Moje imię przyciąga uwagę

2025-04-26 17:00:00(ost. akt: 2025-04-25 13:57:20)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Ma na imię Eurydyka. Okazuje się, że w naszym kraju jest ono bardzo rzadkie, bo według danych z rejestru PESEL imię to nosi tylko kilkadziesiąt kobiet. Eurydyka Nowicka z Nowego Miasta Lubawskiego interesuje się fotografią, która daje ogromną satysfakcję, poczucie wolności i możliwość samorealizacji. Jednak wykształcenie ma zupełnie inne – prawnicze i administracyjne, a właśnie fotografia okazała się bodźcem do rozwoju strony kreatywnej, którą przez lata odkładała na bok.
— Eurydyka? Czasem jestem zaskoczona reakcjami ludzi, bo to imię zdecydowanie przyciąga uwagę. Zdarza się, że ktoś się uśmiecha, dopytuje, czasem ktoś próbuje je zapamiętać. Dla mnie jest wyjątkowe. Od zawsze rodzice mówili, że nie zginę w tłumie — opowiada Eurydyka Nowicka.

Uchwycić ulotne momenty z życia
Drobnej postury kobieta, dobrej klasy aparat fotograficzny w ręku — taki wizerunek naszej rozmówczyni wiele osób w Nowym Mieście i okolicach zapamiętało. Jak rozpoczęła się przygoda nowomieszczanki z fotografią, jaka była tematyka zdjęć?

— Rozpoczęło się wszystko niewinnie od potrzeby uchwycenia ulotnych momentów z życia moich dzieci, przyjaciół i znajomych Chciałam zatrzymać te drobne chwile: uśmiech, spojrzenie, gest, który zaraz znika. Początkowo było to coś zupełnie intuicyjnego, naturalnego. Z czasem jednak fotografia zaczęła zajmować coraz więcej miejsca w moim życiu. Stała się nie tylko narzędziem zapisu wspomnień, ale też przestrzenią do wyrażania siebie. Ten proces był płynny, ale bardzo dynamiczny – z amatorskiego zainteresowania narodziła się długoletnia pasja — opowiada pani Eurydyka.

Fotografia dawała ogromną satysfakcję
Przez długą chwilę pani Eurydyka sądziła, że fotografia może być sposobem na życie i była. Fotografia dawała jej ogromną satysfakcję, poczucie wolności i możliwość samorealizacji. Pracowała intensywnie, rozwijała się, przyjmowała także zlecenia na sesje, i jak wspomina, czuła, że to jest jej droga.

— Co ciekawe, moje wykształcenie jest zupełnie inne – prawnicze i administracyjne – a jednak to właśnie fotografia okazała się bodźcem do rozwoju mojej strony kreatywnej, tej którą przez lata odkładałam na bok. Dziś widzę, jak bardzo te dwa światy mogą się przenikać i jak ogromną wartość wnosi balans między analitycznym a artystycznym spojrzeniem na świat — opowiada.

Decyzja o powrocie do pracy na etat
Ale życie osobiste napisało inny scenariusz. Narodziny najmłodszego syna przewartościowały wiele rzeczy w jej życiu. Zdecydowała się na powrót do pracy na etat, szukając większej stabilizacji i bezpieczeństwa – szczególnie, że czas pandemii bardzo wyraźnie pokazał, jak niepewna potrafi być praca artystyczna, zależna od ludzi, kontaktów, wydarzeń.

— To była trudna, ale dobra decyzja, ale fotografii nie porzuciłam. Wciąż jest obecna w moim życiu, choć dziś pełni inną rolę. To przestrzeń dla mnie, moje twórcze terytorium, do którego mogę wracać wtedy, kiedy tego naprawdę potrzebuję — zwierza się pasjonatka fotografii.

Biblioteka to więcej niż książki
Choć wykształcenie naszej rozmówczyni jest z pozoru z zupełnie inne dziedziny, bo ukończyła studia i kursy z zakresu HR, prawa pracy, zamówień publicznych, marketingu i zarządzania – to jednak wszystko, co dotyczy pracy z ludźmi, zawsze było jej bliskie. Praca w bibliotece okazała się miejscem, gdzie mogła połączyć swoje doświadczenie zawodowe z pasją do działań kreatywnych i społecznych.

Nie stać w miejscu i budować coś więcej
— Jestem przekonana, że w tej pracy nie wystarczy znać literaturę. Trzeba mieć otwartość, empatię, elastyczność i sporą dawkę inicjatywy. Biblioteka to dziś dużo więcej niż książki – to przestrzeń spotkań, dialogu, integracji i rozwoju — uważa. — Biblioteka to nie tylko regały z książkami ale to miejsce, które się zmienia, rozwija i wychodzi naprzeciw nowym potrzebom czytelników. Dziś biblioteka to małe centrum kultury – szczególnie w mniejszych miejscowościach. To tutaj odbywają się spotkania autorskie, warsztaty, zajęcia dla dzieci, seniorów, młodzieży, wystawy i wiele innych inicjatyw. — Nieustannie staram się poszerzać swoje horyzonty. Udział w projektach, kursach i szkoleniach, a także ukończone studia na olsztyńskim UWM, to dla mnie nie tylko doskonalenie wiedzy, ale również poznawanie nowych ludzi, pomysłów, kierunków działania. To również sposób, by nie stać w miejscu, inspirować się, wymieniać doświadczeniami i budować coś więcej – dla siebie, ale i dla społeczności, w której żyję i pracuję — kończy pani Eurydyka.

Stanisław R. Ulatowski