Olsztyn: kiedyś mieszkał tutaj burmistrz Oskar Belian

2014-04-04 14:33:15(ost. akt: 2014-04-05 13:52:24)
Elżbieta i Jan Kończykowie, właściciele gospodarstwa agroturystycznego w Grądku

Elżbieta i Jan Kończykowie, właściciele gospodarstwa agroturystycznego w Grądku

Autor zdjęcia: Władysław Katarzyński

Dworek Beliana w Tracku i dwór w Grądku po przeciwnej stronie Jeziora Trackiego są oddalone od siebie zaledwie o ok. 1,5 km. Ten pierwszy zabity deskami, drugi jest zamieszkały. Z Tracka prowadzi do Grądka wzdłuż Jeziora Trackiego polna droga.
— Zależy nam, żeby dworek Beliana na Tracku znów odzyskał dawną świetność, żeby coś się tam działo! — mówią Elżbieta i Jan Kończykowie, właściciele gospodarstwa agroturystycznego w Grądku. — Tak wiele z przeszłości łączy oba te miejsca!

Z kart historii


Nazwa Track, kiedyś Trauzing, pojawia się już w przywileju lokacyjnym Olsztyna w 1353 roku jako osada podmiejska. W 1410 roku przekształcono ją w majątek lenny. Na przełomie XVI i XVII wieku właścicielami majątku byli Grzymałowie, Polacy. W latach 20. XIX wieku kolejny właściciel Wilhelm Antoni Romulus sprzedał majątek skarbowi państwa, po czym wydzierżawił go Georg Belian, nabywając następnie w 1846 roku grunt obejmujący obszar wzdłuż obecnej ul. Lubelskiej o nazwie Thalberg, dzisiaj Grądek. Belian miał syna Oscara, który w 1877 roku został burmistrzem Olsztyna. Za jego rządów m. in. rozbudowany został w Olsztynie węzeł kolejowy, powstał sąd, doprowadzono do budowy ujęcie wody pitnej i kanalizacji, prąd elektryczny, uruchomiono też linię tramwajową.

Nowi właściciele Grądka


— Kiedy wydzierżawiliśmy od Agencji Nieruchomości Rolnych dawny zespół dworsko- folwarczny w Grądku, nie mieliśmy pojęcia, że posiadłość ta ma jakiś związek z Trackiem, że istnieje tam jakiś cmentarz! — wspominają Elżbieta i Jan Kończykowie, właściciele gospodarstwa agroturycznego "ELJAN", leżącego po drugiej stronie Jeziora Trackiego. — Dowiedzieliśmy się o tym dopiero wówczas, kiedy prasa napisała o zdewastowanym pobliskim cmentarzu!
On, zootechnik po ART, ona ekonomistka po SGPiS w Warszawie. W 1993 roku przeczytali, że można wydzierżawić od Agencji Grądek.
— Pracowałem w firmie niedaleko — opowiada Jan Kończyk. — Uznaliśmy z żoną, że czas wziąć sprawy w swoje ręce. Agencja poszła nam na rękę. W skład majątku weszły zabudowania gospodarcze: dwa spichlerze, duża obora, owczarnia (potem chlew), odbudowana po spaleniu w styczniu 1945 roku przez Rosjan stodoła, kilkaset hektarów ziemi w gminach Olsztyn, Barczewo i Purda. W dworku po pegeerze mieszkało jeszcze kilka rodzin. Zabrali się za uprawę ziemi, hodowali m. in. kury, trzymali krowy, w końcu postawili na konie. W 20O2 roku majątek po dawnym pegeerze kupili na własność. Dzisiaj zajmują się usługami agroturystycznymi. Pod tym kątem wyremontowali dawne obory i inne budynki gospodarcze. Prace trwają i dzisiaj, bo wciąż jest tu coś do roboty.

Ślady po kulach


— Z czasem zainteresowaliśmy się historią tego miejsca — opowiada Elżbieta Kończyk. — Znaleźliśmy informacje w bibliotece Olsztyńskiego Ośrodka Badań Naukowych. Oprawiliśmy je w tablice pod szkłem, każdy może to przeczytać. I niektórzy goście czytają.
Grądek, dawniej Thalberg, po niemiecku znaczy Wzgórze nad Jarem. Po Grzymałach z Tracka następnym właścicielem majątku był Georg Belian, ojciec Oskara. Od Belianów kupili dobra trackie, w tym Thalberg, August Anhuth i Ludwig Hartmann. Następnie ich drogi rozeszły się, właścicielem majątku został Juliusz Hartmann. Właściciele wybudowali budynki gospodarcze, hodowali bydło i konie. W 1912 roku wzniesiono tu dom wielkości dworu (napis widnieje na murze). Pod koniec II wojny wojny światowej gospodarowały tu jakieś dwie Niemki.
— Niech pan spojrzy na ten budynek, wokół okna widać ślady po kulach! — pokazuje Jan Kuńczyk. — Opowiadał mi jeden taki, który zamieszkał tu zaraz po wojnie, że kiedy w styczniu 1945 roku weszli tutaj Rosjanie, zaczął do nich strzelać niemiecki snajper. Prawdopodobnie zginął, a Rosjanie spalili stodołę.
Potem Grądek, bo tak nazwano majątek, wszedł w skład Kombinatu Klewki.
— Kiedy padł jak inne, ziemię i obiekty przejęła Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa, być może dlatego dworku nie zdewastowano — opowiada Jan Kończyk. — Obecnie mieszkamy w nim my i jeszcze jeden pan. Chcemy się z nim dogadać, kupić całość.

Chcemy promować Warmię


Planują remont dworku, w którym niewiele pozostało z dawnych czasów. Z przeszłości m.in. duży murowany ganek z klasycyzującymi fartuchami pod gankiem, szczyt na osi fasady ze sztukatorską dekoracją oraz zabytkowe piwnice. Są też resztki parku.
— Kto wie, czy pod powałą dworku nie znajdziemy kiedyś jakichś dokumentów — uśmiechają się Kończykowie.
Chcieliby wydzierżawić Jezioro Trackie, złożyli nawet wniosek. Jeżeli się uda, to planują je porządnie zatrybić, utworzyć łowisko specjalne. Chcieliby też zbudować kładki dla wędkarzy oraz przystań kajakowo-wiosłową. Wtedy, z poszerzonym zakresem usług, Grądek byłyby perełką na Warmii.
— Chcemy bowiem promować Warmię, organizować tu warmińskie biesiady z występami zespołów, wystawy starych przedmiotów — opowiada Elżbieta Kończyk, która kupiła nawet stroje warmińskie. — Może nie wszystko zrealizujemy, ale są następcy, dzieci, wnuki.
A kiedy już zostanie zagospodarowany dworek Beliana w Tracku, w co głęboko wierzą, mają nadzieję, że ci, którzy będą tam gościć, skuszą się na wizytę również u nich. Przecież to niedaleko.
Władysław Katarzyński


Tak obecnie wygląda dworek Beliana na Tracku