Śmiertelnie potrącił 12-latka w Kieźlinach. Roman J. stanął przed sądem

2025-02-21 15:57:12(ost. akt: 2025-02-21 13:29:11)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: PAP

Przed Sądem Rejonowym w Olsztynie rozpoczął się proces Romana J. oskarżonego o spowodowanie wypadku drogowego, w którym śmierć poniósł 12-latek. Chłopiec potrącony na przejściu dla pieszych zmarł po kilku dniach w szpitalu.
Do wypadku doszło w maju ub. roku na drodze Wadąg-Słupy. Według prokuratury 74-letni kierowca osobowego nissana nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu: nie zachował ostrożności, nienależycie obserwował drogę i nie zatrzymał się zbliżając się do przejścia, chociaż pieszego przepuszczał samochód jadący z przeciwka. Potrącił 12-letniego Krzysztofa B., który przechodził po pasach.

Jak podawała prokuratura, oskarżony kierowca w chwili zdarzenia był trzeźwy, a auto sprawne technicznie.

Wskutek doznanych obrażeń chłopiec po kilku dniach zmarł w szpitalu dziecięcym w Olsztynie.

Wypadek i śmierć dziecka poruszyły lokalną społeczność. Chłopca żegnał m.in. klub sportowy, w którym grał w piłkę nożną, a gmina Dywity ogłosiła wtedy w mediach społecznościowych, że wprowadza żałobę na swoim terenie.

Podczas piątkowej rozprawy przed sądem Roman J. przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. 74-latek mówił, że nie widział chłopca, którego potrącił. Jak twierdzi, zorientował się, że coś się stało dopiero wtedy, gdy poczuł uderzenie w błotnik swojego auta.

Z wyjaśnień oskarżonego wynikało, że chwilę przed wypadkiem wystraszył się, bo zobaczył jakiś samochód nadjeżdżający szybko z bocznej ulicy. Stwierdził, że w chwili zdarzenia jechał z niewielką prędkością, na pierwszym biegu. Wspomniał, że ma prawo jazdy od 57 lat i nigdy wcześniej nie spowodował wypadku. Mówił też, że chciałby przeprosić rodziców chłopca za to, co się stało.

Bliscy zmarłego 12-latka - jego rodzice i siostra - występują w tym procesie w roli oskarżycieli posiłkowych.

Podczas pierwszej rozprawy sąd przesłuchał dwoje kierowców, którzy byli świadkami zdarzenia. Była wśród nich kobieta, która zatrzymała swoje auto, żeby przepuścić chłopca na pasach. Zeznawał też kierowca koparki, który chwilę wcześniej przejechał przez skrzyżowanie i obserwował wypadek w bocznym lusterku. Według niego samochód, który potrącił dziecko, poruszał się szybko, tj. z prędkością 70-80 km na godz.

Sąd przerwał rozprawę do 28 marca. Planuje wówczas przesłuchanie kolejnego świadka oraz biegłego z zakresu wypadków drogowych.

Za nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Źródło: PAP/red.