Wciąż uczę się od dzieci
2025-09-13 19:00:00(ost. akt: 2025-09-12 13:52:09)
Wspólnotowe czytanie uświadamia nam, jak wiele nas łączy, a jednocześnie jak różnorodnie możemy patrzeć na świat. I właśnie w tej różnorodności objawia się piękniejsza strona życia – mówi dr Małgorzata Swędrowska, pedagożka i edukatorka, twórczyni metody czytania wrażeniowego.
— Na swoim profilu w mediach społecznościowych napisała pani: „Marzę i działam, by świat odsłaniał przed ludźmi swe piękniejsze oblicze”. Czy właśnie temu służy czytanie wrażeniowe?
— Każdy z nas ma swój własny pomysł na życie. Ja od zawsze wiedziałam, że będę pracować z dziećmi. Już w czwartej klasie szkoły podstawowej marzyłam o tym, by zostać nauczycielką. I tak się stało – skończyłam studia pedagogiczne, zaczęłam pracę w szkole. Później pojawiły się książki i pisanie. Obserwowałam dzieci: ich emocje, problemy, także te związane z czytaniem. Kiedy mówiły, że czytanie jest trudne, starałam się pokazywać, że może być przyjemnością i radością. Odkrywanie tych piękniejszych stron życia to mój sposób na pracę i na codzienność. A dzieci, dzięki swojej szczerości i autentyczności, wciąż pokazują mi, że świat naprawdę może być piękny.
— Każdy z nas ma swój własny pomysł na życie. Ja od zawsze wiedziałam, że będę pracować z dziećmi. Już w czwartej klasie szkoły podstawowej marzyłam o tym, by zostać nauczycielką. I tak się stało – skończyłam studia pedagogiczne, zaczęłam pracę w szkole. Później pojawiły się książki i pisanie. Obserwowałam dzieci: ich emocje, problemy, także te związane z czytaniem. Kiedy mówiły, że czytanie jest trudne, starałam się pokazywać, że może być przyjemnością i radością. Odkrywanie tych piękniejszych stron życia to mój sposób na pracę i na codzienność. A dzieci, dzięki swojej szczerości i autentyczności, wciąż pokazują mi, że świat naprawdę może być piękny.
— Jako dzieci potrafimy wyrażać emocje. W dorosłym życiu często zatracamy tę umiejętność.
— To prawda. Co więcej, jako dorośli koncentrujemy się głównie na trudnych emocjach: frustracji, buncie, niezgodzie. Tymczasem dzieci przychodzą na świat z uśmiechem i naturalną potrzebą bliskości. Ich pierwsze przesłanie brzmi: „Mamo, tato, chcę być z tobą”. Jeszcze nie potrafią wszystkiego nazwać, ale pokazują to gestami i zachowaniem – choćby wtedy, gdy trzymają się maminej spódnicy, bo w tej bliskości czują się bezpieczne. Dzieci, które nie zdążyły jeszcze przejąć narzuconych ról, nie myślą o życiu jak o przetrwaniu - one po prostu żyją pełnią tu i teraz, i odkrywają z zachwytem świat.
— To prawda. Co więcej, jako dorośli koncentrujemy się głównie na trudnych emocjach: frustracji, buncie, niezgodzie. Tymczasem dzieci przychodzą na świat z uśmiechem i naturalną potrzebą bliskości. Ich pierwsze przesłanie brzmi: „Mamo, tato, chcę być z tobą”. Jeszcze nie potrafią wszystkiego nazwać, ale pokazują to gestami i zachowaniem – choćby wtedy, gdy trzymają się maminej spódnicy, bo w tej bliskości czują się bezpieczne. Dzieci, które nie zdążyły jeszcze przejąć narzuconych ról, nie myślą o życiu jak o przetrwaniu - one po prostu żyją pełnią tu i teraz, i odkrywają z zachwytem świat.
— Warto więc, aby rodzice uczestniczyli w tym odkrywaniu, na przykład poprzez czytanie wrażeniowe. Na czym polega różnica między nim a tradycyjnym czytaniem?
— Nie szukajmy różnic, ale dążmy do uzupełniania się. Czytanie wrażeniowe nie jest metodą nauki czytania ani zbiorem sztywnych reguł. To raczej wspólne zanurzenie w tekście literackim, by odkryć, na czym polega istota czytania – a ta sprowadza się do komunikacji. Dziecko i dorosły razem odczytują sygnały ukryte w słowach, te „znaczki-robaczki”, jak mówią dzieci. W czytaniu wrażeniowym książka staje się pretekstem do rozmowy. Dzięki temu dziecko doświadcza radości płynącej ze wspólnego obcowania z tekstem, a to z kolei rozwija jego motywację do samodzielnego sięgania po książki. W największym więc uproszczeniu: Czytanie wrażeniowe jest spotkaniem dziecka i dorosłego w towarzystwie książki, a odkrywanie dzieł literackich polega na potęgowaniu wrażeń słownych za pomocą gestów, obrazowania emocji mimiką, dopowiadania słów czy też wymyślania swoich skojarzeń z tekstem.
— Nie szukajmy różnic, ale dążmy do uzupełniania się. Czytanie wrażeniowe nie jest metodą nauki czytania ani zbiorem sztywnych reguł. To raczej wspólne zanurzenie w tekście literackim, by odkryć, na czym polega istota czytania – a ta sprowadza się do komunikacji. Dziecko i dorosły razem odczytują sygnały ukryte w słowach, te „znaczki-robaczki”, jak mówią dzieci. W czytaniu wrażeniowym książka staje się pretekstem do rozmowy. Dzięki temu dziecko doświadcza radości płynącej ze wspólnego obcowania z tekstem, a to z kolei rozwija jego motywację do samodzielnego sięgania po książki. W największym więc uproszczeniu: Czytanie wrażeniowe jest spotkaniem dziecka i dorosłego w towarzystwie książki, a odkrywanie dzieł literackich polega na potęgowaniu wrażeń słownych za pomocą gestów, obrazowania emocji mimiką, dopowiadania słów czy też wymyślania swoich skojarzeń z tekstem.
— Czego wymaga czytanie wrażeniowe od dorosłych?
— Wymaga zmiany podejścia. Trzeba odejść od szkolnego schematu: „czytanie jest trudne, a lektury są nudne”. Książki mogą być źródłem niespodzianek i nowych odkryć. I nie chodzi tu o ortografię czy gramatykę, ale o coś ważniejszego – o to, że każdy z nas inaczej postrzega świat i każdy ma prawo czytać po swojemu.
— Wymaga zmiany podejścia. Trzeba odejść od szkolnego schematu: „czytanie jest trudne, a lektury są nudne”. Książki mogą być źródłem niespodzianek i nowych odkryć. I nie chodzi tu o ortografię czy gramatykę, ale o coś ważniejszego – o to, że każdy z nas inaczej postrzega świat i każdy ma prawo czytać po swojemu.
— Mija właśnie 18 lat od momentu, kiedy zaczęła pani propagować czytanie wrażeniowe. A wszystko zaczęło się od książeczki „Jak mama została Indianką”. To daje dziś satysfakcję?
— Oczywiście, i chcę przy tej okazji podziękować bibliotekarkom i nauczycielkom, które czytają wrażeniowo z dziećmi. To dzięki nim ta idea się rozwija. Początki związane są z wydawnictwem Zakamarki, które wydało wspomnianą książkę, oraz z Księgarnią Bajka w Poznaniu. Jej właścicielka, Krystyna Adamczak, zaproponowała mi kiedyś: „Przeczytasz dzieciom tę książkę”. Odpowiedziałam z radością: „Oczywiście!”. A wtedy usłyszałam: „Tylko na sali będzie 150 dzieci”. To był moment przełomowy – zrozumiałam, że nie może to być zwykłe odczytywanie liter. Trzeba było skupić się na wrażeniach, na wydobyciu z książki jej przesłania i zaproszenia dzieci do działania. I tak naprawdę od tej chwili wszystko zaczęło się zmieniać.
— Oczywiście, i chcę przy tej okazji podziękować bibliotekarkom i nauczycielkom, które czytają wrażeniowo z dziećmi. To dzięki nim ta idea się rozwija. Początki związane są z wydawnictwem Zakamarki, które wydało wspomnianą książkę, oraz z Księgarnią Bajka w Poznaniu. Jej właścicielka, Krystyna Adamczak, zaproponowała mi kiedyś: „Przeczytasz dzieciom tę książkę”. Odpowiedziałam z radością: „Oczywiście!”. A wtedy usłyszałam: „Tylko na sali będzie 150 dzieci”. To był moment przełomowy – zrozumiałam, że nie może to być zwykłe odczytywanie liter. Trzeba było skupić się na wrażeniach, na wydobyciu z książki jej przesłania i zaproszenia dzieci do działania. I tak naprawdę od tej chwili wszystko zaczęło się zmieniać.
— To znaczy?
— To dzieci uświadomiły mi, że spotkanie z książką nie jest zwykłym zetknięciem ze słowem zapisanym na papierze. To wejście w przestrzeń, w której odkrywa się to, co naprawdę porusza serce i umysł. Książka – choć pozornie nieruchoma, zamknięta między okładkami – potrafi stać się źródłem sprawczości, budzić myślenie, kierować uwagę ku temu, co istotne. Jej obecność trwa dłużej niż migoczące obrazy na ekranie smartfona, które znikają tak szybko, jak ulotne muśnięcie palca. Moc spisanego słowa ma niezwykłą wartość: autor jedynie podaje drogowskaz, a ja – dzięki własnej mądrości – odczytuję go na swój sposób, czyniąc z tej wskazówki coś osobistego i trwałego. Każda metoda jest dobra, by zainteresować dzieci książką. I czytanie wrażeniowe nie jest jedyną metodą, by rozpalić to zamiłowanie, ale wiem, że się sprawdza.
