Stanowski z ekipą rozpoczęli sezon turystyczny na Mazurach

2025-06-05 18:30:33(ost. akt: 2025-06-05 15:42:38)
To najlepsza promocja Mazur w tym sezonie.

To najlepsza promocja Mazur w tym sezonie.

Autor zdjęcia: scrin z YT/ Kanał Zero

Kanał Zero, który w kampanii wyborczej przebił wszystko i wszystkich, latem zawitał na Mazury. Programy nagrywane w porcie Sztynort obejrzało ponad półtora miliona widzów w dwa dni. A promocja regionu? Odbywa się... przypadkiem. Bez udziału urzędników!
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, gdzie jest Sztynort, to... najwyraźniej nie ma internetu. Albo nie ogląda Kanału Zero. A powinien, bo to nie tylko fenomen medialny ostatnich miesięcy, ale też najbardziej nieoczekiwany ambasador Warmii i Mazur. I to za darmo. Bez przetargu, bez strategii komunikacyjnej, bez sponsorowanych kampanii. Po prostu przyjechali i zaczęli nagrywać. Wyszło z tego wszystko to, co marzy się każdemu urzędnikowi zajmującemu się promocją regionu. Tylko... bez urzędników.

Stanowski, Mazurek (tak, ten Mazurek!) i ekipa Kanału Zero nadawali ze Sztynortu na żywo. Live'y z portu w ciągu 48 godzin zgromadziły ponad półtora miliona wyświetleń.

Co więcej, widzowie mogli nie tylko zobaczyć jeziora i jachty, ale też poznać pracowników zaplecza kanału, posłuchać żeglarskich opowieści i odkryć nieznane uroki Mazur. To była reklama regionu, jakiej jeszcze nie mieliśmy.

W porcie Sztynort zrobiło się tłoczno, ale wydarzenia dzieją się jakby obok oficjalnych strategii promocji regionu. Ani urząd marszałkowski, ani urząd wojewódzki nie mają z tym nic wspólnego. A przecież tak powinno wyglądać promowanie Warmii i Mazur. Autentycznie, bez zadęcia, bez zaciętych uśmieszków z plakatów.

Kanał Zero nie tylko pokazał Mazury, ale też opowiedział ich historię. W dwóch osobnych programach widzowie poznali losy sztynorckiego portu, pałacu rodziny Lehndorffów, rezerwatu przyrody Sztynort i niezwykłych dębowych alei. Było też o Karolu III Lehndorffie, zwanym szalonym hrabią, i o Heinrichu, ostatnim przedwojennym właścicielu pałacu, który brał udział w spisku na życie Hitlera. A wszystko to z humorem, luzem i niekiedy zadumą. Trochę turystyki, trochę lokalnego patriotyzmu i ekologii.

Szczególne miejsce zajęła opowieść o rezerwacie przyrody Sztynort, faunistycznym skarbie, gdzie chroni się m.in. pachnicę dębową, zgniotka cynobrowego i jelonka rogacza. Opowiedziano też o bagiennych jesionach, o martwym drewnie jako o kolebce życia i o dzikich zakamarkach, które mają więcej wspólnego z świętymi gajami Słowian niż z uporządkowanymi alejkami parków krajobrazowych.

Zapewne na długo zapadną widzom w pamięć momenty, gdy youtuberzy z Kanału Zero — prowadzeni przez Marka Makowskiego — usiłowali odnaleźć się w nieznanym dla nich świecie mazurskiej historii i żeglarstwa. Z humorem i bez zadęcia przyglądali się dębowym alejom, wspominali Karola III Lehndorffa, sadzącego drzewa z obsesyjną pasją, i przyglądali się z zaciekawieniem sosnom amerykańskim, które dziś są żywym świadectwem jego dendrologicznych eksperymentów.

W jednej ze scen youtuberzy z różową książką „Sztynort. Blaski i cienie” w ręku snują opowieści o herbaciarni stylizowanej na grecką świątynię i o prywatnej kapliczce Anny Lehndorff, która swoją duchowość przekuła w architekturę. Nie brak też wątku tajemniczych dołów i umocnień z czasów II wojny światowej, o których przeznaczeniu wciąż krążą jedynie domysły. Jednym słowem dla każdego... coś ciekawego.

Nie jest to klasyczne zwiedzanie Mazur z przewodnikiem. To opowieść o miejscu — prowadzona przez ludzi z zewnątrz, ale z zaangażowaniem i bez udawania, że wszystko wiedzą. A przez to bardziej wiarygodna niż wiele oficjalnych kampanii.

Czy taka spontaniczna, naturalna i oddolna promocja regionu nie powinna stać się normą? Może czas zrozumieć, że Warmii i Mazurom nie potrzeba przetargów i billboardów, by przyciągać ludzi. Czasem wystarczy otworzyć drzwi, pokazać miejsce takim, jakie jest, i zaprosić ludzi z pasją. Reszta zrobi się sama.

Jan Berdycki