Ich nie czeka złota jesień życia

2025-02-09 17:00:00(ost. akt: 2025-02-07 14:43:14)
Emerytury osób samozatrudnionych z FUS mogą być nawet niższe od minimalnych

Emerytury osób samozatrudnionych z FUS mogą być nawet niższe od minimalnych

Autor zdjęcia: ZUS

Wielu wydaje się, że samozatrudnienie to dobre rozwiązanie. Na pewno na dziś, bo ma się więcej pieniędzy w portfelu, ale czy na starość? Ostatni raport przygotowany dla ZUS pokazuje, że ta forma zatrudnienia może wyjść bokiem tysiącom Polaków.
Praca na etacie, czy własna działalność gospodarcza? Oba rozwiązania mają plusy i minusy. Wielu wybiera samozatrudnienie, czyli pracę we własnym imieniu i na własny rachunek. Jedni robią to z własnej woli, bo więcej można zarobić, a drudzy z konieczności, często nie mając szans na tradycyjne zatrudnienie. Dlatego w ostatnich latach znacznie wzrósł odsetek tzw. osób samozatrudnionych, czyli osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą.

Armia samozatrudnionych
Jak wynika z raportu Polskiej Sieci Ekonomii dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, który został przedstawiony pod koniec stycznia tego roku i wywołał gorącą dyskusję, w Polsce w 2023 r. ubezpieczeniu zdrowotnemu podlegało średniomiesięcznie 2 miliony 250 tysięcy samozatrudnionych. To 12,7 proc. ogółu zatrudnionych i dawało nam to trzecie miejsce w Unii Europejskiej (po Grecji i Włochach).

Pytanie tylko, czy jest z czego się cieszyć, a już szczególnie, czy mają do tego powody sami samozatrudnieni? Z raportu, którego autorami są Janina Petelczyc ze Szkoły Głównej Handlowej i Tomasz Lasocki z Politechniki Warszawskiej niestety płyną złe wieści dla tej grupy przedsiębiorców. Chodzi o ich emerytury. Wielu nie odłoży nawet na minimalną emeryturę, która dziś wynosi 1780,96 zł brutto. Tu ratunkiem dla nich może być posiadanie minimalnego stażu pracy (20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn), który uprawnia do otrzymania minimalnego świadczenia. Co nie zmienia faktu, że wielu obecnych przedsiębiorców czeka bieda, jeśli nie odłożą sobie dodatkowego grosza na starość w IKE, IKZE czy w przysłowiowej skarpecie. Bo z tego, co uzbierają sobie i potem dostaną z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a więc państwowego systemu trudno im będzie przeżyć od pierwszego do pierwszego. Część osób, jak się okazuje, zdaje sobie z tego sprawę.

— Mam tylko nadzieję, że emerytury z ZUS starczy mi chociaż na leki — stwierdził niedawno w rozmowie olsztyniak, który prowadzi własną działalność gospodarcza. Najwyraźniej wiedział, jaka czeka go przyszłość na emeryturze, ale wielu nie zdaje sobie sprawy z kłopotów finansowych, które mogą mieć, jak już nie będą pracować.

Raport „Dobrowolne ubóstwo. O konsekwencjach dobrowolnego ZUS dla samozatrudnionych”, przygotowany dla ZUS to unaocznił i dlatego odbił się takim echem. Pokazuje, jak na dłoni, co czeka samozatrudnionych. Autorzy oparli się tu na danych ZUS, NFZ i GUS, ale także na badaniach wśród 2400 przedsiębiorców, którzy prowadzili działalność gospodarczą między 2005 a 2022 r.

Zarabiają więcej, ale płacą mniej
Niskie emerytury samozatrudnionych to konsekwencja niskich składek odprowadzanych przez nich na ubezpieczenie społeczne, do tego korzystania ze zwolnień od obowiązkowych ubezpieczeń społecznych oraz z ulg składkowych typu „mały ZUS” czy „ulgi na start”. To w sytuacji, gdy statystyczny samozatrudniony osiąga przeciętnie dwa razy większy dochód niż wynosi zarobek pracownika. W 2022 r. przeciętny dochód samozatrudnionego stanowiący podstawę obliczenia składki zdrowotnej był większy o ok. 50 proc. od kwoty, od której obliczano składki pracownika. W analizowanej próbie średni dochód miesięczny wynosił 12 942,42 zł.

Tu przypomnijmy, że każdy przedsiębiorca podlega obowiązkowemu ubezpieczeniu społecznemu. Musi co miesiąc opłacać składki na ZUS. Tyle że składki ZUS nie są uzależnione od zarobków przedsiębiorcy. Minimalna podstawa ich wymiaru nie może być tylko niższa niż 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego. Zatem tyle samo może zapłacić, ktoś kto zarobił 4 tys. zł, jak też ktoś, kto zarobił dziesięć razy więcej. Oczywiście można płacić więcej, ale niewielu to robi. Z raportu wynika, że ten odsetek na 2400 badanych w 2022 roku nie przekroczył nawet 1 proc. W latach 2006-2019 podstawa wymiaru składki samozatrudnionego stanowiła średnio 54,3 proc. podstawy pracownika, zaś dla okresu 2020-2022 średnia wynosiła 46,7 proc. W przypadku płatności składek ZUS za pracowników podstawą wymiaru jest przychód z tytułu umowy o pracę.

Skoro więc, jak czytamy w raporcie, przeciętny samozatrudniony płacił składkę emerytalną od kwoty stanowiącej nieco ponad 1/3 podstawy wymiaru pracownika, to jego emerytura będzie odpowiednio niższa niż pracownika na etacie.
Bieda zajrzy w oczy

Dlatego, jak piszą autorzy raportu samozatrudnieni są szczególnie zagrożeni ubóstwem emerytalnym.

Osoby, które prowadziły działalność przez 30/35 lat, lecz zaczęły aktywność zawodową po 1998 r., niezależnie od korzystania z ulg i zwolnień nie będą miały w wieku emerytalnym środków wystarczających do obliczenia emerytury minimalnej. Ponadto korzystanie ze zwolnień, a nawet z ulg składkowych może prowadzić do niezebrania stażu pracy wystarczającego do obliczenia najniższej emerytury.

Jakie będą ich emerytury? Autorzy raportu przedstawili kilka scenariuszy dla osób, które prowadziły działalność gospodarczą od 1999 r. Oczywiście w przypadku posiadania wymaganego stażu pracy ( wspomnianych już 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn) ich świadczenia z urzędu zostaną podwyższone do minimalnego. Państwo, a więc my wszyscy dopłacimy do ich świadczeń.

Bez tego mężczyźni płacący minimalne składki mogliby obecnie liczyć w zależności od tego, czy korzystali z ulg przy opłacaniu składek, na 1,3-1,6 tys. zł emerytury miesięcznie, a kobiety w granicach 800-900 zł. To są oczywiście symulacje, ale wyraźnie widać z nich, że polski system emerytalny oparty o metodę zdefiniowanej składki przyczynia się do obniżania stopy zastąpienia w kolejnych latach.

Jakie wyjście?
Tu kluczowe wydaje się powiązanie oskładkowania z rzeczywistą sytuacją finansową samozatrudnionego. Według autorów raportu w przypadku powiązania wysokości składek z dochodem, kwota świadczenia byłyby wyższa i poprawiłaby się sytuacja zarówno samych ubezpieczonych na starość,jak i budżetowa. Podkreślenia wymaga także sytuacja kobiet, w przypadku których niższy wiek emerytalny zdecydowanie obniża poziom przyszłych świadczeń. Z symulacji wynika, że „zaledwie” pięcioletnia różnica w wieku emerytalnym w połączeniu z dysproporcjami zarobkowymi przełoży się na ponad 50-procentowe różnice w świadczeniach. Dlatego, jak można przeczytać w raporcie, nie mniej istotne i niezwykle ważne w systemie zdefiniowanej składki jest podwyższenie wieku emerytalnego kobiet i docelowe wyrównanie go z wiekiem emerytalnym mężczyzn.

Andrzej Mielnicki