanie się światem rzeczywistym w kreacji świata fikcyjnego, są kapitalne. Istnieją też inne sposoby mówienia o tym temacie: estetycznie bardziej komiksowe, surrealistyczne. Jednym z moich ulubionych tytułów tego typu jest „Mad Max”. Jest czasem mocno przekoloryzowany i ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Osobiście skłaniam się jednak bardziej ku estetyce naśladującej rzeczywistość.

— Pewnie ma pan w głowie scenariusze zagłady. Jak mogłoby to wyglądać?
— Myślę, że mogłoby być ich kilka. Przede wszystkim dobrze znana historia z meteorytem, który niewykryty uderza w Ziemię. Od czasu do czasu do Ziemi zbliżają się asteroidy i nie wszyscy wiedzą, że nie ma odpowiedniej technologii, żeby takiej katastrofie zapobiec. Podobno każda asteroida większa niż kilometr mogłaby pozbyć się życia na naszej planecie. Drugi scenariusz to wojna nuklearna. Konsekwencje byłyby podobne. Trzeci scenariusz to infekcja i ewolucja jakiejś bakterii, która zaatakowałaby zwierzęta, a być może i ludzi.




***


Źródło: Gazeta Olsztyńska