Zawsze byłam uważną obserwatorką
2025-08-09 20:00:00(ost. akt: 2025-08-08 14:17:41)
Weronika Mathia, autorka czterech powieści kryminalnych, opowiada o pracy nad swoją najnowszą książką, fascynacji psychologią, sile dobrego researchu i o tym, dlaczego Olsztyn stał się tłem dla zbrodni.
— Jesteś podwójną laureatką Nagrody Wielkiego Kalibru. To motywuje do pracy i dodaje skrzydeł?
— Oczywiście! Jestem ogromnie wdzięczna moim czytelnikom za głosy, także tym z Olsztyna. Nagroda ma swoje dobre i złe strony. Z jednej strony czuję ogromną radość, bo wiem, że za tym wyróżnieniem stoją osoby, które mnie wspierają i dobrze mi życzą. Z drugiej strony pojawia się presja oczekiwań. Mimo to uważam, że zdecydowanie przeważają pozytywy. Udało mi się osiągnąć coś wyjątkowego i to już na początku pisarskiej drogi. Rozmawiałam z członkami jury po jubileuszowej gali i usłyszałam, że nawet autorzy z trzema książkami na koncie wciąż bywają postrzegani jako debiutanci. Staram się zachować zdrowy dystans. To wyróżnienie bardzo cieszy, ale nie chcę się poddawać presji.
— Oczywiście! Jestem ogromnie wdzięczna moim czytelnikom za głosy, także tym z Olsztyna. Nagroda ma swoje dobre i złe strony. Z jednej strony czuję ogromną radość, bo wiem, że za tym wyróżnieniem stoją osoby, które mnie wspierają i dobrze mi życzą. Z drugiej strony pojawia się presja oczekiwań. Mimo to uważam, że zdecydowanie przeważają pozytywy. Udało mi się osiągnąć coś wyjątkowego i to już na początku pisarskiej drogi. Rozmawiałam z członkami jury po jubileuszowej gali i usłyszałam, że nawet autorzy z trzema książkami na koncie wciąż bywają postrzegani jako debiutanci. Staram się zachować zdrowy dystans. To wyróżnienie bardzo cieszy, ale nie chcę się poddawać presji.
— Wspomniałaś kiedyś, że próbujesz zrozumieć naturę zła. Dzięki psychologicznemu podejściu, czytelnik nie tylko obserwuje postać — ale zaczyna ją rozumieć, czasem jej współczuć, czasem się jej bać, bo widzi w niej cząstkę siebie. Zawsze fascynowała cię psychologia?
— Tak, psychologia zawsze mnie interesowała, choć nigdy nie chciałam zajmować się nią zawodowo. Nie odpowiadało mi to, że czasem próbuje się dopasować czyjeś zachowania do gotowych definicji. Zawsze byłam bardzo uważną obserwatorką i lubiłam przyglądać się ludziom. Do tego stopnia, że ktoś kiedyś zapytał mnie: „Czy ty musisz się tak gapić na tych ludzi?” (śmiech). Fascynują mnie relacje międzyludzkie. Często przyglądałam się przypadkowym osobom i tworzyłam o nich opowieści, interpretując ich zachowania. Może to się wzięło z tego, że jako dziecko dużo czytałam? Trudno powiedzieć.
— Tak, psychologia zawsze mnie interesowała, choć nigdy nie chciałam zajmować się nią zawodowo. Nie odpowiadało mi to, że czasem próbuje się dopasować czyjeś zachowania do gotowych definicji. Zawsze byłam bardzo uważną obserwatorką i lubiłam przyglądać się ludziom. Do tego stopnia, że ktoś kiedyś zapytał mnie: „Czy ty musisz się tak gapić na tych ludzi?” (śmiech). Fascynują mnie relacje międzyludzkie. Często przyglądałam się przypadkowym osobom i tworzyłam o nich opowieści, interpretując ich zachowania. Może to się wzięło z tego, że jako dziecko dużo czytałam? Trudno powiedzieć.
— Ta cecha ułatwia tworzenie profili twoich postaci?
— Myślę, że tak. Tworząc postacie, zauważyłam, że mam tendencję do szukania w ludziach dobra. Nie wiem jeszcze, dokąd mnie to zaprowadzi — jako pisarkę i jako człowieka. Oglądałam niedawno film „Fargo”, w którym jednym z bohaterów jest socjopata, postać z gruntu zła. A ja wciąż czekałam, aż pokaże choćby ślad dobra. Mam problem z zaakceptowaniem, że ktoś może być całkowicie przesiąknięty złem. Może właśnie moje pisanie jest próbą potwierdzenia albo zaprzeczenia tej tezy. Z drugiej strony akceptuję, że może nie ma jednej, prostej odpowiedzi.
— Myślę, że tak. Tworząc postacie, zauważyłam, że mam tendencję do szukania w ludziach dobra. Nie wiem jeszcze, dokąd mnie to zaprowadzi — jako pisarkę i jako człowieka. Oglądałam niedawno film „Fargo”, w którym jednym z bohaterów jest socjopata, postać z gruntu zła. A ja wciąż czekałam, aż pokaże choćby ślad dobra. Mam problem z zaakceptowaniem, że ktoś może być całkowicie przesiąknięty złem. Może właśnie moje pisanie jest próbą potwierdzenia albo zaprzeczenia tej tezy. Z drugiej strony akceptuję, że może nie ma jednej, prostej odpowiedzi.
— Akcja „Rdzenia” (wyd. Czwarta Strona), twojej najnowszej książki, rozgrywa się w Olsztynie. To była prośba czytelników, m.in. z filii nr 6 Miejskiej Biblioteki Publicznej. To było duże wyzwanie?
— Ogromne! Nie znam Olsztyna tak dobrze jak Iławę. Nie mieszkam tam, nie spaceruję codziennie jego ulicami. Dlatego wymyśliłam bohatera, który właśnie się tam przeprowadził i mieszka w mieście dopiero od dwóch tygodni. Żeby autentycznie oddać klimat, sama zamieszkałam w Olsztynie na dwa tygodnie.
— Ogromne! Nie znam Olsztyna tak dobrze jak Iławę. Nie mieszkam tam, nie spaceruję codziennie jego ulicami. Dlatego wymyśliłam bohatera, który właśnie się tam przeprowadził i mieszka w mieście dopiero od dwóch tygodni. Żeby autentycznie oddać klimat, sama zamieszkałam w Olsztynie na dwa tygodnie.
— Czyżby w tym samym mieszkaniu, w którym przebywał policjant Borys Sztern?
— Tak! Musiałam sprawdzić, co widać z okna, gdzie można pójść na spacer, co robić na co dzień. Kiedy piszę o skrzyniach z pociskami z Bułgarii — to one naprawdę tam były. Jedyną trudnością było to, że byłam w Olsztynie zimą, a akcja książki dzieje się latem. Trafiłam na śnieżyce, więc spacery po lesie były wyzwaniem (śmiech). Nie opisuję historii miasta, bo nie taki był mój cel. Ale mam nadzieję, że po lekturze ktoś zapragnie je odwiedzić. Osobiście bardzo lubię tu przyjeżdżać. Razem z mężem uwielbiamy Olsztyn.
— Tak! Musiałam sprawdzić, co widać z okna, gdzie można pójść na spacer, co robić na co dzień. Kiedy piszę o skrzyniach z pociskami z Bułgarii — to one naprawdę tam były. Jedyną trudnością było to, że byłam w Olsztynie zimą, a akcja książki dzieje się latem. Trafiłam na śnieżyce, więc spacery po lesie były wyzwaniem (śmiech). Nie opisuję historii miasta, bo nie taki był mój cel. Ale mam nadzieję, że po lekturze ktoś zapragnie je odwiedzić. Osobiście bardzo lubię tu przyjeżdżać. Razem z mężem uwielbiamy Olsztyn.
— W książce twoja bohaterka Julia mieszka nad jeziorem Sukiel, które jest prywatnym akwenem oraz nad jeziorem Ukiel.
— Ostatnio nagrywaliśmy film promujący książkę i byłam zdumiona, jak czysta jest w nim woda. Żałowałam, że nie mogłam wspomnieć o tym w „Rdzeniu”. Okazało się, że wybór tego jeziora nie był przypadkowy. Jeden z moich głównych konsultantów wychował się właśnie nad nim i bardzo dużo mi o tej okolicy opowiedział. To był niesamowity zbieg okoliczności.
— Ostatnio nagrywaliśmy film promujący książkę i byłam zdumiona, jak czysta jest w nim woda. Żałowałam, że nie mogłam wspomnieć o tym w „Rdzeniu”. Okazało się, że wybór tego jeziora nie był przypadkowy. Jeden z moich głównych konsultantów wychował się właśnie nad nim i bardzo dużo mi o tej okolicy opowiedział. To był niesamowity zbieg okoliczności.
— W książce poruszasz też temat choroby Alzheimera. Polska znajduje się w czołówce krajów UE pod względem liczby zachorowań.
— Stworzenie realistycznego obrazu osoby chorej było dużym wyzwaniem, ponieważ nie mam takich doświadczeń w najbliższym otoczeniu. Konsultowałam się jednak ze specjalistami, czytałam literaturę fachową. Wiele faktów mnie zaskoczyło. Alzheimer niszczy połączenia nerwowe — osoba chora zapomina codzienność, ale wspomnienia z dzieciństwa zostają najdłużej. Umysł potrafi krążyć wokół jednego wspomnienia, emocji czy obrazu — jak strata, wojna czy dom rodzinny. Trzeba też wiedzieć, co osobę chorą uspokaja. Moja bohaterka była urzędniczką, więc czuła się lepiej, zapisując wszystko na karteczkach. Najtrudniejsze było opisywanie kobiety, która dzień po dniu gubi się w swojej własnej głowie, aż w końcu nie wie, że się w niej gubi. To bardzo smutne. I co ciekawe — nie istnieje jeden, uniwersalny obraz tej choroby.
— Stworzenie realistycznego obrazu osoby chorej było dużym wyzwaniem, ponieważ nie mam takich doświadczeń w najbliższym otoczeniu. Konsultowałam się jednak ze specjalistami, czytałam literaturę fachową. Wiele faktów mnie zaskoczyło. Alzheimer niszczy połączenia nerwowe — osoba chora zapomina codzienność, ale wspomnienia z dzieciństwa zostają najdłużej. Umysł potrafi krążyć wokół jednego wspomnienia, emocji czy obrazu — jak strata, wojna czy dom rodzinny. Trzeba też wiedzieć, co osobę chorą uspokaja. Moja bohaterka była urzędniczką, więc czuła się lepiej, zapisując wszystko na karteczkach. Najtrudniejsze było opisywanie kobiety, która dzień po dniu gubi się w swojej własnej głowie, aż w końcu nie wie, że się w niej gubi. To bardzo smutne. I co ciekawe — nie istnieje jeden, uniwersalny obraz tej choroby.
— Cenisz dobry research?
— Bardzo. Zajmuje mnóstwo czasu, ale to właśnie jest najbardziej fascynujące w całym procesie pisania. Poznawanie nowych tematów, docieranie do specjalistów, odkrywanie rzeczy, o których nie miałam wcześniej pojęcia. W takich momentach odzywa się we mnie żyłka dziennikarska. Każda kolejna książka otwiera nowe drzwi — łatwiej nawiązać kontakt z profesjonalistami i zdobyć ich zaufanie. Jestem im ogromnie wdzięczna za to, że dzielą się ze mną swoją wiedzą. Z niektórymi rozmawiam miesiącami. Od zawsze też interesowałam się nauką. Czytałam artykuły popularnonaukowe o kosmosie, o gwiazdach. Mój tata jest fizykiem, więc w domu zawsze leżały „Świat Nauki” i podobne czasopisma. Uwielbialiśmy o tym rozmawiać. Ale zawsze muszę pamiętać, że wiedza naukowa jest tłem, nie głównym wątkiem. Gdyby było jej za dużo, mogłaby przytłoczyć czytelnika.
— Bardzo. Zajmuje mnóstwo czasu, ale to właśnie jest najbardziej fascynujące w całym procesie pisania. Poznawanie nowych tematów, docieranie do specjalistów, odkrywanie rzeczy, o których nie miałam wcześniej pojęcia. W takich momentach odzywa się we mnie żyłka dziennikarska. Każda kolejna książka otwiera nowe drzwi — łatwiej nawiązać kontakt z profesjonalistami i zdobyć ich zaufanie. Jestem im ogromnie wdzięczna za to, że dzielą się ze mną swoją wiedzą. Z niektórymi rozmawiam miesiącami. Od zawsze też interesowałam się nauką. Czytałam artykuły popularnonaukowe o kosmosie, o gwiazdach. Mój tata jest fizykiem, więc w domu zawsze leżały „Świat Nauki” i podobne czasopisma. Uwielbialiśmy o tym rozmawiać. Ale zawsze muszę pamiętać, że wiedza naukowa jest tłem, nie głównym wątkiem. Gdyby było jej za dużo, mogłaby przytłoczyć czytelnika.
— A ja czuję się dumna, bo opowiedziałam ci o tym, że lubię Olsztyn, a teraz jedna z twoich bohaterek — Karolina Rawa — mówi moim głosem.
— Co więcej, mogę już zdradzić, że będzie główną bohaterką mojej kolejnej powieści.
— Co więcej, mogę już zdradzić, że będzie główną bohaterką mojej kolejnej powieści.
— Bardzo się cieszę! Słuchając ciebie, można dojść do wniosku, że życie pisarza jest naprawdę fascynujące.
— Zdecydowanie tak. Poszukiwanie informacji, poznawanie nowych światów, wchodzenie do miejsc, których wcześniej nie znałam — to wszystko mnie napędza. Dzięki temu świat sam w sobie staje się ciekawszy. Wymyślam bohaterom pasje i zawody, które pozwalają mi samej zagłębiać się w nowe obszary. Czasem trudno mi już odróżnić, gdzie kończy się ciekawość, a zaczyna pisarska pasja. To wszystko się zazębia.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
— Zdecydowanie tak. Poszukiwanie informacji, poznawanie nowych światów, wchodzenie do miejsc, których wcześniej nie znałam — to wszystko mnie napędza. Dzięki temu świat sam w sobie staje się ciekawszy. Wymyślam bohaterom pasje i zawody, które pozwalają mi samej zagłębiać się w nowe obszary. Czasem trudno mi już odróżnić, gdzie kończy się ciekawość, a zaczyna pisarska pasja. To wszystko się zazębia.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez