To nasz wnuk, chcemy dla niego jak najlepiej
2025-04-30 13:22:41(ost. akt: 2025-04-30 13:36:37)
Artykuł
sponsorowany
Pod wpływem troski dzieci pięknieją, zaczynają doceniać bezpieczeństwo. Czasem nie znajdują tego wszystkiego w rodzinie biologicznej. Wtedy ratunkiem może okazać się rodzina zastępcza.
— Pozwoli pani, że coś przeczytam. Można powiedzieć, że dziś to takie trochę moje motto życiowe — mówi Lila Liśkiewicz, która razem z mężem jest rodziną zastępczą spokrewnioną. Spogląda w ekran telefonu. Po chwili czyta:
— Nieświadome traumy z naszego dzieciństwa stają się cieniem, który kładzie się na naszej drodze. Nasze nieuleczone rany odbijają się w ich zachowaniach, lękach i trudnościach. Dziecko jest jak lustro. Pokazuje w nas wszystko to, co w nas samych domaga się uzdrowienia. Każda złość, każdy lęk, każda nieumiejętność okazania miłości to echo naszych własnych emocji. Praca nad sobą, nad własnym wnętrzem, jest największym prezentem, który możemy im dać. To odwaga, by zatrzymać łańcuch pokoleniowych zranień. To decyzja, by nasze dzieci nie musiały leczyć ran, których same nigdy nie doznały. Uzdrawiając siebie, uzdrawiasz cały świat wokół siebie — cytuje zdania z Internetu ze wzruszeniem.
Dodaje, że niemal każdy z nas nosi rany, które wyniósł z domu.
— Moja mama, mimo że bardzo się starała, przekazała mnie i bratu swoje traumy. Ja mam świadomość, że przekazaliśmy je naszym córkom. Dziś staram się nad nimi pracować, bo wiem, że nie mogę ciągnąć tego rodzinnego dziedzictwa — podkreśla z mocą. — Mój mąż wcześnie stracił matkę, wychowywał go ojciec. Kiedy na świat przyszły nasze córki, wychowywaliśmy je tak, jak potrafiliśmy.
— Moja mama, mimo że bardzo się starała, przekazała mnie i bratu swoje traumy. Ja mam świadomość, że przekazaliśmy je naszym córkom. Dziś staram się nad nimi pracować, bo wiem, że nie mogę ciągnąć tego rodzinnego dziedzictwa — podkreśla z mocą. — Mój mąż wcześnie stracił matkę, wychowywał go ojciec. Kiedy na świat przyszły nasze córki, wychowywaliśmy je tak, jak potrafiliśmy.

Przez lata starali się pomóc swojej starszej córce wyjść ze szponów uzależnienia. Był moment, że uwierzyli, że będzie lepiej. Kiedy na świat przyszedł wnuk – Marcin, wydawało się, że traumy przeszłości odejdą w niepamięć. Tak się nie stało. Pewnego dnia zaledwie kilkuletni wtedy chłopiec wyszedł w nocy z domu i chciał iść do dziadków. Nie był to pierwszy raz. Wtedy jednak chłopcem zainteresował się przechodzień.
Po interwencji Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i decyzji sądu rodzinnego, Marcin został odebrany matce i tymczasowo przekazany pod opiekę dziadków. W rodzinach zastępczych umieszcza się dzieci, których rodzice zostali trwale lub tymczasowo pozbawieni praw rodzicielskich. Lub gdy władza została im ograniczona. Wydanie takiego postanowienia poprzedza wiele procedur pomagających rodzinie, np. przydzielenie kuratora, działania ośrodka pomocy społecznej. Jeśli okazuje się to bezskuteczne, sąd decyduje o umieszczeniu dziecka w rodzinie zastępczej, jeśli pozostanie w domu zagraża ich zdrowiu lub życiu.
— Jeszcze wtedy mieliśmy nadzieję, że to na chwilę, dopóki córka nie stanie na nogi — opowiada pani Lila, babcia chłopca. — Córka zgodziła się na to rozwiązanie, bo kochała swojego syna, wiedziała, że to w tamtym momencie najlepsze wyjście.
To dziadkowie zapewnili bezpieczny dom, w którym Marcin mógł normalnie funkcjonować. Córka nie mogła się nim zająć, bo sama tonęła. Uzależnienie i choroba afektywna dwubiegunowa sprawiły, że nie mogła poukładać swojego życia tak, by zadbać o dziecko.
Dziadkowie nigdy nie spodziewali się, że wychowają jeszcze jedno dziecko. Niewiele brakowało im do emerytury, ale nie wahali się ani chwili.
— To nasz wnuk. Nie chcieliśmy pozwolić, by trafił do domu dziecka — mówi pan Marcin, dziadek.
Dziadkowie nigdy nie spodziewali się, że wychowają jeszcze jedno dziecko. Niewiele brakowało im do emerytury, ale nie wahali się ani chwili.
— To nasz wnuk. Nie chcieliśmy pozwolić, by trafił do domu dziecka — mówi pan Marcin, dziadek.
Kiedy dziadkowie przejęli opiekę, starsza córka mogła skupić się na tym, by stanąć na nogi, pójść na terapię, znaleźć pracę, zacząć na nowo. Tylko te próby podejmowała wielokrotnie. To, że nie mogła zająć się własnym synem, nie było dla niej łatwe. Ważniejsze było jednak w tym momencie to, że dziecko jest zadbane, ma obiad na czas, warunki do nauki i dobre środowisko do życia. W lepszych momentach odwiedzała syna, pamiętała o jego urodzinach.
Codziennego życia uczył się jednak u dziadków. To z babcią i dziadkiem jadali razem posiłki, chodzili na spacer czy do kina. Nadal jednak miał więź z mamą biologiczną. Niestety po latach okazało się, że nie uda się jej pokonać uzależnienia. Popełniła samobójstwo. To było ogromnym ciosem dla całej rodziny.
— Wciąż trudno się po tym podnieść. Chciałam lepiej funkcjonować, przeszłam więc terapię psychologiczną. Dziś widzę, jak dzięki temu rozwinęłam się emocjonalnie, psychologicznie i społecznie. Mam też wokół siebie wspierające inne mamy, które mają podobne doświadczenia — wyjaśnia pani Lila. — Wiem, że muszę to robić dla swojej rodziny. Nasza młodsza córka ma z wnukiem bardzo dobry kontakt. Mieszka w Elblągu, ale kiedy przyjeżdża, uwielbiają razem spędzać wolny czas.

Dziś patrzą na swojego wnuka ze wzruszeniem. Każdy moment, kiedy pozwala im wejść do swojego świata jest dla nich ważny. Wiedzą, że wzajemne wsparcie daje poczucie, że mogą razem pokonywać trudności.
— Dziecko okazuje miłość na różne sposoby, a to uczucie, które nam przekazuje, jest bezcenne To trudne zadanie, ale nie wyobrażam sobie, bym mogła zostawić dziecka, które kocham, bez wsparcia, miłości . Dzieci wiedzą, kiedy są kochane, szanowane. Nauczyłam się odkładać wszystko na bok, kiedy dziecko przychodzi, by porozmawiać — mówi pani Lila. — To nie takie oczywiste. Dziecko nie zawsze chce rozmawiać. Wyłączam telewizor, dziś nie uciszam. Wiem, że dzieci trzeba słuchać, bo mają dużo do powiedzenia. Kiedy uważnie słuchamy, możemy dowiedzieć się dużo — mówi pani Lila.
— To jedno, ale też wiem, że pod naszą opieką nic się mu nie stanie — dodaje pan Marcin.
— Dziecko okazuje miłość na różne sposoby, a to uczucie, które nam przekazuje, jest bezcenne To trudne zadanie, ale nie wyobrażam sobie, bym mogła zostawić dziecka, które kocham, bez wsparcia, miłości . Dzieci wiedzą, kiedy są kochane, szanowane. Nauczyłam się odkładać wszystko na bok, kiedy dziecko przychodzi, by porozmawiać — mówi pani Lila. — To nie takie oczywiste. Dziecko nie zawsze chce rozmawiać. Wyłączam telewizor, dziś nie uciszam. Wiem, że dzieci trzeba słuchać, bo mają dużo do powiedzenia. Kiedy uważnie słuchamy, możemy dowiedzieć się dużo — mówi pani Lila.
— To jedno, ale też wiem, że pod naszą opieką nic się mu nie stanie — dodaje pan Marcin.
Wnuk państwa Liśkiewiczów dzięki dziadkom ma czas na swoje pasje, uczy się, rozwija. W rozmowie z dziadkami potwierdza, że nie miałby takich możliwości, gdyby nie to, że zostali oni rodziną zastępczą. Nie trafił do placówki opiekuńczej.
— Dziś jestem jeszcze w szkole podstawowej, ale w przyszłości chciałbym uczyć się w szkole samochodowej — kończy.
— Dziś jestem jeszcze w szkole podstawowej, ale w przyszłości chciałbym uczyć się w szkole samochodowej — kończy.
Po latach kontakt z synem nawiązał też biologiczny ojciec. Zmienił swoje życie. Po wypadku porusza się na wózku, ale zajął się sportem, trenuje, nie poddaje się. Zawalczył nie tylko o siebie, ale też o syna.
Kajot
Kajot
Publikacja powstała w ramach projektu „Pozytywna przyszłość PLUS. Promocja rodzicielstwa
zastępczego, wsparcie istniejących rodzin zastępczych oraz osób usamodzielnianych i opuszczających
rodzinną lub instytucjonalną pieczę zastępczą” dofinansowanego ze środków UE.

zastępczego, wsparcie istniejących rodzin zastępczych oraz osób usamodzielnianych i opuszczających
rodzinną lub instytucjonalną pieczę zastępczą” dofinansowanego ze środków UE.

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez