Zbigniew Ziejewski a sprawa Warmii i Mazur
2025-03-17 12:50:00(ost. akt: 2025-03-17 12:09:36)
Wygląda na to, że w Polsce łatwiej jest zostać ministrem niż np. nauczycielem czy strażnikiem gminnym. Dlaczego? Ano dlatego, że jednym z warunków uczenia w szkole czy dbania o spokój i porządek w miejscach publicznych jest bycie niekaranym. Regulują to Karta nauczyciela oraz ustawa o strażach gminnych. Co więcej, dane dotyczące niekaralności pracodawca może uzyskać bezpośrednio od potencjalnego kandydata do pracy, jak również z Krajowego Rejestru Karnego.
Mimo to prominentni politycy od kilku dni próbują nas przekonać, że premier i marszałek Sejmu mogą nie wiedzieć, czy poszczególni ministrowie polskiego rządu byli w przeszłości karani oraz czy toczą się przeciwko nim sprawy sądowe. Albo zatem, jak mawiał były minister spraw wewnętrznych, „państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje”, albo, co wydaje się być o wiele bardziej prawdopodobne, obecna ekipa rządząca o wszystkim wiedziała, ale uznała, że właściwie nie ma o co kruszyć kopii, bo nic wielkiego się nie dzieje i żadnego zagrożenia nie ma.
Mimo to prominentni politycy od kilku dni próbują nas przekonać, że premier i marszałek Sejmu mogą nie wiedzieć, czy poszczególni ministrowie polskiego rządu byli w przeszłości karani oraz czy toczą się przeciwko nim sprawy sądowe. Albo zatem, jak mawiał były minister spraw wewnętrznych, „państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje”, albo, co wydaje się być o wiele bardziej prawdopodobne, obecna ekipa rządząca o wszystkim wiedziała, ale uznała, że właściwie nie ma o co kruszyć kopii, bo nic wielkiego się nie dzieje i żadnego zagrożenia nie ma.
Chodzi naturalnie o sprawę Zbigniewa Ziejewskiego, byłego już wiceministra aktywów państwowych, który stanowisko stracił wskutek artykułu, który w miniony czwartek (13 marca) ukazał się w Wirtualnej Polsce.
WP nie odkryła Ameryki
Z tekstu Szymona Jadczaka dowiadujemy się m.in., że Ziejewski procesuje się o miliony złotych z Krajowym Ośrodkiem Wsparcia Rolnictwa (KOWR) i jednocześnie dzierżawi od tejże instytucji setki hektarów ziemi. Poza tym KOWR w niektórych obszarach podlegał Ziejewskiemu jako wiceministrowi w MAP. Ponadto wiceprezes PSL na Warmii i Mazurach wszedł do rządu, będąc prawomocnie skazanym, m.in. za posługiwanie się sfałszowanymi fakturami (Ziejewski wyjaśniał, że uzupełniał dokumentację, bo konia z rzędem temu, kto w czasie np. żniw nie zapomni o żadnej fakturze, opłacie, rachunku itp.) czy bezumowne korzystanie z państwowej ziemi (na pewno wszystko z tego tytułu opłacił, więc był to normalny spór, jakich w historii wiele. Sąd go rozstrzygnął i tyle). I jaka tu wina Ziejewskiego? Że się sądził? A miał odpuszczać? Absurdalne zarzuty. A Związek Radziecki to, przepraszamy Czytelników za porównanie, nie korzystał bezumownie od 1945 do 1989 roku z naszej ziemi i naszego kraju? A czy państwo polskie się o to upomniało?
Na pierwszy rzut oka artykuł jest napisany tak, żeby cała sprawa wyglądała jako jakaś odkryta afera. Problem w tym, że WP nie odkryła żadnej Ameryki, a jedynie pozbierała znane od lat sprawy, które nie były żadną tajemnicą. Ba, sam Ziejewski nigdy nie ukrywał, że wszedł na wojenną ścieżkę z KOWR-em. W internecie nietrudno znaleźć filmik z 2023 roku, na którym Ziejewski, nie owijając w bawełnę, mówi: „Toczy się postępowanie z KOWR-em”.
A zatem podnoszenie przez portal WP.pl larum, że mamy do czynienia z dużym skandalem, który wyszedł na jaw dopiero po dziennikarskim śledztwie, jest zwykłym mydleniem oczu i naigrywaniem się ze zdrowego rozsądku i inteligencji opinii publicznej. Zbigniew Ziejewski wiceministrem aktywów państwowych był od grudnia 2023 roku, a jego sprawy były znane. A jak nie, to powinny być znane wszystkim, którzy sporządzają opinie i mają obowiązek je czytać w związku z tym, że jakiś kandydat ma objąć ważne stanowisko w państwie. W tym przypadku premier i inne zainteresowane osoby o sprawach sądowych posła Ziejewskiego musiały, a co najmniej powinny wiedzieć. Materiał WP.pl był obszerny, wymagał wielu dni zbierania materiałów, na niektóre trzeba było z pewnością czekać, aż zostaną wydobyte z archiwów. Po co zatem portal WP.pl zadał sobie tyle trudu? Kto dał zlecenie na zebranie materiałów na Ziejewskiego i takie ich użycie, aby go kompromitowały? A może miały kompromitować PSL? Naczelny WP.pl pan Kapusta zaraz po tym artykule gęsto się „tłumaczył” w swoim artykule, jak to portal broni standardów i demokracji itp. Środowisko dziennikarskie od Warszawy do Olsztyna zareagowało na to wybuchem śmiechu.
Wielki Brat czuwa
Jak marszałek Hołownia pyta się w tej sprawie: „Jakim cudem minister Ziejewski, mając taką kartotekę, przeszedł tę wirówkę?”, to można się tyko wymownie uśmiechnąć i spytać: No właśnie, jakim? A może przeszedł, bo odpowiedzialne za podjęcie decyzji o zatrudnieniu Ziejewskiego na ministra osoby, wiedząc o tych sprawach, uznały, że może medialnie to one brzmią groźnie, ale niczym specjalnie groźnym nie są – ot, normalne w działalności gospodarczej sprawy, a zwłaszcza w działalności na taką skalę (setki hektarów ziemi w uprawie). Która firma nie ma spraw w sądzie? Który przedstawiciel firmy nie występuje w sądzie, np. jak jest właścicielem czy prezesem?
– Zwyczajem jest, że wszyscy kandydaci na ministrów i wiceministrów przechodzą tzw. wirówkę, czyli sprawdzenie przeszłości, zanim premier podpisze ich nominację – stwierdził marszałek Hołownia, zaznaczając, że weryfikacja obejmuje zapytania do wszystkich służb specjalnych oraz rejestrów państwowych.
W tym przypadku widocznie, panie marszałku, wirówka się zacięła, albo ci, co podejmowali decyzje, widząc materiały z wirówki, że odwirowanie poszło OK i można odwirowanego człowieka powołać na ministra, po prostu podjęli taką decyzję. Dziwne jest też trochę to zachowanie zwierzchników, którzy, skoro procedury państwa zawiodły, lub nie wiadomo, czy zawiodły, to zamiast dać posłowi ministrowi trochę czasu na wyjaśnienie sprawy, to po kliku godzinach zażądali jego wyjaśnień i dymisji. Strasznie szybko chcieli naprawić błędy lub po prostu przeciąć dalsze dyskusje na ten temat. Sprawa wygląda na wcześniej przygotowaną, a przynajmniej tak to może widzieć zwykły obywatel. Ale jest jeszcze jeden, naszym zdaniem groźniejszy aspekt tej sprawy. Pierwszy to operowanie w przestrzeni publicznej tzw. zatartymi sprawami sądowymi. To w końcu wyroki w naszym kraju ulegają zatarciu czy nie? Czyli Wielki Brat czuwa i zawsze może wszystko wykorzystać. Nie ma przebaczenia, jak w filmie Clinta Eastwooda „Unforgiven”. Drugi aspekt to oskarżanie Ziejewskiego, że ma konflikt interesów, bo częściowo KOWR jest mu podległy. Raz, że pada słowo „częściowo” i nikt nie wie, o jaki zakres chodzi, a dwa, że przecież zarząd KOWR-u musi zatwierdzać zwierzchnik Ziejewskiego, czyli minister aktywów państwowych z PO. No to ów zarząd nie jest uzależniony od wiceministra, w tym przypadku Ziejewskiego. Po trzecie, przecież nie Ziejewski stworzył tę układankę prawną, niby dogodną dla niego, tylko ją zastał, jak obejmował urząd.
Nie chodzi tylko o Ziejewskiego?
Kolejny aspekt to podnoszenie do nie wiadomo jakich win i grzechów tego, że Ziejewski, a ściślej jego spółka, sądzi się o dzierżawę czy inne podobne rzeczy z administracją państwową, czyli KOWR-em. Ma odpuszczać, jak czuje się w prawie? Przecież to absurd, bo jeśli Ziejewski był współwłaścicielem firmy czy w zarządzie tych firm (tego wnikliwy dziennikarz śledczy nie napisał, a to sprawa zasadnicza), to jego obowiązkiem jest bronić spółki i jej majątku i praw w sądzie. To nie są żadne złe czy nieetyczne działania, ale działania obowiązkowe jako np. prezes firmy. Tak więc podnoszenie tego jako zarzutu jest absurdalne. A nawet śmieszne. Można spytać, który z rolników, jeśli dzierżawi ziemię 20 lat, np. 100 hektarów, włożył w jej uprawę całego siebie i pracę często całej rodziny, podejmuje gigantyczne ryzyko, że będzie zły rok i może zbankrutować, uzdatnił ziemię, kupił maszyny do jej uprawy, stworzył cały mechanizm jej uprawy z zatrudnianiem pracowników włącznie, nie będzie walczył, nawet w sądzie, żeby móc ją dalej uprawiać? Słyszeliście, rolnicy – nie wolno Wam iść do sądu walczyć o swoje. Bo to jest naganne? Jeśli decyzje administracyjne powodują, że czujecie się pokrzywdzeni, że tracicie dorobek życia, to nie wolno wam iść do sądu, bo samo sądzenie jest nieetyczne! Czujecie absurd sytuacji? Tak mniej więcej pobrzmiewa wymowa tego artykułu: Ziejewski winny, bo się sądził lub bo się dalej sądzi. I co z tego? Skoro się sądzi, to znaczy, że nie czuje się winny lub do końca winny i idzie do sądu rozstrzygnąć sprawy.
Jedno wydaje się pewne: jako województwo warmińsko-mazurskie najprawdopodobniej możemy stracić swojego przedstawiciela w ministerialnych ławach. A mamy ich jak na lekarstwo. W ogóle polityka państwa od wielu lat, w ocenie np. samorządowców, jest taka, że silnym województwom dodaje, a biednym ujmuje. Na pewno nasze województwo potrzebuje wsparcia państwa i żadna to łaska, jak spojrzymy na przeszłość naszych ziem. Potrzebujemy szczególnej opieki finansowej, inwestycyjnej, edukacyjnej, zdrowotnej i prorozwojowej państwa. Tak więc zobaczymy, czy utrzymane będą parytety i to stanowisko przypadnie dalej ludowcom z Warmii i Mazur. W parlamencie mamy ich dwoje: Gustaw Marek Brzezin i Urszula Pasławska. Czy ktoś z nich dostanie to stanowisko? Zobaczymy. Jeśli nie, to sprawa jest oczywista, że nie takie diabły w tym kotle mieszały i wcale nie chodzi tu tylko o ministra Ziejewskiego.
Swoich żołnierzy na wojnie samych się nie zostawia
Ciekawostką ostatnich dni pozostaje też fakt, że dzień po tym, jak ukazał się artykuł o Ziejewskim, portal WP.pl, całkowicie oczywiście przypadkowo, opublikował tekst „Pan na włościach. Wszystkie cuda i przypadki starosty ostródzkiego”, którego głównym bohaterem, a właściwie antybohaterem, jest starosta ostródzki Andrzej Wiczkowski. Również kojarzony z PSL, chociaż nie jest jego członkiem. Już się mówi o opiłowywaniu PSL, o ukaraniu go za głosowanie przeciw KO np. w sprawach aborcji, ale też w przypadku Zbigniewa Ziejewskiego o wpływie silnego lobby w przemyśle rolniczym, któremu nie w smak było porządkowanie przez Ziejewskiego rynku państwowych spółek rolniczych. Ale tego i innych wątków jakoś dziennikarz i autor artykułu nie poruszył. A jak mówił sławny szpieg w jednym z filmów, czasami ciekawsze jest to, czego się nie mówi, niż to, co się mówi. Tak więc spekulacji i fantazjowania na ten temat jest wiele. Najgorzej, że dobrej prasy ze strony centralnych portali na temat Warmii i Mazur nie można się spodziewać. Będziemy się bacznie tym sprawom przyglądać, bo akurat nasza Gazeta i nasze środowisko wyznaje zasadę jak w amerykańskiej armii, że swoich żołnierzy (a Ziejewski, tak jak każdy poseł czy senator z każdej partii, bez wyjątku, wybrany z naszego województwa, jest naszym żołnierzem w parlamencie w Warszawie) na wojnie samych się nie zostawia. Wiedzą też o tym kibice, do końca wierzący w swoje drużyny, jak chociażby ci z Liverpoolu, których hymnem jest pieśń „You’ll Never Walk Alone”, czyli „Nigdy nie będziesz szedł sam”.
Red.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez