Umarł król mody. Włochy żegnają Giorgio Armaniego

2025-09-05 08:54:40(ost. akt: 2025-09-05 08:58:56)

Autor zdjęcia: PAP/EPA/MATTEO BAZZI

Umarł król - tak włoska prasa pisze w piątek o śmierci światowej sławy projektanta mody Giorgio Armaniego, który zmarł w wieku 91 lat. Słowa „Re Giorgio” (król Giorgio) widnieje na pierwszych stronach gazet.
„La Repubblica” podkreśliła, że Armani umarł tak, jak chciał: w pracy. Pracował niemal do ostatniej chwili, choć minione miesiące spędził w domu na rekonwalescencji po pobycie w szpitalu. Nie mogąc już uczestniczyć w pokazach, do ostatniej chwili śledził próby za pośrednictwem połączenia internetowego, kontrolując wszystkich i każdy szczegół.

Jak ujawnił dziennik, w minionych dniach Armani zajmował się przygotowaniami do pokazu, zaplanowanego na 28 września w Akademii Sztuk Pięknych w Mediolanie z okazji 50-lecia jego kariery.

— Był niezmordowany, nie zatrzymywał się. To absolutna legenda mody, uniwersalny mit — napisała rzymska gazeta.

Dodała, że można porównać go tylko do Coco Chanel.

— Kiedy mówi się, że dzieło Armaniego jest czymś jedynym w swoim rodzaju, to dlatego, że tak jest. Nikt tak jak on nie zrozumiał swoich czasów, przekształcając to w modę — podsumowała.

Na łamach „Corriere della Sera” zaznaczono, że cały świat żegna wizjonera, który łączył w sobie geniusz i dyscyplinę.

„La Stampa” zamieściła duży nagłówek: „Armani, Italia”. Autor wspomnieniowego artykułu o projektancie ocenił, że był on artystą w czasach częstego bezguścia i braku dobrych manier.

Gazety podkreślają, że Armani ubierał gwiazdy filmowe, włoskich sportowców, a jego ubrania często wybierają też politycy.

W 2009 roku do ówczesnego prezydenta Włoch Giorgia Napolitano skierowano wniosek o mianowanie projektanta dożywotnim senatorem, co jest w kraju tradycją w odniesieniu do szczególnie zasłużonych osobistości. Armani odmówił wówczas, tak jak odmawiał różnym partiom, które chciały się do niego zbliżyć - przypomina prasa. Związki z polityką ograniczał do apeli o wspieranie włoskich firm.

Włoscy politycy, żegnając go, nazwali go "ambasadorem made in Italy".

(PAP) / red.