Eksperyment MEN zrujnował edukację dzieci

2025-04-01 09:57:01(ost. akt: 2025-04-01 10:08:12)
Gdy polityka wchodzi do szkół, wychodzi z nich logika

Gdy polityka wchodzi do szkół, wychodzi z nich logika

Autor zdjęcia: PAP

Rok bez prac domowych to rok stracony dla polskiej szkoły. Decyzja Barbary Nowackiej okazała się edukacyjnym sabotażem, a skutki tego populistycznego eksperymentu odczuwają dziś wszyscy: uczniowie, nauczyciele i rodzice. Wyniki egzaminów lecą w dół, motywacja uczniów spada, a chaos zastąpił systematyczność. Zabrano dzieciom nie ciężar, lecz fundament nauki. I nie – to nie jest kwestia interpretacji przepisów. To jest dramat, który dzieje się na naszych oczach.
Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują jedno: decyzja o zniesieniu obowiązkowych prac domowych była porażką. Dziś nie tylko rodzice, ale nauczyciele i dyrektorzy szkół zaczynają głośno mówić o tym, co wielu przewidywało od początku – bez prac domowych uczniowie tracą motywację, system się sypie, a edukacja leci w dół.

Minister Barbara Nowacka i całe Ministerstwo Edukacji Narodowej zafundowali uczniom eksperyment, który miał brzmieć dobrze na TikToku, ale zupełnie nie przystaje do rzeczywistości szkolnej. W imię pozornej „odciążającej reformy” zabrano dzieciom jedno z kluczowych narzędzi uczenia się systematyczności i odpowiedzialności. Efekt? Zapaść.

Jak informuje dziś „Dziennik Gazeta Prawna”, MEN jest pod coraz większą presją. I słusznie. Dane są brutalne: ponad 81% dyrektorów szkół chce powrotu obowiązkowych zadań domowych, a niemal 90% uważa, że ich brak pogorszył przygotowanie uczniów do lekcji. To nie są opinie z Twittera. To są głosy ludzi, którzy codziennie pracują z dziećmi.

A co robi MEN? Zapowiada… ewaluację. Czyli innymi słowy: przeczekiwanie burzy. Zamiast przyznać się do błędu, Nowacka i jej resort chowają głowę w piasek, licząc, że sprawa ucichnie. Nie ucichnie – bo dzieci nie uczą się ciszej, tylko uczą się gorzej.

Owszem, wcześniej uczniowie bywali przemęczeni, narzekali na nadmiar zadań. Ale paradoksalnie – ten wysiłek miał sens. Zadania domowe były czymś więcej niż tylko dopisywaniem zeszytu. Były przedłużeniem procesu uczenia się, samodzielną pracą, okazją do pogłębienia wiedzy. Teraz – bez nich – wielu uczniów nie robi nic. Bo nie musi. Bo po co.

Ta reforma, choć dobrze brzmiąca medialnie, okazała się typowym przykładem politycznego populizmu kosztem jakości edukacji. A najbardziej cierpią na tym uczniowie – ci, którzy nie mają w domu wsparcia, którzy nie pójdą na korepetycje, którzy potrzebowali tej „szkolnej rutyny”.

Trzeba działać teraz. Trzeba przywrócić obowiązkowe prace domowe natychmiast, zanim kolejne pokolenie uczniów pogrąży się w chaosie i przeciętności.

Bo szkoła to nie jest Instagram. Tu nie chodzi o lajki. Tu chodzi o przyszłość dzieci.


BMR/PAP