Fantastyczna Czwórka? Nie do końca. Retroświat, nowi bohaterowie i… wciąż stary problem Marvela

2025-07-26 14:05:34(ost. akt: 2025-07-26 14:06:12)

Autor zdjęcia: PAP

Po kilku nieudanych próbach ekranizacji, Marvel wraca z nową wersją "Fantastycznej Czwórki" i — co zaskakujące — tym razem to naprawdę działa. Film „Fantastyczna 4: Pierwsze kroki”, osadzony w alternatywnej rzeczywistości Ziemi-828, przenosi widza w klimaty stylizowanych lat 60., oferując ciekawy mariaż retrofuturystyki z nowoczesnym kinem superbohaterskim. Za kamerą stanął Matt Shakman — reżyser znany z „WandaVision” — i po raz kolejny udowodnił, że świetnie odnajduje się w konwencji zabawy kontekstem kulturowym i formą.

Nowa "Czwórka" to bohaterowie z krwi i kości: Reed Richards (Pedro Pascal) to charyzmatyczny naukowiec promujący edukację, Ben Grimm (Ebon Moss-Bachrach) to swojski twardziel ze sklepu za rogiem, a rodzeństwo Storm – Sue (Vanessa Kirby) i Johnny (Joseph Quinn) – zyskują sympatię widzów nie tylko dzięki swoim mocom, ale i relacjom. W tym świecie superbohaterowie nie są oderwanymi od rzeczywistości postaciami z plakatów – są częścią społeczeństwa, które ich zna, ceni i… uwielbia.

Sielanka nie trwa jednak długo. Spokój burzy pojawienie się Srebrnej Surferki (Julia Garner), zwiastującej nadejście Galactusa – kosmicznego pożeracza światów. Nadciąga zagłada, a "Fantastyczna Czwórka" musi zmierzyć się nie tylko z nią, ale także z odpowiedzialnością za ludzkość – i swoje życie prywatne. Wątek ciąży Sue Storm i obaw związanych z przyszłością dziecka dodaje historii lżejszego, ale wyraźnego emocjonalnego ciężaru, który wyróżnia ten film na tle wielu innych produkcji MCU.

Mocną stroną filmu jest jego forma – od scenografii i kostiumów, przez stylizowane efekty specjalne, aż po sposób prowadzenia narracji. Retrofuturystyczna estetyka, pełna smaczków i nawiązań do popkultury lat 60., jest nie tylko ciekawym zabiegiem wizualnym, ale i odświeżającym podejściem do kina superbohaterskiego. Shakman wie, jak balansować między humorem a powagą, między nostalgią a nowoczesnością.

Jednak mimo wszystkich zalet, film nie ucieka od bolączek, które od lat trapią Marvela. Finał – mimo że efektowny – jest przewidywalny. Galactus, choć groźny i monumentalny, nie wnosi do uniwersum niczego, czego już wcześniej nie widzieliśmy. Wciąż brakuje elementu zaskoczenia, przełamania formy, czegoś, co rzeczywiście postawiłoby MCU na nowym kursie. Film jawi się bardziej jako efektowny prolog niż pełnoprawna historia – kolejny rozdział w drodze do zapowiadanych filmów z serii "Avengers".

Mimo wszystko „Fantastyczna 4: Pierwsze kroki” to film przyjemny, z dużym sercem i świetnie wyczutym klimatem. To najlepsza próba przeniesienia tej legendarnej czwórki na ekran – nie tylko dlatego, że działa lepiej niż poprzednie, ale też dlatego, że nareszcie wie, czym chce być. I choć to wciąż "pierwsze kroki", warto je docenić. Marvel wraca do formy – może jeszcze nie pełnej, ale przynajmniej z pomysłem.

Źródło: Wp.pl