Nowy film z De Niro zalicza finansową klapę. "Szokująco zły"

2025-03-28 08:49:51(ost. akt: 2025-03-28 08:55:38)

Autor zdjęcia: mat.pras.

21 marca odbyła się światowa premiera thrillera kryminalnego "The Alto Knights" w reżyserii Barry'ego Levinsona, z Robertem De Niro w roli głównej. Mimo gwiazdorskiej obsady, film okazał się finansową porażką.
"The Alto Knights" okazał się klapą kasową. W weekend otwarcia film zarobił zaledwie 3,2 mln dolarów w USA i 1,8 mln na rynkach zagranicznych. Przy budżecie wynoszącym 45 mln dolarów (bez kosztów marketingu), produkcja z Robertem De Niro stała się jedną z największych porażek finansowych 2025 roku.

Eksperci wskazują, że przyczyną klapy "The Alto Knights" może być nie tylko jakość filmu, ale także zmieniające się trendy. — Takie kryminały wyszły z mody lata temu — tłumaczy David A. Gross z FranchiseRe, cytowany przez Variety. Dodatkowo, zdaniem analityka Jeffa Bocka, ani reżyser, ani Robert De Niro nie przyciągają już tłumów jak kiedyś. Krytycy również nie są łaskawi – na Rotten Tomatoes film uzyskał jedynie 38 proc. pozytywnych recenzji. Zarzucają mu naciągane wątki, liczne klisze i słabą reżyserię. "De Niro nie wystarczy, by uratować ten gangsterski melodramat" – podsumowuje Prabhjot Bains z NEXT Magazine.

Krytycy nie szczędzą gorzkich słów filmowi "The Alto Knights". — Wydawał się niemożliwy do zepsucia, a jednak. Szokujące, jak zły się okazał — ocenia Jack Martin. Robert Daniels porównuje go do "odgrzewanego kotleta", a William Bibbiani z The Wrap podsumowuje jeszcze ostrzej: — To nie produkcja tak zła, że aż dobra. To po prostu zły, nudny i niechlujny film, który raczej stanie się memem niż hołdem dla kina gangsterskiego.

"The Alto Knights" to biograficzny thriller kryminalny z wątkami gangsterskimi, ukazujący rywalizację Vito Genovese i Franka Costello – dawnych przyjaciół, którzy walczą o władzę nad ulicami Nowego Jorku. W podwójnej roli obu mafijnych bossów wystąpił Robert De Niro, a na ekranie towarzyszą mu m.in. Debra Messing, Kathrine Narducci i Cosmo Jarvis.

Źródło: kultura.gazeta.pl