„Chciałem tylko wejść do klatki”. Marsz milczenia przeszedł ulicami Elbląga po śmierci 19-letniego Oliwiera. Nastolatek zmarł po interwencji policji

2025-09-08 12:36:41(ost. akt: 2025-09-08 12:55:42)

Autor zdjęcia: Ewelina Gulińska

Znicze, cisza i łzy. Tak Elbląg pożegnał 19-letniego Oliwiera, który zmarł w szpitalu po interwencji policji. Marsz milczenia zakończył się apelem matki, która publicznie oskarżyła funkcjonariuszy o śmierć syna i wezwała do natychmiastowej reakcji władz. – Zatłukli go jak zwierzę. I to na moim osiedlu – w miejscu, gdzie miał żyć, założyć rodzinę, być szczęśliwy. Odebrali mi nie tylko dziecko, ale też szansę, by zostać babcią. Nigdy im tego nie wybaczę – mówiła pani Aleksandra.
W niedzielę ulicami Elbląga przeszedł marsz milczenia ku pamięci 19-letniego Oliwiera, który zmarł po policyjnej interwencji. Uczestnicy w ciszy przeszli spod prokuratury pod komendę policji, gdzie zapalili znicze. Na transparentach widniały słowa: „Chciałem tylko wejść do klatki” – hasło, które, jak podkreślała matka, najtrafniej oddaje okoliczności śmierci jej syna.

W czasie wydarzenia pani Aleksandra, matka nieżyjącego nastolatka podzieliła się z nami swoimi przeżyciami i zarzutami wobec działań służb.

– Do tej pory nie byłam wezwana ani na policję, ani do prokuratury. Nie byłam przesłuchiwana jako świadek. Nawet sama się upominałam, ale powiedziano mi, że sprawa zmieniła swój status i odsyłali mnie do prokuratury – relacjonowała.

Kobieta opowiadała, że w prokuraturze otrzymała dokumenty i możliwość zabezpieczenia tylko części teczki, którą jej pokazano. – Były tam też cztery płytki i na te płytki czekam do tej pory, choć je opłaciłam. Dzwoniłam nawet tutaj, do prokuratury w Elblągu. Są to nagrania z monitoringu osiedlowego, z kamer zamontowanych na kamizelkach policjantów, a także filmiku sąsiada, który całą interwencję rozpoczął – mówiła.

Fot. Ewelina Gulińska

Matka nie kryła bezradności.

– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co tam się stało. Dlaczego zdrowy, 19-letni chłopak trafił na SOR po dwukrotnym zatrzymaniu akcji serca? – pytała.

Wspominała również o pierwszych reakcjach po śmierci syna. – Na początku strasznie mnie zaszczuli, mówiąc, że skakał po samochodach, że demolował. Ja w to nie wierzyłam. Policja nie chciała się wypowiadać na ten temat, a później zamieściła obrzydliwy wpis, zarzucając mi kłamstwo, robiąc z mojego syna ćpuna, a ze mnie patologię. Nie mogę sobie darować, że policja w tak obrzydliwy sposób dała możliwość komentowania. Ja cierpiałam z bólu i z żalu, a oni otworzyli przestrzeń do hejtu, który całkowicie mnie złamał. Wtedy pomyślałam: „Boże, może naprawdę on był winien”. Ale w sercu czułam, że mój syn mówi do mnie: „Mamo, ja nie chciałem, ja nic nie zrobiłem”.

Fot. Ewelina Gulińska

Jak relacjonowała, z czasem zaczęły napływać do niej kolejne informacje. – Jeden z sąsiadów przesłał filmik. Jeśli państwo się z nim zapoznali, to widać tam, że sąsiedzi brali w tym czynny udział. To mnie strasznie boli, bo on tylko chciał wejść do klatki. Kilkakrotnie ją okrążał, wracał, a jakiś sąsiad bez koszulki i z jakąś szmatą w ręku próbował go usilnie odgonić. A tam się nic nie działo. On nie krzyczał, nie wyzywał, nie kopał. Chciał tylko wejść do klatki. W momencie, kiedy się oddalił, sąsiedzi już czekali. Wezwali interwencję i – żeby nie była bezpodstawna – nie wpuszczali go. A potem, jak państwo słyszeli, to nie był krzyk agresora. To był krzyk katowanego dziecka.

Matka domaga się sprawiedliwości i rozliczenia osób odpowiedzialnych. – Chcę, żeby ci funkcjonariusze, którzy byli na służbie ponieśli konsekwencje. Żeby zostali zawieszeni, żeby poszli siedzieć bo użyli wszystkich środków przymusu bezpośredniego, przy pomocy dwóch sąsiadów. Policjantka stała z boku, świeciła latarką i w ogóle nie uczestniczyła w zatrzymaniu. Zamiast tego brały w nim udział osoby trzecie – jakiś ochroniarz, który był nabuzowany i, moim zdaniem, pod wpływem jakichś środków. Żaden z sąsiadów nie został przebadany w tym kierunku. Zrobili tylko z mojego syna ćpuna i agresora.

– Użyli pałki teleskopowej, kajdanek, gazu. Uważam, że to nie był gaz pieprzowy, tylko gaz żelowy, ponieważ jego ślady utrzymywały się jeszcze w krtani syna po dowiezieniu na SOR. Pani lekarka zaczęła się dusić i musiała przerwać reanimację – więc tego gazu musiało być ogrom. Dlaczego nie wezwali pogotowia wcześniej? Dopiero w momencie, kiedy syn tracił funkcje życiowe, przypięli mu kajdanki z przodu i przełożyli go na bok – mówiła.Kobieta nie wierzy w oficjalną wersję wydarzeń. – Nie wierzę, absolutnie nie wierzę, że serce mu stanęło w chwili przekładania go na nosze. To jest zakłamanie. Mam nadzieję, że prawda wyjdzie na jaw. Mój syn, 19-letni chłopak, nie zasłużył na to. Miał całe życie przed sobą. Zabrali mi jedynego syna. Nigdy się z tym nie pogodzę. Nie usłyszałam słowa „przepraszam” od nikogo – ani od sąsiadów, ani od policji, ani od prokuratury. Nikt nie zaoferował mi pomocy psychologa. Nie wiedziałam, co mam robić. Do tej pory nie mogę się pozbierać. Mam siłę chyba tylko od was wszystkich i od mojego synka, który czuwa tam z góry i mówi: „Mamo, ja nie chciałem”. Mam nadzieję, że z pomocą kochanych elblążan, ale i całej Polski uda się tę walkę wygrać – podkreślała.

Fot. Ewelina Gulińska

Zauważała rozbieżności w relacjach dotyczących zdarzenia. – W notatce napisano, że żadne mienie nie zostało uszkodzone. To jak w końcu było? Najpierw twierdzili, że skakał, później, że biegał, a potem, że chodził pomiędzy samochodami. Dlaczego policja, przyjeżdżając na interwencję, nie zweryfikowała najpierw rzekomych szkód? Dlaczego od razu rzucili się na dzieciaka?

Jak zaznaczyła, nie zamierza milczeć. – Chcieli to zamieść pod dywan, twierdząc, że nic się nie stało. Gdy zadzwoniłam na policję pytając, czy będę wezwana na świadka, odpowiedzieli, że już jest postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień. Wpadłam w szał, bo nie wiedziałam nawet, jakie jest postępowanie. Powiedziałam im: „Zabiliście mi syna. Ja to wszędzie zgłoszę”. Policjant natychmiast zadzwonił do prokurator, mówiąc, że matka szaleje i pewnie powiadomi media. Tak – powiadomię całą Polskę. Wszyscy dowiedzą się, jaką mamy służbę mundurową.

Pani Aleksandra na zakończenie marszu podziękowała za przybycie i przekazała:
– Oddajemy teraz hołd mojemu zmarłemu synkowi, który patrzy na nas z góry. Jestem wam ogromnie wdzięczna. Oni zabrali mi dziecko i przysięgam tu, przed wami wszystkimi, że zrobię wszystko, żeby winni ponieśli karę – żeby stracili stołki i poszli siedzieć.I dodała: – Z tego miejsca apeluję do Ministra Sprawiedliwości, aby w trybie natychmiastowym zajął się tą sprawą. Żądam, by została zabrana z Prokuratury Rejonowej w Ostródzie, i przekazana do innego województwa, bo tu są same mataczenia. Wszystko jest zakopywane, zamiatane pod dywan. Chcieli zrobić z niego najgorszego, a ze mnie patologię. A przecież to było moje jedyne dziecko, które kochałam nad życie. Miało przed sobą całą przyszłość. Odebrano mi to w jednej chwili. Zabrali go w momencie, kiedy powinien być chroniony. Został zabity, zakatowany. Do dziś nie usłyszałam słowa „przepraszam” – ani od funkcjonariuszy, ani od sąsiadów, którzy niepotrzebnie wezwali interwencję. A ta była całkowicie bezpodstawna. Zatłukli go jak zwierzę – na moim osiedlu. Tam, gdzie miał żyć, założyć rodzinę, być szczęśliwy. Odebrali mi szansę, by zostać babcią. Nigdy im tego nie wybaczę.

Fot. Ewelina Gulińska

– Proszę was wszystkich o wsparcie. O to, by prawda ujrzała światło dzienne i winni zostali ukarani. Nie odpuszczę – aż do końca moich dni. Jesteśmy tu razem, wszyscy. Bardzo wam dziękuję.

Po przemówieniu zgromadzeni odpowiedzieli długimi brawami i okrzykami „Oliwier”. Niektórzy w milczeniu podchodzili, by objąć panią Aleksandrę lub po prostu uścisnąć jej dłoń. Przed komendą zapłonęło kilkadziesiąt zniczy.Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w nocy z 15 na 16 sierpnia przy ul. Robotniczej. Sąsiad młodego mężczyzny zadzwonił pod numer alarmowy, zgłaszając, że Oliwier swoim głośnym i agresywnym zachowaniem niepokoi innych mieszkańców. Według jego relacji 19-latek wchodził też na zaparkowane samochody i je dewastował.

– Na miejscu interwencji zgłaszający pokazał policjantom film nagrany telefonem, na którym uwiecznił agresywne zachowanie młodego mężczyzny. Dodał, że został przez niego zaatakowany i poszarpany, gdy zwrócił mu uwagę na jego nieodpowiednie zachowanie – przekazał Krzysztof Nowacki, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.

Policjanci po chwili odnaleźli opisanego 19-latka. – Był pobudzony, wymachiwał rękoma i głośno się zachowywał, wykrzykując różne słowa. Nie reagował na wezwania funkcjonariuszy do uspokojenia się i wydawane polecenia. W pewnym momencie zaatakował policjantów, uderzając pięścią jednego z nich w twarz. Podczas próby obezwładnienia ugryzł funkcjonariusza. Ze względu na jego wysoki poziom agresji do interwencji przyłączyli się również mężczyźni stojący obok – dodał Nowacki.

Według relacji policji sytuacja wymusiła użycie środków bezpośredniego przymusu: gazu pieprzowego i służbowej pałki. Mężczyźnie założono także kajdanki. – Z uwagi na utrzymujący się stan pobudzenia i podejrzenie, że może być pod wpływem środków odurzających, na miejsce wezwano zespół ratownictwa medycznego. Mężczyznę przekazano ratownikom; był wówczas przytomny i miał zachowane funkcje życiowe – podkreśla rzecznik elbląskiej policji.

Śledztwo w sprawie śmierci Oliwiera jest na wstępnym etapie. Prokuratura oczekuje na wyniki sekcji zwłok i dodatkowych badań. – Biegły podczas badania nie był w stanie określić bezpośredniej przyczyny zgonu. Stwierdził brak obrażeń wewnętrznych i zewnętrznych, które mogłyby być wynikiem działania osób trzecich i jednocześnie stanowić przyczynę śmierci. Biegły musi otrzymać wyniki badań toksykologicznych i histopatologicznych. To kwestia kilku tygodni. Do tego czasu nie można przesądzać o przyczynie zgonu – poinformowała Ewa Ziębka, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Elblągu. Jak zaznaczyła, prokuratura na tym etapie nie formułuje jeszcze żadnych zarzutów. – Sprawa została wszczęta w kierunku ewentualnego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji podczas stosowania środków przymusu wobec mężczyzny oraz ewentualnego nieumyślnego spowodowania jego śmierci – podkreśliła rzeczniczka.

źródło: Dziennik Elbląski / Ewelina Gulińska