— To dzieci uświadomiły mi, że spotkanie z książką nie jest zwykłym zetknięciem ze słowem zapisanym na papierze. To wejście w przestrzeń, w której odkrywa się to, co naprawdę porusza serce i umysł. Książka – choć pozornie nieruchoma, zamknięta między okładkami – potrafi stać się źródłem sprawczości, budzić myślenie, kierować uwagę ku temu, co istotne. Jej obecność trwa dłużej niż migoczące obrazy na ekranie smartfona, które znikają tak szybko, jak ulotne muśnięcie palca. Moc spisanego słowa ma niezwykłą wartość: autor jedynie podaje drogowskaz, a ja – dzięki własnej mądrości – odczytuję go na swój sposób, czyniąc z tej wskazówki coś osobistego i trwałego. Każda metoda jest dobra, by zainteresować dzieci książką. I czytanie wrażeniowe nie jest jedyną metodą, by rozpalić to zamiłowanie, ale wiem, że się sprawdza.
— Podsumowując: ciekawą ma pani pracę.
— To praca niezwykła – właśnie dlatego, że nieprzewidywalna. Fenomenalna, bo każdorazowo przynosi nowe odkrycia. Wciąż uczę się od dzieci. Czytanie wrażeniowe nie jest rewolucją w podejściu do czytania. Studiowałam literaturę przedmiotu, pisałam doktorat poświęcony temu zjawisku, śledziłam naukowe doniesienia i sięgałam do tekstów prof. Joanny Papuzińskiej, która podkreślała, że dorosły powinien być przewodnikiem w świecie literatury. Do badań naukowych prof. Alicji Ungeheuer- Gołąb, która podkreśla rolę dobrych ilustracji w książkach dla dzieci. A jednak moja praca to przede wszystkim owoc wieloletnich obserwacji. Przyglądałam się, jak dzieci reagują na książkę, i szukałam sposobu, by odnaleźć z nimi wspólny język. Chciałam, aby to one same otwierały książki – z własnej woli, na własnych zasadach. Żeby nie odsuwały ich na bok, mówiąc: „to nudne, nie mam ochoty”. To one pokazały mi, czym naprawdę jest czytanie wrażeniowe. Dziś widzę je jako czytanie wspólnotowe – gdzie słowo „razem” ma szczególne znaczenie. Takie, w którym każdy może inaczej interpretować tę samą książkę i każda z tych interpretacji jest ważna. Bo nie chodzi o to, kto ma rację, a kto się myli. Wspólnotowe czytanie uświadamia nam, jak wiele nas łączy, a jednocześnie jak różnorodnie możemy patrzeć na świat. I właśnie w tej różnorodności objawia się piękniejsza strona życia.
— To praca niezwykła – właśnie dlatego, że nieprzewidywalna. Fenomenalna, bo każdorazowo przynosi nowe odkrycia. Wciąż uczę się od dzieci. Czytanie wrażeniowe nie jest rewolucją w podejściu do czytania. Studiowałam literaturę przedmiotu, pisałam doktorat poświęcony temu zjawisku, śledziłam naukowe doniesienia i sięgałam do tekstów prof. Joanny Papuzińskiej, która podkreślała, że dorosły powinien być przewodnikiem w świecie literatury. Do badań naukowych prof. Alicji Ungeheuer- Gołąb, która podkreśla rolę dobrych ilustracji w książkach dla dzieci. A jednak moja praca to przede wszystkim owoc wieloletnich obserwacji. Przyglądałam się, jak dzieci reagują na książkę, i szukałam sposobu, by odnaleźć z nimi wspólny język. Chciałam, aby to one same otwierały książki – z własnej woli, na własnych zasadach. Żeby nie odsuwały ich na bok, mówiąc: „to nudne, nie mam ochoty”. To one pokazały mi, czym naprawdę jest czytanie wrażeniowe. Dziś widzę je jako czytanie wspólnotowe – gdzie słowo „razem” ma szczególne znaczenie. Takie, w którym każdy może inaczej interpretować tę samą książkę i każda z tych interpretacji jest ważna. Bo nie chodzi o to, kto ma rację, a kto się myli. Wspólnotowe czytanie uświadamia nam, jak wiele nas łączy, a jednocześnie jak różnorodnie możemy patrzeć na świat. I właśnie w tej różnorodności objawia się piękniejsza strona życia.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
Dr Małgorzata Swędrowska, pedagożka i edukatorka, twórczyni metody czytania wrażeniowego. Od 18 lat upowszechnia literaturę dla dzieci, szkoli, wykłada, pisze dla dzieci publikuje dla dorosłych, jest szczęśliwą żoną i mamą dwóch córek i dwóch synów. Spotkanie z autorką odbyło się w trakcie Festiwalu Literatury dla Dzieci i Młodzieży TROPY.
Dr Małgorzata Swędrowska, pedagożka i edukatorka, twórczyni metody czytania wrażeniowego. Od 18 lat upowszechnia literaturę dla dzieci, szkoli, wykłada, pisze dla dzieci publikuje dla dorosłych, jest szczęśliwą żoną i mamą dwóch córek i dwóch synów. Spotkanie z autorką odbyło się w trakcie Festiwalu Literatury dla Dzieci i Młodzieży TROPY.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez