Boże! Jak ja przeżyłem dzieciństwo?!

2015-07-01 00:00:10(ost. akt: 2015-07-01 00:33:34)

Autor zdjęcia: sxc.hu

Biorąc pod uwagę "nieodpowiedzialność" moich rodziców, brak światełka w rowerku i higieny w jedzeniu niemytych owoców - powinienem być trupem. Już jako dziecko. A żyję, nie mam alergii na wszystko i uważam, że miałem całkiem fajne "szczenięce lata".
Zaczęły się wakacje. Patrzę na moją córkę i współczuję jej. Nic prawie biedna nie może po prostu robić. Po prostu - w sensie zwyczajnie, bez uświadamiania jej całego oceanu zagrożeń, praw, obowiązków i nakazo-zakazów. Wszystko musi być przez nią przemyślane, a przeze mnie przewidziane, przeanalizowane i pełne ojcowskiego niepokoju. Jeśli ma jechać rowerem, to tylko ze mną. Dodatkowo w kasku. Oblepiona w środku dnia masą odblasków (strzeżonego Pan Bóg strzeże), ja oczywiście za nią. Mogę bez kasku, ale muszę liczyć się z pogardliwymi spojrzeniami innych, odpicowanych w lajkrę z bidla i kaski, świadomych cyklistów. Do tego koniecznie odpowiednia ścieżka dla rowerów, z odpowiednim oznakowaniem.
A ja po prostu w jej wieku jeździłem z chłopakami na rowerach. Miałem urwane światełko. Odblask widziałem na filmie. Myślicie, że było więcej wypadków, bo prawo nie ingerowało w każdy detal jazdy rowerem?

Tysiąc jezior. Przy każdym plaże. Gorąco. Woda cudowna. Ja mieszkałem jako dziecko nad Zalewem Zegrzyńskim. Więc też całkiem spora "plama wody". Z chłopakami biegaliśmy na plażę codziennie. Ba, nawet jeździliśmy na nią rowerkami bez odblasków. Chlapaliśmy się w wodzie. Moje dziecko nawet by tam z koleżankami nie doszło, bo zostałoby zatrzymane przez błękitny patrol, a ja otrzymałbym mandat za puszczenie dziecka na taką wyprawę bez opieki. A gdyby już jakimś cudem dotarły na plażę i zamoczyły stopy - media, policja, kurator, rzecznik praw dziecka.

Wieś. Truskawki na krzaku, szczypior, marchewka. I znajoma z miasta w tym wszystkim, która zbladła i o mało nie zemdlała, jak młoda wyciągnęła z ziemi marchewkę, ostukała z piachu o but i zjadła. I to pełne oburzenia, jadu i przesadnej troski pytanie: ty jej na to pozwalasz?! Tak, pozwalam. I nie widzę w tym problemu. Bo i ja tak jadłem.
Choć przez chwilę zastanawiałem się, czy owa miejska znajoma wyciągnie wreszcie telefon i zadzwoni do odpowiednich służb, które ukażą mnie stosownym mandatem.

Kocham córkę. Troszczę się o nią. Uczę ją. Nie rozumiem jednak dlaczego każda sfera jej, naszego życia musi być określana przez państwo prawem. Dlaczego kiedy zadzieje się coś złego, rodziców nie otacza się opieką, tylko bada alkomatem? I dlaczego nie ma mądrych, którzy powiedzą: „penalizacja wszystkiego, po prostu nie działa”. Bo ja, jako dziennikarz mogę powiedzieć: widziałem topielców na strzeżonych plażach, trupy w zapiętych pasach w samochodach i byłych rowerzystów w kaskach, co nic dały.

I nie - nie puszczę córki rowerem na autostradę. Nie pozwolę jej kąpać się bez opieki. Podobnie nie dam jej granatu do zabawy i dragów do spróbowania. I tak - jestem za zwiększaniem bezpieczeństwa i odpowiedzialności. Jednak postaram się, żeby od tych wszystkich zakazo-nakazów moja córka nie zgłupiała. I niech je tę niemytą marchew. Choć w tym jej dzieciństwo niech przypomina te normalniejsze czasy.

Radosław Dąbrowski
r.dabrowski@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Vinda #1769048 | 89.231.*.* 6 lip 2015 07:37

    Mądrze, Zauważ jeszcze Panie Radosławie, że w Pana dzieciństwie to Pan musiał myśleć już jako dziecko teraz dzieci nie myślą, nie przeewidują bo przecież wszystko musi zostać zabezpieczone przez rodziców, nauczycieli, innych dorosłych przewidzianych w kodeksie!

    odpowiedz na ten komentarz