HITY i KITY

2025-05-26 10:39:14(ost. akt: 2025-05-26 10:40:04)

Autor zdjęcia: PAP/Łukasz Gągulski/Kasia Zaremba/Jarek Praszkiewicz

Co nam pokazała I tura wyborów, czyli krajobraz po bitwie.
Polacy są zmęczeni walką PO i PiS i poszukują nowej reprezentacji.

Pierwsza tura wyborów zakończyła się z grubsza tym, że około 60 procent wyborców poparło kandydatów PO i PiS, co oznacza, że pozostała część – blisko 40 procent elektoratu czynnego (chodzącego na głosowania) – poszukuje innych rozwiązań politycznych dla siebie i kraju niż ciągnący się latami spór PO i PiS ze wszelkimi tego konsekwencjami. To na razie za mało, żeby diametralnie zmienić układ władzy, ale z drugiej strony wiodące dwie partie, obojętnie która miałaby rządzić, nie są w stanie same utworzyć rządu. Przypomina to obraz demokracji, jaka jest w Niemczech czy we Francji, przy czym ten drugi kraj ratuje się systemem prezydenckim, gdzie znosi on to, że obecnie cztery partie przekraczają 20 procent i jakby nie huzia na Józia, a dokładnie na Le Pen, to rządu też by się nie dało za bardzo sklecić, a przynajmniej rządu ze spójnym programem. No bo co ma wspólnego komunista Melenchon z odwołującym się do burżuazyjnej tradycji Macronem? W Niemczech, żeby powstał rząd, muszą dwie partie będące po przeciwnych stronach barykady przeprosić się po wyborach i utworzyć gabinet.

Inaczej kraj byłby w chaosie. W Niemczech jest to możliwe, bo wszystkie partie dbają przede wszystkim o interes niemiecki, a nie jakiś unijny czy jakikolwiek inny (no chyba że okresowo na któregoś z polityków pada jakiś dziwny urok, np. pieniędzy i stanowisk z Rosji, np. Schröder z SPD). Tak więc po wyborach połączenie się dwóch niby przeciwstawnych partii w celu realizacji interesu niemieckiego (CDU i SPD) nie stanowi żadnego problemu. Interes swoich, niemieckich obywateli i Niemiec jako państwa jest zawsze nadrzędny. Szkoda, że polscy politycy tego nie rozumieją. W Polsce od razu okrzyknięto by takich nacjonalistami. Ale jest to wina przede wszystkim polskich wyborców, którzy głosują na polityków (obojętnie jakich opcji), którzy interes Polaków i Polski mają w głębokim poważaniu. No, jest jeszcze tradycja ciągnąca się od wolnych elekcji króla Polski wybieranego z zagranicy. Jeśli w historii spotkali się Państwo z większą zbiorową głupotą narodową, to napiszcie do nas maila. Bo co innego sojusze, a co innego spójność narodowa i budowa jej suwerenności i podmiotowości.

A w Polsce? Demokrację mamy bardzo rozwiniętą – trzynastu kandydatów... tzn. jedenastu, bo kuriozalnego Stanowskiego, którego pomysł na Polskę to „Na mnie nie głosujcie”, a więc wykorzystywał kampanię i darmowy czas antenowy do własnej promocji, czy kandydata Maciaka, już w tak oczywisty sposób prorosyjskiego, że irytowało to wszystkich, trudno zaliczyć do kandydatów na urząd prezydenta w 2025 roku. Jednak skądś się to wszystko bierze. Case Stanowskiego to wizja Polski rządzonej z jakiegoś innego ośrodka, np. z Brukseli, a więc nie potrzebującej stanowiska prezydenta. No bo i po co? W takiej sytuacji może być nawet prezydent antyprezydent, który ma program „Na mnie nie głosujta, czyli pocałujta w d… wójta”. Maciak to też nie jest przypadek – wyłażą na powierzchnię zamiary naszych rosyjskich sąsiadów co do Polski. My tych dwóch przypadków byśmy nie lekceważyli – to swoisty duch czasu i tego, co nas może czekać, a więc dyktat z jednej lub drugiej strony lub bycie zgniecionym przez obie siły, jak w imadle.

