Aktorski fenomen - Helen Mirren kończy 80 lat

2025-07-26 10:45:57(ost. akt: 2025-07-26 10:46:07)

Autor zdjęcia: PAP/EPA

80 lat temu, 26 lipca 1945 r. urodziła się Helen Mirren. -Talent, który zdarza się niezwykle rzadko. Pozostając wybitną aktorką teatralną, zaistniała w popkulturze, stając się również gwiazdą filmową. Aktorski fenomen – powiedział filmoznawca Błażej Hrapkowicz.
Sprzeciwia się kultowi młodości, nie pozwala retuszować swoich zdjęć, uwielbia wódkę i mówi, że gdyby nie aktorstwo, zostałaby fryzjerką. Helen Mirren, a właściwie Helen Lydia Mironoff, urodziła się 26 lipca 1945 r. w Londynie, jako córka Wasyla Piotrowicza, którego ojciec – Piotr Wasiljewicz był carskim oficerem, arystokratą i dyplomatą.

Dziadek Mirren podczas rewolucji bolszewickiej prowadził w Londynie negocjacje zbrojeniowe. Po objęciu w Rosji władzy przez komunistów stracił majątek i osiedlił się w Wielkiej Brytanii, pracując jako taksówkarz. Zamieszkał otoczony pamiątkami dawnej chwały, w skromnym piętrowym domu w nadmorskim miasteczku Leigh-on-Sea. Tam też dorastała mała Helen. Matka - Kathleen Alexandrina Eva Matilda Rogers, pochodziła z wielodzietnej rodziny rzeźnika z londyńskiego East Endu, którego ojciec dostarczał mięso na dwór królowej Wiktorii.

Mirren od samego początku wymykała się wszelkim schematom i próbom definiowania. „Trudno przykleić do mnie jakąś etykietkę. Ludzie, którzy pochodzą z ekonomicznie i klasowo różnych środowisk, faktycznie mają w sobie duże pokłady dowcipu, humoru, wrażliwości, a jednocześnie pewien rodzaj twardości, odporności, a te cechy w zawodzie aktora są bardzo pożądane” – wyjawiła w rozmowie z magazynem „Zwierciadło”.

Aktorstwem zainteresowała się już w dzieciństwie. Szczególnie polubiła role szekspirowskie. W wieku trzynastu lat zagrała w szkolnej inscenizacji „Burzy”. Pięć lat później w tajemnicy przed rodzicami wybrała się na przesłuchanie do National Youth Theatre. Wypadła na tyle dobrze, że wkrótce pojawiła się na deskach Old Vic Theatre, wcielając się w tytułową żeńską rolę w „Antoniuszu i Kleopatrze”. Przebojowy występ poskutkował zaproszeniem na przesłuchanie do Royal Shakespeare Company.

W RSC nazwano ją „rosyjską księżniczką”. Kiedy podczas jednego z przedstawień przebiegła przez scenę niemal naga w prasie zaczęto określać ją także mianem „królowej seksu”. Choć Mirren stanowczo sprzeciwiała się postrzeganiu jej osoby przez pryzmat urody, to jak sama przyznawała wpadła w kliszę – „blondynka, duże cycki, wąska talia”. Takie podejście ją zawstydzało, czuła się zażenowana, a nawet upokorzona. Chciała być kimś innym.

„Kiedy miałam 23 lata, byłam okropnie nieszczęśliwa. Do tego stopnia, że po raz pierwszy i jedyny w swoim życiu poszłam do psychoterapeuty. Mam wrażenie, że okres pomiędzy 18. a 28. rokiem życia jest psychologicznie najtrudniejszy. To wtedy zdajesz sobie sprawę, że pora dorosnąć, żyć na własny rachunek, ale nie jesteś do tego gotowa. Ja nie wierzyłam, że cokolwiek, co sobie zaplanowałam, rzeczywiście się uda. Wzięcie odpowiedzialności za własne uczucia, finanse, drogę artystyczną wydawało mi się przerażające” – pisała w autobiograficznej książce „W kadrze. Moje życie w słowach i zdjęciach”.

Na początku lat 70-tych nawiązała współpracę z Peterem Brookiem. „Czułam, że jako aktorka dochodzę do ściany. A chciałam wydobyć z siebie więcej”.

„Jedną z największych moich inspiracji jest Francis Bacon, który mówił, że malarstwo rodzi się na styku techniki i przypadku. Jak u dziecka, które potrafi pięknie malować, bo nie analizuje - wszystko jest u niego przypadkowe. Podobnie z aktorstwem. Właśnie u Petera nauczyłam się, że aktorska technika bywa balastem. Trzeba ją czasem przekroczyć. Odnaleźć w sobie ten rodzaj naiwności i czystości, którą ma dziecko albo uliczny tancerz” – powiedziała w 2014 r. podczas wywiadu dla „Gazety Wyborczej”.

Z teatrem słynnego brytyjskiego reżysera podróżowała m.in. po Francji i krajach afrykańskich. „Obserwując jej karierę zwróciłem uwagę na kilka kwestii. Przede wszystkim zawsze była zaangażowaną, wysoko wykwalifikowaną aktorką. Z drugiej strony - stanowi nieustanną mieszankę wolnego ducha i majestatu: nie można zagrać Kleopatry, tak jak ona to zrobiła w National Youth Theatre, gdy miała 20 lat, bez pewnej wrodzonej władczości” – zaznaczył na łamach „The Guardian” brytyjski krytyk Michael Billington.

„W arystokratycznej Mirren zawsze tkwiła poszukiwaczka przygód gotowa podjąć każde wyzwanie. W latach 1967–1971 była kluczową członkinią RSC, grając – wśród wielu innych ról – Cressidę i Ofelię Szekspira, a także Pannę Julię Strindberga. Mając przed sobą klasyczną karierę, spakowała się i wyjechała do Paryża, aby dołączyć do nowo założonego przez Petera Brooka Międzynarodowego Centrum Badań Teatralnych” – dodał Billington.

Doskonale odnajdowała się również w kinie, gdzie zwróciła na siebie uwagę rolą Victorii w filmie Johna Mackenzie „Długi Wielki Piątek” (1980). Otworzyło jej to drogę do kolejnych udanych występów na dużym ekranie, jak „Cal” (1984) w reż. Pata O’Connora, „Wybrzeże Moskitów” (1986) Petera Weira i „Szaleństwa króla Jerzego” (1994) Nicholasa Hytnera, za co otrzymała swoją pierwszą nominację do Oscara. Jej największe filmowe role miały jednak dopiero nadejść.

Przez wiele lat wcielała się w postać detektyw Jane Tennison w filmie telewizyjnym "Główny podejrzany" Christophera Menaula. W 1992 r. otrzymała za nią nagrodę BAFTA. Kolejne oscarowe nominacje uzyskała za role w „Gosford Park” (2001) Roberta Altmana i „Ostatniej stacji” (2009) Michaela Hoffmana, gdzie wcieliła się w żonę Lwa Tołstoja (w tej roli Christopher Plummer). W międzyczasie zgarnęła statuetkę za przebojową rolę królowej Elżbiety II w filmie Stephena Frearsa „Królowa” (2006).

Podczas przygotowań do roli brytyjskiej monarchini, zdecydowała się na dość niestandardowy gest, o czym opowiedziała podczas wywiadu z „Radio Times”. Zdradziła wówczas, że zanim weszła na plan zdjęciowy, napisała do Elżbiety II list. „Zdałam sobie sprawę, że badamy bardzo bolesną część jej życia, więc postanowiłam do niej napisać. Nie wiedziałam, jak się do niej zwrócić: Szanowna Pani, Wasza Wysokość, Wasza Królewska Mość? Napisałam, że kręcimy ten film i że mam nadzieję, iż przypominanie tych zdarzeń nie będzie dla niej zbyt przykre. Nie pamiętam dokładnie, jak to ujęłam. Podkreśliłam, że ogromnie ją szanuję” – wyjawiła aktorka. .

W rozmowie z PAP filmoznawca Błażej Hrapkowicz, opowiadając o fenomenie Helen Mirren podkreślił, że jest ona „jedną z tych aktorek, które znakomicie połączyły swoje klasyczne, teatralne wykształcenie i karierę, z aktorstwem filmowym”. - Czuje się świetnie w obu tych sferach. Jej fenomen polega również na tym, że pozostając wybitną aktorką teatralną, zaistniała w popkulturze, stając się również gwiazdą filmową – ocenił filmoznawca.

Wielokrotnie sprzeciwiała się w wywiadach kultowi młodości. O starzeniu mówi – „to natura”. „Nie martw się o starzenie. To jest fajne. Moja matka powiedziała mi najważniejszą rzecz: «Nigdy nie bój się starzeć»” – wspominała aktorka. Mirren zdecydowanie się nie boi. Można powiedzieć, że wraz z wiekiem tylko się rozkręca. - W filmie status gwiazdy osiągnęła w całkiem dojrzałym wieku, co wcale nie oczywiste. W Hollywood, gdzie gwiazdami przeważnie zostają młode aktorki, zdarza się to bardzo rzadko. Mirren udało się przebić ten szklany sufit – zauważył Hrapkowicz.

W 2019 r. niejako wróciła do swoich rosyjskich korzeni, wcielając się w tytułową rolę w serialu HBO „Katarzyna Wielka”. Otrzymała za nią nominację do Złotych Globów. Obecnie aktorkę podziwiać możemy w przebojowym serialu „Strefa gangsterów” (2025). „Na drugim planie błyszczą Helen Mirren jako bezwzględna matriarchini Maeve Harrigan – kobieta, przed którą drży całe miasto – oraz Pierce Brosnan, który z zaskakującą surowością portretuje głowę rodziny rządzącego żelazną ręką, choć z cieniem zmęczenia w oczach” – czytamy w „Glamour”.

- Potrafi zagrać w dramacie, komedii. Doskonale odnajdzie się zarówno w teatrze, jak i w hollywoodzkim blockbusterze, co wymaga nieco innej charyzmy i zestawu umiejętności aktorskich. Talent, który zdarza się niezwykle rzadko. Mirren to fenomen – podsumował Hrapkowicz.

PAP/red.