Chcesz, żeby twój głos był ważny? Przeczytaj przewodnik

2015-10-24 08:00:00(ost. akt: 2015-10-23 14:57:19)
W niedzielę lokale wyborcze będą czynne od godz. 7 do 21. Każdy z nas otrzyma dwie karty do głosowania. Pierwsza jest wielostronicową broszurą, druga to pojedyncza, żółta karta A-4

W niedzielę lokale wyborcze będą czynne od godz. 7 do 21. Każdy z nas otrzyma dwie karty do głosowania. Pierwsza jest wielostronicową broszurą, druga to pojedyncza, żółta karta A-4

Autor zdjęcia: Przemysław Getka

Słynne już problemy z „książeczką" wyborczą, które w ostatnich wyborach samorządowych spowodowały zatrzęsienie nieważnych głosów pokazały, że nie każdy zna wyborcze abecadło. Przypominamy, o jakich zasadach trzeba pamiętać przy urnie.
Teoretycznie niedzielne głosowanie jest bardzo proste. Każdy z nas otrzyma dwie karty do głosowania: do Sejmu i Senatu. Pierwsza będzie miała format wielostronicowej broszury, druga to pojedyncza, żółta karta A-4.

— W przypadku broszury z wyborami do Sejmu na pierwszej, tytułowej kartce, umieszczona jest informacja o sposobie głosowania, na drugiej zaś znajduje się spis treści, czyli wymienione są nazwy list kandydatów na posłów i numery kartek na których się znajdują. Dopiero od następnej kartki umieszczone są w kolejności wylosowanych numerów listy kandydatów na posłów. Karta ma ścięty prawy, górny róg — tłumaczy Dorota Białowąs, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Olsztynie.



Na karcie tej głosować można tylko na jedną listę stawiając znak „x” w kratce z lewej strony, obok nazwiska jednego z kandydatów z tej listy (przez znak „x” należy rozumieć dwie przecinające się linie w obrębie kratki). Postawienie znaku w kratce obok nazwisk kandydatów z różnych list lub niepostawienie go w żadnej kratce, powoduje nieważność głosu.

Karta do głosowania w wyborach do Senatu również ma ścięty prawy, górny róg, ale — podkreślamy raz jeszcze — jest żółta. Na karcie umieszczone będą w kolejności alfabetycznej nazwiska i imiona kandydatów na senatora oraz skróty nazw komitetów wyborczych. Tutaj również można oddać głos tylko na jednego kandydata. Podobnie jak w przypadku Sejmu, postawienie znaku w więcej niż jednej kratce lub oddanie pustej karty, powoduje nieważność głosu.

Nie brakuje jednak opinii, że zbroszurowane karty do głosowania nie są wystarczająco czytelne, przez co istnieje ryzyko, że znaczna część oddanych głosów może okazać się nieważnych, tak jak było podczas ubiegłorocznych wyborów samorządowych. Fundacja Batorego przypomina, że częstą przyczyną uznania głosów za nieważne było wtedy zaznaczanie jednego krzyżyka na wielu stronach, a nawet na każdej. Niektórzy oddawali głos uznawany potem za nieważny ze względu na to, że w kratce przy nazwisku wybranej osoby postawili znak inny niż „x”, np. „v” lub zamalowywali kratkę.

Zdarzały się też przypadki, gdy oprócz wskazania kandydata za pomocą znaku, przekreślano pozostałe listy. — W wyborach do Sejmu będziemy głosowali na kartach zbroszurowanych bardzo podobnych do tych wykorzystywanych w wyborach do sejmików. Nowością jest dodanie spisu treści i okładki z instrukcją, ale to za mało. Obawiamy się powtórki z wyborów samorządowych — mówi nam Joanna Załuska, dyrektor programu "Masz głos. Masz wybór" w Fundacji Batorego.



W niedzielę lokale wyborcze będą czynne od godz. 7 do 21. Zdaniem prof. Ireneusza Krzemińskiego, kluczowa może okazać się wysoka frekwencja. — Chciałbym, żeby do urn poszło jak najwięcej osób. Im więcej ludzi pójdzie na wybory, tym większa jest szansa na sukces mniejszych partii, które mogą rozsadzić ten dyskurs panujący w Polsce. Dyskurs z jednej strony nieustannego ataku ze strony PiS i bronienia się PO. To byłoby bardzo cenne dla polskiej polityki — mówi socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Historia wyborów parlamentarnych w naszym kraju pokazuje, że dobrym frekwencyjnym wynikiem jest już przekroczenie bariery 50 proc. Od 1989 r. głosowaliśmy w ośmiu wyborach do Sejmu i Senatu i tylko w trzech przypadkach frekwencja przekroczyła połowę: 1989 — 62 proc., 1993-52 proc. i 2007 — 53 proc. Co mówi to o naszym społeczeństwie? — Socjologowie zastanawiają się nad tym właściwie od pierwszych wyborów, które przyniosły oczywiście wielkie zwycięstwo Solidarności, ale frekwencja i tak była zaskakująco niska.

Bo jak przypomnimy sobie Bułgarię, znacznie bardziej komunistyczną, to tam do pierwszych wyborów otwierających drogę do demokracji poszło ponad 80 proc. obywateli. Czyli już w 1989 r. część Polaków odwróciła się od spraw publicznych, była zajęta własnym egoistycznym interesem — dodaje prof. Krzemiński. — W tej chwili znowu mamy kontestację polityki, uważamy ją za coś okropnie złego, jesteśmy nastawieni antypartyjnie. W zasadzie od 1989 r. nikomu nie udało się przekonać ludzi, że warto jest interesować się polityką.

rb