Fortepian to moje lustro

2025-05-10 16:00:00(ost. akt: 2025-05-09 13:58:01)
Koncerty są największą pasją Miłosza.

Koncerty są największą pasją Miłosza.

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Podczas 3-Majowego koncertu w „Młynie u Doktorka” w Barkwedzie wystąpił Miłosz Grzywiński – młody pianista z Barczewa, który będzie reprezentował Polskę na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina dla Dzieci i Młodzieży w Szafarni.
— Panie Miłoszu, 3 maja wystąpił pan w Barkwedzie. Jakie emocje towarzyszyły temu występowi? Czym wyróżnia się koncert w takim kameralnym miejscu?
— To zupełnie inne doświadczenie niż tradycyjny koncert. Panuje tam bardzo kameralna atmosfera. Wszyscy siedzą bliżej, nie ma wielkiej estrady, jak w filharmonii. Podczas ostatniego występu poczułem się wręcz jak na salonach Chopina. Ludzie siedzieli i rozmawiali, a ja grałem. Dzieci biegały po sali, panowała nieformalna, niemal domowa atmosfera. Oczywiście czasem trudno się wtedy skupić, gdy wokół kręcą się maluchy, ale mimo to uważam, że było to naprawdę fajne i wyjątkowe doświadczenie.

— Zacznijmy jednak od początku. Kiedy zaczęła się pana przygoda z fortepianem?
— Zacząłem grać w wieku pięciu lat. Tata pokazał mi pierwsze, proste melodie, a później w przedszkolu pani usłyszała jak gram i skierowała mnie do szkoły muzycznej. Miałem sześć lat. Od początku tata był moim ogromnym wsparciem. Woził mnie na konkursy i koncerty, praktycznie wszędzie. Bez jego pomocy zapewne nie odkryłbym tej drogi, bo to on pierwszy zaszczepił we mnie pasję do muzyki.

— A co czuje pan, gdy siada przy instrumencie?
— Kiedy siadam przy fortepianie, to dla mnie moment, w którym mogę wylać wszystkie emocje. Siadam i gram, a instrument staje się swego rodzaju lustrem. Dzięki niemu słychać, co naprawdę czuję w danej chwili. Czasem potrzebuję po prostu wziąć głęboki oddech i poczuć muzykę, żeby przenieść na klawisze swoje uczucia. Tak było na przykład po śmierci taty. Muzyka pozwoliła mi przelać żal na dźwięki i bardzo mi wtedy pomogła.

— Czy pamięta pan momenty zwątpienia? Czy muzyka jest tym, co chce pan robić w swoim życiu? Ten wybór niesie wyrzeczenia?
— Oczywiście, że były momenty kryzysu. Muzyka to dziedzina, która wymaga ogromnego poświęcenia. Jako dziecko często musiałem odmawiać przyjaciołom wyjścia na podwórko, bo musiałem ćwiczyć. To były duże wyrzeczenia. W dzieciństwie nie biegałem po boisku, tylko ćwiczyłem w domu. Zdarzało mi się czasem myśleć, czy nie zrezygnować z tej przygody, ale miłość do fortepianu zawsze była silniejsza i dawała siłę do dalszej pracy.

— Uczy się pan w olsztyńskim II Liceum Ogólnokształcącym. Jak udaje się panu pogodzić intensywne próby i koncerty z nauką w tak dobrej szkole?
— Rzeczywiście uczęszczam do II LO. Jednej z najlepszych szkół średnich w regionie. Jestem w klasie matematyczno-fizycznej. To dodatkowe zobowiązanie, bo łączenie szkoły ze szkołą muzyczną wymaga bardzo dobrej organizacji. Nauczyłem się planować dzień tak, by wystarczało mi czasu i na naukę, i na ćwiczenia. Choć bywa ciężko znaleźć czas na wszystko, staram się również prowadzić życie typowego nastolatka. Po szkole odrabiam lekcje, a potem zasiadam do fortepianu. Mam też kilka swoich innych pasji.

— Widzi pan podobieństwa między muzyką a matematyką?
— Zdecydowanie. Muzyka to nie tylko emocje. To też system, logika. Tak jak w matematyce mamy zasady, tak i w muzyce są struktury, których trzeba przestrzegać. Kompozycje da się analizować, budować jak równania. Lubię to, bo mam ścisły umysł. Matematyka mnie uczy dyscypliny, a muzyka daje mi wolność. To dobre połączenie.

— Czy zakochał się pan kiedyś? Jest pan bardzo młody. Ma pan 16 lat. Pierwsze „zakochanie” potrafi oderwać od obowiązków...
— Tak, były takie momenty. Były dziewczyny, które zajmowały mi dużo uwagi, ale zrozumiałem, że w tym momencie życia mnie to rozpraszała. Trudno to wszystko pogodzić. Szkoła, ćwiczenia, występy, a do tego jeszcze relacja. Dzisiaj wiem, że muzyka daje mi spełnienie i nie mam żalu. Choć staram się być normalnym nastolatkiem, to fortepian wciąż pozostaje na pierwszym miejscu.

