Olsztyn traci kawałek historii, czyli pożegnanie z parkingiem

2025-06-30 16:30:53(ost. akt: 2025-06-30 14:56:33)
To koniec parkingu strzeżonego przy ulicy Nowowiejskiego.

To koniec parkingu strzeżonego przy ulicy Nowowiejskiego.

Autor zdjęcia: UM Olsztyn

Olsztyn traci kolejną legendę — po 32 latach znika strzeżony parking przy Starym Mieście. Dla mieszkańców i przedsiębiorców to coś więcej niż miejsca postojowe: to historia, ludzie i bezpieczeństwo.
Olsztyn, miasto jezior, starych murów i nie zawsze prostych decyzji. We wtorek, równo o dziesiątej rano, z mapy miasta zacznie zwijać się (i to dosłownie) miejsce, które dla wielu stało się tak oczywiste jak bruk Starego Miasta. To nie kolejny modny lokal, który po sezonie znika bez śladu, ale parking strzeżony, prowadzony od trzech dekad przez Wojciecha Kozioła — postać, którą jedni nazywają legendą, inni wrzodem na urzędniczym honorze.

— Starówka i parking żyją w symbiozie — mówi Kozioł. — Ludzie, którzy tu parkują, nie tylko zostawiają auta, ale i pieniądze w kawiarniach, restauracjach, hotelach. Po wybudowaniu obwodnicy mało kto skręca na Starówkę bez pewności, że będzie miał gdzie bezpiecznie stanąć.

Dla niego samego to jednak nie tylko rachunek ekonomiczny. To trzydzieści lat znajomości, twarzy, historii. — Mam stałych klientów. Lekarzy, masażystów, ludzi z okolicy. Wiedzą, że tu auto stoi pewnie. Hotelarze też wiedzą, że mogą do mnie odesłać gości. Rocznie przewija się tu pięćset aut z turystami. Proszę policzyć — mówi. — Dwa tysiące osób rocznie więcej na Starówce. To pieniądze dla wszystkich.

Nie każdy w ratuszu myśli jednak tak samo. Pod koniec stycznia, trzynastoma głosami, Rada Miasta postanowiła, że parking zostanie włączony do pasa drogowego i Strefy Płatnego Parkowania. Oficjalnie: by uporządkować teren i zwiększyć rotację. — To nie jest prywatny folwark — ripostował prezydent Robert Szewczyk, przekonując, że Olsztyn musi być „prostarówkowy” i „proprzedsiębiorczy”. — Nie boję się trudnych decyzji — dodał. — To nie jest sprawa światopoglądowa.

A jednak, w kuluarach wielu widzi tu coś więcej. Kozioł to nie tylko parkingowy. To facet, który od lat walczył z Pomnikiem Wdzięczności Armii Radzieckiej. Wywieszał transparenty, zamalowywał tablice. Był karany, stawał przed sądem. — Niektórzy mówią, że to moja kara — przyznaje z gorzkim uśmiechem. Radny PiS Radosław Nojman nie owijał w bawełnę: — Uważam, że to zemsta. Tylko tyle i aż tyle.

Inny z obrońców parkingu to Mirosław Arczak — politycznie odległy od Kozioła, miłośnik rowerów i lewicowych idei. — Parking strzeżony to usługa ekstra. Miasto tego nie zapewni — mówił podczas sesji. — Klienci chcą wiedzieć, że auto jest bezpieczne. Turyści, motocykliści, rodziny.

A co z argumentami finansowymi? Kozioł płacił miastu ok. 3600 zł miesięcznie. — Jakby chcieli pieniędzy, powiedzieliby: Kozioł, płać więcej — mówi. — Tak było w 2015 roku, jak mi zabrali parking pierwszy raz. Podniosłem stawkę, był spokój. Teraz wolą postawić słupki. Tyle że parkomat nie przypilnuje auta.

Problem w tym, że obok jego parkingu stoi tzw. klepisko — dziki parking na 68 miejsc. Nieutwardzony, bez wyznaczonych linii, bez opłat. — Ludzie przychodzą do mnie tylko upewnić się, że tam faktycznie za darmo — śmieje się gorzko Kozioł. — I stoją. Ja płacę czynsz, a obok nikt. Obiecują od lat, że utwardzą. I co? I nic.

Prezydent Szewczyk tłumaczy, że uporządkowanie jest już blisko. Że powstaną nowe miejsca, że to dla wszystkich, a nie „wybrańców”. Tyle że w budżecie na 2025 rok środków na to, przynajmniej na pierwszy rzut oka, nie widać. — Gdzie jest ten dialog z przedsiębiorcami? — pytał radny Jarosław Babalski. — Gdzie te pieniądze?

Dla Kozioła nie ma wątpliwości. Straci nie tylko on. — Hotelarze, restauratorzy, mieszkańcy. Kto przyjedzie na Starówkę, jeśli nie będzie miał pewności, że auto stoi bezpiecznie? — pyta. — Ludzie zostawią Olsztyn. Już i tak mamy obwodnicę, która odciąga ruch. Bez parkingu Starówka padnie jeszcze szybciej.

Pod petycją w obronie parkingu podpisało się sześćset osób, w tym stu przedsiębiorców. — Ale co to zmieniło? — mówi jeden z restauratorów. — Głos przegrywa z polityką. Według ratuszowych urzędników zmiana parkingu strzeżonego w płatną strefę parkingową ma zwiększyć rotację miejsc.

We wtorek rano zgasną lampy, zniknie budka, szlaban pójdzie w górę po raz ostatni. — Mam kilka godzin, żeby zwinąć wszystko. Taki prezent po 32 latach — mówi Kozioł. — Ale ja się nie dam. Będę pracował do śmierci. Parking nie wróci, ale ja się nie dam.

I zostaje pytanie, czy naprawdę więcej słupków i mniej ludzi to rozwój. Czy miasto, które od lat chwali się gościnnością, potrafi jeszcze docenić zwykłe miejsca, które tworzą codzienność? Czas pokaże, czy pusty plac przy Nowowiejskiego stanie się wizytówką „porządku”, czy kolejną pustką w sercu Starego Miasta.

Jan Berdycki