„Uwolnić wszystkich” — najgłośniejszy marsz od lat

2025-08-19 03:43:16(ost. akt: 2025-08-19 03:45:57)

Autor zdjęcia: PAP

Według organizatorów niemal pół miliona osób wyszło w niedzielę na ulice Tel Awiwu, a nawet milion w całym kraju, by zażądać od rządu porozumienia z Hamasem i uwolnienia zakładników przetrzymywanych w Strefie Gazy. Policja poinformowała o co najmniej 38 zatrzymanych.
Demonstracje i strajki, zainicjowane przez rodziny uprowadzonych, odbyły się w kilkudziesięciu miejscowościach. Forum Rodzin Zakładników szacuje, że w skali kraju mogły zgromadzić około miliona uczestników. W Tel Awiwie tłum gromadził się m.in. pod siedzibą partii Likud premiera Benjamina Netanjahu; doszło tam do starć z policją, a demonstranci rozpalili ognisko. Pod Jerozolimą funkcjonariusze użyli armatek wodnych, by rozproszyć ludzi blokujących tunel na wjeździe do miasta.

— Ten koszmar musi się skończyć. Chcemy uwolnienia zakładników, końca wojny i końca rządów Netanjahu, który, kontynuując tę okrutną wojnę, dzieli naród — mówił Awi, spotkany wieczorem w pobliżu jerozolimskiej rezydencji premiera. — Jedynym, co ta wojna przynosi, jest śmierć kolejnych żołnierzy. Świat odwraca się od Izraela, a zakładnicy zginą w walkach lub umrą z głodu — dodawała Noa, 30-letnia księgowa, zapowiadając kontynuację protestów i strajków.

Na stołecznych wiecach głos zabrali także ojcowie porwanych — Ofir Braslawski i Jehuda Kohen — oskarżając rząd o poświęcenie losu ich synów dla celów politycznych. — Mój syn, Nimrod, cierpi teraz, żeby rząd mógł budować osiedla w Gazie. Nie pozwolę, by został złożony na tym ołtarzu — mówił Kohen. Byli zakładnicy apelowali z kolei do prezydenta USA Donalda Trumpa o pomoc w zakończeniu wojny i sprowadzeniu uwięzionych do domów.

Protesty rozgrywają się na tle planów rozszerzenia ofensywy w Strefie Gazy, w tym na samo miasto Gaza, co wymagałoby powołania tysięcy rezerwistów. Wśród demonstrantów rosną obawy, że eskalacja zagrozi życiu uprowadzonych. Z około 50 osób nadal przetrzymywanych przez Hamas — według danych izraelskich — żyje nie więcej niż 20.

Premier Benjamin Netanjahu, rozpoczynając cotygodniowe posiedzenie rządu, ostro skrytykował demonstracje. — Ci, którzy wzywają do zakończenia wojny bez pokonania Hamasu, wzmacniają jego stanowisko, opóźniają uwolnienie naszych zakładników i narażają kraj na powtórkę koszmaru z 7 października — stwierdził, nawiązując do ataku z 2023 roku, w którym zginęło około 1200 osób.

Sondaże od miesięcy pokazują, że większość Izraelczyków popiera porozumienie o zawieszeniu broni w zamian za uwolnienie zakładników. Na premiera naciska jednak nie tylko ulica, lecz także koalicjanci. Kluczowy partner Netanjahu, lider skrajnej prawicy Becalel Smotricz, nazwał niedzielne manifestacje „złą i szkodliwą kampanią” działającą „na korzyść Hamasu”. Gdy na początku roku doszło do krótkiego zawieszenia broni i częściowego uwolnienia uprowadzonych, ministrowie z prawego skrzydła grozili rozpadem koalicji.

Mimo twardych publicznych deklaracji, izraelskie media donoszą o możliwej zmianie kursu. Jak podają kanały 12. i 13., powołując się na źródła bliskie negocjacjom, Netanjahu rozważa częściowy układ: 60-dniowe zawieszenie broni i uwolnienie części zakładników, w tym wydanie ciał zmarłych. Głównym przeciwnikiem takiego rozwiązania ma być doradca strategiczny premiera Ron Dermer, który domaga się od USA gwarancji dotyczących warunków zakończenia wojny. Plan zakładałby pozyskanie deklaracji od prezydenta Trumpa w ciągu miesiąca, co — w założeniu — miałoby skłonić Hamas do ustępstw bez konieczności rozszerzania ofensywy.

W tle politycznego sporu pozostaje dramatyczna sytuacja humanitarna w Strefie Gazy. Tamtejsze ministerstwo zdrowia informuje o niemal 62 tysiącach zabitych od początku działań wojennych; w niedzielę zmarły kolejne 29 osoby, w tym siedem z powodu niedożywienia. Pomoc humanitarna napływa w ograniczonym zakresie, a blokada dostaw w dużej mierze trwa.

— Protesty będą trwać, aż do kraju wrócą wszyscy zakładnicy — podkreślał Jonatan, uczestnik manifestacji. Jak mówił, jest już na emeryturze, ale jego dwaj synowie poparli strajk i nie przyszli do pracy, choć w Izraelu niedziela jest zwykłym dniem roboczym. — Było tyle momentów, żeby zakończyć tę wojnę. Chcę zniszczenia Hamasu, ale nie kosztem życia zakładników — dodał.


red./PAP