— Powiedział pan o swoich innych pasjach. Jakie ma pan inne zainteresowania poza muzyką?
— Interesuję się motoryzacją, lubię chodzić na siłownię. To pozwala mi oderwać się na chwilę od nut, od szkoły. Mam też znajomych, którzy w ogóle nie są związani z muzyką. To też mi pomaga, bo daje mi inny punkt widzenia, pozwala się zresetować. Staram się żyć normalnie.

— Po raz trzeci został pan zakwalifikowany do Konkursu Chopinowskiego dla Dzieci i Młodzieży w Szafarni. Co to dla pana znaczy?
— To najważniejsze wydarzenie dla młodych pianistów. Przyjeżdżają tam ludzie z całego świata. W mojej kategorii wiekowej zakwalifikowano tylko 20 osób. Dla mnie to jak ogromne wyróżnienie. To konkurs międzynarodowy. Do Szafarni trafia niewielu Polaków. W tym roku zakwalifikowało się tylko kilku reprezentantów naszego kraju. Rok temu zdobyłem w tym konkursie nagrodę w postaci recitalu w Żelazowej Woli. To było niezwykłe przeżycie, grać w domu, w którym urodził się Chopin. Takie momenty zostają na całe życie.

— Zamiłowanie do muzyki wyniesione z domu, szkoła muzyczna. To wystarczy, żeby osiągać sukcesy?
— Uczestniczyłem w wielu kursach mistrzowskich. Najważniejsze były Zimowe Akademie Muzyki w Lusławicach, w klasie prof. Olgi Łazarskiej. Praca z nią otworzyła mi oczy na wiele rzeczy. Tam spotkałem wielu utalentowanych pianistów, z którymi mam kontakt do dziś.

— Wróćmy na moment do instrumentów. Jaki był pierwszy? Na czym pan obecnie ćwiczy?
— Gram na fortepianie marki Yamaha, który udostępniła mi gmina Barczewo. To dla mnie bardzo dużo znaczy. Ćwiczenie na dobrym instrumencie zmienia wszystko. Wcześniej grałem na pianinie strunowym, które dostałem od wujka. A zaczynałem od instrumentu cyfrowego, który dał mi tata.

— Które z miejsc, w których pan występował, zrobiły na panu największe wrażenie?
— Występowałem w wielu prestiżowych salach związanych z Chopinem. Grałem w Domu Urodzenia F. Chopina w Żelazowej Woli, miałem przyjemność wystąpić w Studiu Polskiego Radia im. Władysława Szpilmana oraz na deskach Ośrodka Chopinowskiego w Szafarni. To dla mnie ogromne wyróżnienie i wyjątkowe przeżycie.

— A co czuje pan, gdy siada do gry?
— Emocje są w muzyce wszystkim. Gdy gram, nie udaję. Fortepian oddaje wszystko, co we mnie. To moje ręce, mój oddech, moje przeżycia. Nawet jeśli to tylko ćwiczenie, ciało pamięta, co się wydarzyło. Ale to koncerty są dla mnie najważniejsze – wtedy naprawdę jestem sobą. Na scenie czuję się jak ryba w wodzie. Towarzyszy mi trema, ale ona mnie napędza.

— Na koniec zapytam o Chopina. Czym dla pana jest muzyka tego kompozytora?
— Chopin to dla mnie wszystko. Jego muzyka łączy w sobie wielką logiczną precyzję z przepiękną harmonią. Grając Chopina, można pokazać, kim się jest. Co siedzi głęboko w sercu. Żaden inny kompozytor nie wzbudza we mnie tak silnych uczuć. Dlatego chyba najwięcej energii i pasji wkładam właśnie w interpretację jego muzyki.
Jasne, gram też Mozarta, Bacha – ich utwory wymagają techniki. Ale to Chopin pozwala mi być sobą.

Jan Berdycki

Wybrane osiągnięcia Miłosza Grzywińskiego:
• I miejsce – Międzynarodowy Konkurs Muzyczny OPUS w Krakowie • III miejsce – X Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Maurycego Moszkowskiego „Per aspera ad astra” w Kielcach • Nagroda w postaci recitalu pianistycznego w Żelazowej Woli – 31. Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina dla Dzieci i Młodzieży w Szafarni • I nagroda – The New York International Music Competition • Wyróżnienie – IV Alternatywa Konkursowa dla Dzieci i Młodzieży w kategorii „Etiuda”.


Recital Miłosza Grzywińskiego w Barkwedzie odbył się w ramach wydarzenia „Młyn u Doktorka – muzyka na chwałę 3 Maja”, zorganizowanego przez Fundację im. Piotra Poleskiego z Olsztyna. Fundacja ta od lat angażuje się w organizację wydarzeń kulturalnych i patriotycznych w regionie.