Waga ziarnka gorczycy
2025-10-02 15:45:41(ost. akt: 2025-10-03 15:21:57)
Święty Łukasz w 17. rozdziale Ewangelii, który czytamy w tę niedzielę, przekazuje krótką, ale niezwykle ważną treść: „Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary». Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”, a byłaby wam posłuszna.” To zaledwie dwa zdania, a kryją w sobie jedną z najbardziej fundamentalnych prawd życia chrześcijańskiego.
Wystarczy niewiele
Uczniowie Jezusa, świadkowie cudów, słuchacze Jego nauk, ci, którzy zostali wybrani, aby stać się fundamentem Kościoła, uświadamiają sobie swoją kruchość i nieporadność. Dlatego proszą nie o władzę, nie o zdrowie, nie o zabezpieczenie materialne, ale właśnie o wiarę. To wyznanie ukazuje, że bez daru wiary nie zdołają sprostać wymaganiom Jezusa i jego nauki. Jezus odpowiada im obrazem ziarnka gorczycy. W języku potocznym tamtych czasów słowo „ziarnko gorczycy” było przysłowiem oznaczającym coś skrajnie małego – „mały jak ziarnko gorczycy”. Egzegeci do dziś dyskutują, o jaki gatunek chodziło, czy o Sinapis nigra, osiągającą 3–4 metry, czy o Salvadora persica, która mogła dorastać nawet do kilkunastu metrów. Jednak dla odczytania samego sensu nie ma to większego znaczenia. Ważne jest zestawienie kontrastów - maleńka kulka o średnicy 1,5 mm, niemal niezauważalna, kryje w sobie potencjał potężnej rośliny, w której cieniu mogą chronić się ptaki. Jezus podkreśla więc, że tak niewiele wystarczy - nawet najmniejsza wiara, jeśli jest prawdziwa i autentyczna, otwiera drogę do działania Boga.
Uczniowie Jezusa, świadkowie cudów, słuchacze Jego nauk, ci, którzy zostali wybrani, aby stać się fundamentem Kościoła, uświadamiają sobie swoją kruchość i nieporadność. Dlatego proszą nie o władzę, nie o zdrowie, nie o zabezpieczenie materialne, ale właśnie o wiarę. To wyznanie ukazuje, że bez daru wiary nie zdołają sprostać wymaganiom Jezusa i jego nauki. Jezus odpowiada im obrazem ziarnka gorczycy. W języku potocznym tamtych czasów słowo „ziarnko gorczycy” było przysłowiem oznaczającym coś skrajnie małego – „mały jak ziarnko gorczycy”. Egzegeci do dziś dyskutują, o jaki gatunek chodziło, czy o Sinapis nigra, osiągającą 3–4 metry, czy o Salvadora persica, która mogła dorastać nawet do kilkunastu metrów. Jednak dla odczytania samego sensu nie ma to większego znaczenia. Ważne jest zestawienie kontrastów - maleńka kulka o średnicy 1,5 mm, niemal niezauważalna, kryje w sobie potencjał potężnej rośliny, w której cieniu mogą chronić się ptaki. Jezus podkreśla więc, że tak niewiele wystarczy - nawet najmniejsza wiara, jeśli jest prawdziwa i autentyczna, otwiera drogę do działania Boga.
Nie zasługa a dar
Chrystus uświadamia uczniom, że wiara nie jest jakąś siłą magiczną, ale przestrzenią duchowego życia i doświadczeniem osobistej, bliskiej, otwartej relacji z Bogiem. W tej relacji kryje się prawdziwa moc - zdolność przebaczenia, znoszenia trudów, podnoszenia się z upadków, zachowania nadziei. Bez wiary człowiek staje się bezradny wobec najważniejszych pytań życia. Bardzo podoba mi się zdanie Papieża Franciszka, który mówił wręcz: „Bez daru wiary bylibyśmy ludźmi bez szans”. Wiara jednak, to nie jest zasługa człowieka, ale dar Boży, który staje się udziałem tego, kto go pragnie, i kto chce współpracować z łaską wiary. Bo wiarę często otrzymujemy wraz z wychowaniem rodzicielskim, ale w życiu dorosłym już o nią nie dbamy. Nie tak dawno moja córka Maria wspominała, że pewna jej koleżanka nie idzie do kościoła nawet w niedzielę, ponieważ „zwyczajnie się leni”, co Marię irytuje, ponieważ owa koleżanka nie zapomina jednak, by przed ważnymi egzaminami modlić się o ich zdanie. Taki 20-letni młody człowiek, gdy z lenistwa nie dba o swoją wiarę, i pozostanie z nią na poziomie dziecka pierwszokomunijnego, w przyszłości nie będzie nawet chciał pomodlić się o jej przymnożenie. Stąd mamy tak wielu nominalnych chrześcijan, którzy niewiele mają wspólnego z żywą wiarą. Obserwuję to też od zawsze w typowym dla października kontekście. W tym miesiącu wiele osób przychodzi na nabożeństwo różańcowe przed mszą świętą i po jego zakończeniu wychodzą. Nie pozostają już na Eucharystii, która jest przecież centrum naszego życia chrześcijańskiego, przy całym szacunku dla modlitwy różańcowej. Lecz gdybym musiała wybierać – być na różańcu czy na mszy świętej, to oczywiście wybrałabym mszę świętą. Świetnie, że te osoby chodzą na nabożeństwa różańcowe, ale te około trzydzieści minut pozostania na mszy świętej, jak wielkie owoce mogłoby przynieść dla umocnienia i pomnożenia ich wiary. Dlaczego żałują tych kilkudziesięciu minut Bogu na przestrzeni 24 godzin doby?
Chrystus uświadamia uczniom, że wiara nie jest jakąś siłą magiczną, ale przestrzenią duchowego życia i doświadczeniem osobistej, bliskiej, otwartej relacji z Bogiem. W tej relacji kryje się prawdziwa moc - zdolność przebaczenia, znoszenia trudów, podnoszenia się z upadków, zachowania nadziei. Bez wiary człowiek staje się bezradny wobec najważniejszych pytań życia. Bardzo podoba mi się zdanie Papieża Franciszka, który mówił wręcz: „Bez daru wiary bylibyśmy ludźmi bez szans”. Wiara jednak, to nie jest zasługa człowieka, ale dar Boży, który staje się udziałem tego, kto go pragnie, i kto chce współpracować z łaską wiary. Bo wiarę często otrzymujemy wraz z wychowaniem rodzicielskim, ale w życiu dorosłym już o nią nie dbamy. Nie tak dawno moja córka Maria wspominała, że pewna jej koleżanka nie idzie do kościoła nawet w niedzielę, ponieważ „zwyczajnie się leni”, co Marię irytuje, ponieważ owa koleżanka nie zapomina jednak, by przed ważnymi egzaminami modlić się o ich zdanie. Taki 20-letni młody człowiek, gdy z lenistwa nie dba o swoją wiarę, i pozostanie z nią na poziomie dziecka pierwszokomunijnego, w przyszłości nie będzie nawet chciał pomodlić się o jej przymnożenie. Stąd mamy tak wielu nominalnych chrześcijan, którzy niewiele mają wspólnego z żywą wiarą. Obserwuję to też od zawsze w typowym dla października kontekście. W tym miesiącu wiele osób przychodzi na nabożeństwo różańcowe przed mszą świętą i po jego zakończeniu wychodzą. Nie pozostają już na Eucharystii, która jest przecież centrum naszego życia chrześcijańskiego, przy całym szacunku dla modlitwy różańcowej. Lecz gdybym musiała wybierać – być na różańcu czy na mszy świętej, to oczywiście wybrałabym mszę świętą. Świetnie, że te osoby chodzą na nabożeństwa różańcowe, ale te około trzydzieści minut pozostania na mszy świętej, jak wielkie owoce mogłoby przynieść dla umocnienia i pomnożenia ich wiary. Dlaczego żałują tych kilkudziesięciu minut Bogu na przestrzeni 24 godzin doby?
Wiara w chrześcijańskiej aretologii należy do cnót teologalnych obok nadziei i miłości. Wszystkie trzy są darami, które zakorzeniają człowieka w Bogu. Jednak to właśnie wiara otwiera drogę do nadziei i miłości, bo bez niej nie można w pełni ani ufać obietnicom Bożym, ani kochać Boga i każdego bliźniego swego. Dlatego nie wolno jej lekceważyć. Często mówi się, że miłość jest największa, ale nie oznacza to, że wiara staje się drugorzędna. Ona jest, podkreślę to raz jeszcze, fundamentem, ponieważ pozwala wejść w relację z Bogiem, przyjąć Jego objawienie i uczynić życie odpowiedzią na Jego słowo.
Dar i zadanie
Wiara ma charakter podwójny jest bowiem darem i zadaniem. Jest łaską, ponieważ pochodzi od Boga i nie można jej wyprodukować samą tylko naszą wolą. Choć zdarzają się też takie ciemności duchowe, że wydaje się, że przy wierze trzyma nas tylko własna wola. Lecz ta jest i tak podtrzymywana łaską. Jednocześnie jest zadaniem, bo wymaga, jak wspomniałam, współpracy człowieka, pielęgnowania, ofiary, czujności, otwartości serca. Tak jak ziarno wymaga gleby, wody i czasu, tak wiara wymaga modlitwy, sakramentów zwłaszcza spowiedzi i Eucharystii, lektury pisma Świętego, doświadczenia wspólnoty, pełnienia czynów miłości wobec drugiego człowieka i cierpliwego wzrastania. „Praca nad wiarą” powinna stać się czymś podstawowym i warunkującym słuszne wybory i decyzje. Człowiek, jeśli chce żyć według zamysłów Bożych, musi do Boga się zbliżać. Nie ma innej możliwości! Nie można bowiem poznać Chrystusa bez Jego słowa, nie można iść za Nim bez Jego łaski, nie można przyjąć Jego wezwania, nie wcielając go w codzienne dzieła miłości.
Wiara ma charakter podwójny jest bowiem darem i zadaniem. Jest łaską, ponieważ pochodzi od Boga i nie można jej wyprodukować samą tylko naszą wolą. Choć zdarzają się też takie ciemności duchowe, że wydaje się, że przy wierze trzyma nas tylko własna wola. Lecz ta jest i tak podtrzymywana łaską. Jednocześnie jest zadaniem, bo wymaga, jak wspomniałam, współpracy człowieka, pielęgnowania, ofiary, czujności, otwartości serca. Tak jak ziarno wymaga gleby, wody i czasu, tak wiara wymaga modlitwy, sakramentów zwłaszcza spowiedzi i Eucharystii, lektury pisma Świętego, doświadczenia wspólnoty, pełnienia czynów miłości wobec drugiego człowieka i cierpliwego wzrastania. „Praca nad wiarą” powinna stać się czymś podstawowym i warunkującym słuszne wybory i decyzje. Człowiek, jeśli chce żyć według zamysłów Bożych, musi do Boga się zbliżać. Nie ma innej możliwości! Nie można bowiem poznać Chrystusa bez Jego słowa, nie można iść za Nim bez Jego łaski, nie można przyjąć Jego wezwania, nie wcielając go w codzienne dzieła miłości.
Trzeba nam więc troszczyć się o depozyt wiary jak mówił św. Paweł. Wiara wymaga troski, by nie popaść w rutynę czy stagnację. Każdemu grozi obojętność. Często spotyka się ludzi, którzy nazywają siebie chrześcijanami, a uważają, że wystarczy raz w roku przystąpić do spowiedzi, machinalnie zrobić znak krzyża dygając przed ołtarzem, czy „wpaść” od czasu do czasu na Mszę świętą. Traktują to jak swoistą łaskę, którą robią Bogu. Bo raczyli zaszczycić Boga swoją obecnością raz na ruski rok. Tymczasem Ewangelia domaga się więcej, wymagając przemiany serca, ciągłego wzrostu i czujności. Bo wiara, która nie rośnie, obumiera.
Przymnóż nam wiary
Zdarza się, że podczas liturgii widać ludzi obecnych ciałem, ale nie duchem. Nie wiedzą, kiedy uklęknąć, kiedy wstać, czasem siedzą znużeni, obojętni, lub zwisają nad ławką udając, że klęczą. Nie zawsze wynika to ze złej woli – częściej z braku współpracy z łaską wiary, z ukrywanego przekonanie, że nie jest ona wcale taka ważna, że można się bez niej obyć, ba… nawet wcale spokojnie żyć. Możliwe, że otrzymali oni wychowanie religijne, ale nigdy jej nie pielęgnowali, nie prosili Boga, by ją pomnożył. Ich gesty zdradzają, że nie wiedzą, iż w kościele stają przed samym Stwórcą. Taki widok budzi raczej współczucie niż ocenę i przypomina, jak bardzo potrzeba modlitwy: „Panie, dodaj nam wiary”.
Zdarza się, że podczas liturgii widać ludzi obecnych ciałem, ale nie duchem. Nie wiedzą, kiedy uklęknąć, kiedy wstać, czasem siedzą znużeni, obojętni, lub zwisają nad ławką udając, że klęczą. Nie zawsze wynika to ze złej woli – częściej z braku współpracy z łaską wiary, z ukrywanego przekonanie, że nie jest ona wcale taka ważna, że można się bez niej obyć, ba… nawet wcale spokojnie żyć. Możliwe, że otrzymali oni wychowanie religijne, ale nigdy jej nie pielęgnowali, nie prosili Boga, by ją pomnożył. Ich gesty zdradzają, że nie wiedzą, iż w kościele stają przed samym Stwórcą. Taki widok budzi raczej współczucie niż ocenę i przypomina, jak bardzo potrzeba modlitwy: „Panie, dodaj nam wiary”.
W świecie, który tak mocno podkreśla niezależność i wolność, łatwo ulec pokusie, by dyktować Bogu warunki i układać religię po swojemu. Często traktuje się Go jak pobłażliwego ojca, który powinien zaakceptować nasze wybory i pomysły na życie. Tymczasem prawdziwe pytanie brzmi - kto naprawdę jest najważniejszy w moim życiu? Od tej odpowiedzi zależy wszystko, również to, czy nasza wiara obumiera, czy wzrasta.
Dlatego codziennie trzeba wracać do prośby Apostołów: „Panie, przymnóż nam wiary”. Nawet jeśli jest ona maleńka jak ziarnko gorczycy, Bóg może sprawić, że urośnie, stanie się drzewem, dającym cień i schronienie, i będzie prowadzić nas w najpiękniejszą podróż życia ku wieczności. Bo wiara nie jest dodatkiem, ale najważniejszym darem, bez którego człowiek staje się bezradny zarówno wobec doczesności i wieczności. To właśnie ona otwiera bramy życia, które nie przemija, a jej praktykowanie zadecyduje, czy je otrzymamy. Życie nie jest próbą generalną przed wiecznością, jak pisałam tydzień temu, lecz jedynym i niepowtarzalnym czasem, który zadecyduje o tym, co nas spotka po śmierci - dlatego trzeba troszczyć się nam o wiarę, by go nie zmarnować.
Zdzisława Kobylińska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez