NFZ obiecywał leczenie. Kobiety znów zostają same

2025-08-01 16:55:50(ost. akt: 2025-08-01 17:16:02)

Autor zdjęcia: freepik

Niedawno opublikowany raport Fundacji Endopolki alarmuje, że sytuacja kobiet z endometriozą w Polsce wciąż jest dramatyczna. Zaledwie 5% pacjentek ma realny dostęp do kompleksowej opieki, a średni czas oczekiwania na diagnozę to 7-10 lat. Nowy system leczenia endometriozy w Polsce miał być przełomem. Tymczasem pacjentki wciąż czekają w długich kolejkach, a dostęp do specjalistycznej opieki jest ograniczony. Czy publiczna służba zdrowia jest w stanie sprostać wyzwaniu?
"To skandal, że w XXI wieku kobiety muszą tak długo czekać na pomoc. Endometrioza niszczy im życie zawodowe, osobiste, a państwo pozostaje obojętne" – grzmi Anna Nowicka, prezeska fundacji zajmującej się wsparciem kobiet z endometriozą. Jej słowa oddają frustrację tysięcy pacjentek, które z nadzieją patrzyły na uruchomiony w lipcu 2025 roku nowy, publiczny system leczenia endometriozy.

Endometrioza, przewlekła choroba dotykająca miliony kobiet na całym świecie, wciąż pozostaje niedostatecznie rozpoznana i leczona w Polsce. Ból, problemy z płodnością, chroniczne zmęczenie – to tylko niektóre z objawów, z którymi zmagają się pacjentki.

Eksperci alarmują, że brak szybkiej diagnostyki i leczenia prowadzi do poważnych powikłań, takich jak niepłodność, przewlekłe bóle, a nawet depresja. "Kobiety z endometriozą często są pozostawione same sobie. Muszą same szukać informacji, lekarzy, a to wszystko kosztuje mnóstwo pieniędzy i nerwów" – dodaje Nowicka.

Obietnice kontra rzeczywistość

Zgodnie z założeniami reformy, Ministerstwo Zdrowia powołało osiem publicznych ośrodków leczenia endometriozy zlokalizowanych w strategicznych miastach Polski: Katowicach, Warszawie, Łodzi, Krakowie, Lublinie, Opolu, Gdyni i Poznaniu. System miał zapewnić bezpłatne leczenie w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ), obejmujące diagnostykę, leczenie farmakologiczne, opiekę psychologiczną oraz – w uzasadnionych przypadkach – interwencje chirurgiczne.

Jednak funkcjonowanie tych placówek od początku napotyka poważne trudności. Część z nich – jak Gdynia i Opole – do tej pory nie rozpoczęła działalności, co budzi poważne wątpliwości co do efektywności reformy. Inne ośrodki oferują pierwsze dostępne terminy dopiero na 2026, a nawet 2027 rok, co w praktyce oznacza, że pacjentki muszą czekać latami na pomoc. Tylko w Katowicach i Łodzi kobiety mogły liczyć na wizyty jeszcze w 2025 roku. W rezultacie dostępność do leczenia wcale się nie poprawiła, a wiele pacjentek wciąż zmuszonych jest szukać pomocy w prywatnych gabinetach, ponosząc ogromne koszty.

Finansowe obciążenie

Koszty leczenia prywatnego są astronomiczne. Pojedyncze operacje sięgają nawet 40–100 tys. zł, a wizyta u specjalisty może kosztować kilkaset złotych. Dla wielu kobiet to bariera nie do pokonania. Część pacjentek decyduje się na leczenie za granicą – w Niemczech, Austrii czy Hiszpanii – gdzie dostępność opieki jest większa i bardziej kompleksowa. To jednak rozwiązanie dostępne tylko dla nielicznych.
Pacjentki relacjonują, że mimo nadziei związanych z reformą, rzeczywistość okazała się brutalna. Skarżą się na długie kolejki, niejasności w systemie i brak miejsc. Część kobiet informuje, że ich skierowania wygasły, zanim udało im się umówić wizytę. Inne mówią o bólu, który towarzyszy im każdego dnia i wpływa na życie zawodowe, rodzinne i psychiczne. Zdarzają się też dramatyczne historie – kobiety, które straciły dzieci z powodu powikłań choroby, czy te, które latami były błędnie diagnozowane. Te osobiste tragedie pokazują, jak poważne konsekwencje ma niedostateczne leczenie endometriozy.

Przeciążone ośrodki i brak personelu

Ginekolog Daniel Kurczyński z Katowic podkreśla, że ogromne zainteresowanie przy ograniczonych zasobach kadrowych i sprzętowych sprawia, że ośrodki są przeciążone. W jego placówce terminy na cały rok zapełniły się w ciągu godziny. Zwraca też uwagę, że diagnostyka endometriozy jest czasochłonna – jedna konsultacja trwa około 40 minut – co znacząco ogranicza liczbę wizyt dziennie. Problemem są również pacjentki zgłaszające się z innymi dolegliwościami, np. infekcjami intymnymi, co dodatkowo wydłuża czas oczekiwania. To błędne koło, które utrudnia dostęp do specjalistycznej opieki.

Reakcja Ministerstwa Zdrowia

Ministerstwo Zdrowia odpiera zarzuty i zapewnia, że sytuacja się poprawi. Rzeczniczka resortu, Milena Kruszewska, w przesłanym oświadczeniu podkreśla, że uruchomienie ośrodków referencyjnych to dopiero początek zmian. "Zdajemy sobie sprawę, że osiem ośrodków to za mało, ale pracujemy nad zwiększeniem ich liczby. Chcemy, aby każda kobieta w Polsce miała dostęp do nowoczesnego leczenia endometriozy" – zapewnia.

Jednak pacjentki pozostają sceptyczne. "Słyszymy te obietnice od lat. Potrzebujemy konkretnych działań, a nie pustych słów" – mówi pani Joanna, która od 15 lat zmaga się z endometriozą. "Chcę normalnie żyć, pracować, mieć rodzinę. Czy to naprawdę tak wiele?" – pyta zrezygnowana. W jej głosie słychać zmęczenie i brak wiary w szybką poprawę sytuacji.

Potrzebne zmiany

Eksperci zgodnie twierdzą, że powołanie publicznych ośrodków to krok w dobrą stronę, ale niewystarczający. Według szacunków, realne potrzeby mogłoby zaspokoić dopiero 20–30 placówek. Konieczne są także inwestycje w szkolenie lekarzy, zwiększenie kadry oraz ogólnopolska kampania informacyjna, która pomoże kobietom zrozumieć, dla kogo przeznaczone są te ośrodki, jakie oferują usługi i jak skutecznie dostać się do leczenia. Bez kompleksowych działań, sytuacja pacjentek z endometriozą w Polsce nie ulegnie poprawie. Potrzebne są konkretne rozwiązania i realne wsparcie ze strony państwa.


Źródło: Interia.pl