Następna konstatacja jest taka, że koalicja rządowa uzyskała, a dokładniej jej kandydaci, około 40 procent poparcia łącznie (Trzaskowski, Hołownia, Biejat – bo zandbergowcy wyszli z rządu; no, można dorzucić tu jeszcze Senyszyn). To za mało, żeby rządzić skutecznie. Nawet „ich” redaktor Jacek Żakowski stwierdził, że Donald Tusk powinien się podać do dymisji. Co wzbudziło megazdziwienie prawicy i pytanie: co to za podstęp? Wszak nikt normalnie myślący nie dopuści nigdy do głowy, że Donald Tusk mógłby się kiedykolwiek zrzec dobrowolnie władzy, nawet jeśli nie ma poparcia wśród wyborców. I to jeszcze po dwóch latach? No to niby po co mu było potrzebne całe to wsparcie Brukseli i Niemiec, skoro teraz mógłby się poddać. Coś pan Żakowski przestrzelił. Przecież to Polska, a nie jakiś normalny kraj demokratyczny, a władza w Polsce przecież nie ma tradycji liczenia się z wolą obywateli. Znamy to choćby ze stanu wojennego Jaruzelskiego. Przekleństwo komunizmu cały czas jest obecne w naszym kraju. Jak to się mówi, Polska wyszła z komunizmu, ale komunizm z Polski nie. No ale skoro duża część obywateli ciągle na byle jakie kłamstwa polityków się nabiera, nie pamięta, co oni wcześniej robili, i latami wybiera tych samych, to nie dziwmy się, że ci robią ich (wyborców) w bambuko w myśl zasady „Hulaj dusza, piekła nie ma”. No, może małe sprostowanie: część obecnie rządzących niekoniecznie wierzy w jakieś piekło czy duszę. Na pocieszenie powiedzmy, że nie wszyscy politycy są tacy.

Mamy więc krajobraz, że niby jakichś Krzyżaków pokonaliśmy – spoko, ale teraz trzeba zdobyć Malbork. I tu wiemy z historii, że się nie udało walką i dopiero po wielu latach król Kazimierz Jagiellończyk zrobił to sposobem, czyli pożyczył pieniądze od pruskich kupców, zapłacił zaległy żołd obrońcom Malborka, a ci opuścili zamek i zamek został przez Polaków zdobyty. Słyszą Państwo – dzięki kupcom i pruskiemu mieszczaństwu! To były czasy!

Jaka z tego lekcja? Ano przewrotna i taka, że niektórzy się uczą z historii, zwłaszcza jak mają niemiecki i handlowy background i chcą, żeby nowy władca im zapłacił. Mowa o Mentzenie Sławomirze. Wymyślił on, że teraz to zorganizuje aukcję, tzn. porozmawia w jakiejś debacie z Nawrockim i Trzaskowskim i ten, który się podpisze pod jego credo politycznym, czytaj: więcej zaoferuje w przyszłości, tego on poprze, apelując o to samo do swojego elektoratu. No i czy tu nie mamy całkowitej pogardy polityka Mentzena dla ludzi, którzy mu zaufali? Mentzen chce rozgrywać teraz i kto da więcej w tej rozgrywce o siebie samego, tego on wskaże jako bohatera swoim wyborcom. No, większego ubliżenia ja przynajmniej we współczesnej Polsce po 1989 roku nie widziałem. Mentzen, powiedzmy do niego językiem jego wyborców, goń się! Chyba to koniec Konfederacji jako partii 15-procentowej. A przynajmniej, jak pisał wielki poeta amerykańsko-angielski Thomas Eliot, „w jego początku jest jego koniec” (spoko, aż tak odkrywczy to on też nie był – jak zwykle w kulturze strawestował w tym przypadku oczywiście Biblię). Mentzen w punktach, które podsuwa do podpisu Trzaskowskiemu i Nawrockiemu, zawarł jeden arcyniebezpieczny dla Polski. Ten punkt mówi, że przyszły prezydent nigdy nie zgodzi się na wstąpienie Ukrainy do NATO. Po pierwsze, to wbrew polskiej racji stanu, bo Ukraina w NATO to większe gwarancje bezpieczeństwa dla Polski, po drugie, to przecież wyrażenie głównego postulatu Putina, w imię czego toczy tę wojnę, po trzecie, to pozbawienie nadziei Ukraińców – wszak o to przecież właśnie walczą, a po czwarte, to przecież nie Polska będzie decydować, kogo NATO przyjmie w swoje szeregi, tylko przede wszystkim USA (Trump zresztą zapowiedział, że Ameryka na razie, dopóki jest wojna, nie bierze pod uwagę przystąpienia Ukrainy do NATO). Ale znowu polski prezydent ma być nieodpowiedzialny i robić rzeczy wbrew największemu sojusznikowi, czyli USA?

Donald Tusk już tego próbował i teraz nawet Ukraińcy, którym tak ufał, wsadzają go do drugiego wagonu, żeby nie był na równi z Niemcami, Francją i Wielką Brytanią. Nie wyzłośliwiamy się wobec Tuska, bo to nie tyle jego, co Polskę wsadzono do drugiego wagonu. I Mentzen chce teraz wkładać kij w mrowisko i narażać polskie sojusze? Jest to polityka czysto rosyjska i niektórych kręgów niemieckich, które nie chciały pomagać Ukrainie na początku wojny i życzyły jej szybkiej porażki. Co innego brak wdzięczności i szanowania Polski przez ukraiński rząd obecnie, a co innego nasze najważniejsze interesy państwowe i narodowe. Widać, że albo Mentzen nie dorósł do polityki, albo wygłasza nieodpowiedzialne i szalone poglądy, albo robi cudzą robotę. Handlowiec Mamy nadzieję, że Mentzen więcej nikogo nie nabierze.

No ale wracamy do tego, co napisaliśmy na początku. Państwo rozumieją, że są politycy, którzy Was chcą tak traktować i myślą o Was, że wszystko kupicie jak przysłowiowe młode pelikany? Skądinąd piękne ptaki. Kto je widział na żywo w ich dzikim środowisku, na pewno się w nich zakochał. Najbliżej Polski są w delcie Dunaju. Czasami jakiś, którego ciepłe wiatry poniosą, a jego GPS się zepsuje, zaleci np. na stawy pod Warszawą, do Raszyna i wtedy wzbudza dużą sensację u fotografów przyrody. Po Mentzenie wzbudził się jak ruski budzik kandydat Braun. On też wymyślił jakieś tezy, żeby mu któryś z kandydatów podpisał czy obiecał publicznie, że się będzie do nich stosował. Biejat szybciutko poparła Trzaskowskiego, Zandberg nikogo, Stanowski, krytykujący wcześniej rząd, też nikogo, o Hołowni jeszcze napiszemy – istny cyrk się zapowiada: jedni chcą drugich tresować. A my wierzymy, że ci wyborcy, co w pierwszej turze głosowali, szukając innego kandydata niż Nawrocki czy Trzaskowski, w drugiej postąpią patriotycznie, mądrze i dobrze dla Polski, siebie i przyszłości własnych dzieci i będą głosować w imię interesu własnego kraju, a nie obcych wizji na temat Polski. Tak jak postąpili pruscy kupcy i mieszczaństwo, czyli patriotycznie.

Lewica upominała się o mieszkania. Rozegrał się wielki bój wewnątrz koalicji, kto lepiej i ładniej naobiecuje budowę mieszkań komunalnych: pani Biejat czy pan Zandberg. Polacy skromnie to poparli, jakby przewidywali, że przyjdzie gajowy Marucha i wszystkich pogodzi. Tym gajowym okazała się kandydatka Senyszyn, do bólu prounijna (teraz), postkomunistyczna, chcąca wskrzeszenia z Millerem SLD, teraz chcąca być matką dla wszystkich, i przyznała w rozmowie z dziennikarzem Bogdanem Rymanowskim, że ona ma sześć mieszkań. Uśmiała się przy tym, że trzy są w Brukseli, a trzy w Polsce. Czy trzeba coś więcej pisać, żeby zobaczyć, że cały wysiłek lewicowych kandydatów: Biejat i Zandberga został obśmiany? I teraz ci wyborcy, którzy uwierzyli, mają iść i głosować? A niby na co? Po tym, jak cwanej babci wnuczka obśmiała ich dążenia do jakiegoś mieszkania komunalnego i wiary, że ktoś im to wybuduje? No owszem, deweloper za 20 tysięcy złotych za metr kwadratowy. Żałosne to wszystko i bolesne, ale taki mamy krajobraz po bitwie – niestety. Współczujemy wszystkich, których nadzieje Senyszyn obśmiała. Ale świat się nie kończy na takich egoistycznych politykach. Mamy nadzieję, że ta pani więcej się nie pokaże jako polityk.

Żeby się na nas nie obraził dawny ulubieniec mediów, należy wspomnieć o kandydacie Hołowni. Wynik kiepski, to wiemy, ale kandydat porażkę wytrzymał i się nie rozpłakał podczas wieczoru wyborczego, tylko czym prędzej poprał Trzaskowskiego. No, w końcu przegrał swoją misję Trzeciej Drogi i szybko szuka ratunku, żeby zostać w polityce. Czy się uda? Zobaczymy. Wróżymy, że nie. PO chętnie wchłonie jego posłów, a jego się pozbędzie, bo jego rola się skończyła. I znowu należy zacytować klasyka: „Miałeś, chamie, złoty róg…”. Oczywiście „chamie” należy tu rozumieć nie dosłownie, jak dzisiaj tego wyrazu używamy, bo tak wcale nie myślimy o kandydacie Hołowni, ale jako osobę prostą, nieumiejącą podołać wyznaczonemu mu zadaniu. Po prostu cytat z Wyspiańskiego tak brzmi.
Kto zatem wygrał w tej bitwie? Raczej nikt, bo był remis i wszystkie strony zostały poobijane zdrowo. Teraz pytanie, kto się podniesie szybciej i przekona z tych 40 procent elektoratu, które nie głosowały na jednego czy drugiego w pierwszej turze, większą grupę wyborców, bo wtedy wygra. Programy obu kandydatów są przez nich wyraziście zarysowane: Trzaskowski to poddanie się całkowite dyrektywom Brukseli (chociaż deklaruje, że pewnych rzeczy, jak przyjmowanie uchodźców, nie podpisze) oraz postawienie na sojusz z mityczną armią Unii Europejskiej, której nigdy nie było i przez najbliższe 50 lat nie będzie. Jest to polityka w kolizji do polityki USA i Trumpa, co naraża polskie bezpieczeństwo. Nawrocki jest za pozostaniem Polski w Unii Europejskiej i chciałby próbować negocjowania warunków współżycia Polaków z Unią, a właściwie władzą w Brukseli, żeby wszystkiego (np. ustaw na temat uchodźców, Zielonego Ładu, euro w Polsce, oddanie dowodzenia nad armią polską Brukseli, zgody na sprowadzanie płodów rolnych z Ameryki Południowej itp.) nie musieć przyjmować i podpisywać. Nawrocki jest za ścisłym sojuszem Polski z USA w ramach NATO, co ma nas uchronić i zabezpieczyć przed rosyjskimi zakusami i ewentualną wojną z Rosją. Teraz to już nie ma kandydatów kuriozalnych i tych bardziej niszowych, o których pisaliśmy, teraz zostało dwóch reprezentujących inne wizje Polski i państwa i wybór, jakiej Polski chcecie

Wasz tropiciel absurdów JB