Kurka robi handel [ZDJĘCIA]
2025-09-04 10:30:57(ost. akt: 2025-09-04 08:11:53)
W poszukiwaniu grzybów zamiast do lasu wybraliśmy się na miejskie targowisko przy ulicy Grunwaldzkiej w Olsztynie. Wtorek to jeden z tych dni tygodnia, kiedy poranny ruch przypomina tu godziny szczytu na Krakowskim Przedmieściu. Na stoiskach złociła się przede wszystkim kurka.
Targ przy dworcu zachodnim w Olsztynie to legendarne miejsce. Latem od samego świtu tętni życiem. Budzi się zapachem świeżej pietruszki, dymem z grilla i ciężarem skrzynek, które stawiane jedna na drugiej tworzą krótkie ulice.
To miejsce, które zna każdy mieszkaniec Olsztyna, a stałych klientów mają tu nie tylko rolnicy z okolicznych gmin. Można tu kupić, ale i sprzedać prawie wszystko. Nic dziwnego, że u progu szczytu sezonu na grzyby właśnie te dary lasu królują na wielu stoiskach.
Waży więcej niż ja
Targowisko ma jednak swoje prawa. We wtorek od samego rana wzrok wielu odwiedzających przyciągały nie grzyby czy pomidory, a ułożona pośrodku tego wszystkiego dynia tak wielka, że zdawała się mieć własną grawitację. Sprzedawca kucał przy niej, śmiał się i pozwalał się fotografować. Przechodnie zwalniali kroku.
Targowisko ma jednak swoje prawa. We wtorek od samego rana wzrok wielu odwiedzających przyciągały nie grzyby czy pomidory, a ułożona pośrodku tego wszystkiego dynia tak wielka, że zdawała się mieć własną grawitację. Sprzedawca kucał przy niej, śmiał się i pozwalał się fotografować. Przechodnie zwalniali kroku.
Dynię wyhodował pan Jan. Waży około 70 kilogramów. I — jak twierdzi — jest cięższa od jego żony. — Dzisiaj odkroiłem 10 kilo — rzuca mimochodem.
Według naszego rozmówcy dynia, która budzi tak wielkie zainteresowanie, nie jest jednak rekordzistką.
A wie, co mówi. Dynie hoduje od 30 lat. Nasiona kupuje, rekordów nie goni, bo logistyka przy kilkusetkilogramowych okazach jest bardziej opowieścią o wózkach i rampach niż o smaku. A smak — co podkreśla — ma znaczenie, bo towar ma zwrócić uwagę, ale też wrócić do domu klienta jako obiad. My jednak zamiast o dynię dopytujemy o tegoroczne grzyby.
— W niedzielę byłem i tylko kurki. Nawet muchomory nie rosną. Za sucho — mówi pan Jan i zapewnia, że za grzybami chodzi od dzieciństwa.
A wie, co mówi. Dynie hoduje od 30 lat. Nasiona kupuje, rekordów nie goni, bo logistyka przy kilkusetkilogramowych okazach jest bardziej opowieścią o wózkach i rampach niż o smaku. A smak — co podkreśla — ma znaczenie, bo towar ma zwrócić uwagę, ale też wrócić do domu klienta jako obiad. My jednak zamiast o dynię dopytujemy o tegoroczne grzyby.
— W niedzielę byłem i tylko kurki. Nawet muchomory nie rosną. Za sucho — mówi pan Jan i zapewnia, że za grzybami chodzi od dzieciństwa.
Zastrzega jednak, że tak jest pod Dobrym Miastem, gdzie mieszka i regularnie wybiera się na grzybobrania. Nie tyle na handel, ile z miłości do lasu i tej formy spędzania czasu.
Kurka rządzi
Kilka kroków dalej sprzedaje pani Ewa. Ze stołu złoci się świeża kurka. Obok rząd słoiczków, a w nich borowiki i rydze.
— Rydzów w okolicy Olsztyna w tym roku jest mało. Zbierałam pod Działdowem i Mławą. Borowik wyskoczył w lipcu. Narobiłam słoików i posuszyłam — wylicza bez pośpiechu. — Kurka króluje i w lesie, i u nas na stoisku — dodaje.
Kilka kroków dalej sprzedaje pani Ewa. Ze stołu złoci się świeża kurka. Obok rząd słoiczków, a w nich borowiki i rydze.
— Rydzów w okolicy Olsztyna w tym roku jest mało. Zbierałam pod Działdowem i Mławą. Borowik wyskoczył w lipcu. Narobiłam słoików i posuszyłam — wylicza bez pośpiechu. — Kurka króluje i w lesie, i u nas na stoisku — dodaje.
Pani Ewa jest w lesie codziennie. Czasem w poszukiwaniu określonych gatunków grzybów jeździ w „tajemne” i „sprawdzone” miejsca nawet do 80 kilometrów od Olsztyna.
Twierdzi też, że wiele miejsc, które przez lata były mekką okolicznych grzybiarzy, zostało zdewastowanych.
— Nad Dorotowem wycięli cały las. Po przecinkach to i człowiek przejść nie może, a co dopiero znaleźć miejsce, które pamiętało grzyby — mówi z żalem w głosie.
A o zbieraniu grzybów może mówić całymi godzinami. Zdradza nam też kilka ważnych zasad panujących wśród profesjonalnych grzybiarzy.
— Na borowika jedzie się na krótką falę i wraca, zanim fala opadnie. Do słoików najlepsze są kolumienki, a nie kolubryny — tłumaczy ze śmiechem i odwraca słoik pod światło, jakby sprawdzała klarowność wspomnień.
Jak koło od samochodu
Pani Ewa ma też swoje anegdoty, których nie oddadzą tabele wysypu. Na pytanie o największego znalezionego grzyba odpowiada bez chwili wahania.
Pani Ewa ma też swoje anegdoty, których nie oddadzą tabele wysypu. Na pytanie o największego znalezionego grzyba odpowiada bez chwili wahania.
— Znalazłam szmaciaka gałęzistego takiego jak koło w samochodzie. Musiałam go podzielić na trzy: jedną część w koszyku, dwie pod pachą, żeby donieść go do auta. I nie zbierałam już tamtego dnia — opowiada. — Do octu — mówi — jest znakomity, z orzechowym posmakiem.
Kiedy pytamy o rok 2025 dla grzybiarzy, nasi rozmówcy mówią w podobnym tonie. Dużo kurki, prawdziwek miał swój lipiec, koźlarze pojawiały się punktowo, a rydze są kapryśne i występują głównie lokalnie.
— Trzeba chodzić codziennie — powtarza pan Jan. — I czytać las — dodaje pani Ewa.
— Trzeba chodzić codziennie — powtarza pan Jan. — I czytać las — dodaje pani Ewa.
Wielu grzybiarzy swoimi trofeami chwali się na bieżąco w internecie. Według opinii lokalnych ekspertów ostatnie okno (końcówka sierpnia – początek września) dla Warmii i Mazur potwierdzają liczne meldunki o kurce oraz pierwsze prawdziwki, podgrzybki i koźlarze. Co ważne, na główny jesienny wysyp nie będziemy czekać do późnego października — jest szansa na wcześniejszy, wrześniowy.
— O ile zagra pogoda, czyli opady plus dodatnie noce — kwituje pani Ewa.
Mało grzybów, więcej zatruć?
Pierwszy dzień po wakacjach splótł się z tragiczną informacją o zatruciu grzybami na Lubelszczyźnie. Sprawdzamy, jak jest na Warmii i Mazurach. Dyrektor wojewódzkiej stacji sanepidu w Olsztynie uspokaja.
Pierwszy dzień po wakacjach splótł się z tragiczną informacją o zatruciu grzybami na Lubelszczyźnie. Sprawdzamy, jak jest na Warmii i Mazurach. Dyrektor wojewódzkiej stacji sanepidu w Olsztynie uspokaja.
— Na naszym terenie nie odnotowaliśmy zatruć w tym sezonie — stwierdza lekarz weterynarii Janusz Dzisko, dyrektor WSSE w Olsztynie. — Jest pewna zasada, że im więcej grzybów w lasach, tym mniej zatruć — dodaje.
Jak wyjaśnia dyrektor sanepidu, grzybiarze, mając nadmiar godnych ich zainteresowania okazów, omijają te, które mogą sprawiać kłopoty.
Jan Berdycki
Jan Berdycki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez