Kamienie na granicy, duma w sercach
2014-08-18 12:25:00(ost. akt: 2014-09-12 17:47:11)
Góra z górą się nie zejdzie, a Warmiak z Warmiakiem tak. Oswald Kowalewski z Plusek i Albert Broch z Gryźlin nie widzieli się ponad pół wieku się, a wpadli sobie w objęcia przedwczoraj w Pluskach. Gdzie? Właśnie na spotkaniu, na którym mowa była o Warmii.
Oswald Kowalewski jest z Plusek. Albert Broch z Gryżlin. Pierwszy to murarz, drugi malarz. Dziś obaj są na emeryturze, ale byli i są Warmiakami. Od wieków ich rodziny mieszkają na Warmii. Ostatni raz mężczyźni wiedzieli się, jak Broch szedł do wojska. — To było w 1962 roku — wspomina Broch. — Ale niespodzianka.
Żeby ocalić od zapomnienia
Warmia kryje wiele niespodzianek, ale też tajemnic. O niektórych z nich nie ma informacji w książkach, tak jak nie ma o pobycie kardynała Stefana Wyszyńskiego w Orzechowie. I nie chodzi o rok 1953, kiedy prymas spędził kilka dni w Orzechowie tuż przed swoim uwięzieniem przez komunistów. Dlaczego przyjechał akurat do Orzechowa, małej warmińskiej wiosce położonej wśród lasów i jezior?
— Dobrze mu się kojarzyło, bo w czasie wojny prymas ukrywał się właśnie w Orzechowie. Był tu z księdzem Jakubasem z Gryźlin — mówi Danuta Broch z Gryźlin. — A opowiadał mi to kobieta z Plusek, której powiedziała o tym jej babcia.
Ale czy to prawda? Danuta Broch sama się zastanawia, bo nie żadnych zapisków, są tylko słowa ludzi. I coraz mniej jest tych ludzi, którzy mogliby opowiedzieć o historii Warmii, ocalić od zapomnienia postaci.
Żeby ocalić od zapomnienia
Warmia kryje wiele niespodzianek, ale też tajemnic. O niektórych z nich nie ma informacji w książkach, tak jak nie ma o pobycie kardynała Stefana Wyszyńskiego w Orzechowie. I nie chodzi o rok 1953, kiedy prymas spędził kilka dni w Orzechowie tuż przed swoim uwięzieniem przez komunistów. Dlaczego przyjechał akurat do Orzechowa, małej warmińskiej wiosce położonej wśród lasów i jezior?
— Dobrze mu się kojarzyło, bo w czasie wojny prymas ukrywał się właśnie w Orzechowie. Był tu z księdzem Jakubasem z Gryźlin — mówi Danuta Broch z Gryźlin. — A opowiadał mi to kobieta z Plusek, której powiedziała o tym jej babcia.
Ale czy to prawda? Danuta Broch sama się zastanawia, bo nie żadnych zapisków, są tylko słowa ludzi. I coraz mniej jest tych ludzi, którzy mogliby opowiedzieć o historii Warmii, ocalić od zapomnienia postaci.
Nic dziwnego, że niewielka izba lekcyjna dawnej polskiej szkoły w podolsztyńskich Pluskach, gdzie w sobotę odbyło się pierwsze spotkanie „Porozmawiajmy o Warmii”, była szczelnie wypełniona. Byli historycy z wykształcenia, historycy z zamiłowania, mieszkańcy okolicznych miejscowości, a wśród nich Warmiacy.
— Nie ma wielu już takich jak my — podkreśla Oswald Kowalewski. — Tu w Plusakch nas starych pluszczaków na placach jeden ręki można policzyć, bo jedni powyjeżdżali, a drudzy poumierali.
— Książki, publikacje historyczne są ważne, ale stoją na półkach — zauważa inicjator spotkania Piotr Różański, który mieszka w Pluskach i bada dzieje Orzechowa. — A Warmia umiera, ludzie odchodzą, a wraz z nimi dzieje tej ziemi.
Pokazać Warmię przez ludzi
Spotkanie rozpoczęło się od otwarcia wystawy fotograficznej „Z najbliższego bliska” Krzysztofa Mikundy. To urodzony w Olsztynie fotograf, który pokazał na wystawie piękno lasu, bogactwo zwierząt, które żyją w Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej. — Puszcza to mój drugi dom — mówił fotograf. — Fotografuję przyrodę, którą uwielbiam, ale nie zapominam, że puszcza to też historia, to nie tylko las.
Bo to też choćby kamienie, o których opowiedział na spotkaniu Tomasz Brzozowski, który od lat szuka śladów historycznej granicy Warmii. — Przetrwało sporo granicznych kamieni, a stoją tam, gdzie kiedyś biegła historyczna granica Warmii — mówi poszukiwacz. — Gdy mówimy o południowej Warmii, to trzeba powiedzieć o tym najbardziej wysuniętym na południe miejscu na Warmii, a więc kamieniu koło Kurek. A drugi bardzo ważny kamień jest koło starego młyna w Dzierzgunach. Wyznaczał granicę Warmii, Mazur i Prus Górnych.
— Książki, publikacje historyczne są ważne, ale stoją na półkach — zauważa inicjator spotkania Piotr Różański, który mieszka w Pluskach i bada dzieje Orzechowa. — A Warmia umiera, ludzie odchodzą, a wraz z nimi dzieje tej ziemi.
Pokazać Warmię przez ludzi
Spotkanie rozpoczęło się od otwarcia wystawy fotograficznej „Z najbliższego bliska” Krzysztofa Mikundy. To urodzony w Olsztynie fotograf, który pokazał na wystawie piękno lasu, bogactwo zwierząt, które żyją w Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej. — Puszcza to mój drugi dom — mówił fotograf. — Fotografuję przyrodę, którą uwielbiam, ale nie zapominam, że puszcza to też historia, to nie tylko las.
Bo to też choćby kamienie, o których opowiedział na spotkaniu Tomasz Brzozowski, który od lat szuka śladów historycznej granicy Warmii. — Przetrwało sporo granicznych kamieni, a stoją tam, gdzie kiedyś biegła historyczna granica Warmii — mówi poszukiwacz. — Gdy mówimy o południowej Warmii, to trzeba powiedzieć o tym najbardziej wysuniętym na południe miejscu na Warmii, a więc kamieniu koło Kurek. A drugi bardzo ważny kamień jest koło starego młyna w Dzierzgunach. Wyznaczał granicę Warmii, Mazur i Prus Górnych.
Tomasz Brzozowski to Warmiak z krwi i kości. — Jestem dumny, że jestem Warmiakiem — podkreśla poszukiwacz.
Za Warmiaka uważa się też Piotr Różański, który opowiedział o fascynacji Orzechowem. Założył portal w internecie poświęcony wsi i szuka śladów historii Orzechowa. Dziś we wsi mieszka tylko leśniczy z rodziną. Stoi tam też kościół. Na cmentarzu obok kościoła są pochowani dwaj stryjowie Różańskiego, którzy urodzili się po wojnie, a zmarli dzień po urodzeniu. W Orzechowie leśnik brał ślub, tam została ochrzczona jego córka. — I z pełną odpowiedzialnością mówię, że jestem Warmiakiem — podkreśla Piotr Różański. — I dobrze mi z tym, to jest moje miejsce na ziemi.
— Chcemy pokazać Warmię przez ludzi, ich historie — dodaje Różański.— Zainteresować nią młodych ludzi, żeby uczniowie choćby z gimnazjum w Stawigudzie byli dumni, że pochodzą z Warmii.
Za Warmiaka uważa się też Piotr Różański, który opowiedział o fascynacji Orzechowem. Założył portal w internecie poświęcony wsi i szuka śladów historii Orzechowa. Dziś we wsi mieszka tylko leśniczy z rodziną. Stoi tam też kościół. Na cmentarzu obok kościoła są pochowani dwaj stryjowie Różańskiego, którzy urodzili się po wojnie, a zmarli dzień po urodzeniu. W Orzechowie leśnik brał ślub, tam została ochrzczona jego córka. — I z pełną odpowiedzialnością mówię, że jestem Warmiakiem — podkreśla Piotr Różański. — I dobrze mi z tym, to jest moje miejsce na ziemi.
— Chcemy pokazać Warmię przez ludzi, ich historie — dodaje Różański.— Zainteresować nią młodych ludzi, żeby uczniowie choćby z gimnazjum w Stawigudzie byli dumni, że pochodzą z Warmii.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez