Pożegnanie żywieniowej chemii

2015-10-16 09:40:51(ost. akt: 2015-10-16 09:46:25)

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

Z Pawłem Papke, posłem i prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej, rozmawiamy o wprowadzonych we wrześniu zmianach w sklepikach szkolnych, zdrowej żywności i o dobrych nawykach, żeby żyło się lepiej i ciekawiej.
— W szkole, w której się pan uczył, działał sklepik szkolny?
— Od czasu mojej edukacji minęło już trochę lat, ale sklepik, podobnie jak w każdej szkole podstawowej i średniej, zawsze funkcjonował. Za moich czasów było w nich mnóstwo dobrych rzeczy, ale można było też kupić oranżadę w workach foliowych i mnóstwo innych dziwnych produktów. Od zawsze miałem usportowioną duszę i uczęszczałem na lekcje wuefu, zajęcia pozalekcyjne i SKS-y. Tak więc zdawałem sobie sprawę z tego, co mogłem jeść, a czego nie. Spożywanie przetworzonych produktów, czyli tzw. chemii, nigdy nie sprawiało mi przyjemności.

— Od września ze szkół zniknęło śmieciowe jedzenie. Zamiast napoju gazowanego i batona, jabłko i płatki z mlekiem. To duża rewolucja, ale Ministerstwo Edukacji Narodowej i Ministerstwo Zdrowia do tematu podeszło poważnie.
— To był efekt nacisku parlamentarzystów, i to wszystkich opcji. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to jedzenie w sklepikach szkolnych jest niezdrowe. Mam syna i osobiście widziałem, co w takim sklepiku można kupić. Oczywiście zawsze z małżonką robimy dziecku kanapkę, do tornistra wkładamy też owoc czy ciastko małokaloryczne. Powód jest prosty: jeśli syn ma coś kupić w sklepiku, to wolimy sami przygotować drugie, zdrowe śniadanie. Od najmłodszych lat staramy się syna nakierować na prawidłowe nawyki żywieniowe. Takie myślenie nie było, niestety, standardem w polskich sklepikach, dlatego ustawodawca wspólnie z ministerstwem postanowił, że trzeba z tym skończyć. Nasza młodzież coraz rzadziej uczęszcza na lekcje wuefu. A to, jak wiemy, prowadzi do otyłości i nadwagi. Niezdrowa żywność w sklepikach szkolnych nie była jedynym powodem takiego stanu rzeczy, ale jednak jednym z wielu. Postanowiliśmy to przerwać.

— Żaden z rodziców chyba nie chce, aby ich dziecko zachorowało np. na cukrzycę, więc nie możemy udawać, że to, co kupują na terenie szkoły, nas nie obchodzi. Tymczasem problem jest, i to duży. Prawie co piąte polskie dziecko cierpi na nadwagę lub otyłość.
— Należy pamiętać, żeby nie zrzucać winy za złe nawyki żywieniowe wyłącznie na nauczycieli, wychowawców i sklepiki szkolne. To my, rodzice i prawni opiekunowie, jesteśmy odpowiedzialni za nasze dzieci. Rozporządzenie, które od września wprowadziło zmiany w sklepikach, także ma w tym pomóc. Nastolatkowie wiedzą, co powinno się jeść, a czego nie i w jakich proporcjach. Nam chodzi przede wszystkim o dobro najmłodszych dzieci, które nie mają jeszcze pełnej świadomości żywieniowej. Oczywiście są pewne kłopoty ze sklepikarzami, którzy zgłaszają do nas uwagi. Uważam jednak, że należy przestawić mentalność i za kilka miesięcy będzie tak, jak to sobie wyobrażaliśmy.

— Dyrektorzy szkół obawiali się, że wiele sklepików nie przetrzyma żywnościowej rewolucji. Tymczasem większość nadal działa, sprzedając zdrową żywność.
— Łatwiej jest kupić wysokokaloryczne chipsy i napoje gazowane, które mają długą datę ważności, niż kupić świeży owoc czy zrobić kanapkę, którą trzeba sprzedać tego samego dnia. I to powoduje pewne komplikacje dla sprzedawców. Myślę jednak, że wszystko jest do uregulowania, wyliczenia, zaplanowania. Były dyskusje na temat tego, dlaczego 18-letniemu uczniowi zabrania się np. wypić kawę. Nikt nikomu niczego nie zabrania, naszym celem było stworzenie regulacji, chroniącej najmłodsze dzieci i pokazywania im zdrowych nawyków jak najwcześniej. Jestem przekonany, że to zmiana w dobrą stronę.

— Gros dyrektorów szkół i dietetyków uważa ponadto, że zmiany w sklepikach to nie jest coś, co trafi na opór. Przekonują, że takie myślenie jest przestarzałe.
— Wspomnieliśmy przed chwilą o tym, że co piąte dziecko w Polsce cierpi na nadwagę lub otyłość. Z tym wiąże się szereg chorób, jak cukrzyca, nadciśnienie, problemy z krążeniem, a przede wszystkim krótsze życie. Rodzice i pedagodzy muszą mieć świadomość, że to nic dobrego nie przyniesie. Każdy z nas powinien dążyć do przerwania tej nici.

— Trzeba sobie jednak mieć świadomość, że jak dziecko będzie chciało zjeść batona albo wypić napój gazowany, to kupi je sobie w sklepie i przyniesie do szkoły. Jak więc jeszcze zachęcić dzieci do polubienia zdrowej żywności?
— Zrobiliśmy pierwszy krok i pokazaliśmy, że nie wszystko w sklepiku szkolnym jest zdrowe. Oczywiście, jeśli od czasu do czasu zjemy tego batona czy wypijemy napój gazowany, to nic złego się nie stanie. Problem zaczyna się wtedy, kiedy spożywanie takich produktów staje się regularne. Rodzice, dziadkowie, znajomi, czyli każdy, kto ma wpływ na dzieci, powinien rozmawiać w domu na takie tematy. Do tego trzeba zapewnić odpowiednią liczbę godzin lekcji wuefu i potrzebne jest dobre ich prowadzenie przez nauczycieli. Należy także zaproponować uczniom uczestnictwo w dodatkowych zajęciach. Istnieje np. program „Umiem pływać”, w którym biorą wszystkie klasy drugie w polskich szkołach podstawowych. Tych instrumentów, by dziecko żyło zdrowo i było w ruchu, jest bardzo dużo. Wszystko zależy od nas.

— No tak, ponieważ uczniowie powinni mieć świadomość, że to, co jedzą, ma wpływ na ich zdrowie i wygląd.
— Jest takie mądre powiedzenie: w zdrowym ciele zdrowy duch. Kiedy od najmłodszych lat dziecko ma do czynienia z regularnością i systematycznością, kiedy ma wiedzę w jaki sposób prowadzić swoje ciało, wtedy naprawdę żyje się lepiej i ciekawiej. A kiedy dziecko jedzące marchewkę stanie się widokiem codziennym, może zmienić się podejście do zdrowego żywienia.

Mateusz Przyborowski

Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. ala #1836860 | 83.24.*.* 16 paź 2015 14:27

    bardzo dodrze że zlikwidowali kanapki z salcesonem dla dzieci tylko kanapki z łososiem

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Maja #1836737 | 83.9.*.* 16 paź 2015 11:57

    Panie Pośle, jest Pan oderwany od rzeczywistości. Poselskie dochody zapewne wystarczą na zdrową żywność.Moje dochody nie wystarczą żeby kupić dziecku bułkę razową czy z ziarnami, która kosztuje 1 zł. Mogę kupić kajzerkę za 30 gr i dać dziecku do szkoły. Przy dwójce dzieci jest to różnica 42 zł miesięcznie - w budżecie domowym przeciętnej rodziny to dużo. A w efekcie nerwowej decyzji rządzących (nie posądzam o głupotę i brak kompetencji ) sklepiki i bufety szkolne zostały pozamykane, czyli nawet marchewki dzieci nie mogą kupić w szkole!

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. kibic73 #1836732 | 188.146.*.* 16 paź 2015 11:51

    Boję się otworzyć lodówkę bo i tam zobaczę z jedynej słusznej partii Pana Papke. Odnośnie hasła wyborczego; DOTRZYMUJĘ SŁOWA to mam pytanie co z tamtej kampanii i obietnicy co do nowej hali w Olsztynie. Gdzie jest bo chciałbym to zobaczyć. Ale co tam postępować należy następująco; DUŻO LUDZIOM OBIECAĆ A POTEM JEST PRAWO DO NIE WYKONANIA TEGO. Ale na całe szczęście jeszcze tylko 9 dni.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  4. on #1836664 | 95.160.*.* 16 paź 2015 10:40

    Ohhh znów nasz wspaniały Pan Paweł co to na każdy temat się wypowie...taki człowiek to skarb!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  5. tomek #1836633 | 31.6.*.* 16 paź 2015 10:06

    Przestaniecie do k...y n....y puszczać już te ryje w darmowej reklamie wyborczej? Podamy was do prokuratury.

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz