Dokonał czegoś wyjątkowego – to wydarzenie pozostanie w pamięci na długo

2025-03-05 11:51:46(ost. akt: 2025-03-05 11:59:37)

Autor zdjęcia: PAP/EPA

W Los Angeles zakończyła się ceremonia rozdania Oscarów. Niekwestionowanym królem gali został reżyser filmu „Anora”, Sean Baker. To pierwszy artysta w historii, który został nagrodzony czterema Oscarami za jeden film. Dziękując za te wyróżnienia, Baker zaapelował o ratowanie kin.
Najwięcej powodów do zadowolenia po 97. ceremonii rozdania Oscarów mają twórcy filmu „Anora”. Otrzymał on najwięcej, bo pięć statuetek. Cztery z nich trafiły do Seana Bakera. Twórca został nagrodzony za najlepszy montaż, reżyserię, scenariusz oryginalny, a także, jako producent najlepszego filmu roku, głośnej „Anory”. Dzięki temu 54-letni Baker trafił do wąskiego grona twórców z Oscarami zarówno za reżyserię jak i montaż. Przed nim otrzymali je również jednocześnie Alfonso Cuaron („Grawitacja”) i James Cameron („Titanic”).

Tylko jeden filmowiec przed Bakerem otrzymał cztery Oscary jednej nocy. Był to legendarny Walt Disney. Różnica jest jednak taka, że w jego przypadku cenne wyróżnienia przypadły mu w udziale za cztery różne filmy. Było to w 1953 roku, kiedy to Disney był jeszcze nominowany za dwa inne filmy. Bliski otrzymania czterech Oscarów był w 2020 roku Joon Ho Bong, jednak nie miał szans na Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego, gdyż te przyznawane są krajom, które wyprodukowały film, a nie reżyserom. Z tego powodu południowokoreański twórca otrzymał trzy Oscary za wspomniany film, choć ten zwyciężył również w kategorii międzynarodowej.

Dziękując za nagrody, Baker nie zapomniał dodać, jak bardzo wdzięczny jest Quentinowi Tarantino, który wręczał mu Oscara za reżyserię, a wcześniej obsadził gwiazdę „Anory”, Mikey Madison, w filmie „Pewnego razu… w Hollywood”. Dzięki temu zwrócił on na nią uwagę i zaproponował jej tytułową rolę. Rolę, dzięki której Madison została nagrodzona Oscarem w kategorii dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej.

W swojej przemowie Baker skoncentrował się jednak przede wszystkim na sytuacji kin. „Wszyscy zebraliśmy się tutaj i oglądamy tę transmisję, bo kochamy filmy. A gdzie się w nich zakochaliśmy? W kinach. Oglądanie filmów w kinach razem z innymi widzami jest przeżyciem. Możemy się razem śmiać i płakać. Kiedy świat jest tak podzielony, to bardzo ważne. To wspólne doświadczenie, którego nie zaznamy w domu. A w tej chwili to doświadczenie jest zagrożone. Szczególnie niezależnie kina są zagrożone. Podczas pandemii straciliśmy tysiąc ekranów. I regularnie je tracimy. Wzywam do walki. Wzywam dystrybutorów, by skupili się na kinach. Rodziców, by zapoznawali dzieci z filmem w kinach. Kiedy możemy, oglądajmy filmy w kinach” – apelował Baker.

Przypomnijmy, tuż za "Anorą" uplasował się "The Brutalist". Monumentalne dzieło Brady'ego Corbeta o węgiersko-żydowskim architekcie wybudzonym z amerykańskiego snu zapewniło statuetki Danielowi Blumbergowi za muzykę, Lolowi Crawleyowi za zdjęcia oraz Adrienowi Brody'emu za główną rolę męską. "To szczytowy moment mojej kariery, a jednocześnie szansa, by zacząć od nowa. Okazja, by następne 20 lat mojego życia udowadniać, że jestem godny tak ważnych ról (...) Znów staję na tej scenie i reprezentuję traumę wojenną systematycznej opresji, antysemityzmu i rasizmu. Wierzę i modlę się, by nasz świat był szczęśliwy i otwarty. Jeśli przeszłość nauczyła nas czegokolwiek, to tego, że nie można akceptować nienawiści" - stwierdził aktor, który poprzedniego Oscara odebrał w 2003 r. za pierwszoplanową kreację w "Pianiście" Romana Polańskiego.

Najmocniejszym akcentem gali była nagroda w kategorii najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny dla "Nie chcemy innej ziemi" Basela Adry, Hamdana Ballala, Yuvala Abrahama i Rachel Szor. Obraz ten poświęcony jest wieloletniej walce prawnej palestyńskich mieszkańców Masafer Yatta na Zachodnim Brzegu o zachowanie swojej wioski. "Nie ma tolerancji dla rzeczywistości, w której żyjemy. Trzeba zatrzymać czystki etniczne i niesprawiedliwość" - powiedział Basel Adra. "Wspólnie mówimy mocniejszym głosem. Potworne niszczenie Gazy musi zostać zakończone, zakładnicy muszą zostać uwolnieni. Jest inna droga, inne rozwiązanie: prawa narodowe dla naszych ludów. Polityka zagraniczna tego kraju pomaga w zablokowaniu tej ścieżki. Czy nie widzicie, że jesteśmy ze sobą związani? Mój lud może być bezpieczny, jeśli lud Basela jest bezpieczny i wolny. Nie jest za późno dla życia, nie ma innej drogi" - podkreślił Yuval Abraham. Pierwszy pochodzi z Palestyny, drugi - z Izraela.

Oscara dla najlepszego pełnometrażowego filmu animowanego przyznano "Flow" Gintsa Zilbalodisa - historii o kocie, który w obliczu powodzi znajduje miejsce na łódce i wraz z innymi zwierzętami stawia czoła zagrożeniu. To pierwsza nominacja dla filmu z Łotwy w całej historii nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Reżyser przyznał, że ma nadzieję, że wyróżnienie pomoże innym niezależnym twórcom animacji filmowych.

Najlepszą krótkometrażową animacją okazała się irańska produkcja "W cieniu cyprysu". Hossein Molayemi, współtwórca filmu, dziękując za wyróżnienie powiedział, że dedykuje je "wszystkim, którzy nadal walczą, toczą także wewnętrzne boje, o których nikt nie wie - szczególnie cierpiącym Irańczykom i Irankom".

W kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy zwyciężył "I'm Still Here" Waltera Sallesa. Obraz, osadzony w Brazylii początku lat 70., pokonał "Emilię Perez" Jacquesa Audiarda, "Nasienie świętej figi" Mohammada Rasoulofa, "Flow" Gintsa Zilbalodisa i duńsko-szwedzko-polską koprodukcję "Dziewczyna z igłą" Magnusa von Horna.

Po dwie statuetki powędrowały do twórców "Wicked", "Emilii Perez" i "Diuny: części drugiej". Obraz Jona M. Chu zdobył Oscary za kostiumy i scenografię, dzieło Jacquesa Audiarda - za drugoplanową rolę kobiecą (Zoe Saldana) i piosenkę "El Mar", a film Denisa Villeneuve'a - za dźwięk i efekty specjalne.

Petera Straughana wyróżniono za scenariusz adaptowany "Konklawe". Nagroda za najlepszą charakteryzację i fryzury trafiła do Pierre'a-Oliviera Persina, Stephanie Guillon i Marilyne Scarselli za "Substancję". Jedna statuetka trafiła również do twórców kręconego w Polsce "Prawdziwego bólu" Jessego Eisenberga. Jej laureatem został grający rolę drugoplanową Kieran Culkin.

Zgodnie z zapowiedziami CEO Akademii Billa Kramera i prezydentki Janet Yang tegoroczna gala była hołdem dla Los Angeles, które w styczniu ucierpiało wskutek niszczycielskich pożarów. Ceremonię otworzyło nagranie wideo złożone z fragmentów filmów zrealizowanych w tym mieście, m.in. "Pewnego razu... w Hollywood" Quentina Tarantino, "La La Land" Damiena Chazelle'a oraz "Wszystko wszędzie naraz" Daniela Kwana i Daniela Scheinerta. W trakcie uroczystości na scenie pojawiła się lokalna drużyna strażacka, którą publiczność uhonorowała owacją na stojąco.

Tylko raz - słowami aktorki Daryl Hannah, która przed wręczeniem nagrody za montaż krzyknęła "Sława Ukrainie!" - odniesiono się do trwającej wojny. Zabrakło komentarzy na temat sytuacji wewnętrznej i obecnego prezydenta USA Donalda Trumpa.

Tradycyjnie w trakcie wieczoru upamiętniono twórców, którzy odeszli w mijającym roku. Znaleźli się wśród nich Maggie Smith, Donald Sutherland, Gene Hackman, Anouk Aimee, David Lynch, James Earl Jones, Shelley Duvall, Gena Rowlands, Kris Kristofferson, Joan Plowright, Teri Garr, a także polski kompozytor Jan A. P. Kaczmarek, laureat Nagrody Akademii za muzykę, skomponowaną do filmu "Marzyciel". Osobne wspomnienie w sekcji "In Memoriam" poświęcono zmarłemu w listopadzie 2024 r. kompozytorowi Quincy'emu Jonesowi, autorowi muzyki do takich filmów jak m.in. "Kolor purpury", "Z zimną krwią", "W upalną noc" czy "Ucieczka gangstera". Jego osiągnięcia przypomniały Whoopi Goldberg i Oprah Winfrey.
PAP