Matka, dziecko, robaki i piec, który dusi

2025-05-07 16:00:00(ost. akt: 2025-05-07 13:46:20)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Opublikowany w „Gazecie Olsztyńskiej” reportaż o sytuacji mieszkaniowej pani Renaty Boehm wywołał gigantyczne emocje. Tekst przez social media dotarł do ponad miliona osób. Powstała pod nim lawina ponad 2,5 tys. komentarzy i 13 tys. reakcji. Sprawdzamy, co dalej.
Wstrząsający reportaż o ciężarnej pani Renacie z Mrągowa, mieszkającej z dzieckiem w lokalu socjalnym bez łazienki, za to z przeciekającym dachem i dymiącym piecem w kącie, poruszył tysiące czytelników. Minął tydzień i nadeszła odpowiedź na nasze pytania wysłane w sprawie pani Renaty do Urzędu Miasta w Mrągowie. Co z niej wynika? Praktycznie nic. Władze Mrągowa twierdzą, że lokal nadaje się do mieszkania, a wniosek o jego zamianę jest rozpatrywany. Bohaterka naszego reportażu nie składa jednak broni. W poniedziałek, 28 kwietnia, odwiedziła urzędników.

Poranek pod urzędem
W poniedziałkowy poranek z dzieckiem na rękach i plikiem dokumentów pod pachą Renata Boehm stanęła pod drzwiami Urzędu Miasta w Mrągowie. Wciąż miała w uszach kaszel synka, który znów nie spał całą noc. Wilgoć i drażniący zapach stęchlizny – tak zapamiętała poprzedni wieczór. Przyszła prosić o pomoc, ale po wyjściu z urzędu płakała.

– Burmistrz mnie wyśmiał – mówi. – Powiedział, że powinnam się cieszyć, że w ogóle coś dostałam.

Dla niej to nie była tylko rozmowa, ale ostatnia deska ratunku. – Pokazałam wszystkie dokumenty, zaświadczenia, wyniki badań synka. W zamian dostałam wzruszenie ramion i uśmiech.

Fot. archiwum prywatne

Echa reportażu
Minął tydzień od publikacji reportażu „To nie są warunki do życia”. Historia ciężarnej kobiety, mieszkającej w 23-metrowym lokalu bez łazienki, poruszyła tysiące ludzi. Artykuł trafił do ponad miliona internautów, a pod nim rozpętała się burza. Komentarze były pełne współczucia, ale też agresji.

– Czytam to i nie wierzę. Ludzie naprawdę myślą, że ja chcę żyć w takich warunkach? – mówi pani Renata. – Chcę tylko mieszkania, w którym moje dzieci będą zdrowe.

Niektóre głosy wyrażały nadzieję, że jak sprawę się nagłośni, to ktoś w końcu zareaguje. Inni oskarżali.

– „Ma 800+ i jeszcze narzeka” – cytuje pani Renata jeden z komentarzy. – Tylko że to nie są pieniądze na godne życie. To ja kupuję węgiel, to ja latam z wiadrem, kiedy cieknie dach.

Odpowiedź z urzędu
„Gazeta Olsztyńska” zapytała Urząd Miasta, co dalej. Odpowiedź przyszła po kilku długich dniach. Urzędnicy twierdzą, że lokal przy ul. Roosevelta spełnia standardy lokalu socjalnego, jest po remoncie i zgodny z przepisami.

Przypominają też, że to pani Renata zgłosiła „pilną potrzebę zakwaterowania” i że 18 kwietnia złożyła wniosek o zamianę lokalu – procedura rozpatrzenia trwa.
Z pisma wynika, że mieszkanie ma 23,44 metra powierzchni, w tym 15 metrów powierzchni użytkowej. Składa się z pokoju, kuchni i WC. Łazienki nie ma i nie będzie – miasto nie planuje modernizacji. Wszystko jest zgodne z ustawą. Tyle że życie w tym zgodnym z ustawą lokalu wygląda inaczej.

Dach przecieka, piec dymi
Od ostatniego tekstu nic się nie zmieniło. Kiedy pada, przez dziury w dachu cieknie woda. Piec kaflowy zatyka się, dym przedostaje się do środka mieszkania.

– Syn kaszle całe noce, ja mam duszności, boli mnie głowa. Lekarz powiedział, że to od wilgoci i dymu – mówi pani Renata. – Próbuję nie panikować, ale jak mam się nie bać? Jestem w ciąży, a każdy dzień to walka.

Z powodu braku łazienki próbowała zrobić prowizoryczny prysznic w kącie kuchni. Nie ma jednak miejsca. – Myję się w misce. Dziecko tak samo. Wstyd mi, jak ktoś dzwoni do drzwi. Boję się, że kiedyś przyjdzie kontrola i odbiorą mi dziecko – mówi cicho.

W komentarzach pod tekstem pojawiła się nienawiść. „Dostała za darmo i narzeka”, „Trzeba było nie zachodzić w ciążę”. To bolało.

– Ludzie nie znają mojej historii – opowiada. – Ja nie mam nic za darmo. Wszystko, co mam, zdobyłam sama. Pracowałam w Polsce, za granicą. Nie jestem leniwa. Po prostu zaszłam w ciążę w złym momencie. I zostałam sama.

Fot. archiwum prywatne

W urzędzie bez empatii
28 kwietnia spotkała się z burmistrzem.

– Poszłam z synkiem. Pokazałam papiery, zaświadczenia lekarskie. Usłyszałam, że nie ma innych mieszkań, że mam się cieszyć. Cieszyć się tym dymem, przeciekającym dachem i brakiem łazienki? – pyta. – Mój syn w trakcie spotkania mówił, że „tu jest niedobrze”. Burmistrz się uśmiechał.

Z rozmowy nie wynikło nic.
– Powiedziałam, że jak coś się stanie mojemu dziecku, to nie zostawię tak tej sprawy. Bo to nie jest miejsce do życia, tylko pułapka – mówi. Tego samego dnia odwiedził ją jeden z radnych. Obejrzał mieszkanie, obiecał, że coś zrobi. Na razie cisza.

Są inne lokale?
Pani Renata słyszała, że są wolne mieszkania socjalne przy ul. Kolejowej. Lepsze – z łazienką, centralnym ogrzewaniem, bez grzyba. Pytała o nie. Bez odpowiedzi. – Sąsiedzi mówią, że stoją puste. Ale dla mnie podobno nie ma. Bo już coś dostałam.

W międzyczasie pojawiły się robaki. – Wychodzą ze ścian, spod listew. Sprzątam cały czas, ale to walka bez końca. Synek boi się zasypiać. Ja też się boję. Że kiedyś piec się cofnie, że będzie zaczadzenie. Że się przewrócę, bo brzuch już mi rośnie. To nie są lęki, to realne zagrożenia – mówi.

Zamiast wsparcia – pogarda. – W TBS mówią, że jak mi się nie podoba, to mogę się wyprowadzić. Ale gdzie? Z dzieckiem i ciążą na ulicę? Dla mnie to nie jest wybór. To kapitulacja.

Nie mam nic do stracenia
Po publikacji tekstu odezwały się do niej inne redakcje. Jeden z youtuberów zainteresował się sprawą.

– Chcę, żeby to zostało nagłośnione. Nie tylko dla mnie. Dla wszystkich kobiet, które są w takiej sytuacji – mówi pani Renata. – Nie mam nic do stracenia. Powiem to każdemu, kto chce słuchać.

Złożyła kolejne pisma, szuka pomocy, gdzie się da. Nie myśli jednak o wyjeździe do innego miasta. Chce zawalczyć o to, co jej się należy, tu, w Mrągowie.
„Gazeta Olsztyńska” będzie śledzić sprawę do końca. Mamy nadzieję, że pomyślnego.

Fot. archiwum prywatne

Jan Berdycki, SK