Warmia: bardzo lubię tu być

2025-05-10 15:00:00(ost. akt: 2025-05-09 14:11:21)
Ałbena Grabowska, pisarka

Ałbena Grabowska, pisarka

Autor zdjęcia: Rafał Masłow

Wierzę, że dobro wraca i jeśli jesteśmy życzliwi wobec innych osób, to nie ma potrzeby, by robili coś przeciwko nam — mówi Ałbena Grabowska, pisarka, której „Stulecie Winnych” połączyło pokolenia czytelników. W Olsztynie była ostatnio gościem Planety 11.
— Widząc uśmiech na pani twarzy wiem, że uwielbia pani być na Warmii.
— Bardzo lubię tutaj być. Jestem gościem nie tylko w bibliotekach, ale zaistniałam również jako autorka libretta do „Pora Jeziora”, a inspiracją były legendy Warmii i Mazur. Potem raz jeszcze wróciłam na Warmię, również w odsłonie muzycznej, łącząc słowo z dźwiękiem. To była opowieść o wielkim uczonym – warmińskim i światowym - Mikołaju Koperniku. Przypomnę, że ja napisałam libretto, Daniel Wyszogrodzki – jest autorem słów piosenek, Tomasz Szymuś muzyki, Jakub Szydłowski wyreżyserował spektakl, a maestro Piotr Sułkowski, pomysłodawca obu musicali, objął kierownictwo muzyczne. Musical powstał na zaproszenie Opery Krakowskiej, gdzie wciąż jest w repertuarze. Gościnnie był prezentowany w Hali Urania w Olsztynie.

— Kopernik był inspirującą postacią. Był także lekarzem.
— Był m.in. wnikliwym diagnostą. Poświęcił wiele lat na badania roślin leczniczych i trujących. Dziś doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że truciznę od lekarstwa różni jedynie dawka. On też na 400 lat przed zaleceniem antyseptyki mówił o tym swoim pacjentom. Uczulał, jak bardzo ważne jest mycie rąk, co jest profilaktyką wielu chorób. M.in. na sto lat przed wprowadzeniem soli metali ciężkich w leczeniu kiły, Mikołaj Kopernik wyleczył z malarii swojego przyjaciela biskupa - Maurycego Ferbera. Próbował też leczyć solami rtęci trąd u swojego brata Andrzeja. Niestety postać choroby była tak zaawansowana, że terapia nie przyniosła efektów. Tak, można więc powiedzieć, że do dziś jest to postać szalenie inspirująca.

— Można też doszukać się podobieństw w przypadku ścieżki życiowej. Pani też łączy w swoim życiu wiele dziedzin. To pasje wyznaczają kierunek?
— Oczywiście, że tak. Nie byłabym w tym momencie swojego życia, nie byłabym autorką 28 książek, gdybym nie skończyła medycyny, nie pracowała naukowo. Te wszystkie umiejętności, które zdobyłam jako lekarz, w trakcie mojej pracy naukowej, dziś są niezwykle przydatne w pisaniu powieści. Chociażby umiejętność dobrego researchu. Medycyna jest więc nie tylko tematem, na przykład mówiąc o „Uczniach Hippokratesa” czy ostatniej powieści kryminalnej „Nóż w sercu”, ale też zasobem, z którego korzystam tworząc fabułę.

— Pani kiedyś powiedziała też, że „bez wielkiej demagogii można powiedzieć, że wena nie jest pojęciem naukowym”. No właśnie, ważniejsza jest dyscyplina?
— No tak, bo czym miałaby być wena? Właściwie mogłaby być jedynie chęcią do pracy. By osiągać efekty, trzeba systematyczności, dyscypliny. Jest jednak coś, co odróżnia pisarzy od pisarek. Mężczyźni potrzebują odosobnienia, oddzielenia się od bodźców. Kobiety rzadziej mają takie dylematy. Częściej można od nich usłyszeć: „No tak, zaczęłam tak późno pisać, bo wcześniej zajmowałam się czwórką dzieci, które musiałam wychować” bądź: „No tak, mam trójkę dzieci, wychowuję je samotnie, pracuję zawodowo, ale zawsze chciałam zostać pisarką, więc piszę”. Chcąc być twórcom trzeba uświadomić sobie, że nikt nie czeka. To od nas zależy, czy podejmiemy działanie czy też nie.

— Pani zrezygnowała z kariery naukowej i została pisarką.
— To był proces. Bardzo długo starałam się połączyć dwie dziedziny: miałam więc wykłady medyczne, ale też jeździłam na spotkania autorskie. Potem jednak przyszedł ogromny sukces „Stulecia Winnych”. Czytelnicy oczekiwali na kolejne książki. Trudno było już to wszystko pogodzić. Postanowiłam wybrać jedną drogę. Poświęciłam się pisaniu książek, a ograniczyłam działalność medyczną. Dziś nie pracuję już w szpitalu, ale przyjmuję cały czas pacjentów, ambulatoryjnie, raz w tygodniu. Mam przestrzeń na pisanie.

— Jak bardzo zmieniło się pani życie po „Stuleciu Winnych”?
— Stałam się rozpoznawalna. Jeżdżę na spotkania autorskie, czytelnicy chcą ze mną rozmawiać, chcą wiedzieć o mnie więcej. Mogę opowiedzieć o kulisach powstawania „Stulecia Winnych”. To zupełnie inne emocje.

— Często mówi też pani, że wierzy w dobre przypadki. Optymizmu można się nauczyć?
— Tak, uważam, że tak jest łatwiej. Wierzę, że dobro wraca i jeśli jesteśmy życzliwi wobec innych osób, to nie ma potrzeby, by robili coś przeciwko nam. Często, kiedy przychodzą do mnie fachowcy, czy to elektryk, czy hydraulik, mówię im, że zupełnie się nie znam na ich pracy, ale bardzo ich proszę, by mnie nie oszukali i nie wykorzystali tej okazji. I co? Okazuje się, że nigdy tego nie robią.

— Czy może pani zdradzić, które powieści pojawią się wersji filmowej?
— Są plany na kolejne ekranizacje, ale na razie nie mogę zdradzić szczegółów.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Ałbena Grabowska - popularna i ceniona pisarka, która swoje niezwykłe imię zawdzięcza bułgarskim korzeniom. Z wykształcenia lekarka, doktor nauk medycznych ze specjalizacją w neurologii i epileptologii. Popularność wśród czytelników zawdzięcza przede wszystkim bestsellerowej sadze Stulecie Winnych (Wydawnictwo Zwierciadło). Potencjał tej epickiej opowieści dostrzegli również filmowcy i w 2018 roku rozpoczęto realizację serialu w gwiazdorskiej obsadzie. Obok "Stulecia Winnych" spod pióra Ałbeny Grabowskiej wyszły, m.in. trylogia „Alicja w krainie czasów", kryminał „Ostatnia chowa klucz", książka „Tam, gdzie urodził się Orfeusz" oraz wciągające powieści „Lot nisko nad ziemią”, „Coraz mniej olśnień" i „Lady M". Jej ostatnie powieści to „Odlecieć jak najdalej” i „Nóż w sercu”. Mieszka w Brwinowie.

Zdjęcia: Rafał Masłow